Powered By Blogger

niedziela, 15 września 2013

Świetlista spirala nad Norwegią - Buława contra UFO?


W dniu 10 grudnia media przyniosły niezwykłą wiadomość, która zaintrygowała wszystkich badaczy Nieznanego. Oto nad północna Norwegią ukazało się niezwykłe zjawisko – najpierw na horyzoncie ukazała się świetlista kropka, która zaczęła wspinać się ku zenitowi wlokąc za sobą niebieskawy „ogon”. Naraz świetlista plamka jakby znieruchomiała, a wokół niej zaczęła narastać niebieskawo-zielonkawa spirala. Po kilkunastu sekundach plamka zgasła, a świetlista spirala rozproszyła się.  Oczywiście z miejsca runęła lawina spekulacji i…


…test nowej broni wywołał "gorączkę UFO"


Dziwny wir niebieskiego światła, widziany wczoraj na porannym niebie w Norwegii, jest przypisywany nieudanemu testowi rosyjskiej rakiety. Zjawisko to można było obserwować w całej Norwegii, a świadkowie opisywali je jako wir światła, który około godziny 8.00 rano czasu lokalnego pojawił się na niebie, a potem eksplodował.

Rosyjskie ministerstwo obrony potwierdziło, że flota wystrzeliła tego dnia pocisk balistyczny typu Buława, ale zaprzeczyło jakoby test miał związek ze światłami widzianymi nad Norwegią. Ministerstwo potwierdziło też, że pocisk został wystrzelony z atomowego okrętu podwodnego RFS TK-208 Dymitr Doński, ale nie podało danych na temat położenia okrętu w momencie, kiedy doszło do wystrzelenia.

Truls Lynne Hansen, szef obserwatorium geofizycznego w Tromsø w północnej Norwegii, powiedział CNN, że starty rakiet to powszechny widok w tym rejonie.

- Widzieliśmy rakiety wystrzeliwane z północno-zachodniej Rosji i poligonu rakietowego w Kiruna w północnej Szwecji oraz z pobliskiego Andenes na północy Norwegii, ale czegoś takiego nie widzieliśmy – powiedział jednak Hansen.

- Zazwyczaj widzimy, jak drugi człon rakiety spala się, a potem znika. To było coś niespotykanego - mówi.

W pisemnym oświadczeniu rosyjskie ministerstwo obrony stwierdziło, że test rakiety nie powiódł się na trzecim etapie lotu.

- Niestabilna praca silników w trzecim członie (rakiety) została wykryta przez systemy monitorujące - stwierdzono w oświadczeniu. - Przyczyny tego technicznego problemu są ustalane przez państwową komisję.

Erik Tandberg, konsultant w państwowej agencji Norweskiego Centrum Kosmicznego (Norwegian Space Center), powiedział, że centrum zostało zasypane pytaniami o pochodzenie wirującego światła.

W ciągu kilku godzin agencja stwierdziła, że zjawisko to nieudany test rosyjskiej rakiety.

- Było niemal pewne, że problem spowodowała rosyjska rakieta - powiedział CNN Tandberg. - Od pierwszego telefonu wczoraj rano upłynęły dwie, może trzy godziny, zanim dla większości ludzi stało się jasne z czym mamy do czynienia.

Pierwsze teorie, które pojawiły się w Internecie wiązały to zjawisko z przylotem kosmitów, a nawet wizytą prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy w Oslo i związanym z tym odbiorem przez niego Pokojowej Nagrody Nobla.

- Myślę, że dla większości ludzi jasne było, że to nie UFO, w takim sensie jak większość z nas je rozumie. Oczywiście wszystko stanowi UFO do czasu, aż zostanie ustalone, co to jest. Jednak większość ludzi łączy pojawienie się UFO z kosmitami, a takie pomysły pojawiły się tylko na początku, potem już nie - powiedział Tandberg.

