Salar de Chiguana - miejsce w którym znajduje się kopalnia miedzi z Księżycowymi Wężami
Walerij Kukarenko
Szyb Tau-Tona z
kopalni złota położonej w odległości 70 km od Jahannesburga (RPA) jest
najgłębszym szybem świata. Głębokość przodka wynosi 3900 m. „Tau-Tona” to w
języku jednego z tamecznych plemion oznacza „wielki lew”.
To zadziwiające, ale
realne, wydarzenie miało miejsce w Południowej Ameryce. Został on odnotowany w
oficjalnych dokumentach. Nadmieniam, że został on odnotowany nie przez
ufologów, mistyków czy okultystów.
Prośba
Salvatora Allende
Nie popełnimy błędu,
jeżeli powiemy, że największą skarbnicą południowoamerykańskiego kraju Chile są
tamtejsze góry – Andy. W ich wnętrzu znajdują się ogromne zasoby rud srebra,
miedzi i innych metali. Według dawnej legendy chilijskich Indian, w niektórych
porzuconych przez ludzi kopalniach wydobycie rud metali dalej prowadzą Istoty,
które przybyły na Ziemię z nieba – ogromne metalowe węże. Dla ludzi byłoby
lepiej trzymać się od nich z daleka.
W roku 1970 władzę w
Chile objął Salvatore Allende –
pierwszy wybrany w wolnych wyborach prezydent tego kraju. Od tego czasu ten
kraj wszedł na socjalistyczna drogę rozwoju. Takim państwom, kierownictwo ZSRR
owładnięte ideą rozprzestrzenienia komunizmu na całej Ziemi, okazywało
wszechstronną pomoc nie licząc się z jakimikolwiek stratami. […]
W 1972 roku Salvatore
Allende zwrócił się do sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Ilicza Breżniewa
z prośba o przysłanie radzieckich specjalistów, którzy byliby w stanie zbadać
chilijskie kopalnie miedzi w celu oszacowania ich wartości i ilości kruszców,
które można by było z nich wydobyć. Prośbę tą wypełniono niezwłocznie.
Bratnia
pomoc i cuda
Już w listopadzie
1972 roku, do chilijskiego miasteczka Chiguana[1] przybyli
radzieccy specjaliści: Nikołaj Popow
i Jefim Czurarin. Ich zadaniem było
przebadanie starych, porzuconych kopalni po to, by można było stwierdzić, czy
nadają się one do dalszej eksploatacji. Pewnego wieczoru, odpoczywając po
trudach dnia Nikołaj i Jefim rozmawiali ze starym chilijskim górnikiem, i w
pewnej chwili w czasie rozmowy wspomniał on o bogatym złożu miedzi położonym 40
km na północ od miasteczka i poradził im tam się rozejrzeć. Prawdę
powiedziawszy, to miejsce to cieszyło się wśród miejscowych paskudną sławą. Ci,
którzy odważyli się spuścić do szybów i to przeżyć opowiadali, że widzieli tam
ogromne węże z żelaznymi głowami. W takie bajki nasi górnicy, jak wiadomo
ateiści, ma się rozumieć nie wierzyli – mało tego, a kto czy co mogłoby im
pomieszać szyki! – i oczywiście zdecydowali się obejrzeć kopalnię. Zaprowadził
ich tam ten sam stary górnik, który opowiedział im o podziemnych potworach.[2]
Podróż była daleka,
więc wyszli jeszcze przed wschodem słońca. Szli, kiedy było jeszcze chłodno, a
kiedy zrobiło się gorąco, to stanęli u wejścia do tajemniczego szybu. Zarósł on
tak trawami i krzakami, że był niemal niewidocznym. Tylko wprawne oko mogło
odnaleźć otwór wiodący w głąb ziemi. Rosjanie weszli do niego i ku swemu
zdumieniu odkryli okrągły jak tunel metro, szeroki na 2 m, dziwny korytarz
idący w dół pod kątem około 30°. Przewodnik naraz zatrzymał się i zaczął się
usprawiedliwiać przed radzieckimi geologami: on – głupiec – nie wiedział, że
Księżycowy Wąż pojawił się z nieba, nie opuścił szybu i raczył osiedlić się w
nim. Oczywista fantastyka! Albo mówiąc prościej – jakaś brednia niedowarzona!
Nasi chłopcy nie byli w ciemię bici i dlatego nie zwracając uwagi na
ostrzegawcze krzyki przewodnika, zaczęli schodzić do pochyłej sztolni, żeby
zobaczyć dokąd on prowadzi. Wkrótce sztolnia zawiodła ich do dużego wyrobiska,
na ścianach którego widoczne były grube żyły rodzimej miedzi. Wszędzie
znajdowały się sztabki miedzi. A wraz z nimi oszołomieni górnicy zauważyli
fantastycznego „wydobywcę” – ogromny wężokształtny mechanizm. Wgryzłszy się do
miedzianej żyły on literalnie wygryzał rudę ze ścian sztolni zostawiając po
sobie pustą skałę.
Co to za
niewiarygodny, niesłychany agregat??? Czyżby był to najnowszy model
autonomicznego kombajnu górniczego do wydobywania miedzi – marzenie każdego
górnika? Pod ziemia znajdowały się także mniejsze „węże”: długie na 2 m i ok.
20 cm średnicy. Wydawało się, że one zauważyły ludzi, bo naraz zamarły w
bezruchu, a potem popełzły w ich stronę. Górnicy szybko wynieśli się z sztolni.
