Powered By Blogger

czwartek, 19 września 2013

Zagadka Księżycowego Węża

Salar de Chiguana - miejsce w którym znajduje się kopalnia miedzi z Księżycowymi Wężami


Walerij Kukarenko

Szyb Tau-Tona z kopalni złota położonej w odległości 70 km od Jahannesburga (RPA) jest najgłębszym szybem świata. Głębokość przodka wynosi 3900 m. „Tau-Tona” to w języku jednego z tamecznych plemion oznacza „wielki lew”.

To zadziwiające, ale realne, wydarzenie miało miejsce w Południowej Ameryce. Został on odnotowany w oficjalnych dokumentach. Nadmieniam, że został on odnotowany nie przez ufologów, mistyków czy okultystów.


Prośba Salvatora Allende


Nie popełnimy błędu, jeżeli powiemy, że największą skarbnicą południowoamerykańskiego kraju Chile są tamtejsze góry – Andy. W ich wnętrzu znajdują się ogromne zasoby rud srebra, miedzi i innych metali. Według dawnej legendy chilijskich Indian, w niektórych porzuconych przez ludzi kopalniach wydobycie rud metali dalej prowadzą Istoty, które przybyły na Ziemię z nieba – ogromne metalowe węże. Dla ludzi byłoby lepiej trzymać się od nich z daleka.

W roku 1970 władzę w Chile objął Salvatore Allende – pierwszy wybrany w wolnych wyborach prezydent tego kraju. Od tego czasu ten kraj wszedł na socjalistyczna drogę rozwoju. Takim państwom, kierownictwo ZSRR owładnięte ideą rozprzestrzenienia komunizmu na całej Ziemi, okazywało wszechstronną pomoc nie licząc się z jakimikolwiek stratami. […]

W 1972 roku Salvatore Allende zwrócił się do sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Ilicza Breżniewa z prośba o przysłanie radzieckich specjalistów, którzy byliby w stanie zbadać chilijskie kopalnie miedzi w celu oszacowania ich wartości i ilości kruszców, które można by było z nich wydobyć. Prośbę tą wypełniono niezwłocznie.


Bratnia pomoc i cuda


Już w listopadzie 1972 roku, do chilijskiego miasteczka Chiguana[1] przybyli radzieccy specjaliści: Nikołaj Popow i Jefim Czurarin. Ich zadaniem było przebadanie starych, porzuconych kopalni po to, by można było stwierdzić, czy nadają się one do dalszej eksploatacji. Pewnego wieczoru, odpoczywając po trudach dnia Nikołaj i Jefim rozmawiali ze starym chilijskim górnikiem, i w pewnej chwili w czasie rozmowy wspomniał on o bogatym złożu miedzi położonym 40 km na północ od miasteczka i poradził im tam się rozejrzeć. Prawdę powiedziawszy, to miejsce to cieszyło się wśród miejscowych paskudną sławą. Ci, którzy odważyli się spuścić do szybów i to przeżyć opowiadali, że widzieli tam ogromne węże z żelaznymi głowami. W takie bajki nasi górnicy, jak wiadomo ateiści, ma się rozumieć nie wierzyli – mało tego, a kto czy co mogłoby im pomieszać szyki! – i oczywiście zdecydowali się obejrzeć kopalnię. Zaprowadził ich tam ten sam stary górnik, który opowiedział im o podziemnych potworach.[2]

Podróż była daleka, więc wyszli jeszcze przed wschodem słońca. Szli, kiedy było jeszcze chłodno, a kiedy zrobiło się gorąco, to stanęli u wejścia do tajemniczego szybu. Zarósł on tak trawami i krzakami, że był niemal niewidocznym. Tylko wprawne oko mogło odnaleźć otwór wiodący w głąb ziemi. Rosjanie weszli do niego i ku swemu zdumieniu odkryli okrągły jak tunel metro, szeroki na 2 m, dziwny korytarz idący w dół pod kątem około 30°. Przewodnik naraz zatrzymał się i zaczął się usprawiedliwiać przed radzieckimi geologami: on – głupiec – nie wiedział, że Księżycowy Wąż pojawił się z nieba, nie opuścił szybu i raczył osiedlić się w nim. Oczywista fantastyka! Albo mówiąc prościej – jakaś brednia niedowarzona! Nasi chłopcy nie byli w ciemię bici i dlatego nie zwracając uwagi na ostrzegawcze krzyki przewodnika, zaczęli schodzić do pochyłej sztolni, żeby zobaczyć dokąd on prowadzi. Wkrótce sztolnia zawiodła ich do dużego wyrobiska, na ścianach którego widoczne były grube żyły rodzimej miedzi. Wszędzie znajdowały się sztabki miedzi. A wraz z nimi oszołomieni górnicy zauważyli fantastycznego „wydobywcę” – ogromny wężokształtny mechanizm. Wgryzłszy się do miedzianej żyły on literalnie wygryzał rudę ze ścian sztolni zostawiając po sobie pustą skałę.

Co to za niewiarygodny, niesłychany agregat??? Czyżby był to najnowszy model autonomicznego kombajnu górniczego do wydobywania miedzi – marzenie każdego górnika? Pod ziemia znajdowały się także mniejsze „węże”: długie na 2 m i ok. 20 cm średnicy. Wydawało się, że one zauważyły ludzi, bo naraz zamarły w bezruchu, a potem popełzły w ich stronę. Górnicy szybko wynieśli się z sztolni. U Popowa, który biegł na końcu, „wąż” zdołał odgryźć kawałem obcasa u jego buta. Jak widać miejscowi bardzo zasadnie bali się „węży”, które zamieszkiwały tą opuszczoną kopalnię. 

