MF Estonia
Konstantin Isakow
Minęło ponad sto
lat od tych dni, w których Ludzkość była wstrząśnięta tragedią RMS Titanic,
który zabrał ze sobą w czterokilometrową głębinę Atlantyku ponad 1500 ludzi. Od
tego już wydarzenia wiele się zmieniło w żegludze i organizacji ratownictwa na
wodzie. Wydawałoby się, że powtórzenie się takiej tragedii w ostatnie
dziesięciolecie XX wieku jest niemożliwe. Ale niestety to nie tak, przez
ostatnie lata wiele statków stało się łupem Wszechoceanu…
Czarne dni Tallinna
Ta straszna
katastrofa morska wydarzyła się w nocy 27/28.IX.1994 roku. Ona stała się
ostatnią tragedią i ostatnią tajemnicą morską mijającego tysiąclecia. Zagadką
nierozwiązaną do dnia dzisiejszego. W dniu 27.IX.1994 roku, o godzinie 19:15
EET/17:15 GMT, z portu w Tallinnie wyszedł rorowiec MF Estonia. Na jego burcie
zaembarkowało się 989 pasażerów i członków załogi. Prom płynął w rutynowy rejs
na trasie Tallinn – Sztokholm. Pogoda tego dnia była nieciekawa – na morzu był
sztorm, ale to nie wywołało żadnego zaniepokojenia, ani u załogantów ani
pasażerów promu a także u odprowadzających ich członków rodzin na tak krótki
rejs. Dla statku wielkości Estonii nie przedstawiało to żadnego
zagrożenia. Prom został wybudowany w Niemczech, w 1980 roku dla kompanii
żeglugowej Viking Line. Kilkakrotnie zmieniał właściciela, w 1993 roku statek
przeszedł na służbę do estońsko-szwedzkiej kompanii i nadano mu imię Estonia
i obsługiwał linię pomiędzy Tallinnem a Sztokholmem. Był to bardzo solidny
statek, przy wyporności 16.000 ton i miał długość 157 m, a szerokość 24 m,
napędzany był przez 4 potężne silniki rozpędzały prom do prędkości 21 kts/~40
km/h. W szczycie sezonu zabierał on na pokład 1200 pasażerów. Przez rok
eksploatacji nie było żadnych kłopotów technicznych z promem. I do tego czasu
wszystko szło normalnym torem. O godzinie 23-ej statek przebył odległość 200
mn/360 km. Sztorm się nasilił, zaczęło się kołysanie, które jednak nie wywołało
jakichś niebezpiecznych sytuacji. Pasażerowi spokojnie poszli stać. Ale już o
godzinie 01:30 EET Estonia przesłała sygnał o niebezpieczeństwie, a potem znikła z
ekranów radarów. Ranne programy estońskich stacji TV wprowadziły kraj w szok:
prom Estonia
zatonął i spowodowało to wiele ofiar, wielu członków rodzin i mieszkańców
stolicy wstrząśniętych tragedią przyszli na przystań, z której odpłynęła Estonia
w swój ostatni rejs. Ludzie stali i milcząco patrzyli na morze jakby w nadziei,
że wróci ono statek i ludzi.
Akwen na którym zatonęła MF Estonia
A tak wg Wikipedii wyglądała rozmowa pomiędzy Estonią
a statkami idącymi jej na pomoc:
·
Godzina 01:22 – Problemy z silnikiem
·
1:21:59 – MS Estonia:
Mayday Mayday, Estonia odbiór.
·
1:22:19 – MS Mariella: Estonia, Estonia, Mariella
zgłaszam się.
·
1:23:13 – MS Estonia: Estonia, Estonia, Silja
Europa, Estonia.
·
1:23:22 – MS Silja Europa: Estonia, tutaj Silja Europa na kanale
16.[1]
·
1:23:29 – MS Estonia: Silja Europa.
·
1:23:37 – MS Silja Europa: Estonia, tutaj Silja Europa na kanale
16.
·
1:23:57 – MS Estonia:
Silja
Europa, Viking, Estonia.
·
1:24:00 – MS Mariella:
Estonia,
Estonia.
·
1:24:01 – MS Estonia:
Mayday Mayday.
·
1:24:07 – MS Estonia: Silja Europa, Estonia.
