XIII
Wróciliśmy na
pokład Guro Sio Maru 22 z poczuciem
totalnej klęski. Wszystkie bomby biologiczne znikły i było oczywiste, że ktoś
je sobie najbezczelniej przywłaszczył. Znaleziona wstążka wskazywała na to, że
zajęli się nimi czule nasi przyjaciele w Twierdzy Andyjskiej, z którymi
kilkakrotnie już spotkaliśmy się w Tunezji, byłej Jugosławii, Polsce, USA, w
Arktyce i paru innych miejscach. Zaprzątało mnie to, że ktoś pozostawił na tym
miejscu wizytówkę. Kto to był? – swój czy wróg?
Jak się
spodziewałem, komandor Sato zażądał od nas wyjaśnień. Opowiedzieliśmy mu
wszystko, co wiadomo było nam o Twierdzy Andyjskiej i neohitlerowskich próbach
przejęcia władzy na Ziemi zatajając jedynie fakt istnienia Komitetu
Dziewiętnastu.
- Sytuacja
dojrzała już do tego, że powinna zacząć się interwencja połączonych sił kilku
krajów w tym rejonie świata – zakończyłem swoje wystąpienie.
Sato milczał
przez moment przetrawiając to, co usłyszał od nas.
- Czy jest pan
tego pewien? – zapytał Pitt.
- Więcej niż
pewien – odparłem – Stany Zjednoczone są dość dokładnie spenetrowane przez nich
i obawiam się, że jeszcze bardziej, niż w okresie Zimnej Wojny przez Sowietów.
Co więcej, wygląda na to, że ich służby wywiadowcze związały się z Opus Dei.
Parę lat temu, bodaj czy nie w 2010 roku, jeden z członków Opus Dei puścił farbę,
że w Watykanie działa satanistyczna sekta kilkudziesięciu biskupów i kardynałów
oddająca cześć diabłu. W parę tygodni później zmarł. Ponoć wiedzieli o niej
obaj ostatni papieże. Otóż mała poprawka: to nie była sekta, ale bardzo głęboko
zakonspirowana placówka wywiadu wpływu Twierdzy Andyjskiej.
- Niemożliwe –
Pitt uniósł brwi – przecież to byłoby…
- Możliwe –
odparłem – a jak pan myśli, dlaczego zamordowano Jana Pawła I i usiłowano
zamordować Jana Pawła II? I dlaczego nie
zamordowano Benedykta XVI?
- Przecież do
Jana Pawła II strzelał jakiś Turek na zlecenie KGB… – odpowiedział niepewnie
Pitt – więc…
- A kto to
udowodnił? – zapytałem zjadliwym tonem – o ile wiem, to nikt. Bo to nieprawda.
Zlecenie zabicia papieża wyszło z Watykanu.
- Czy to
Benedykt…? – zapytał Pitt z rosnącym zainteresowaniem.
- Nie wiem, ale
jak sądzę mógł pomagać i osłaniać rodaków – odparłem – wszak jego przeszłość
nie była taka kryształowa, jakby to się wydawało. Ciekawy jestem, dlaczego
zrezygnował z władzy na rzecz Franciszka?… Dlatego uważam, że to akurat jest
możliwe. Zabójstwo Jana Pawła II mogło być – i w zamyśle było – casus belli pomiędzy Wschodem a
Zachodem. A po tej wojnie wielkimi wygranymi byliby tylko pogrobowcy Hitlera z
Twierdzy Andyjskiej…
Komandor Sato
przysłuchiwał się temu z rosnącym zdumieniem, którego nawet nie usiłował ukryć.
- A zatem
sugeruje pan, że te bomby zostały zabrane przez jakichś Niemców do Ameryki
Południowej? – zapytał wreszcie.
- A pewnie, że
tak – odpowiedziałem – niech pan spojrzy. To jest dowód rzeczowy. Ta wstążka i
ten napis nie liczy sobie więcej, niż rok. Poza tym w czasie Drugiej Wojny
Światowej nigdy nie było takiej formacji w III Rzeszy, a zatem to jest coś
nowego. I jeszcze… - urwałem, bo naszła mnie dziwna myśl.
- Co jeszcze? –
zapytał komandor Sato.
- Poza tym już
wiem, kto i dlaczego zaraził Inuitów tą cholerną bakterią 087 – powiedziałem.
Pierwszy
zaskoczył Pitt.
- To byli oni? –
zapytał z pewnością w głosie.
- Oczywiście!
Zarazili ich dżumą, bo chcieli sprawdzić działanie tej broni no i przy okazji
pozbyli się niewygodnych świadków, którzy mogliby coś powiedzieć o nich władzom
Kanady. To jest oczywiste i pasuje do tego obrazu.
