Powered By Blogger

sobota, 21 lutego 2015

Operacja „Broken Arrow” za Północnym Kołem Polarnym

Lokalizacja Thule/Qaanaaq AFB na Grenlandii


Jack Phillips


Jak sie wydaje, już zapomniano historii katastrofy bombowca USAF B-52 z czterema bombami wodorowymi na pokładzie, która miała miejsce na Grenlandii, 750 na północ od Północnego Koła Polarnego.

Samolot spadł w dniu 21.I.1968 roku, w okolicy Thule AFB po pożarze w kabinie, który zmusił załogę do opuszczenia maszyny. Sześciu załogantów było w stanie opuścić samolot katapultując się, ale jeden zginął.

Trzy z czterech bomb zostały znalezione i były one przedmiotem długich wysiłków oczyszczenia terenu, w którym uczestniczyli Amerykanie i Duńczycy. Żadna z bomb nie eksplodowała, bo nie były one uzbrojone przez załogę.

BBC raportowało kilka lat temu, że czwarta nuklearna głowica została porzucona w lodach po wielkiej operacji zebrania 500 mln galonów/2,2 mld litrów lodu, w którym znajdowały się radioaktywne materiały z bomb.

Samolot P-3B należący do NASA ląduje na pasie w Thule AFB

Bombowiec strategiczny B-52 z podwieszonym X-51A WaveRider

Od lat Pentagon twierdził, że wszystkie cztery bomby zostały „zniszczone”, od kiedy BBC dzięki amerykańskiej Ustawie o Wolności Informacji – FOIA - dokopał się do prawdy.

Zgodnie z „Daily Mail”, jeden akapit z odtajnionych dokumentów mówi, że: …spekulacje, że coś przetopiło się przez lody, tak jak spalanie pierwotne lub wtórne… – w odniesieniu do zaczernionego obszaru lodu. W publikacji zaznacza się, że „głowica” została po prostu pozostawiona pod lodem.

Poszukiwania napotkały na dużą ilość problemów i je porzucono. W czwartkowej audycji BBC odnotowano, że: pozostaje pytanie o to, czy wszystko zostało wydobyte.

Jim Zinglersen, który był reprezentantem Grenlandii powiedział BBC w czwartek, że w tym czasie nie orientował się, jak jest to złe.
- Nie mogłem tego wywąchać. To śmierdziało jak dieslowskie paliwo. Widziałem tylko wielki, ogromny, czarny obszar na lodzie – powiedział on o wraku samolotu, kiedy wysłano go na jego poszukiwania.

Powiedział on, że zbudował tam lądowisko dla helikopterów i kilka igloo przy miejscu katastrofy by pomóc w wydobyciu wraka.

Stwierdził on, że pozostało wiele pytań bez odpowiedzi.
- Nie mam pewności, czy kiedykolwiek znajdziemy na nie odpowiedzi mówi on wszystkie te rzeczy są utrzymywane w tajemnicy. I nie możemy znaleźć dalej.

Bomby wodorowe Mark-28 na wózku transportowym

Thule AFB powstała jako przeciwwaga dla wzrastającego zagrożenia ze strony ZSRR. Baza i jej bombowce została zlokalizowana w odległości 2700 mi/4320 km od Moskwy.
- Ten incydent był przedmiotem wielu kontrowersji w tym czasie, jak i przez następne 40 lat. Duńskie władze w 1965 roku odkryły, że Amerykanie magazynowali broń jądrową w Thule AFB, wbrew ich życzeniom. Tą katastrofę postrzegano jako wyłom w duńskiej polityce utrzymywania strefy bezatomowej i spowodował mnóstwo dyplomatycznych problemów – czytamy w poście na SonicBomb.com