U Popowa, który biegł na końcu, „wąż” zdołał odgryźć kawałem obcasa u jego
buta. Jak widać miejscowi bardzo zasadnie bali się „węży”, które zamieszkiwały
tą opuszczoną kopalnię.
Krajobraz Salaru de Chiguana
Tajemnica
kopalni
Obawiając się, że ich
wezmą za nienormalnych, radzieccy górnicy (porządek być musi!) napisali raport
o tym wydarzeniu i swoich spostrzeżeniach do swego kierownictwa. Oceniając
perspektywy opuszczonej kopalni stwierdzili, że znajdują się tam bogate zasoby
miedzi. Wydobycie ich mogłyby z nawiązką pokryć koszty podtrzymywania rządu
Allende. Górnicy, jak wyżej powiedziano – byli ateistami nie wierzącymi w
mistykę. Po namyśle zdecydowali, że w kopalni eksploatuje się nie wiedzieć
czyja – najprawdopodobniej amerykańska – najnowsza, na granicy fantastyki –
technologia wydobycia, o której w ZSRR jeszcze nie słyszano. Według ich
mniemania, mniejsze „węże” przenikały do niedostępnych dla większych
mechanizmów miejsca, „wgryzając” się w mniejsze żyły, i na dodatek pełnia
funkcje ochronną. Dlatego też właśnie rzuciły się one przybyszom naprzeciw!
Raportem górników
zainteresowały się „odpowiednie instancje” i w celu wyjaśnienia tych wydarzeń,
do Chile w sierpniu 1973 roku wysłano specjalną grupę. Ale dostać się do kopalni
i przeniknąć do sztolni grupie się nie udało. We wrześniu 1973 roku, prezydent
Chile Salvador Allende został obalony i zamordowany. Junta wojskowa, która
objęła władzę na czele z gen. Augusto
Pinochetem ustanowiła reżim okrutnego terroru. O jakimkolwiek dialogu z
nimi nie mogło być mowy, marzenia o rozszerzeniu obozu państw socjalistycznych
runęły w gruzy, a ekipa powróciła z niczym do ZSRR.
Tak więc
przedstawiciele naszego kraju nie mogli zorientować się lepiej w tej całej
historii. Unikalna szansa wyjaśnienia, czym naprawdę był Księżycowy Wąż i
wejście w możliwy kontakt z jego Dysponentami (bo było oczywiste, że jest to
tylko robot) została zaprzepaszczona – a szkoda! Takie spotkanie mogłoby na
pewno rozszerzyć naszą wiedzę o nieznanym nam świecie, a może nawet wejść w
kontakt z nieziemskimi cywilizacjami. Choć z drugiej strony jest całkiem
możliwe, że legenda ta była potrzebna komuś, kto był bardzo zainteresowany
eksploatacją bogactw naturalnych obcego kraju.
Okolice Potosi obfitują w rudy srebra i innych metali nieżelaznych...
Moje
3 grosze
Opowieść jest bardzo interesująca i
fantastyczna. Zakładając, że jest prawdziwa i biorąc te wszystkie cudowności w
niej zawarte na dobrą monetę można postawić hipotezę, że dwaj radzieccy geolodzy
mogli natknąć się na jakiś super-kombajn górniczy, który pochodził nie z tej Ziemi.
Stary Indianin twierdził, że spadł on z
nieba. A zatem pochodził on spoza naszej planety. Ale czy to jest takie
oczywiste? Nie, nie jest. Mógł on zostać zrzucony przez kogoś, kto mieszka na
naszej planecie i podobnie jak my, wydobywa i przetwarza jej bogactwa. Przypomina
mi się islandzka legenda o Naszyjniku
Trolli, który został sporządzony ze stopu metali, jakiego nikt nigdy nie używał
na Ziemi! Czy jest to próbka legendarnego oryszalku, którego tajemnicę zabrali
ze sobą Atlantydzi po tym, jak ich ojczyznę – jak pisze Platon – pochłonął ocean w jeden dzień i jedną noc okropną?
Nie zapominajmy, że poza nami są tutaj
jeszcze inne istoty, których ojczyzną jest Ziemia i że nie jesteśmy tutaj
pierwszymi – przed nami były jeszcze inne cywilizacje naukowo-techniczne, które
byłyby w stanie stworzyć tak uniwersalne roboty o dużej autonomii działania i
myślenia. Ich Dysponenci odeszli w mrok zapomnienia, a one zostały… - jest i
taka możliwość.[3] Ale
jako optymista stawiam na to, że Oni – kimkolwiek są – jednak przeżyli, chociaż
– jak twierdzi Bronisław Rzepecki –
wcale nie jest powiedziane, że są do nas nastawieni przyjaźnie, a raczej
obojętnie i to w najlepszym przypadku…
Źródło – „Tajny XX
wieka” nr 21/2013, ss.30-31
Przekład z j.
rosyjskiego –
Robert K.
Leśniakiewicz ©
[1]
Autorowi chodzi prawdopodobnie o miasto Chuquicamata (Chuqui) na północy Chile
znanego z kopalni rud miedzi. Być może chodzi tu także o miejscowość położoną
po zachodniej (chilijskiej) stronie boliwijskiego Salar de Chiguana, na wschód
od którego znajdują się kopalnie rud srebra w Potosi.
[3] Zob. „Obcy
z Kosmosu – żywi czy martwi” - http://wszechocean.blogspot.com/2011/11/obcy-z-kosmosu-zywi-czy-martwi.html.