W obserwatorium geofizycznym w Tromsø naukowcy badają pole magnetyczne Ziemi, w tym między innymi zorzę polarną, obserwowaną w pobliżu północnego pola magnetycznego. Tandberg stwierdził, że połączenie kilku czynników spowodowało, że światło było tak wyraźnie widoczne. Błękit obłoku przypisuje on podświetleniu gazów wydobywających się z rakiety od spodu przez słońce.

- Obecnie nie widać u nas słońca. Nie wschodzi ono i jest tuż za horyzontem na wschodzie. Niebo było bardzo, bardzo czyste. Zimne i czyste powietrze pozwoliło na to, że gazy z rakiety zostały podświetlone od dołu przez słońce. To jeden z powodów, dla których były one tak wyraźnie widoczne - wyjaśniał Tandberg. (Onet.pl)






Zwróciłem się do szwedzkiego ufologa Clasa Svahna z prośbą o komentarz do tej informacji i oto, co mi odpisał:

Tak, jest potwierdzone, że był to jeden z 13 pocisków rakietowych wystrzelonych próbnie z pokładu SSBN Dimitrij Donskoj i jeden z tych, który nie funkcjonował tak, jakby tego sobie życzyli rosyjscy wojskowi. Start tego pocisku był obserwowany także na północy Szwecji.

Jak podaje z Moskwy Wacław Radziwinowicz z "Gazety Wyborczej", rakieta Buława zamiast na poligon Kura na Kamczatce pomknęła nad norweskie Tromsø, a potem ponoć uległa samozniszczeniu. Początkowo Rosjanie jak zwykle zaprzeczali wszystkiemu, ale operatorom telewizji VG-TV udało się sfilmować cały przebieg zdarzenia.  Już się go nie udało ukryć przed światem, czy nałożyć na nie odpowiednią „kryszę” albo „maskirowkę”.



* * *

Oglądałem ten film i zdjęcia. Faktycznie, jest to normalny widok lecącej rakiety. Podobne zdjęcia wykonał pilot szwedzkiego samolotu lecącego z Bangkoku do Kopenhagi w 2005 roku, o czym mówi artykuł Clasa Svahna, który prezentuję poniżej w całości:


UFO czy rosyjska rakieta?


Jeden ze szwedzkich pilotów kpt. Anders Ahlberg miał niezwykłe szczęście, a mianowicie – udało mu się wykonać 9 zdjęć startującej rakiety nad południową częścią WNP, w dniu 16 czerwca 2005 roku. Początkowo sądził, że widzi UFO... Materiał o tym niezwykłym spotkaniu został opublikowany w szwedzkim magazynie "UFO-Aktuellt" nr 3/2005.

Wydarzyło się to w czasie, kiedy kpt. Ahlberg znajdował się na trasie z Bangkoku do Kopenhagi. On i jego kopilot zauważyli jasne światło, które jakby leciało kursem równoległym do trasy jego samolotu i wlokło za sobą świetlistą smugę. Było to o godzinie 23:06 GMT i samolot znajdował się mniej więcej w połowie trasy z Samarkandy do Aktiubińska, 150 mil (około 240 km) od Moskwy.
- Siedzieliśmy sobie spokojnie w górze i naraz zobaczyliśmy jasny obiekt, która zmierzał w stronę naszej maszyny. Ale zorientowaliśmy się, że to nie był żaden samolot, który ciągnął za sobą smugę, więc sięgnąłem po aparat fotograficzny i wykonałem kilka zdjęć.










