Położenie kanionu Ała-Arcza
Igor Wołozniew
Stolica Kirgizji – Biszkek –
została przemianowana na cześć miejscowego rewolucjonisty na Frunze. W języku
kirgiskim nie ma litery „f”, więc dlatego miejscowi wymawiali nazwę miasta jako
Prunze. To właśnie na południe od tego miasta znajduje się Tajemnica…
Zaobserwowano, że niektóre
zjawiska anomalne, takie jak np. pojawianie się UFO, najczęściej obserwuje się
na mało zaludnionych terenach i regionach – w górach, dżunglach, pustyniach, na
dalekiej Północy. Jeden z anomalnych regionów, to góry Tiań-Szań, z których
wciąż docierają do nas opowieści o spotkaniach z Nieznanym…
Latające
Spodki pod bokiem
W kirgiskiej części pasma
Tiań-Szaniu znajduje się wąwóz Ała-Arcza, który onegdaj był przedmiotem
zainteresowania alpinistów. Mało który nie zaobserwował tutaj UFO lub nie
znajdował śladów Człowieka Śniegu. Dzisiaj alpiniści już nie przybywają tak
często, ale do tajemniczych zdarzeń wciąż tam dochodzi, jak to było wcześniej.
Ratownicy z tamtejszego
oddziału Górskiej Służby Ratowniczej i mieszkańcy górskich wiosek twierdzą, że
UFO pokazują się nad wąwozem właściwie w każdą noc. Najczęściej są to latające
na dużej wysokości światła, które na dużej prędkości ostro zmieniają kierunek
lotu. Czasami można zobaczyć i same aparaty latające. Przede wszystkim można je
zobaczyć w rejonie szczytu Pik Swobodnaja Korieja (4740 m n.p.m.), natomiast
niektórzy uważają, że w środku tej góry znajduje się baza Przybyszów z Kosmosu.
NOL-e krążą także wokół
wierzchołka góry Teke-Tor/Teketor (4441 m). W końcu lata 1991 roku, kilka
alpinistycznych wypraw widziało w okolicach tej góry niezwykłe widowisko: 5
ogromnych, kulistych metalicznych obiektów spuściło się z dużej wysokości i ku
przerażeniu świadków, zaczęło krążyć nisko nad ziemią. Potem nabierając coraz
większej prędkości, odleciały w kierunku Aksajskiego grzbietu.
Na początku tamtego roku,
świadkami niemniej spektakularnego widowiska stali się uczestnicy
Wszechzwiązkowego Zjazdu Alpinistycznego. W rejonie Pik Korona (4860 m) pojawiły
się cztery gigantyczne, o długości prawie kilometra (!!!) latające cygara,
awiomatki czy statki matki - CNOL-e. Wisiały one nad górami prawie przez
godzinę, połyskując swymi czarnymi, jakby wypolerowanymi bokami. W pewnej
chwili oddzieliły się od nich mniejsze CNOL-e, które polatały sobie nad górami,
a potem zlały się z powrotem ze statkami-matkami. W końcu wszystkie CNOL-e
zaczęły powoli dryfować w kierunku południowym i znikły z widoku.
Zdarzały się tam także
lądowania latających spodków. Odnotowano dwa epizody, w których nieznane
aparaty latające zbliżały się do człowieka, jakby usłyszały jego wołanie. Jeden
z nich miał miejsce w 1984 roku. Grupa 5 alpinistów zauważyła na niebie NOL-a.
Na jego widok ludzie zaczęli dyskutować o tym, że dobrze byłoby obejrzeć to
sobie z bliska. Naraz UFO wykonał ciasny wiraż i poleciał w ich kierunku. Z
przerażenia padli oni plackiem na śnieg. Dyskokształtny UFO zawisł na parę
minut nad nimi, na wysokości jakichś 3 m i zanim odleciał, oświetlił ludzi
różowym promieniem. Na szczęście dla alpinistów, incydent nie przyniósł
negatywnych następstw.
Niejednokrotnie ludzie widzieli
samych pilotów tych pojazdów. Incydent, którego świadkami stało się 15 osób
miał miejsce w 1992 roku. Wspinając się po stromym stoku na wysokości około
4000 m, alpinistyczna grupa zauważyła nieco wyżej od nich jakąś chudą, wysoką
postać ludzką odzianą w srebrzysty kombinezon. Wzrost EBE wynosił jakieś 3,5 m.
