Nikołaj Miedwiediew
W Anglii, u brzegów Kanału La
Manche znajduje się niebezpieczna płycizna – znane Piaski Goodwina. Wedle
legendy, wcześniej była tam wyspa, ale pochłonęły ja wody kanału. Z dna jakoby
do dziś dnia można usłyszeć dźwięk dzwonów z jej kościołów.
Mistycy twierdzą: ci, których
nazwiska są wciąż są żywe wśród ludzi, nie mogą powrócić na Ziemię w materialnej
powłoce. Taka jest cena sławy. Z czego powstał taki wniosek? Opowiemy o tym,
Czytelnikowi…
"A. S. Puszkin w Petersburgu" - obraz Borysa Szczerbakowa (1949)
Spacer
z Puszkinem
Kilka lat temu wraz z żoną
witaliśmy Nowy Rok u naszej przyjaciółki zamieszkującej w Carskim Siole.
Wieczorem dnia następnego poszliśmy na spacer do Jekaterińskiego Parku. Pogoda
była cudowna, z miękkim śniegiem i lekkim mrozem. Z zadowoleniem poszliśmy do
naszych ulubionych miejsc, wiodąc rozmowę o wszystkim i niczym co było na duszy
i w sercu. I czytaliśmy wiersze, i oczywiście – Puszkina! No bo przecież tam
właśnie wszystko dyszy pamięcią o Nim, to właśnie tam błąka się Jego duch…
Ale to nie wszystko, bo jak się
później okazało, był On tam także widoczny.
Mieliśmy aparat fotograficzny i nasza przyjaciółka zrobiła nam mnóstwo
zdjęć. Wróciwszy do domu, zgrała je na komputer. Zaczęliśmy je przeglądać.
Oglądając zdjęcie wykonane koło Kameronowej Galerii wprost nie mogłem uwierzyć
własnym oczom. Na tle tego historycznego budynku za naszymi plecami
zauważyliśmy kontury czyjejś twarzy (jej górnej części), zupełnie podobnej do
twarzy Aleksandra Siergiejewicza… Zresztą spójrzcie sami na to zdjęcie i
stwierdzicie, że jest podobna!
Czyżby więc rzeczywiście duch
wielkiego rosyjskiego poety spacerował wraz z nami po ulubionych zakątkach
parku z lubością słuchając słów swych wierszy wypowiadanych z naszych ust (co
zapewne jest miłe dla każdego poety)!? No, ale dlaczego postanowił On pokazać
się nam w ten sposób? Nie mam odpowiedzi na to pytanie.
Zagłębiając się w temat
wyjaśniłem sobie, że pojawianie się duchów zmarłych (tak tych wielkich jak i
zwykłych ludzi) żyjącym mieszkańcom Ziemi
- to wcale nie jest aż taka rzadkość. Dlaczego to ma miejsce?
Człowiek
tak długo żyje, jak pamięć o nim
Interesującą teorię wysnuł
duński filozof i parapsycholog Frederick
Bernsen. Zebrał on i usystematyzował wiele relacji o pojawieniu się duchów
ludzi, żyjących w różnych epokach i kątach naszej planety, w wyniku czego
zwrócił on uwagę na jedną rzecz. W zdecydowanej większości przypadków, chodziło
o duchy osób, które zmarły stosunkowo niedawno – krewni albo znajomi – czyli
bliscy sobie ludzie, które pojawiały się po to, by ostrzec bliskich im ludzi
przed grożącym niebezpieczeństwem, albo przestrzec przed nierozważnymi
postępkami.
Tak więc mieszkance Kopenhagi –
Marcie S. – pokazał się duch jej
ojca, który zmarł przed miesiącem i kazał jej zabrać z banku wszystkie swoje
pieniądze i papiery wartościowe. Kobieta posłuchała, i co z tego wyszło?
Wkrótce nastąpił krach finansowy i ten właśnie bank padł.
Mieszkaniec Amsterdamu – David G. – wracał późnym wieczorem z
przyjęcia (zauważmy, że był w stanie z lekka nietrzeźwym). Brodził ciemnymi
uliczkami dzielnicy cieszącej się zła sławą. Chcąc skrócić sobie drogę, wszedł
w zaułek i naraz, w perspektywie zobaczył bielejącą, półprzejrzystą postać.