Kpt. Ahlberg opisuje, jak obiekt wznosił się z kierunku Moskwy i poszedł prosto na wschód. Obaj piloci mogli podziwiać jego lot przez dwie minuty. Zauważony był on po raz pierwszy „na godzinie dziesiątej” (tzn. 60º w lewo od kursu samolotu), w czasie kiedy samolot leciał kursem pomiędzy 280º a 290º (tj. kierunek WN-W).
- Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego – powiedział on, kiedy później dowiedział się, że widzieli oni start rosyjskiej rakiety kosmicznej. Wygląd i rozmiary smugi kondensacyjnej także całkiem różnił się od mu znanych typów statków powietrznych.
- Pytaliśmy kontrolę ruchu powietrznego o to, co tam było. Ale oni nie chcieli nam pomóc. Po prostu odpowiedzieli, że „nie mamy żadnych oficjalnych informacji o tym, co to było”. Tak właśnie było. Cały czas odpowiadali: „nic się nie dzieje” na nasze pytania. To tak, jak kiedyś było w Chinach – widzę MiG-31 lecący w kierunku Pekinu i mówię kontroli lotów: „Widzę, że tutaj jest jakiś wojskowy samolot”. A oni odpowiedzieli: „Tam NIE MA żadnego samolotu wojskowego”. Następnym razem taki numer nie przejdzie!

UFO-Sverige może odpowiedzieć na pytanie zadane przez kpt. Ahlberga o to, co widzimy na zdjęciach. Była to rakieta nośna Sojuz-U ze statkiem kosmicznym Progress-M-53, który udawał się w rejs do ISS. Została ona wystrzelona z kosmodromu Baikonur w Kazachstanie.


A może jednak UFO?


Zdjęcia są rzeczywiście ciekawe, bo przypominają mi fotografię UFO zrobioną ponoć w archipelagu Wysp Kanaryjskich dnia 22 czerwca 1976 roku, lub 5 marca 1979 roku, o czym już pisałem, a także serię zdjęć wykonanych przez japońskiego fotografa Isao Tanii’ego w dniu 28 października 1987 roku o godzinie 18:00 czasu miejscowego (02:00 GMT) w okolicach Los Angeles, CA. W obydwu przypadkach przedstawiają one start rakiety i to wielostopniowej. A zatem nie ma mowy o meteorach czy UFO, a o wytworach rąk ludzkich – ICBM czy rakietach kosmicznych. Na Kanarach mógł to być pocisk balistyczny odpalony z okrętu podwodnego, zaś w przypadku Los Angeles mógł to być jakiś satelita szpiegowski wystrzelony z wojskowego kosmodromu Vanderberg III AFB.   

Start SLBM w okolicach Wysp Kanaryjskich...



...i Los Angeles, 28.X.1987 roku

Kiedy tłumaczyłem ten materiał, to pojawiły się pewne wątpliwości, co do tego, czy był to rzeczywiście tandem Sojuz-U/Progress-M-53 w locie ku ISS. Pierwszą sprawą było położenie samolotu kpt. Ahlberga. Clas Svahn pisze, że znajdował się on w połowie drogi  pomiędzy Samarkandą w Uzbekistanie a Aktiubińskiem w Kazachstanie – pkt. 1 na mapce. Oznacza to, że znajdował się on nieco na południe i wschód od Bajkonuru, a zatem mogli oni faktycznie zobaczyć start Progressa, który miał miejsce w dniu 17 czerwca o godzinie 01:09 czasu warszawskiego, (tj. 05:09 czasu lokalnego Bajkonuru), ale jeszcze 16 czerwca o godzinie 23:09 GMT. Analiza zdjęć wykazuje jednak, że najprawdopodobniej szwedzki samolot znajdował się bardziej na wschód – czyli bliżej Samarkandy, gdzieś w okolicy pkt. 3.

No dobrze, ale w takim przypadku samolot nie mógł się znajdować w odległości ok. 240 km od Moskwy – jak to twierdzi autor. Znajdując się w tym miejscu – pkt. 2 na mapce – piloci nie mogliby zobaczyć startu i lotu w atmosferze Progressa, bowiem znajdowali się zbyt daleko na zachód od Bajkonuru i nawet lecąc na wysokości 12.000 m mogliby oni widzieć przedmioty terenowe leżące w odległości ok. 392 km od samolotu, bo tyle wynosiła odległość od niego do linii horyzontu. Dalej widok zasłaniała krzywizna Ziemi. Tak zatem dnia 31 października napisałem email do Clasa Svahna z zapytaniem w tej materii.