Stał on na bardzo wąskim gzymsie. Wejść tam po prostu się nie dało – przed nim
wielosetmetrowa przepaść, a za nim – przewieszona skała. On/Ona/Ono (???) stał
nieruchomo i obserwował wspinających się ludzi. Tymczasem tych ostatnich zdjął
strach do tego stopnia, że przestali się wspinać i zaczęli zjazd w dół. Jeden z
nich miała aparat fotograficzny, ale z emocji zapomniał zrobić zdjęcia. Po
prostu nie przyszło mu to do głowy. Po kilku dniach zdecydowali się znów na
wspinaczkę, zabrali ze sobą aparaty i kamerę, ale Obcego już tam nie było…
Brama
do wnętrza góry
Pośród alpinistów –
odwiedzających wąwóz Ała-Arcza krążą opowiadania o ludziach, którzy zniknęli w
tych miejscach, w których widziano także UFO.
W 1981 roku, nie powróciła do
obozowiska grupa pod kierownictwem Borysa
Wasiliewa. Sześciu chłopa przepadło jak kamień w wodę. W te dni nad górami
krążyły niezwykłe różowe kule. Drugi raz w 1987 roku, dwoje alpinistów
wróciwszy do obozu opowiadało, że na zaśnieżonym stoku automatycznie otworzyło
się wejście do obszernej jaskini z okrągłymi, metalicznymi ścianami, z której z
ogromną prędkością wyleciał owalny obiekt z iluminatorami. Zagadkowa „brama”
potem długo się nie zamykała, chociaż z niej nic już nie wyleciało!
Alpiniści umiejscowili to
miejsce na mapie, a potem powrócili tam następnego dnia. I nigdy ich nie
widziano. Opisane przez nich miejsce wielokrotnie potem przeszukano, ale ani
wejścia ani ludzi nie znaleziono…
Pamiętne wydarzenie miało
miejsce u końca lat 70. Do bazy przyszedł nieznany alpinista, który bardzo
zdziwił się nie znalazłszy w niej swoich towarzyszy. Zdziwił się jeszcze
bardziej, kiedy spojrzał na kalendarz – według jego słów powinien być 1968 rok.
Okazało się, że w lutym 1968 roku, wyszedł on w rejon góry Teke-Tor i zanocował
tam w śpiworze. Nie widział on niczego dziwnego czy niezwykłego, jeżeli nie
liczyć pioruna kulistego, która przeleciała nieopodal niego i gdzieś przepadła.
Po obudzeniu się długo czekał na swych towarzyszy, którzy poszli szturmować
szczyt góry. Nie doczekawszy ich powrócił do bazy. Resztę znamy – wyglądało na
to, że ów alpinista w ciągu nocy przeżył dziesięć lat! Wyprawiono go do
Ałma-Aty i dalsze jego losy są nieznane. (Jest to klasyczny, wprost kliniczny
przypadek typu Rip van Winkle –
człowieka przeniesionego w czasie przez Obcych, o czym pisałem w pracy „Projekt
Tatry” [Kraków 2002] – przyp. tłum.
Nocny
gość
W kanionie Ała-Arcza (a także w
innych miejscach Tiań-Szaniu) można spotkać Człowieka Śniegu. To dziwne,
pokryte długimi włosami człekopodobne stworzenie, od czasu do czasu widzą
alpiniści, instruktorzy i członkowie
Górskiej Służby Ratowniczej. Starsi instruktorzy Połtawskij i Nazarienko
spotykali je wiele razy w różnych punktach swych alpinistycznych dróg. Uczeni –
krytpozoolodzy nazywają to reliktowym hominidem i spierają się o to, czym ono
właściwie jest: czy to Neandertalczyk,
który dożył naszych dni, czy Pitekantrop,
czy może jeszcze dawniejszy od nich Australopitek?
Śnieżny Człowiek wiedzie nocny
tryb życia. W latach 80., nieraz podchodził do obozowiska alpinistów na stoku
góry Uczitiel (4527 m). ludzie obserwowali go z okien, jak on – doskonale
widoczny w świetle księżyca – jak w poszukiwaniu jedzenia przeszukiwał ich
plecaki i pojemniki. Pewnego razu ten „gospodarz gór” wszedł na dach. Dach zatrzeszczał
pod jego ciężarem i ludzie obawiali się, że się załamie i potwór nie wpadnie
pomiędzy nich.
Odnotowano nawet, jak taki
Człowiek Śniegu wszedł do szałasu. Taka wizyta zdarzyła się zima 1990 roku.
