V-1 w locie
Aleksiej Komogorcew
W marcu 1939 roku, Hitler
zwiedził Centrum Rakietowe HRVA w Peenemünde. We wrześniu tego samego roku na
mityngu w Gdańsku oświadczył on, że wkrótce nadejdzie czas, kiedy Niemcy użyją
broni, „której wrogowie nie będą w stanie odeprzeć”. Widać, że rzecz nie była o
broni chemicznej, które w tym momencie miał cały szereg państw zachodnich, jak
i ZSRR.
Wbrew
prognozom
Mało kto na serio myśli o tym,
że już w 1944 roku wojska rakietowe Trzeciej Rzeszy aktywnie wykorzystywały rakiety
balistyczne i skrzydlate, a w tym samym czasie Alianci nawet nie posiadali
czegoś podobnego. Pod koniec tegoż roku, oceniając możliwości rozwojowe
silników rakietowych na paliwo ciekłe, przyszły ojciec radzieckiej kosmonautyki
S.P. Korolow w memorandum dla
Narodowego Komitetu Przemysłu Lotniczego pisał, że: w
czasie dwóch następnych lat tylko wspomagające (lotnicze) rakietowe jednostki
będą „najbardziej sensowną formą wykorzystania silników rakietowych na paliwo
ciekłe”. Niemieckie rakiety balistyczne nie pozostawiły kamienia na
kamieniu z tych prognoz.
Pierwsza
jaskółka
W dniu 8.IX.1944 roku, o
godzinie 18:38 CET, niemieckie wojska rakietowe po raz pierwszy w świecie
dokonały odpalenia pierwszej, jednostopniowej rakiety balistycznej V-2/A-4.
Była ona opracowana przez niemieckiego inżyniera, SS-Sturmbannführera dr Wernhera
von Brauna. Masa rakiety wynosiła ok. 13 ton, zaś długość 14 m. Ładunek
bojowy o masie ok. 1 tony mieścił się w głównym przedziale pocisku. Silnik
rakietowy był pędzony 75% alkoholem etylowym i ciekłym tlenem. Maksymalna
prędkość marszowa V-2 wynosiła 6120 km/h, zasięg 320 km a wysokość trajektorii
wynosiła 100 km. Do grudnia 1944 roku, rakietowe wojska Rzeszy wystrzeliły 1561
pocisków rakietowych, z czego 924 na Antwerpię i 447 na Londyn. Poza Londynem,
rakietowy ostrzał dotknął także 13 innych angielskich miast. W różnych
obszarach Wielkiej Brytanii spadło jeszcze 537 rakiet. Jednakże bojowa
skuteczność V-2 była nadzwyczaj niska. Średnio wskutek eksplozji jednej
rakiety ginęły 1-2 osoby. Tym niemniej, techniczne charakterystyki V-2
powodowały to iż były one szczytowym osiągnięciem techniki. Zbudowanie rakiety,
a także infrastruktury przemysłowej dla jej skonstruowania, stało się
katalizatorem światowego rakietnictwa i stało się środkiem nacisku na rozwój
nauk czystych i stosowanych.
Sukcesy Niemców w rozwoju
techniki rakietowej okazały się dla Aliantów po prostu oszałamiające. Krajowi i
zagraniczni specjaliści nie mogli uwierzyć to, że w połowie lat 40-tych
ubiegłego stulecia istniały już tak bardzo zaawansowane konstrukcje i
rozwiązania techniczne. Dlaczego zatem tak zaawansowana technologia rakiet V-2
nie okazała się czymś, co zaważyło na losach II Wojny Światowej?
Rakietowe pociski 'V'
Sekretne
nadzienie
Wiadomo, że projekt V-2
pochłonął najcenniejsze zasoby wojennej ekonomiki wywołując ostry deficyt w
innych działach gospodarki III Rzeszy. W tym czasie niemiecka armia
potrzebowała paliwa, a Alianci bombardowali zakłady azotowe, i inne żywotnie
ważne zakłady produkcyjne, minister uzbrojenia i przemysłu wojennego Albert Speer na rozkaz Hitlera
zaangażował w produkcję V-2 ponad połowę mocy produkcyjnych
Rzeszy! Projekt V-2 był wyczerpującym zasoby na potrzeby lotnictwa a także miał
ważki wpływ na rozwój lotnictwa, które to problemy pojawiły się w lecie 1943
roku. Podobnie było w przypadku okrętów podwodnych i urządzeń radiolokacyjnych.
Największe cięcia pojawiły się w programie rozwoju przeciwlotniczych pocisków
odrzutowych.[1]
Dlaczego więc tak dalekowzroczny wojenny ekonomista, jakim był Speer dopuścił
do tego, żeby projekt V-2 pochłonął tak wielkie zasoby na
szkodę innych branży przemysłu wojennego? Zrozumiałym to się stanie, jeżeli
zwrócimy uwagę na to, że projektowana masa głowicy bojowej V-2 jak i V-1
(do 1000 kg) była wyliczana przez chemików i… fizyków jądrowych! Oczywiście
byłoby dziwnym, gdyby tylokrotnie zapowiadane przez kierownictwo III Rzeszy
użycie „broni odwetowej” sprowadzało się do użycie tylko 1 tony zwykłego
materiału wybuchowego na pocisk.
Wiadomo, że ani balistyczne,
ani skrzydlate pociski nigdy nie były efektywną bronią, bez zastosowania
środków masowej zagłady, a w tym kontekście broni jądrowej. Techniczna
doskonałość „niejądrowej balistyki” nie była w stanie skompensować jej głównego
niedostatku – ogromną różnicę pomiędzy jej siłą niszczącą a kosztami produkcji.