W dniu 1 listopada otrzymałem odpowiedź, że istotnie nastąpił błąd – chodziło bowiem o dystans wynoszący nie 150 mil, czyli 240 km, ale o 200 mil szwedzkich, z których każda liczy sobie 10 km, a zatem odległość wynoszącą 2.000 km! Czyli sprawa została wyjaśniona i załoga szwedzkiego stratolinera faktycznie widziała i sfotografowała lot w atmosferze tandemu Sojuz-U/Progress-M-53 lecącego do ISS. A zatem nie było to UFO i trochę żal, bo padła kolejna legenda, którą na pewno wylansowałyby media goniące za tanią sensacją...


* * *


Jeszcze o pseudo-UFO nad Norwegią


W dniu 12.XII. zwróciłem się do kolegów z FUFORA z prośbą komentarze i ewentualne relacje z obserwacji zjawiska świetlnego nad Norwegią, które było zaobserwowane kilka dni temu i wiąże się je z nieudaną próbą rosyjskiego pocisku rakietowego Topol/Buława. A oto odpowiedź:

O ile mi wiadomo, żaden Fin nie widział tego zjawiska na niebie. Było to zbyt daleko na północ od naszych granic. Na ten temat ukazała sie tylko niewielka wzmianka w naszej prasie bulwarowej. Sprawdziłem tez na naszej stronie internetowej FUFORA, ale tez nikt nie komentował tego wydarzenia. Nasz prezes sądzi, że była to po prostu nieudana próba z rosyjską rakietą.

Usko Ahonen

Tego samego dnia otrzymałem odpowiedź od prezesa FUFORA, która brzmiała tak:

Ten incydent nad Norwegią został dokładnie opisany przez prasę w różnych krajach. Pokazano go również w wielu stacjach TV i ich programach informacyjnych. Niestety, incydent ten nie był widoczny w Finlandii, i nie mogę na jego temat niczego powiedzieć. Zdarzenie to bardzo szybko zidentyfikowano jako nieudaną próbę rosyjskiego ICBM systemu BUŁAWA wystrzelonego w okrętu podwodnego. Na ten temat pojawiło się sporo informacji, do których linki podaję poniżej: (i dalej nastąpiła lista linków do stron internetowych)

Z poważaniem -

FUFORA Finland
Björn Borg - Prezes


A zatem - jak widać z powyższego - na pewno nie było tam żadnego UFO. Trochę szkoda, bo tak to spektakularnie wyglądało. Ale takie widowiska nie są czymś nowym, bo coś podobnego - jak przypomniał to Arkadiusz Miazga - widziano nad Azją, kiedy doszło do awarii chińskiej rakiety nad Tybetem. Oczywiście także w tym przypadku na informacje nałożona była całkowita „czapa”… Krótko mówiąc - trzeba dobrze obserwować niebo, szczególnie przy naszej wschodniej i północnej granicy, bo takie widowisko mogą nam Rosjanie zafundować także nad Bałtykiem czy Białorusią...

Upłynął kolejny dzień i…


Test nowej broni ASAT?


Tak się ciekawie złożyło, że 13 grudnia otrzymałem od mojej australijskiej korespondentki taki oto list w sprawie HAARP:

Armia USA od dawna analizuje pogodę pod kątem wykorzystania jej w działaniach wojennych. W ośrodku HAARP (High Frequency Active Auroral Research Program) w Gakona na Alasce sztab naukowców zawiaduje siecią nadajników radiowych olbrzymiej mocy. Według oficjalnych doniesień HAARP prowadzi między innymi badania jonosfery, jednak niektórzy naukowcy zwracają uwagę na fakt, że dysponując mocą nadajników ośrodka można nie tylko badać pogodę, ale również ją zmieniać. Falami elektromagnetycznymi o odpowiedniej częstotliwości wystarczy rozgrzać na przykład chmurę pyłu rozsianego w górnych warstwach atmosfery. Zupełnie jak w gigantycznej mikrofalówce. A stąd już tylko krok do sterowania masami powietrza, chmurami, a nawet huraganami.

