Krążownik Wariag - sterburta
Po rosyjsku słowo Wariag oznacza tyle, co Wareg – przedstawiciel skandynawskich
osadników w Rosji. Jednym słowem osiadły tam Wiking. Ale w tym znaczeniu – jest
to nazwa rosyjskiego krążownika, który wsławił się nierównym bojem z
Japończykami na redzie portu Czemulpo – dzisiejszego Incz’on, Korea Pd. A było
to dnia 9 lutego 1904 roku.
Wariag jak na
owe czasy był nowoczesnym okrętem – jak podaje Jan Piwowoński w swej książce „Nierówne boje” (Warszawa 1988) –
który przewyższał swą prędkością wszystkie japońskie okręty, zaś uzbrojeniem
przewyższał go tylko pancernik (krążownik pancerny) Asama. Podobną opinię
podaje Edmund Kosiorz w książce
„Bitwy morskie”, (Gdańsk 1973).
Wariaga
wybudowano w roku 1899. Jego wyporność wynosiła 6.500 BRT. Prędkość 23 kts, co
przy uzbrojeniu 12 dział kalibru 152 mm, 2 działa kalibru 76 mm i 3 podwójne
wyrzutnie torpedowe, dawało mu pewne atuty w walce z silniejszym przeciwnikiem.
Jego 580-osobową załogą dowodził
komandor W. F. Rudniew (1855-1913). Rzecz w tym, że w jego przypadku
potwierdziło się stare przysłowie: Nec
Hercules contra plures... Towarzyszący mu Koriejec został zwodowany
w 1886 roku. Ta kanonierka miała 1.334 BRT i prędkość maksymalną 13,5 kts.
Uzbrojenie w pełni uzasadniało klasę tego okrętu: 2 działa o kalibrze 203 mm, 1
o kalibrze 152 mm i 4 o kalibrze 102 mm oraz 1 wyrzutnia torpedowa. Załoga
liczyła 179 marynarzy.
Naprzeciwko stanęły japońskie
okręty: pancernik Asama, lekkie krążowniki – Niitaka, Takashio, Akashi, Chiyoda i
Chichaya, a do tego 4 małe torpedowce i pięć mniejszych jednostek
torpedowych. Zespołem tym dowodził adm. Uriu.
Stosunek jak 2 do 15 w jednostkach i 2 działa artylerii ciężkiej, 13 dział
średnich i 12 lekkich oraz 7 wyrzutni torpedowych do 4 ciężkich, 56 średnich i
26 lekkich dział oraz 37 wyrzutni torpedowych – zaiste nierówny był to bój!
Rosjanie stracili oba okręty, ale Japończykom też się dostało. Jak pisze Jan
Piwowoński – Japońskie okręty odczuły również ogień Wariaga. Na Asamie
rozbity jest rufowy pomost, pożarem ogarnięta jest cała rufa, milczy tylna
wieża artylerii ciężkiej. Uszkodzony jest również Takashio. Spośród 1.105
wyrzuconych przez działa Wariaga pocisków wiele było celnych.
Rosyjskie źródła podają, że zatopiono także jeden stawiacz min.
Wariaga
finalnie zatopiła jego własna załoga, zaś Koriejec także wyleciał w powietrze
– oczywiście aby nie wpadły w ręce wroga... W lutym 2004 roku, 100 lat po tej
bitwie, sprawa Wariaga i Koriejca powróciła na łamy prasy
rosyjskiej. W sankt-petersburskiej świątyni prawosławnej Spas-na-Wodach odprawiono
nabożeństwo w stulecie tej bitwy. Z
wizytą do portu Inch’on udały się trzy jednostki rosyjskiej Floty Oceanu
Spokojnego: krążownik rakietowy Wariag, fregata Admirał Tribuc i korweta
Koriejec. Rejs ten ma upamiętniać bitwy pod: Port Arturem (Lüshun,
Chiny), Czemulpo (Inch’on, Korea Pd.) i Cuszimą (Tsushima, Japonia). Powrót z
rejsu do Władywostoku miał miejsce pod koniec lutego 2004 roku.
12 lutego 2004 roku, w Smolnym
Soborze miało miejsce otwarcie wystawy pt. „Rosyjsko-japońska wojna 1904-1905”,
stanowiąca nie tylko hołd dla odwagi marynarzy i żołnierzy rosyjskich, którzy
wzięli w niej udział, ale także opowieść o strasznej stronicy w historii dwóch
państw oraz życia rosyjskich i japońskich żołnierzy w czasie tej wojny.
Tyle
Legenda, a teraz fakty...