[…]
Tak więc nie od rzeczy będzie
wysnuć tezę, że w Trzeciej Rzeszy istniały plany uzbrojenia rakiet
balistycznych V-2 (a być może także skrzydlatych pocisków rakietowych[2]
V-1)
w głowice atomowe. I tylko w takim kontekście postępowanie Speera uzyskuje
jakieś normalne uzasadnienie. W sukurs hipotezy nuklearnej przychodzą dane
uzyskane przez brytyjski wywiad, uzyskane jeszcze w 1943 roku, a mówiące o
planach zbudowania przez nazistów rakiety wyposażonej w nuklearna głowicę
bojową i o zasięgu 800 km.
W 2002 roku, w Moskwie, ukazał
się zbiór odtajnionych dokumentów pod redakcją Ł.P. Riabiewa pt. „Atomowy projekt ZSRR”, w którym opublikowano
odpowiedź I.W. Kurczatowa na ten temat pod tytułem „O niemieckiej bombie
atomowej”, przesłana do GRU Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, w dniu
30.III.1945 roku. W dokumencie tym ojciec radzieckiej bomby A komentuje
„opisanie konstrukcji niemieckiej bomby atomowej, przeznaczonej do transportu
przy pomocy rakietowego nośnika typu ‘V’.” Radzieckich specjalistów w pierwszym
rzędzie rakiety interesowały jako wektor przenoszenia jądrowych głowic bojowych
na duże odległości. Tak więc przyswojenie sobie niemieckich technologii
rakietowych było podciągnięte szczególnie pod radziecki program jądrowy.
Pół
kroku za horyzont…
A między innymi, wraz z
rakietą V-2 niemieccy rakietowcy z ogromnym pośpiechem pracowali nad
planami innego wektora ładunków atomowych – pierwszej na świecie, działającej międzykontynentalnej
dwustopniowej rakiety balistycznej – A-9/A-10 Amerika. Planowany zasięg
tego ICBM wynosił 5500 km, a obliczony czas dolotu do celu – 35 minut. Ten ICBM
był przeznaczony do ostrzału Nowego Jorku i Waszyngtonu. Amerykańskie analogi
tego ICBM typu Atlas i Tytan zostały opracowane w 15 lat po
zakończeniu II Wojny Światowej.
Jako booster (I stopień)
służyła rakieta A-10 (wysokość 20 m, średnica 4,12 m, masa startowa 87 ton). II
stopień czyli A-9 stanowił modyfikację skrzydlatej rakiety A-4b,
który niósł 910 kg materiału wybuchowego[3]
albo kabinę pilota. Dodatkowy booster dla A-9/A-10 stanowił człon A-11,
a to pozwoliłoby na wystrzelenie sztucznych satelitów Ziemi. Jeszcze jeden blok
napędzający A-12 przekształcał cały pojazd w czterostopniową rakietę, gdzie
stopień A-9 występowałby w charakterze kapsuły orbitalnej.[4]
A-9/A-10 Amerika w wersji pilotowanej
W celu skonstruowania ICBM A-9/A-10
Amerika u końca 1943 roku, w górskim masywie w rejonie miejscowości
Gmunden w pn-zach. Austrii, na brzegu jeziora Traunsee zaczęto budowę
gigantycznego podziemnego kompleksu o kodowym oznaczeniu Zement. Wiadomo, że do końca
wojny przeprowadzono tam co najmniej dwie udane próby z rakietą A-9.
Czy przeprowadzono tam próby z całą rakietą A-9/A-10, tego nie
wiadomo. Ale wiadomo, że w 1944 roku, rakieta V-2 wykonała pierwszy
podorbitaly lot kosmiczny doleciawszy na wysokość 188 km.
Od startów zdobycznych, a
potem także zmodyfikowanych rakiet V-2 rozpoczęły się radzieckie
programy rakietowe i kosmiczne, tak jak i niektóre amerykańskie (Program Hermes). Pierwsze chińskie
rakiety balistyczne Dun-fen-1 także startowały dzięki radzieckiej technologii
rakiet R-2 zbudowanych na podstawie konstrukcji rakiet V-2.[5]
Z
dziennika A. Speera
W swoim pamiętniku Reichsminister ds. Uzbrojenia i
Przemysłu Wojennego – A. Speer pisał:
Absurdalne.
W 1944 roku, w czasie kilku miesięcy armady wrogich bombowców zrzucały średnio
300 ton bomb dziennie, a Hitler mógł obruszyć na Anglię trzy dziesiątki rakiet
o łącznej masie 24 tony na dobę, co stanowiłoby ekwiwalent ładunku wszystkiego
tuzina amerykańskich „latających fortec”. Ja nie tylko zgodziłem się z tą
decyzją Hitlera, ale ją poparłem go, co uważam za jeden ze swych
najpoważniejszych błędów.
Źródło – „Archiwy XX wieka” nr
3/2017, ss.12-13
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz
[1]
Chodzi o rakietowe pociski plot. Rheintochter 1, Rheintochter 3 i Rheinbote.
Ich modele można oglądać w Muzeum Wyrzutni Rakietowych w Rąbce k./Łeby.
[2] V-1
były samobieżnymi pociskami z pulsacyjnym napędem odrzutowym, a nie rakietowym.
[3] Amatolu.
[4] W oryg.:
„orbitalnego kajaka”.
[5]
Na ten temat pisałem już w książkach „Kryptonim WUNDERLAND” (WiS2, Warszawa
2001) wraz z dr Milošem Jesenským oraz w
książce „Powojenne dzieje niemieckiej Wunderwaffe”, (WiS2, Warszawa 2008).