Rezolucja przyjęta w 1976 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ zakazywała modyfikowania pogody dla celów militarnych. Naukowcom pozwolono jedynie „bawić się” klimatem w pokojowych celach. O tym, że ta zabawa nadal trwa, świadczą ostatnie doniesienia.

Mając broń mikrofalową można skierować fale na chmury i spowodować ich rozgrzanie i odparowanie. Chmury, to para wodna, której cząsteczki pod wpływem fal zaczynają drgać, a drgania powodują wzrost temperatury. Chmury zbierają się, bo woda na Ziemi paruje. Jak ciepły front powietrza jest wysoko, to para jest wchłaniana przez kosmos. Ciepły front powietrza ma konsystencję rzadką. Natomiast zimny front powietrza ma konsystencję gęstą i kiedy przechodzi nisko, to zatrzymuje parę wodną tworząc chmury. Jak HAARP chce odparować chmury, to musi podgrzewać nie tylko chmury ale i front chłodnego powietrza nad chmurami. Teraz wszystko zależy, jaki gruby jest ten zimny front powietrza i jaką moc nadajnika fal mamy do dyspozycji.

Można też podgrzewać wodę w oceanie, w morzu w rzece czy w innym zbiorniku. HAARP nakierowując fale na jakiś obszar wodny powoduje podgrzanie wody i jej szybkie parowanie. Jak akurat nad podgrzewaną powierzchnią przechodzi wysoko chłodny front atmosferyczny, to chmury będą tworzyły się bardzo szybko. Kiedy się jeszcze zna aktualny kierunek wiatru, to te chmury można skierować w odpowiednie miejsce i spowodować obfity opad z nagromadzonych chmur. Ostatnio taki nietypowy opad był spowodowany w Anglii. W niektórych miejscach woda sięgała 2,5 metra.
HAARP może przesyłać chłodne powietrze. O tym przekonałam się sama. Kilka razy leżąc w łóżku czułam syberyjski powiew powietrza. To było coś niesamowitego, ale to mi podpowiada, że HAARP może ochładzać parę wodną w chmurach powodując jej skraplanie - deszcz.

Anglicy też mają bazy HAARP, bo oni do tego programu należą, tak jak do ECHELON.
Ja wiem o trzech brytyjskich bazach. Jedna jest w Australii, a o drugiej wiem na Cyprze i o trzeciej w Hondurasie. O tych bazach zdołałam się doczytać. Wszystkich baz HAARP jest 132.

(W kontekście powstania w Polsce bazy wojsk USA) Ano nie jest wiadomo, co będzie w Polsce. Jak instalowała się baza amerykańska w Australii w 1963 roku, to premier Australii bardzo chciał się dowiedzieć, do czego będzie przeznaczona ta baza, ktora się mieści na ośmiu kondygnacjach pod ziemią. Okazało się, że to była wielka tajemnica, a że premier był nieugięty, to CIA go odwolała, a królowa brytyjska przyklasnęła. Premier całą sprawę rozkręcił w telewizji na ten temat. Teraz już wiadomo, że w Pine Gap mieści się amerykanski HAARP, ale to po latach wydali australijscy pracownicy, bo ponad tysiąc ich tam pracowało, ale nie było wolno im wchodzić na amerykańskie piętra i spotykać się z Amerykanami.

Takie to są sprawy tego świata Anglosasów. W Polsce będą robili, co będą chcieli.