Najciekawszy jednak materiał
ukazał się na łamach tygodnika „Argumenty i Fakty” nr 5/2004 pod bulwersującym
tytułem – „W rzeczywistości krążownik Wariag podarowano Japończykom:
«Rosjanie strzelali często, ale głuszyli tylko ryby»”. Różni się on znacznie od
Legendy, którą przekazał nam Jan Piwowoński i dlatego pozwolę sobie przekazać
jego przekład w całości.
Jest to wywiad, jaki
korespondent „AiF” Siergiej Osipow
przeprowadził z redaktorem naczelnym magazynu „Morskaja Kollekcja” Siergiejem Bałakinem:
„Do
góry, wy towarzysze...”
- Tak zatem można z całą
pewnością powiedzieć, że oficjalna wersja wydarzeń nie wytrzymuje krytyki.
Wedle największego prawdopodobieństwa, Wariaga po prostu poddano
Japończykom. Porzucono go na redzie, a do tego dowództwo porzuciło krążownika w
panice. Mówi o tym chociażby ten fakt, że z okrętu nie zwieziono na brzeg ciała
22 poległych, chociaż czasu na to było dosyć. Nie mogli oni nawet uszkodzić
poważnie Wariaga – nawet zamki do dział pozostawili, czego nie powinni
byli robić. Czy tylko otworzono kingstony, ale – jak widać – nie wszystkie? -
bo krążownik tonął bardzo wolno – 2 godziny 20 minut. Prawie tak długo, jak RMS
Titanic...
Wariag
zatonął na mieliźnie. W czasie odpływu ¼ kadłuba wystawało nad wodę. Japończycy
podnieśli krążownik i wcielili go do swej floty pod nazwą Soya. I jeśliby japońscy
stoczniowcy przyłożyli się do roboty, to Rosjanie mieli wielkie szanse spotkać
się z Wariagiem ponownie przy Cuszimie...
Pytanie:
Dlaczego więc w takim razie dowódcę po takim wydarzeniu nie postawiono przed
sądem wojskowym, a szczodrze wynagrodzili wraz z całym dowództwem?
Odpowiedź:
Właśnie tego oczekiwało wielu oficerów z Wariaga,
którzy trzeźwo oceniali wydarzenia na krążowniku. Ale po powrocie do kraju
wszystko poszło według nieoczekiwanego scenariusza wydarzeń. Bonzowie
rosyjskiej imperialnej floty postanowili zrobić z uczestników nieudanego boju
prawdziwych bohaterów. Należy dodać, że należało podnieść poziom patriotyzmu w
zagrożonej ojczyźnie. I tak powstała 100 lat temu legenda o bohaterstwie załogi
Wariaga,
żyła do dziś dnia i weszła do wszystkich podręczników szkolnych...
W gruncie rzeczy i na upartego
Legenda zgadza się w szczegółach i formalnie kmdr Rudniew był w porządku:
wyszli do boju z przeważającymi siłami nieprzyjaciela? Wyszli. Ponieśli straty?
Ponieśli. Wypełnili kryteria przyznania im tytułów bohaterów? Wypełnili. No,
ale żeby wyprowadzić krążownik na głęboką wodę i go zatopić – o tym nie
pomyśleli, a byłoby to bardziej logiczne...
Pytanie:
A co zapisano w dokumentach okrętowych Wariaga?
Odpowiedź:
Dziennik pokładowy zapisywano już po walce. Podstawowe wpisy tam były, no ale
na pochwałę kmdr Rudniewa, nie miały one na celu zrobić z dowódcy i dowództwa
bohaterów. Kmdr Rudniew tylko zrobił wszystko, by odrzucić od siebie, oficerów
i marynarzy zarzuty o niedopełnienie swych obowiązków. Potem oczywiście
wszystko i tak wypłynęło na wierzch. I tak np. jeżeli wierzyć raportowi kmdr
Rudniewa, to krążownik wyczerpał środki do dalszej walki chociażby dlatego, że
wszystkie działa największego kalibru zostały uszkodzone. Ale w 1916 roku,
kiedy Rosja wykupiła Wariaga od Japończyków, wszystkie
jego „rodzime” sześciocalówki były w najlepszym stanie. A kmdr Rudniewa już od
trzech lat nie było wśród żywych...
Po przewrocie listopadowym 1917
roku, zapomniano o krążowniku, który znajdował się na remoncie w Anglii.
Anglicy zdecydowali się go złomować, ale po drodze wpadł on na rafę. W 2003
roku, resztki Wariaga znalazła rosyjska ekspedycja.
Ostatnia
parada
Pytanie:
Czy bitwa pod Czemulpo mogła zakończyć się inaczej?
Odpowiedź: Sądzę,
że ani Wariag, ani Koriejec nie miały szans przebić się
przez okrążenie.