Moje 3 grosze


Katastrofa w Qaanaaq/Thule AFB i następująca po niej operacja „Broken Arrow” jest jedną z bardziej mrocznych tajemnic Zimnej Wojny. W swym obrazie przypomina mi nieco katastrofę z Palomares, która miała miejsce w dniu 17.I.1966 roku w przestrzeni powietrznej nad Hiszpanią. Obydwie te katastrofy wryły mi się w pamięć dlatego, że uświadomiłem sobie, jak bardzo niebezpieczny jest świat, w którym przyszło nam żyć. Trwała Zimna Wojna i nasze życie wciąż zależało od jakiegoś wariata, którego palec spoczywał na przycisku atomowym. A jednak paradoksalnie, tamten świat był o wiele bardziej bezpieczny od tego, którego mam za oknem.

Katastrofa w Thule AFB i jej następstwa nie jest tak znana, jak ta w Palomares. Poza tym, Amerykanie nie mają się czym chwalić – o ile katastrofa w Palomares skończyła się odzyskaniem wszystkich bomb i rakiet i w sumie pokazała światu techniczne możliwości Ameryki we Wszechoceanie, to w Qaanaaq nadal gdzieś w lodach spoczywa bomba wodorowa Mark-28/B28/Mk28 – jedna z sześciu! – o mocy 25 Mt (jak twierdzą Rosjanie) albo „tylko” 1,1 – 1,45 Mt (jak twierdzą Amerykanie)*.

Tak czy owak, katastrofa ta była największą i najbardziej brzemienną w skutki katastrofą nuklearnego bombowca B-52 w historii. Problem polegał na tym, że na lód spadł samolot, którego paliwo zapaliło się tworząc ścianę ognia nie do przebycia. W pięciu bombach eksplodowały ładunki trotylu, które rozerwały korpusy bomb uwalniając do środowiska radioaktywny pluton - ²³⁹-²⁴⁴Pu* z ładunków inicjujących oraz właściwy materiał wybuchowy w postaci deuterku i trytku litu - ²-³HLi*. Jedna bomba została zagubiona i do dziś dnia jej nie odnaleziono…

Czyżby?

Istnieje pewna paskudna możliwość, a mianowicie taka, że to właśnie ona eksplodowała i spowodowała „zaciemnienie” w dniu 7 lub 9.XII.1997 roku na znacznej części Południowej Grenlandii, co później zwalono na konto tajemniczego zjawiska zwanego Bolidem/Meteorytem Grenlandzkim, a o którym u nas pisał m.in. Kazimierz Bzowski. Oczywiście nie mam dowodów, ale wcale nie jest powiedziane, że za to zjawisko nie była odpowiedzialna eksplozja termojądrowa zagubionego w 1968 roku ładunku H. To o czym pisał ongi Kazimierz Bzowski pasuje również do obrazu wybuchu termojądrowego o niedużej mocy, który mógłby spowodować opisane przezeń zjawiska. Jest taka możliwość, że Meteorytu Grenlandzkiego nigdy nie było… - a wszystko to jest kolejną legendą wymyśloną przez „zaciemniaczy” z USAF albo CIA w celu ukrycia faktu eksplodowania utraconego ładunku termonuklearnego na terytorium innego państwa. Takie rzeczy też się zdarzały w historii zabawy Ludzkości z atomami… Poza tym, po historii z więzieniami CIA na terytorium Polski, których ponoć nie było a były, przestałem wierzyć Amerykanom, bo ich wiarygodność jako sojuszników – dla mnie – jest żadna. Oni postępują zgodnie z własnym interesem, a nie interesem sojuszników, którzy są im potrzebni tylko do osiągnięcia celów amerykańskiej polityki. I aż dziw, że nasi rządzący tego prostego przecież faktu nie chcą czy nie potrafią zrozumieć i pakują nasz kraj w kolejną awanturę – tym razem na Ukrainie…           



Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz © 

----------------
* - Prawdopodobnie, jak w przypadku Palomares, chodziło tu o cztery bomby wodorowe i dwa pociski rakietowe z głowicami jądrowymi, a nie o sześć bomb wodorowych.