- Czyli czego się
można spodziewać? – zapytał Pitt – bo ja się obawiam najgorszego. Ataku
biologicznego na Stany i inne kraje w Ameryce i Europie. Na Japonię też – dodał
rzucając spojrzenie komandorowi.
- Niech pan
powiadomi admirała Sandeckera – powiedziałem – a pan, komandorze niech natychmiast
zamelduje o tym kwaterze JXSDF i Sił Samoobrony. Najwyższy stopień zagrożenia
bronią B. Poza tym, należałoby przekazać
tą informację do kwatery głównej NATO i Rosjanom. Trzeba im za wszelką cenę w
tym przeszkodzić.
Tylko raz
mieliśmy sytuację tego rodzaju. To było 21 grudnia 2012 roku, kiedy skończył
się cykl Long Count kalendarza Majów, w dniu ich kalendarza oznaczonym jako
13.0.0.0.0. 4 Ahau 3 Kankin. Tego dnia we wszystkich najważniejszych miastach
świata miały być odpalone głowice dezintegracyjne, których wybuch miał
wysterylizować te miasta potężnymi strumieniami wysokoenergetycznego
promieniowania gamma… Na szczęście dzięki poświęceniu pewnej kobiety, odwadze
pewnej dziewczyny i przemyślności jej ojca do tego nie doszło. Jak widać IV Rzesza nie odpuściła i
zamierzała po raz kolejny sięgnąć po władzę, tym razem stosując atak
biologiczny.
Tak zrobiono.
Powiadomiliśmy władze naszych krajów. Napisałem długi email do profesora
Milczarka, w którym opisałem pokrótce to, co nas spotkało i wyraziłem swe
obawy, co do przyszłych wydarzeń. Miałem nadzieję, że popchnie tą sprawę dalej.
* * *
Stoimy z Krystyną
pod wieczornym niebem rozświetlonym mgławicą świateł tokijskiego portu
lotniczego Narita czekając na samolot do Moskwy. Zdecydowanie mieliśmy dosyć
lotów nad Biegunem – na kolejną katastrofę też nie mieliśmy ochoty. Staliśmy
trzymając się za ręce, wpatrzeni w dalekie światła.
- Mam dość
przygód na czas nieokreślony – powiedziałem.
- Ja też –
Krystyna uśmiechnęła się w ciemność za oszkloną ścianą – ale pomyśl, ile rzeczy
udało się nam wyjaśnić w ciągu tych kilkudziesięciu dni! Ile tajemnic!
- Mieliśmy
szczęście i nic nadto – odparłem.
- Ale jednak to
przydarzyło się NAM, a nie komuś innemu – w jej głosie usłyszałem uśmiech – no
i to MY dzięki temu znów uratowaliśmy świat.
- Nie uważasz, że
jest to dość… fatygujące?
Przytuliła się do
mnie.
- Tęsknisz do
Gemmy i Ramona?
- No pewnie –
odparłem – a ty nie?
- Też… A przecież
jesteście jedynymi moimi najbliższymi, jakich mam…
Objąłem ją i
pocałowałem w usta. Oddała mi pocałunek i znów staliśmy patrząc na odległe
światła miasta.
- Co ci to
przypomina? – zapytała.
- „Casablankę” –
odparłem. – Tylko że TA wojna jest straszniejsza, bo niewidzialna…
Położyła mi głowę
na ramieniu.
- Yhmmm… – przytaknęła
niechętnie – a wiesz, co mnie uderzyło w tym wszystkim?
- No co?
- To, że nawet
Wodni Ludzie nie zdawali sobie sprawy z wędrówki gór lodowych w czasie Małej
Epoki Lodowej. Wygląda na to, że masz Nobla w kieszeni…
- E, tam –
mruknąłem – od razu Nobla…
- He, he –
odparła – a wiesz, co napisano w „Asahi
Shimbun” dzisiaj? Otóż wyobraź sobie, że Rosjanie zabrali się za badanie Białej
Atlantydy i znaleźli potwierdzenie wszystkich twoich hipotez?
- Naprawdę? No to
rzeczywiście mogę się tylko cieszyć…
Ciepły kobiecy
głos zapowiedział nasz samolot. Odwróciliśmy się i ruszyliśmy w stronę gejtu. Jeszcze dwa dni i będziemy w domu
– pomyślałem – nareszcie. I z tą myślą wszedłem do rękawa łączącego dworzec z
samolotem.
KONIEC
Zdjęcia -
Internet