Port Czemulpo to prawdziwa
pułapka, w której wyjście zamykała japońska eskadra. Siły były zupełnie
nierówne nawet na papierze. W rzeczywistości sprawy miały się jeszcze gorzej.
Krążownik strzelał najgorzej ze wszystkich rosyjskich okrętów port-arturskiej
eskadry. Na ostatnich strzelaniach w grudniu 1903 roku, na wystrzelonych 145
pocisków różnych kalibrów, w cel trafiły tylko... trzy!
Pytanie:
Jeżeli wierzyć kmdr Rudniewowi, Wariag
wrócił do portu dlatego, by naprawić uszkodzenia i ponownie włączyć się do
walki, a w rzeczywistości?...
Odpowiedź: W
rzeczywistości celny ogień Japończyków stał się dla rosyjskich marynarzy
wstrząsem. Jeden z pierwszych pocisków wystrzelonych przez krążownik Asama
ugodził Wariaga w przedni pomost. Padli zabici i ranni. W ciągu
następnych trzech minut w okręt trafiła kolejna japońska salwa...
Załoga krążownika po raz
pierwszy znalazła się pod ogniem. I szybko okazało się, że do wojny nie byli przygotowani
ani marynarze, ani oficerowie. Wariag przyjął trzy pociski „na
pierś”, kiedy szedł na spotkanie z eskadrą japońską. Następnych osiem trafiło
go w rufę, kiedy kmdr Rudniew rozkazał wykonać zwrot i powrót do portu
Czemulpo. Do tego krążownik – jeżeli wierzyć raportom kmdr Rudniewa – prowadził
dosłownie huraganowy ogień: tylko jedno działo 6” (152 mm) wystrzeliło 425
pocisków. Wariag wystrzelił wszystkiego 1.105 pocisków – ale czy trafił
chociaż raz Japończyków – oto jest pytanie! Japoński admirał Togo napisał tak: Rosjanie strzelali
gęsto, ale głuszyli tylko ryby...
Pytanie:
Przez całe 100 lat Wariag był symbolem rosyjskiej chwały na morzach. Wychodzi
na to, że jak nie ma symbolu, to nie ma i sławy?
Odpowiedź: A to
dlaczego? Przecież w tej przegranej rosyjsko-japońskiej wojnie były zapisane i
chwalebne stronice. W roku 1905 cały świat poraziła odwaga załogi pancernika Kniaź
Suworow, która walczyła literalnie do ostatniego naboju. No, ale po
Cuszimie bohaterowie już nie byli potrzebni - ani żywi, ani tym bardziej
martwi...
Czy taki stawiacz min Stierieguszczij,
który bił się z czterema okrętami japońskimi, i tylko w jeden z nich trafił 27
razy. Zginęli wszyscy oficerowie, a na pokładzie zostało tylko czterech
podoficerów. Stierieguszczemu chociaż postawiono pomnik, ale czy ktoś
słyszał teraz o minowcu Sierdityj, który posłał na dno dwa
okręty Japończyków? Za władzy radzieckiej nie można było o tym mówić – przez
pewien czas Sierditym dowodził por. Kołczak. A dlaczego by o nim teraz nie wspomnieć? Największy
cios Japończykom w całej tej wojnie zadał minowiec Amur, na którego minach
wyleciały w powietrze dwa wrogie pancerniki. Obydwa poszły na dno. Czemu tego
nie uznano za bohaterstwo? Czy rosyjski heroizm oznacza tylko jedno – lec na
dnie nie spuściwszy bandery???...
Widziane
z drugiej strony
Do dnia dzisiejszego nie
wiadomo było w Rosji, jak do boju z Wariagiem ustosunkowali się
Japończycy. Nie wiadomo było, ile w rzeczywistości wystrzelili pocisków w jego
kierunku i jakie ich okręty odniosły szkody. Także informacja o ilości okrętów
japońskich pod Czemulpo była sprzeczną. Postanowiliśmy dostać odpowiedź z
pierwszej ręki – od ambasady Japonii. I otrzymaliśmy następującą odpowiedź:
Zgodnie
z «Materiałami o wojnie na morzu w latach 1904-1905» przeciwko Wariagowi
stanęły następujące okręty: Asama, Tioda, Naniwa, Niitaka, Takachiho i Akasi –
oraz także trzy okręty z 14. Flotylli: Tidori, Haiabusa i Mayadzuru. Zgodnie z
załączonymi tabelami i mapami w/w okręty wystrzeliły następujące ilości
pocisków artyleryjskich: Asama – 28 pocisków kalibru 8” (203 mm), 98 pocisków
6” (152 mm) i 9 z dział 12-funtowych (78 mm); Tioda – 71 pocisków z dział 4,7”
(120 mm); Naniwa – 14 z 6” dział; Niitaka – 58 z 6” dział i 130 z 12-funtówek;
Takachiho – 10 z 6” dział; Akasi – 2 z 6” dział. Okręty z 14. Flotylli
przygotowały się do wystrzelenia torped i oczekiwały na sprzyjający moment do
oddania salwy, ale nie było to konieczne.