Straszny włochaty gigant o wysokości 2,5 m wzrostu pokazał się przy drewnianym
szałasie, a potem wszedł do środka. Ludzie byli w szoku. Żaden z nich nie mógł
się nawet ruszyć. Stwór stał przez jakiś czas stał pośrodku pomieszczenia,
rozglądał się, potem wyszedł zawadziwszy grzbietem o drewnianą belkę, na której
zostawił on nieco sierści. Analiza tych włosów wykazała, że nie są to włosy
człowieka ani małpy.
Humanoid, jak inne zwierzęta,
broni swego terytorium przed obcymi. Za takich on uważa ludzi. On ogranicza się
do przestraszenia ich i zmuszenia do ucieczki. Niejednokrotnie alpiniści
siedzący nocą przy ogniskach słyszą dziwne gwizdy, wizgi czy krzyki, których
nie mógłby wydać żaden człowiek. Bywa, że z ciemności wyleci kamień rzucony
czyjąś nieznaną ręką i wpada wprost w środek ogniska.
Czy
Śnieżny Człowiek potrafi czytać myśli?
Najstarsi mieszkańcy
alpinistycznego obozowiska Łagier Ała-Arcza wierzą w telepatyczne zdolności
Ludzi Śniegu. Na przykład nie można ich spotkać, kiedy celowo się ich
poszukuje. One pokazują się zawsze nieoczekiwanie, kiedy ludzie nie są gotowi
na takie spotkanie. A jeszcze potrafi on – nie pokazując się – wzbudzić w
człowieku uczucie strachu. Pewnego razu grupę alpinistów, która poruszała się po
zaśnieżonym stoku, poraził nieprzytomny, paniczny strach. Porzuciwszy sprzęt
zaczęli oni biec do obozu. Po przebyciu jakiegoś pół kilometra ludzie
ochłonęli, zatrzymali się i zaczęli pytać jeden drugiego, co się właściwie
stało i co ich tak wystraszyło? Potem przeszukując to miejsce instruktorzy
znaleźli porozrzucane rzeczy i ślady wielkich, bosych stóp. (Wizyta Yeti?
Czyżby to było rozwiązanie problemu zagłady zespołu Diatłowa z Uralu? Yeti przestraszył ludzi do tego stopnia, ze w
panice rozbiegli się w lekkich ubraniach i boso, co musiało się skończyć tylko
jednym – wychłodzeniem organizmu w lodowatą noc i śmiercią wskutek hipotermii. Niestety,
nie znaleziono żadnych śladów Yeti, ale czy ich poszukiwano…? Zob. http://wszechocean.blogspot.com/2012/04/zmasakrowani-przez-ufo-czy-pocisk.html
i dalsze – przyp. tłum.)
W latach 80., do Tiań-Szaniu, a
w szczególności do kanionu Ała-Arcza przyjeżdżały ekspedycje, których celem
było jeżeli nie schwytanie, to chociaż sfotografowanie czy sfilmowanie tego
humanoida. Poszukiwania nie skończyły się powodzeniem. Śnieżny Człowiek jakby
wiedział, że to jego szukają. Przez cały czas, kiedy członkowie ekspedycji
kręcili się to tu to tam po górach, nie było o nim ni słychu ni duchu. Poszukiwacze
znajdowali odciski bosych stóp, robili ich gipsowe odlewy i tylko z tym
wyjeżdżali. A literalnie w kilka dni później „gospodarz” znów dawał głos, czy
pojawiał się we własnej osobie.
Jeszcze gorzej przedstawiają
się sprawy, kiedy ludzie przyjeżdżają w celu upolowania go. Instruktorzy wspominają
dni, kiedy w ich bazie przez kilka dni mieszkało dwóch takich „myśliwych”. Wielu
ludzi tutaj czuło się fatalnie, niektórych bardzo bolała głowa, a najbardziej –
samych „myśliwych”.
Poza UFO i Ludzi Śniegu, w
wąwozie Ała-Arcza widziano także jakieś dziwne, widmowe postacie i MTE (efekt
straconego czasu) oraz inne zjawiska anomalne. Wszystko to nie przeszkadza
jednak alpinistom w ulubionym sporcie i nawet upiększa im życie w górach
dodając do niego element Nieznanego. Wszak jest tutaj możliwość nie tylko
pokonać góry, ale także zbliżyć się do Tajemnicy.
Tekst i zdjęcia – „Tajny XX
wieka” nr 4/2013, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz