Powered By Blogger

piątek, 19 stycznia 2018

Ostatnia załoga „Węża Midgarda”



Iwan Barykin


O tajnym statku podziemnym Wąż Midgard (Midgard Schlange) opowiedział mi mój znajomy Walter Schulke, były SS-Haupsturmführer, któremu ongi pomogłem odszukać grób jego krewnego, który poległ w 1942 roku pod Stalingradem.


Powietrzna wojna przeciwko podziemnej


W 1993 roku, niemiecki inżynier Werner von Horner (???) opatentował swój statek podziemny, a dokładniej podziemną łódkę. Jej projekt został od razu utajniony i odłożony a/a do archiwum. W 1940 roku inżynier spotkał się z płk hrabią Klausem von Stauffenbergiem, który był przywódcą spisku przeciwko Hitlerowi z dnia 20.VII.1944 roku. Opowiedział on hrabiemu o swym wynalazku, a ten powiadomił o nim dowództwo Wehrmachtu. W tym czasie Niemcy szykowały się do inwazji na Wielką Brytanię (Operation Seelöwe). Poruszające się pod ziemią statki byłyby w stanie przewieźć pod Kanałem La Manche grupy dywersyjno – rozpoznawcze. Von Hornerowi wydzielono gigantyczne środki na realizację tego projektu.

Podziemna łódka von Hornera mogła wziąć na pokład 5 osób załogi, jej payload wynosił 3400 kg i przemieszczała się pod ziemią z prędkością 7 km/h. Jednak że projekt ów zatrzymał się na etapie eksperymentów laboratoryjnych. Wszechmocny w tym czasie szef Luftwaffe Reichsmarschall Goering przekonał Hitlera o braku perspektyw dla tej podziemnej maszyny. III Rzesza postawiła na wojnę powietrzną i projekt von Hornera został zamknięty.


Los „Smoka Gorynycza”


Jeszcze jeden projekt statku podziemnego był niezależnie od von Hornera opracowany w 1934 roku przez innego Niemca, inż. Rittera. Jego podziemna łódka Midgard Schlange była nazwana tak na cześć mitycznego węża ze skandynawskich sag, strzegącego Ziemi. według pomysłu konstruktora, jego „Wąż” mógł poruszać się pod ziemią, pod wodą i na powierzchni ziemi, a co najważniejsze – mógł on niepostrzeżenie dostarczać na terytorium nieprzyjaciela wielkie ilości materiałów wybuchowych w celu wysadzania w powietrze brytyjskich portów po ichniej stronie La Manche i pod francuską obronną Linię Maginota.

Ritter zaproponował zbudowanie 20 podziemnych krążowników za 30 mln RM każdy. W jego mniemaniu, one byłyby w stanie wygrać wojnę z Francją i Anglią, a następnym krokiem byłby atak na Wschód. Jednakże projekt Rittera wywołał ostrą krytykę ze strony specjalistów, a przede wszystkim ze względu na jego koszty. W lutym 1935 roku, Midgard Schlange został zwrócony konstruktorowi celem dopracowania. Co stało się z nim dalej – tego nie wiadomo. Jednakże już po wojnie w sztolni w pobliżu Königsberga (dziś Kaliningrad) znaleziono szczątki wysadzonej w powietrze konstrukcji gigantycznej gąsienicy.[1] Istnieje przekonanie, że inżynier kontynuował swe prace, ale nie zdążył ich dokończyć ze względu na szybkie postępy wojsk radzieckich.

Statek podziemny Rittera został dokładnie zbadany przez radzieckich specjalistów. „Wąż” składał się z kilku przedziałów, podobnie jak wagony pociągu. Każdy przedział miał rozmiary 7 x 7 x 3,5 m wysokości. Długość „pociągu” wynosiła ok. 500 m. Na jego przedzie znajdowała się gigantyczna głowica wiertnicza z czterema 1,5-metrowymi wiertłami, które były napędzane przez 14 potężnych silników elektrycznych. Prąd do ich napędu wytwarzały potężne generatory Diesla. Na jego uzbrojeniu było 100 min o wadze 250 kg każda i ok. 1000 o wadze 10 kg na mniejsze cele oraz 12 km MG do obrony naziemnej „Węża”.