·
1:24:10 – MS Silja Europa: Estonia, Silja Europa, Czy
nadajesz Mayday? Estonia, Co się dzieje? Możesz odpowiedzieć?
·
1:24:33 – MS Estonia: Tutaj Estonia, Kto mówi? Silja
Europa, Estonia.
·
1:24:41 – MS Silja Europa: Tak, Estonia, tutaj Silja Europa.
·
1:24:45 – MS Estonia: Dzień dobry. Mówisz po fińsku?
·
1:24:46 – MS Silja Europa: Tak, mówię po fińsku
·
1:24:47 – MS Estonia: Tak, mamy tu właśnie problem, duży przechył na prawą
stronę. Wydaje mi się, że to jest dwadzieścia, trzydzieści stopni. Czy
moglibyście nam asystować i poprosić też Viking Line o asystę?
·
1:25:00 – MS Silja Europa: Tak, Viking Line jest dokładnie za nami i
dostanie informacje. Możesz podać swoją pozycję?
·
1:25:06 – MS Estonia: Mamy black out
[brak prądu], nie możemy jej podać teraz... Nie znam jej.
·
1:25:14 – MS Silja Europa: Ok, zrozumiano, będziemy odmierzać.
·
1:25 – Wyłączył się generator prądu. Przechył wynosi około 10-15 stopni.
Włączył się generator awaryjny.
·
1:25:26 – MS Mariella: Silja Europa, Mariella.
·
1:25:29 – MS Silja Europa: Tak, Europa tutaj, Mariella...Tutaj Europa
na 16.
·
1:25:36 – MS Mariella: Czy określiliście ich pozycję, czy to oni są na
naszej bakburcie?
·
1:25:41 – MS Silja Europa: Nie, nie dostałem od nich pozycji, ale muszą być
gdzieś w pobliżu, mają 20-30 przechyłu oraz black
out.
·
1:25:52 – MS Mariella: Wydaje mi się, że oni są 45 stopni od naszej
bakburty.
Koszmar na nocnym morzu
Z nadanego przez
Estonię
sygnału alarmowego wynikało, że na promie panuje sytuacja alarmowa, załoga
budzi pasażerów wyciem syreny, a do miejsca katastrofy zmierzało kilka będących
na tym akwenie promów. Podpłynąwszy bliżej
ujrzeli straszny obraz: na falach wzburzonego zimnego morza, z trudem
utrzymywali się na tratewka półnadzy, przestraszeni i wychłodzeni ludzie. Tylko
kilkunastu udało się podnieść z wody.
Około godziny
03:00 przyleciały ratownicze helikoptery z Finlandii i Szwecji, które zaczęły
podnosić z wody tych, którym nie mogły pomóc załogi promów. Dla wielu z nich
pomoc przyszła za późno – nawet wyjęcie z wody nie pomagało – ludzie umierali z
wychłodzenia na pokładach statków i helikopterów, które ich podjęły z wody. W
dniu 28 września, o godzinie 9-tej rano z wody wyciągnięto ostatnich
uratowanych. Wszystkiego udało się uratować 137 osób, 95 osób oficjalnie uznano
za zmarłe, zaś 757 osób uznano za zaginione bez wieści. Katastrofa Estonii
okazała się być największą katastrofą morską w Europie po II Wojnie Światowej.[2]
Przyczyny jawne i niejawne
Oficjalna
komisja śledcza złożona z przedstawicieli Finlandii, Szwecji i Estonii doszła
do wniosku, że bezpośrednią przyczyną katastrofy stała się dziobowa furta –
nadwodna część promu służąca do przyjmowania na pokład promu samochodów.
W warunkach
silnego sztormu i przy dużej prędkości statku, furta nie wytrzymała uderzeń
napotykanych fal, które ją po prostu wyrwały zalewając cardeck promu. Potem woda zalała ładownię, co od razu wywołało duży
przechył na prawą burtę. Kiedy załoga zrozumiała, co się dzieje to było już za
późno – statek położył się na burcie i w ciągu kilku minut poszedł na dno. MF Estonia
zatonęła w czasie zaledwie pół godziny. Kiedy dowiedziano się o wnioskach
komisji na wszystkich promach o podobnej konstrukcji zaczęto robić badania
dziobowych furt wjazdowych. Niemieccy stoczniowcy, którzy zbudowali ten statek,
nie zgodzili się z tymi wnioskami. Przedstawili oni dokumenty, z których
wynikało, że dziobowa furta Estonii była obliczona na o wiele
większe siły, i że jej uszkodzenie mogło być spowodowane przez wybuch. Jednakże
żadnych dowodów na wybuch na pokładzie Estonii nie było. I wtedy zaczęło
się mówić o tajnych przyczynach katastrofy.
Dziobowa furta MF Estonia
Wszystkie one
były związane z jakimś tajemniczym ładunkiem, który przewoziła Estonia.
Mówi się o tym,
że tuż przed odbiciem promu, na jego pokład bez kontroli celnej wjechały dwie
furgonetki. Czym one były załadowane, tego nie wiadomo. Zgodnie z jedną z nich,
Estonię
wykorzystywano do przemytu narkotyków. Być może w swym ostatnim rejsie prom
wiózł kolejną partię, ale przemytnicy dowiedzieli się, że w Sztokholmie czeka
na nich policja. I wtedy członkowie przemytniczej ekipy zdecydowali się na
otwarcie furty dziobowej i wyrzucenie kontrabandy w morze. Zrobiwszy to, nie
potrafili zamknąć furty dziobowej, wskutek czego prom zaczął nabierać wodę.
Jednakże morscy eksperci nie wierzyli za bardzo w prawdziwość tej hipotezy
uważając, że podobny krok w warunkach sztormowych byłby równy samobójstwu, a
szwedzkie więzienie było na pewno lepsze, niż dno Bałtyku.[3]
Inna hipoteza
mówi, że MF Estonia przewoziła broń, która wcześniej należała do Związku
Radzieckiego. Taką możliwość solennie potwierdził naczelnik szwedzkich organów
celnych przyznający, że w 1994 roku tamtejszy UC miał umowę ze szwedzką armią
zgodnie z którą w sztokholmskim porcie nie kontrolowano samochodów z ładunkami
elektroniki zakupionej u Armii Rosyjskiej i dostarczanej z Tallinna na
pokładzie Estonii. Ale w 2005 roku, rząd szwedzki na zapytanie komisji
wprost dowiódł tego, że w dniu katastrofy na pokładzie Estonii nie było żadnego
wojskowego ładunku.
Zwolennicy
„wojskowej” teorii rozpatrują dwie jej wersje, a mianowicie: jedni twierdzą, że
na Estonii wywożono jakąś ekstra-tajną radziecką broń, do której wywiezienia na
Zachód nie mogły dopuścić rosyjskie służby specjalne. To właśnie one
zorganizowały dywersję. Drudzy twierdzą, że dywersja ta była dziełem tajnych
służb Zachodu zagrożonych ujawnieniem ich tajnych operacji z wywożeniem tajnych
broni z terytorium byłego ZSRR i które zdecydowały się, dosłownie i w
przenośni, na utopienie całej sprawy w wodach Bałtyku.
Poza tym w
obiegu znajduje się także hipoteza o tym, że na promie przewożono materiały
radioaktywne, być może także komponenty broni jądrowej.[4]
Ale ta hipoteza
– jaką by ona fantastyczną nie była – ma swe potwierdzenie, a mianowicie
zatopiony statek został przykryty betonowym sarkofagiem podobnym do tego w
Czarnobylskiej EJ, a wody wokół niego ogłoszono strefą zamkniętą.
Na uwagę
zasługuje taż fakt, że władze trzech krajów bałtyckich kategorycznie odstąpiły
od podniesienia wraka promu, chociaż leży on na głębokości tylko 83 m, a np.
SSGN K-141
Kursk został podniesiony z głębokości 150 m!
W 1995 roku
został zawarty układ przez zainteresowane państwa – w rym Rosję – zakazujący przeprowadzania
jakichkolwiek prac przy wraku Estonii. Do układu tego należy także
Wielka Brytania. Tłumaczy się to utworzeniem podwodnego cmentarza ofiar
katastrofy i nie naruszaniem ich spokoju, ale wielu uważa, że wokół Estonii
istnieje międzynarodowa zmowa milczenia w celu zachowania w tajemnicy prawdziwych
przyczyn katastrofy. Interesujące jest także i to, że kilku załogantów, w tym
pomocnika kapitana, uwidocznionych w listach uratowanych później zagadkowo
zniknęło tak z list jak i z kraju.