Tyle moja korespondentka. Ile jest w tym prawdy - trudno powiedzieć. Jest coś na rzeczy i rzeczywiście manipulacje z pogodą mają miejsce już od Wojny Koreańskiej i w Wietnamie, kiedy to Amerykanie usiłowali spowodować obfite opady deszczu lub wręcz odwrotnie - ich zanik - nad atakowanymi rejonami. Rosjanie zawsze przed 1-majowymi obchodami rozpylali w chmurach argentorat albo halogenki srebra w celu „wylania się" chmur sunących na Moskwę - tam musiała być zawsze słoneczna pogoda. Podobnie robili Chińczycy - ostatnio przed ceremonią otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.

Nad Norwegią zaobserwowano wir niebiesko-zielonkawego światła, który był spowodowany przez niezbyt precyzyjnie odpalony i sterowany ICBM typu Topol-M z morskiego systemu Buława. Tak podały media i z tym zgadza się większość uczonych i ufologów. W dniu przedwczorajszym (12.XII.) na łamach Seattle Exopolitics Examiner pojawiła się ciekawa notatka, której treść przedstawiam poniżej zgodnie z jej internetową wersją:

Dwaj badacze przypisują światło nad Norwegią instalacji HAARP - anty-ETI kosmicznej broni masowego rażenia

12 grudnia, Alfred Lambremont pisze:

W dniu 9 grudnia 2009 roku zauważono spiralne światło nad Tromsø, Norwegia. Idąc śladem różnych interpretacji tego zjawiska w przededniu wygłoszenia przez Baracka Obamę mowy z okazji nadania mu Nagrody Nobla (a chodziło o nieudany rosyjski test rakietowy - Rosyjski ICBM został uszkodzony przez Obcych), dwaj badacze niezależnie od siebie doszli do wniosku, że w tym przypadku zadziałał HAARP, którego antenowe pole znajduje się stosunkowo blisko miejsca tego rakietowego incydentu nad Norwegią.

Zgodnie z jednym z tych badaczy Davidem Wilcoxem - jedno z jego poufnych źródeł twierdi, że spiralne światło nad Norwegią było częścią Projektu Blue Beam. Jednym z jego celów jest użycie fal elektromagnetycznych i wysoko zaawansowanych technik ich przesyłu i propagacji do - jak pokazano to nad Norwegią - przygotowania i wprowadzenia na masową skalę warunków do wprowadzenia na świecie Nowego Porządku Światowego - NWO. Jeżeli ta analiza jest trafna, to te norweskie światło mogło być indukowaną przez HAARP próbą zakotwiczenia pozaziemskiej czy transcendentnej aury wokół przemówienia prezydenta Obamy w Oslo, co miało miejsce w dniu 10 grudnia.


Może tak akurat było, ale nie chce mi się w to wierzyć. Natomiast pewne jest jedno - w reaganowskich planach „wojen gwiezdnych” programu SDI/NMD przewidziano stosowanie antyrakietowej i antysatelitarnej broni mikrofalowej służącej do oślepiania i niszczenia samonaprowadzających się na cel głowic nuklearnych oraz satelitów zwiadowczych. I tutaj jest właśnie miejsce dla instalacji HAARP. Silna wiązka mikrofal wyemitowana z Ziemi teoretycznie mogłaby rozregulować elektroniczne układy satelitów i ich czujniki do tego stopnia, że byłyby one bezużyteczne.

W przypadku norweskim pocisk rakietowy wystrzelony z pokładu SSBN mógł zostać trafiony wiązką wysokoenergetycznego promieniowania radiowego o częstotliwości kilku czy kilkunastu GHz (gigaherców) i jego elektronika „padła" z wiadomym efektem - eksperyment się nie udał, a sam pocisk nie doleciał do celu... W takim kontekście, HAARP okazałby się niezwykle groźną bronią - o wiele lepszą od wszystkich systemów OPB i ASAT razem wziętych!


A zatem nie pozostaje nic innego, jak czekać na dalszy rozwój wypadków.