Straszliwa katastrofa ekologiczna
na Węgrzech, która wydarzyła się przed paru dniami każe mi przypomnieć
Czytelnikowi wydarzenia sprzed 10 lat, kiedy to wskutek niefrasobliwości ludzi
doszło do skażenia Dunaju – tej największej europejskiej rzeki supertoksycznymi
związkami chemicznymi. A oto, co napisałem w artykule, który został
opublikowany na łamach ogólnopolskiego „EKO Świata” nr 4/2000 i katowickiego
„Roździenia” nr 3/2000, a co prezentuję poniżej:
* * *
Cywilizacja
kupców i dealerów wkrótce wykończy się własnymi smrodami – zwykł
mawiać Piotr Listkiewicz. Ma
całkowitą rację – bo przekonałem się o tym niemal naocznie, kiedy media podały
12 lutego 2000 roku informację o skażeniu rzek Cisa (Tisza) i Dunaj kilkuset
kilogramami czy nawet tonami (w tej materii szacunki były rozbieżne)
supertoksycznych związków cyjanowych, które pewien australijski koncern –
pomawia się o to koncern Esmeralda – wpuścił w wody Cisy w rumuńskim mieście Baia Mare.
Rumunia to jeden z
najbiedniejszych krajów Europy Środkowej. Rządy komunistów pod wodzą Conductadora Nicolae Ceausescu doprowadziły m.in. do powstania całych martwych
stref skażonych wszelkimi możliwymi świństwami produkowanymi przez
wysokoenergochłonny i przestarzały przemysł jak w większości krajów
socjalistycznych, a który to przemysł i jego zacofane technologie po „jesieni
ludów” a. D. 1989 nie są bynajmniej wymieniane na nowsze, bo po prostu opłaca
się bardziej zamknąć niewydolny zakład pracy, niż pakować miliardy dolarów w
jego modernizację – zjawisko to znamy także w naszym kraju… (NB, stało się to
powodem powstania 25% bezrobocia w Polsce i innych krajach po 1989 roku)
Był to doskonały sposób na osłabienie
gospodarek m.in. Polski i pozbawienie naszego kraju jakiejkolwiek konkurencyjności
na rynku europejskim. Jest to jeden z najgorszych błędów jakie popełniły
wszystkie rządy post-solidarnościowe po 1989 roku, i za które powinny być
rozliczone. Nie jest tajemnicą, że było to w interesie USA i UE, która
stworzyła doskonały rynek zbytu dla swoich towarów. Podobnie dobry interes
zrobiły na tym Chiny, które zalały nasze kraje tanim chłamem i złej jakości,
nietrwałym barachłem, dzięki któremu nasze zakłady musiały upaść. Skutki tego
odczuwamy właśnie teraz – w postaci bezrobocia i emigracji ekonomicznej,
rujnacji przemysłu, patologii społecznych wywołanych biedą i totalnej
niekompetencji rządu i parlamentu targanego sprzecznościami i konfliktami
sztucznie rozdmuchiwanymi przez ludzi, którzy Polsce nigdy nie byli, nie są i
nie będą życzliwi. Ich nazwiska znajdują się na czołowych stronach gazet.
Jedną z takich martwych stref jest
okręg przemysłowy Baia Mare (baia to
po rumuńsku znaczy tyle, co kopalnia), gdzie wydobywa się złoto, miedź, srebro,
uran i inne metale nieżelazne. Była to strefa stanowiąca oczko w głowie
Najwyższego Masztu Światowego Postępu i jego zbrodniczej Securitate, jako że produkowano tam surowiec strategiczny – uran i
metale szlachetne – złoto i srebro, za które komuniści kupowali agentów w
krajach Zachodu, by z kolei ci agenci wydarli Zachodowi jego największe
tajemnice. (Pisze o tym gen. Ion Pacepa
w książce „Czerwone horyzonty”) Te tajemnice szły następnie nie tylko na Kreml,
ale także i do Pekinu! Tą właśnie drogą Chińczycy doszli do poznania tajemnic
amerykańskich laboratoriów atomowych!
Złoto i srebro w rejonie Baia Mare
występuje w pokładach kwarcytów i żeby je stamtąd wyekstrahować należy pierwej
zemleć kwarcyt, a następnie potraktować go cyjankami, co wygląda na papierze w
sposób następujący:
1.
2Au + 4NaCN + 1/2O2 + H2O => 2Na[Au(CN)2] + 2NaOH
Pod wpływem kwasów jon kompleksowy
rozpada się na nierozpuszczalny w wodzie, chemicznie bierny cyjanek złota (I) i
cyjanowodór:
2.