Na początku 2009
roku, rząd Estonii rozwiązał komisję śledczą już po opublikowaniu jej czwartego
oświadczenia, której wywody były następujące: najbardziej wiarygodną przyczyną zatonięcia promu były jego wady
konstrukcyjne i trudne warunki pogodowe. Na tym
oficjalne dochodzenie przyczyn katastrofy zamknięto definitywnie i oponenci nie
otrzymają odpowiedzi na dręczące ich pytania. Przynajmniej nie na oficjalnej
drodze…
Opinie z KKK
Z mapy pogody na ten dzień wynika, że nie było tam wesoło… Potężny
sztorm, wiatr i fala. Nie takie statki szły na dno w takich warunkach.(Hades)
Zauważcie, jak bardzo losy „Estonii” przypominają
losy „Jana Heweliusza”. W obu przypadkach na Bałtyku szalał sztorm, w obu
przypadkach zginęło wielu ludzi nieprzygotowanych do opuszczenia statku i w obu
przypadkach pojawiły się teorie spiskowe na temat ładunków przez nie
przewożonych, oczywiście związanych ze spec-służbami Rosji i innych krajów. Obawiam
się, że są one tyle warte, co papier na którym te brednie napisano, ale publika
chce wierzyć w ten bełkot. Gdyby tam naprawdę był trefny ładunek, to by go
szybko wydobyto, już to ze względu na bezpieczeństwo (radioaktywne skażenie wód
Bałtyku u wybrzeży Finlandii) już to ze względu na politykę – Zachód dałby
wiele za taką gratkę, by oczernić Rosjan w oczach świata. To jest oczywiste, a
zatem powód jest inny i tylko pozostaje pytanie: jaki? (Arystokles)
Źródło – „Archiwy
XX wieka”, nr 3/2017, ss. 46-47
Przekład z
rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Jest to
tzw. kanał ratowniczy UKF, na którym prowadzone są rozmowy dotyczące akcji
ratunkowych na morzu.
[2]
W czasie wojny na Bałtyku miały miejsce
następujące tragedie spowodowane działaniami wojennymi, a które
pochłonęły: MV Goya – 6800 ofiar, MV General von Steuben – 4900, MV Cap
Arcona - 4300 i MV Wilhelm Gustloff – 6600 oraz MV Thiebek
– 2800 i MV Struma – 778. Statki te zostały zatopione przez Rosjan w
trakcie hitlerowskiej operacji ewakuacyjnej (Operation Hannibal) ludności niemieckiej i więźniów obozów
koncentracyjnych w Prusach Wschodnich i Pomorzu.
[3]
Samo otwarcie furty dziobowej nie wystarczyło, by wypchnąć samochody z pokładu.
Rorowce tego typu co Estonia mają jeszcze do opuszczenia
dziobowy trap samochodowy, po którym pojazdy wjeżdżają i zjeżdżają z pokładu
promu. Opuszczenie trapu na pełnym morzu w warunkach sztormowych byłoby
równoznaczne z katastrofą. NB, podobną przygodę miał MF Wawel w grudniu 1981
roku, który uderzył dziobem w keję portu Ystad. Dzięki temu, że morze było
bardzo spokojne, Wawel mógł wrócić do Świnoujścia. Prom miał uszkodzoną furtę
dziobową i przy wyższej fali mógłby zostać zalany pokład samochodowy, ale nawet
w takim przypadku wszelkie wejścia na pokłady były szczelnie zamknięte i woda
zaburtowa nie byłaby w stanie przeniknąć do maszynowni promu.
[4]
Hipoteza ta jest o tyle uzasadniona, że w czasach ZSRR promami linii Mukran
(Sassnitz) – Kłajpeda wożono paliwo jądrowe dla enerdowskich elektrowni
jądrowych i radioaktywne „popioły” po ich wykorzystaniu. Po ujawnieniu tego
procederu przez Amerykanów ładunki te wożono specjalnymi pociągami poprzez
terytorium Polski.