W
materiałach, którymi dysponujemy, nie wspomina się o uszkodzeniach w czasie
walki na japońskich okrętach od rozrywających się w pobliżu rosyjskich
pocisków. Poza tym stwierdza się, że nie było żadnych bezpośrednich trafień
rosyjskimi pociskami wystrzelonymi z Wariaga.
Z
poważaniem –
Kmdr
Tetsuya Masuda
Attache
wojskowy przy
Ambasadzie
Japonii w Rosji
Koniec
legendy?
A zatem koniec pięknej legendy?
Opowiadał mi ją mój dziadek – Franciszek
Baranowicz, który tak jak tysiące innych Polaków służył wtedy w carskim
wojsku i bił się z Japończykami pod Inch’on, w Port Arturze czy Mukdenie.
Niewiele pamiętam z jego opowieści – miałem wtedy 8 lat i zapamiętałem tylko
tyle, że w czasie swej tułaczki po Azji szlak mojego dziadka przeciął się z
drogami Antoniego Ferdynanda
Ossendowskiego i Kamila Giżyckiego...
Pamiętam tylko tyle, że czytając mi „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” do
poduszki dziadek powtarzał mi – Tak
właśnie było... – w kontekście walk w Mongolii i Chinach. Tak samo mówił,
kiedy czytał mi relację o tym boju w szkolnym (już radzieckim) podręczniku
literatury rosyjskiej „Rodnaja riecz”. Rosyjskie okręty strzelały gęsto, a
potem zatonęły. A zatem dlaczego mam mu nie wierzyć, wszak to on był naocznym
świadkiem wydarzeń, o których ja teraz czytam w książkach. To, co ja widzę
oczami mojej wyobraźni, on widział swoimi własnymi.
Koniec legendy? - być może tak. Historia
ma to do siebie, że jest przedmiotem ścisłym – jak matematyka – boż wydarzenia
wynikają logicznie jedno z drugiego. Ale zarazem jest to nauka otwarta, bowiem
każdego dnia znajdywane są nowe fakty, nowe dokumenty, nowi świadkowie, którzy
zmieniają obrazy już istniejące zapełniając szczeliny i pęknięcia w nich
występujące, lub wręcz powstają nowe – bardziej spójne i logiczne od starych.
Najgorszą rzeczą jest powoływanie się na autorytet, bo oznacza to
samoograniczenie się i zawężenie pola widzenia tylko do jednego źródła lub do
jednej grupy źródeł reprezentujących jakąś opcję. No i zwalnia z myślenia – to
Wielki Autorytet myśli za takiego „krytyka”, ale nie on sam. Jak Wielki
Autorytet o czymś tam nie napisał, to tego nie ma i nie ma prawa być!
Najczęściej tacy „krytycy” boją się stawiania hipotez jak diabeł święconej
wody, bo mogliby dojść do przeciwnych wniosków, a wtedy przykry dysonans
poznawczy i co najgorsze – musiałby odwołać to wszystko, co napisał, a to
wstyd. Oczywiście – wstyd dla takiego kołtuna naukowego – bo prawdziwy badacz
ma odwagę przyznać się do błędu.
Powyższy materiał na temat Legendy Wariaga
jest dowodem na to, jak bardzo trzeba uważać, pisząc opracowania czy artykuły
krytyczne, bo można się po prostu kosmicznie wygłupić – co daję pod rozwagę
wszystkim „demaskatorom” i „krytykom” moich (i nie tylko moich prac, a także
całej ufologii i innych „nauk z pogranicza”) z totalnym niedowładem wyobraźni i
powołującym się tylko na Wielkie Autorytety (jakby sami nie potrafili czegoś
wymyślić), co plasuje ich – niestety - w szeregach scholastyków XXI wieku...
W ścisłym związku z tym materiałem będzie następny artykuł na temat Bitwy pod Cuszimą widzianej oczami rosyjskiego historyka i marynarza, i wynikających z niej wniosków dla rosyjskiej marynarki wojennej.
W ścisłym związku z tym materiałem będzie następny artykuł na temat Bitwy pod Cuszimą widzianej oczami rosyjskiego historyka i marynarza, i wynikających z niej wniosków dla rosyjskiej marynarki wojennej.
Źródła:
"Sankt-Petersburskie Wiedomosti" z dn. 10.II.2004 i 13.II.2004 r.
"Argumenty i Fakty" nr 5/2004.
Przekład z j. rosyjskiego -
Robert K. Leśniakiewicz ©