Au(CN)2- – H2+ => AuCN +
HCN
Przepraszam za te wzory i reakcje,
ale racz zwrócić swą uwagę Czytelniku na fakt, że niemal wszystkie substancje
biorące udział w nich są silnie toksyczne! Morderczo trujące! Potem cyjanek
złota dysocjuje na czysty metal i zabójczy cyjan, zgodnie z równaniem:
3.
Au(CN)2 => Au + 2CN
Ot i wszystko. Podobnie rzecz się
ma ze srebrem. Inna metoda – starsza i stosowana jeszcze za czasów Pizarra i Corteza polegała na mieszaniu rudy srebra z solą i rtęcią. W
trakcie reakcji srebro otrzymywano w postaci stopu (amalgamatu) rtęci i srebra,
który potem poddawano ogrzaniu, w wyniku czego rtęć ulatniała się i pozostawało
czyste srebro na dnie naczynia. (Nie muszę chyba mówić, że była to metoda
zabójcza dla wszystkiego, co żyje ze względu na toksyczność chloru i rtęci!) Dzisiaj
otrzymuje się je znacznie łatwiej i czyściej przy wykorzystaniu cynku:
4.
2AgCl + Zn => ZnCl2 +
2Ag
Dzisiaj także wydobywa się je ze
szlamu anodowego – piekielnego koktajlu, toksycznego jak wszyscy diabli i
zawierającego jony metali ciężkich: Hg+, Cr2+, Cu+,
Pb2+ itd. Jeżeli stało się to, że uwolniły się cyjanki tych metali,
to Cisa i Dunaj będą martwe nie przez 10 lat, jak liczą teraz (w dniu
16.II.2000 r.) specjaliści węgierscy i bułgarscy, ale co najmniej trzy razy
tyle…
Najgorsze jest jeszcze przed nami,
bo skażona woda płynie dopiero w dół Dunaju, zaś Cisa jest już martwa i – jak
podają media – wyginęły w niej nawet bakterie!
Byłem nad Cisą we wrześniu 1996
roku – rzeka w okolicy Tiszaújváros była ciemna od zanieczyszczeń, niemniej
żyły w niej nawet dość duże ryby. Teraz nie ma tam nic. Jeżeli kopalnia i
rafineria, z której wyciekł ten pasztet była opuszczona, to można śmiało
założyć, że skażenia będą jeszcze groźniejsze, niż gdyby wyciekł sam cyjanek
potasu czy cyjanek sodu. Tam rzeczywiście będzie co najmniej połowa – i to
gorsza – Tablicy Mendelejewa!
Trzebaż było trafu, że owego
fatalnego 12 i 13 lutego 2000 roku byłem wraz z żoną i przyjaciółmi w
Budapeszcie, gdzie wziąłem udział w pewnym kongresie naukowym. Większość z
gospodarzy to byli ludzie blisko związani z Naturą i wiadomość o skażeniu żywo
ich obeszła. Choć sam Budapeszt był poza zasięgiem tej eko-katastrofy, to
Bratanków martwiło to, że Cisa nawadnia spory areał rolniczy kraju, a skażona
cyjankiem woda nie nadaje się nawet do celów technicznych!
W Bułgarii i Jugosławii ogłoszono
alarm i zakazano ludziom używania wody z Dunaju, spożywania ryb i ptaków, które
masowo ginęły w kontakcie z tym piekielnym koktajlem. Dotyczy to przede
wszystkim tamtejszych Romów, którzy stanowią najuboższą warstwę społeczną,
która żywi się czym popadnie. Porównanie z katastrofa w Czarnobylu jest tu
najzupełniej uzasadnione, na miejscu i całkowicie funkcjonalne! Obie te
katastrofy spowodowała ludzka nieodpowiedzialność, chciwość i głupota. Samo to,
że do rafinacji złota koncern Esmeralda używał zakazanych na całym świecie
metod stanowi dowód na powyższe. Metoda ta jest stosunkowo tania, a że Rumunia
jest krajem w którym – podobnie jak w Polsce – istnieje szeroko rozbudowana korumpokracja (rządy sprzedajnych
urzędników – Stanisław Lem nazywał ją kremokracją
– no bo jak posmarować, to właśnie kremem – sic!),
to taki numer jak wprowadzenie super-niebezpiecznej dla środowiska metody
rafinacji szlachetnego kruszcu dla bogatych i ex definitio wszechmocnych, dzięki sile nabywczej pieniądza,
zachodnich koncernów, to jest dla nich pestka.
