Piotr Cielebiaś
Na przełomie kwietnia i maja
br. w Waszyngtonie zorganizowana zostanie konferencja, na której ufolodzy mają
przedstawić „twarde dowody” na aktywność obcych na naszej planecie.
Wystąpieniom będzie przysłuchiwać się komisja złożona z polityków. Celem ma być
złamanie „informacyjnego embarga”, które przed kilkoma dekadami rząd USA
nałożył na zagadkę „latających talerzy”.
Od 29 kwietnia do 3 maja br. w
siedzibie organizacji National Press Club w Waszyngtonie trwać będzie
konferencja, na której ufolodzy zaprezentują swe wnioski przed komisją złożoną
z polityków. Transmitowane w kilku językach obrady mają uświadomić ludziom, że
kwestia obecności obcych na Ziemi to problem, który nie został do końca
wyjaśniony. Sukcesywnie rośnie też grono ludzi, którzy domagają się w tej
sprawie większej jawności.
Konferencja, która nosi nazwę
„Citizen Hearing on Disclosure” organizowana jest przez fundację, którą kieruje
Stephen Bassett - były polityk, dziś aktywista na rzecz ujawnienia przez rząd
Stanów Zjednoczonych prawdy o UFO. W przeszłości koordynował on kilka innych
projektów mających na celu nagłośnienie problemu „nieproszonych gości” na
trzeciej planecie od Słońca.
Embargo
na prawdę
Stanowisko rządu USA mówi
jasno, że nie ma podstaw do badania zjawiska UFO, gdyż nie da się go ująć w
naukowe ramy. Istniejące doniesienia nie wskazują ponadto, by stanowiło ono
zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju i obywateli. Wszystkie amerykańskie
programy (wojskowe i akademickie), których celem było badanie zagadki
„latających spodków” zostały zawieszone wraz z początkiem lat 70.
Ale temat wraca regularnie
niczym bumerang. Pod koniec 2011 r., w odpowiedzi na petycje z pytaniami o
aktywność obcych, Phil Larson z Biura Polityki Naukowej i Technologicznej
Białego Domu oświadczył, że „rząd USA nie posiada żadnych dowodów na istnienie
inteligentnych istot poza naszą planetą, ani na to, że ludzkość skontaktowała
się kiedykolwiek z inną rasą z kosmosu”.
Bassett, podobnie jak setki
tysięcy jego rodaków, nie wierzy w „oficjalne” wyjaśnienia, dlatego postanowił
wziąć sprawy w swoje ręce. Przez lata zorganizował wiele społecznych akcji
mających zmusić organy państwowe do ujawnienia informacji o obecności na Ziemi
innych ras. Nawet podczas kampanii o fotel w Izbie Reprezentantów jego hasłem
było „przełamanie embarga na prawdę” o obcych, które władze nałożyły
kilkadziesiąt lat wcześniej.
- Kiedy problem UFO spadł na
nasz rząd w latach 40., trwała zimna wojna. […] Był to trudny okres. Przed
wydaniem oficjalnych oświadczeń władze starały się zyskać w kwestii „latających
talerzy” jakieś rozeznanie czy zdobyć jeden z tych pojazdów (co, jak wiemy,
udało się) - mówi Bassett. - Niestety wyjaśnienia przeciągnęły się na dekadę,
dwie, trzy, a w końcu sześć. Blokada informacji straciła jednak sens. Czas ją
zakończyć.
Kosmiczne
Watergate
Bassett uważa, że obcy
aktywowali się na Ziemi po II wojnie światowej. Skala konfliktu, liczba ofiar,
a szczególnie użycie broni atomowej mogły z jakichś powodów zwrócić ich uwagę.
Rzeczywiście, obserwacje „latających talerzy” dosłownie „eksplodowały” po 1945
r., stając się przyczyną konsternacji po obu stronach żelaznej kurtyny. Od 1948
r. Amerykańska Armia i rząd inicjowały programy mające wyjaśnić pochodzenie
niezidentyfikowanych pojazdów, których możliwości wykraczały daleko poza
ziemskie osiągi.
Zakończony w 1969 r.
kilkunastoletni Projekt Blue Book przeanalizował ponad 12,5 tys. doniesień o
UFO dochodząc do wniosku, że większość z nich wynikała z błędnego rozpoznania
samolotów lub zjawisk naturalnych. Mimo to sześć procent przypadków uznano za
niewyjaśnione. To właśnie ten odsetek najbardziej interesuje ufologów, którzy
stanowią trzon grupy prelegentów waszyngtońskiej konferencji.
Część z nich to ludzie ze
stopniami doktorskimi. Wśród nich jest Stanton Friedman - fizyk jądrowy, który
dzięki swym badaniom doszedł do wniosku, że w kręgach polityczno-wojskowych
istnieje wąska grupa dysponująca dowodami na to, że nasza planeta jest
odwiedzana przez istoty z kosmosu: „Niektóre UFO to pojazdy istot
pozaziemskich, a zjawisko ‘latających spodków’ jest niczym kosmiczne Watergate.
Mamy do czynienia z najdonioślejszym wydarzeniem tysiąclecia - wizytami
pojazdów obcych cywilizacji, po których próbuje się zacierać ślady” - mówił.
UFO to fakt - Istnienia innej
cywilizacji, niż ziemska nie da się kwestionować, a większość wydarzeń
związanych z UFO - jak chociażby Roswell to niepokojące fakty - takiego zdania
jest Stanton Friedman, ceniony amerykański ufolog. O wynikach swojej pracy
opowiedział podczas konferencji UFO Forum, która po raz piętnasty odbyła się w
Warszawie pod koniec marca 2011 roku. - Onet.pl
Źródło: Onet
* * *
Obawiam się, że będzie to kolejna burza w szklance wody. Już to parę razy przetrenowaliśmy, m.in. w Belgii, Brazylii, UK i co? I nic. Rzucono nam ochłapy, a co najlepsze zostało na dnie sejfów służ specjalnych, więc nie liczę na to, by CIA, FBI, DIA, NSA i inne amerykańskie specsłużby miały ujawniać swe tajemnice. Nie dajmy się zwariować...
Teraz będzie podobnie – ufolodzy powiedzą swoje – a rząd położy na tym czapę, względnie przedstawi ufologów jako nieszkodliwych w sumie maniaków i oszołomów. Z tego wszystkiego ucieszą się media mające żer na parę dni. I jeszcze jedno: zauważmy, że konferencję zwołano w czasie, w którym rząd USA przygotowuje dwie wojny, boryka się z trudnościami gospodarczymi, terroryzmem i przestępczością. Taka konferencja to będzie typowy flash i odskocznia od krzyczącej rzeczywistości. Kit dla mózgów na parę dni czy tygodni. Zasłona dymna dla działań wszelkiego rodzaju „jastrzębi” w gabinetach polityków.
Czy to coś zmieni? Obawiam się, że będzie jak zwykle – czyli nic. Jestem pesymistą jeżeli idzie o tego rodzaju akcje – nie dały niczego w przeszłości, teraz też nie będzie lepiej. Ale może będzie to pierwsza jaskółka jakichś zmian w stosunku do enigmy UFO i innych tajemnic tego świata? Bardzo bym tego chciał i sądzę, że wielu Czytelników też. A zatem czekamy!