Do operacji podziemnych, „Wąż” był uzbrojony w dwie torpedy i pociski do wysadzania warstw skalnych w celu ułatwienia poruszania się w nich. Na jego pokładzie znajdowała się kuchnia dla załogi, sypialnia dla 60 osób, trzy warsztaty remontowe, kilka peryskopów do obserwacji otoczenia, radiostacja, butle ze sprężonym powietrzem, urządzenie ratunkowe dla 30 osób, które przebijało się ku powierzchni w przypadku awarii. Pod ziemią „Wąż” mógł poruszać się w prędkością 3 km/h w kamienistym gruncie, 10 km/h w miałkim, pod wodą 3 km/h - przy całkowitej masie całego urządzenia wynoszącej 60.000 ton.
- Istnieją dowody na to, że Midgard Schlange (u nas w Rosji nazywano to Smok Gorynycz – widocznie z podobnej bajki) został rzeczywiście skonstruowany i przetestowany w realnych warunkach – twierdził Walter Schulke. Mój bezpośredni przełożony, któremu podlegał nasz batalion w Peenemünde zabrał mnie ze sobą na te badania. One miały miejsce w całym 1944 roku w Prusach Wschodnich w okolicach Königsberga. Niestety, zakończyły się niepowodzeniem, a nawet tragedią. Padła hydraulika i coś tam jeszcze, o czym mam smutne wspomnienie. Załoga podziemnego krążownika została pochowana w głębinach Ziemi. Po kilku latach, kiedy rozkopano miejsce tej strasznej tragedii, to członkowie załogi – wszystkich 11 załogantów z dowódcą SS-Standartenführerem Klotzke, wyglądali jak żywi. Ich zalała jakaś ciecz, która zadziałała jak balsam... 


Statek podziemny Treblewa


Podziemne pojazdy konstruowane były w wielu krajach. Jako jeden z pierwszych do subterranu miał się dostać jeszcze w latach 30-tych radziecki konstruktor Treblew. Według jego słów, zastosował on pomysł jaki widział u kreta. Kret ryje ziemię łapami i głową raz w prawo – raz w lewo przepychając się przez ziemię tylnymi łapami. W przedniej części swego statku Treblew umieścił potężne wiertło, zaś z tyłu cztery siłowniki, które pchały pojazd do przodu. Pośrodku urządzenia znajdował się ślimak, który wypychał urobek skalny do tyłu. Świder pracował z prędkością 300 rpm, a prędkość całego pojazdu wynosiła 10 m/h. Kierował nim jeden człowiek. Zasilanie maszyna otrzymywała kablem z powierzchni ziemi. Próby pojazdu podziemnego przeprowadzono na uralskiej górze Błagodat’ w 1946 roku. Maszynę tą można było wykorzystać przy kopaniu tuneli dla komunikacji miejskiej, w po0szukiwaniach geologicznych, jednakże konstrukcja okazała się być niezbyt udaną i prace nad projektem zawieszono.


„Bojowy Kret”


Jesienią 1964 roku w prasie ukazała się wzmianka o próbach radzieckiego podziemnego pojazdu Bojewoj Krot – „Bojowy Kret”. Metodą dostarczenia energii temu podziemnemu kompleksowi zajął się prof. G.I. Babat. To on właśnie zaproponował wykorzystanie wysokoczęstotliwościowych fal radiowych. Projektem podziemnego pojazdu zainteresował się sam Nikita S. Chruszczow marzący o tym, by „dostać się do imperialistów spod ziemi”. Pierwsza próba Bojewowo Krota na Uralu była pomyślna. Podziemna łódka przeszła przez górę z prędkością piechura. Ale przy drugiej próbie pojazd z niewiadomych przyczyn eksplodował w głębinach Ziemi i został tam wraz z załogą. O tym nigdy i nigdzie nie poinformowano publiczności.

Wedle niektórych relacji, Kret był napędzany silnikiem atomowym. Poruszał się z prędkością 7 km/h i mógł nieść ze sobą tonę materiału wybuchowego w celach bojowych. Poza zniszczeniem podziemnych bunkrów i silosów ICBM nieprzyjaciela, Kret mógł być wykorzystany do skrytego podpełźnięcia pod terytorium Kalifornii i podłożenia fugasów jądrowych pod newralgiczne obiekty w USA. A do tego efekty działania Kreta można było spisać na jakieś lokalne silne trzęsienie ziemi.

Próby były ściśle taj od samego początku. Za Breżniewa projekt Bojowego Kreta został zamknięty.

A jednak Krety mogły być wykorzystane przy likwidacji efektów katastrofy jądrowej w Czarnobylskiej EJ. Mowa tu o konserwacji podziemnej części zrujnowanego reaktora tak, by radioaktywna pulpa nie wpadła do wód gruntowych. Z pomocą przyszli Niemcy. To właśnie ich maszyny wykopały wokół podziemnej części reaktora nr 4 sztolnie, którymi zeszli w dół ich specjaliści i zamurowali „kociołek”. A przecież to my mogliśmy z takim samym efektem wykorzystać nasze pojazdy podziemne…


Źródło – „Archiw XX wieka”, nr 3/2017, ss. 26-27
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz   



[1] W powieści pt. „Proxima” jej autorzy – Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka opisali podobne statki podziemne eksplorujące wnętrze planety Proximy Centaura. Podobny statek opisali także radzieccy i amerykańscy autorzy powieści sci-fi w latach 50. i 60. XX wieku.