Krajobraz Salaru de Chiguana


Tajemnica kopalni


Obawiając się, że ich wezmą za nienormalnych, radzieccy górnicy (porządek być musi!) napisali raport o tym wydarzeniu i swoich spostrzeżeniach do swego kierownictwa. Oceniając perspektywy opuszczonej kopalni stwierdzili, że znajdują się tam bogate zasoby miedzi. Wydobycie ich mogłyby z nawiązką pokryć koszty podtrzymywania rządu Allende. Górnicy, jak wyżej powiedziano – byli ateistami nie wierzącymi w mistykę. Po namyśle zdecydowali, że w kopalni eksploatuje się nie wiedzieć czyja – najprawdopodobniej amerykańska – najnowsza, na granicy fantastyki – technologia wydobycia, o której w ZSRR jeszcze nie słyszano. Według ich mniemania, mniejsze „węże” przenikały do niedostępnych dla większych mechanizmów miejsca, „wgryzając” się w mniejsze żyły, i na dodatek pełnia funkcje ochronną. Dlatego też właśnie rzuciły się one przybyszom naprzeciw!

Raportem górników zainteresowały się „odpowiednie instancje” i w celu wyjaśnienia tych wydarzeń, do Chile w sierpniu 1973 roku wysłano specjalną grupę. Ale dostać się do kopalni i przeniknąć do sztolni grupie się nie udało. We wrześniu 1973 roku, prezydent Chile Salvador Allende został obalony i zamordowany. Junta wojskowa, która objęła władzę na czele z gen. Augusto Pinochetem ustanowiła reżim okrutnego terroru. O jakimkolwiek dialogu z nimi nie mogło być mowy, marzenia o rozszerzeniu obozu państw socjalistycznych runęły w gruzy, a ekipa powróciła z niczym do ZSRR.

Tak więc przedstawiciele naszego kraju nie mogli zorientować się lepiej w tej całej historii. Unikalna szansa wyjaśnienia, czym naprawdę był Księżycowy Wąż i wejście w możliwy kontakt z jego Dysponentami (bo było oczywiste, że jest to tylko robot) została zaprzepaszczona – a szkoda! Takie spotkanie mogłoby na pewno rozszerzyć naszą wiedzę o nieznanym nam świecie, a może nawet wejść w kontakt z nieziemskimi cywilizacjami. Choć z drugiej strony jest całkiem możliwe, że legenda ta była potrzebna komuś, kto był bardzo zainteresowany eksploatacją bogactw naturalnych obcego kraju.

Okolice Potosi obfitują w rudy srebra i innych metali nieżelaznych...


Moje 3 grosze


Opowieść jest bardzo interesująca i fantastyczna. Zakładając, że jest prawdziwa i biorąc te wszystkie cudowności w niej zawarte na dobrą monetę można postawić hipotezę, że dwaj radzieccy geolodzy mogli natknąć się na jakiś super-kombajn górniczy, który pochodził nie z tej Ziemi.

Stary Indianin twierdził, że spadł on z nieba. A zatem pochodził on spoza naszej planety. Ale czy to jest takie oczywiste? Nie, nie jest. Mógł on zostać zrzucony przez kogoś, kto mieszka na naszej planecie i podobnie jak my, wydobywa i przetwarza jej bogactwa. Przypomina mi się islandzka legenda o Naszyjniku Trolli, który został sporządzony ze stopu metali, jakiego nikt nigdy nie używał na Ziemi! Czy jest to próbka legendarnego oryszalku, którego tajemnicę zabrali ze sobą Atlantydzi po tym, jak ich ojczyznę – jak pisze Platon – pochłonął ocean w jeden dzień i jedną noc okropną?  

Nie zapominajmy, że poza nami są tutaj jeszcze inne istoty, których ojczyzną jest Ziemia i że nie jesteśmy tutaj pierwszymi – przed nami były jeszcze inne cywilizacje naukowo-techniczne, które byłyby w stanie stworzyć tak uniwersalne roboty o dużej autonomii działania i myślenia. Ich Dysponenci odeszli w mrok zapomnienia, a one zostały… - jest i taka możliwość.[3] Ale jako optymista stawiam na to, że Oni – kimkolwiek są – jednak przeżyli, chociaż – jak twierdzi Bronisław Rzepecki – wcale nie jest powiedziane, że są do nas nastawieni przyjaźnie, a raczej obojętnie i to w najlepszym przypadku…    


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 21/2013, ss.30-31
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©
           




[1] Autorowi chodzi prawdopodobnie o miasto Chuquicamata (Chuqui) na północy Chile znanego z kopalni rud miedzi. Być może chodzi tu także o miejscowość położoną po zachodniej (chilijskiej) stronie boliwijskiego Salar de Chiguana, na wschód od którego znajdują się kopalnie rud srebra w Potosi.
[3] Zob. „Obcy z Kosmosu – żywi czy martwi” - http://wszechocean.blogspot.com/2011/11/obcy-z-kosmosu-zywi-czy-martwi.html