Jak już wielokrotnie podkreślałem
to na łamach tego i innych czasopism – winę za ten stan rzeczy ponoszą głównie
systemy nakazowo-zakazowe, które można przełamać właśnie mocą pieniądza. A to,
że Esmeralda twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego… - że nie ma naukowych
dowodów na to, że Esmeralda jest winna? Mój Boże, a ileż to roboty? Kupuję po
prostu cały uniwersytet czy sponsoruję jego katedry i jego profesorowie z
docentami i asystentami będą mi tańczyć tak, jak im zagram! Esmeralda do
niczego się nie przyzna, a dowody przeciwko niej spoczną na zawsze w piwnicach
instytucji i ekspertów. I na tym się skończy, jak w przypadku Czarnobyla…
Winnych po prostu nie będzie… - albo będzie jakiś kozioł ofiarny, na którego
zwali się wszystko i wsadzi na parę lat do pudła. Tak było zawsze i nie będzie
inaczej i tym razem. A potem znajdą się przekupieni uczeni, którzy będą
dowodzić, ze winne są – jak zwykle zresztą – te podłe media! Dokładnie tak, jak
w przypadku katastrofy w Czarnobylskiej EJ, o czym usilnie stara się nas
przekonać kilku utytułowanych biurokratów, dla których ta katastrofa to był
jedynie „wypadek” – który media rozdęły do rozmiarów Armagedonu nieledwie.
Co tracimy – my jako społeczność
światowa – tracąc Cisę i część Dunaju w jego dolnym biegu? Przede wszystkim
ucierpi na tym Park Narodowy Szatmar-Beregi, Tisza TVT, Tokaj Bodrogzug TVK,
Sajó-Tisza TVK, okolice miasta Tiszafüred na północnym brzegu Cisy,
Közep-Tiszai TVK, Pusztaszeti Tajvédelmi Körzet… To tylko parki narodowe
Węgier! A co dalej? Nie orientuję się, jakie parki narodowe i rezerwaty
znajdują się wzdłuż biegu Dunaju w Bułgarii, Jugosławii i Rumunii, ale przeraża
mnie to, co stanie się w Delcie Dunaju, która sama w sobie jest cudem Natury, a
gdzie za czasów panowania Słońca Rumunii umieszczono wioski dla trędowatych!
Obszar Delty jest jednym wielkim rezerwatem przyrody ożywionej!
Oczywiście mordercza dawka
cyjanków rozcieńczy się z biegiem rzeki, ale to, co zostanie wchłonięte przez
cały ekosystem pozostanie w nim przez długi czas, który trudno jest określić.
Jak rozwinie się sytuacja? – trudno przewidzieć. Jednego jestem pewien – rozwinie
się w najmniej korzystnym kierunku.
I z ostatniej chwili: 17 lutego
2000 roku rumuński minister ochrony środowiska podał do powszechnej wiadomości,
że Cisa i Dunaj zostały zatrute nie związkami cyjanu, ale… wodą chlorową – HClO
lub dwutlenkiem chloru – ClO2, którego użyto w celu – i tu kolejna ściema pana Petera Marinescu – do zobojętnienia
wycieku związków cyjanowych z Baia Mare.
No cóż – jak widzimy – potwierdzać
się zaczyna to, co napisałem powyżej. Bo w sumie to zamienił stryjek siekierkę
na kijek… Chlor jest dokładnie tak samo zabójczy dla istot żywych jak cyjan –
Niemcy stosowali obydwa w czasie wojen światowych. Pierwszego przeciwko żołnierzom
Ententy w czasie I Wojny Światowej, a drugiego w postaci Cyklonu B przeciwko
Żydom i ludom Europy w Auschwitz i innych obozach zagłady w czasie II Wojny
Światowej z wiadomymi skutkami.
I tak dyskusja nad tym, co jest
bardziej zabójcze: związki chloru czy związki cyjanu jest czysto akademickim
ćwiczeniem. Obydwa te rodzaje związków powodują dokładnie to samo – ŚMIERĆ
WSZYSTKIEGO CO ŻYJE I ODDYCHA TLENEM – i to jest z tego wszystkiego
NAJWAŻNIEJSZE! A to, jak nazwą to spasłe urzędasy na ministerialnych stołkach
jest akurat niczym, w porównaniu ze świadomością, że znów zwyciężyła ludzka
zachłanność i głupota…
* * *
Słowa te napisałem pod koniec lutego 2000
roku. Jak widać, nie straciły one niczego na swej aktualności, a wręcz
odwrotnie – w czasie tych 13 lat zyskały na niej jeszcze bardziej! Straszna
jest urzędnicza bezmyślność i beztroska, straszna jest skala skorumpowania
naukowców, którzy sprzedali się możnym tego świata i nie mają odwagi głosić
prawdy, a tylko wygłaszają banialuki w takt brzęku złotej monety, które sypią
im prawdziwi władcy tej planety.
Władcy, którzy przygotowali jej zgubę. I nam
wszystkim też.