Przyjrzawszy się jej, młodzieniec rozpoznał w niej swego nieżyjącego już
kolegę-rockersa, który zabił się na motocyklu jakiś czas temu. Chciał podejść
doń, ale duch wykonał przeczący gest ręką. Przy tym jakaś siła uderzyła Davida
w pierś i odepchnęła od wejścia do zaułka. Chłopak poszedł inną drogą, a na
drugi dzień dowiedział się, że właśnie w tym zaułku został zabity i ograbiony
człowiek…
Na drugim miejsce, wedle
częstotliwości pojawień się duchów – to duchy znanych postaci: poetów, malarzy,
muzyków, artystów, itd. Bernsen w swej pracy pt. „Fenomen transcendencji”
podaje niemało takich przykładów. W tym czasie pojawienie się duchów ludzi
nieznanych, nieznanych świadkom jest czymś bardzo rzadkim – fenomenalnym.
Wychodząc z takich obserwacji,
Bernsen dochodzi do wniosku, że duchy ludzkie trzyma na ziemi pamięć o nich,
nasze wyobrażenia o tych niegdyś żyjących ludziach. Więc nie trzeba się dziwić
temu, że w wielu kulturach panuje przekonanie o tym, że CZŁOWIEK ŻYJE TAK DŁUGO,
JAK DŁUGO ŻYJE PAMIĘĆ O NIM. Wspominając zmarłego człowieka, zaznajamiając się
z życiem, działalnością, twórczością znanych ludzi na lekcjach historii,
literatury, i innych szkolnych dyscyplin, czytając książki, oglądając filmy,
prowadząc „kulturalne” rozmowy i dyskusje – my jakby wskrzeszamy ich z niebytu
i przyciągamy do siebie – i tym samym nie dajemy im czasu na przygotowanie się
do kolejnego wcielenia. Tak więc dusza cały czas pokutuje na naszym świecie (a
może i innych światach) do dziś dnia, i tak będzie, póki nie zapomni się o
człowieku, w którym była w ostatnim wcieleniu. Jeżeli rzecz ma się z prostym
człowiekiem, którego znał i wspomina tylko krąg najbliższych znajomych i
rodzina – jakieś 2-3 pokolenia – to jego pobyt na Ziemi w postaci ducha, widma
będzie niedługi – maksymalnie 1½
stulecia. Ale jak ktoś jest znanym i wpisał na trwale swe imię w
historię Ludzkości to będzie on duchem do skończenia świata – a dokładnie do
końca naszej cywilizacji. Taka jest cena sławy!
O,
dobrze by wiedzieć, kto dyktuje te wersy…!
W czasach mej studenckiej
młodości w wydziale literatury, które odwiedzał autor tych słów, zajmował się
nim niejaki Siergiej W. Był on
średniej klasy poetą, ale za to bardzo płodnym. Na każde zajęcia przynosił on
worek wierszy, i z upodobaniem czytał je przed kolegami po piórze „z
poetyckiego cechu” i był strasznie czuły na koleżeńską krytykę. A krytykowano
go ostro i bezlitośnie – dosłownie wdeptując w glebę. On się wściekał na nich,
ale się nie poddawał, przychodził wciąż na nowo na egzekucję.
I pewnego wieczoru Siergiej
przyszedł do mnie (mieszkaliśmy w jednym internacie) i podał mi kartkę papieru.
- No przeczytaj! – rzekł.
Spojrzałem i zaniemówiłem.
Nieduży wierszyk – taki na trzy zwrotki – ale jak napisane! Wspaniałe metafory,
dokładne rymy, doskonała kompozycja – jednym słowem idealnie klasyczna poezja.
Miałem wrażenie, ze nie pisał tego Siergiej, ale ktoś zupełnie inny, jakiś
wielki mistrz poetyckiego słowa.
- Sieriożka, nie ma co gadać!
To jest genialne! Jak ci się to udało zrobić?
- Nie uwierzysz – odpowiedział
mi o opowiedział o tym, jak cały wieczór bił się ze sobą nad pewnym wierszem, i
w żaden sposób nie potrafił przelać go na papier. Tak więc położył się spać. I
w nocy ujrzał on swego ulubionego poetę – Siergieja
Jesienina – młodego, lekkiego, przystojnego, złotowłosego. I on właśnie
podyktował mu ten wiersz. A na zakończenie powiedział:
- Nie wierz w to, że się
powiesiłem w Angleterre. Nie jestem
samobójcą. Zabili mnie czekiści z OGPU wskutek spisku przyjaciół-towarzyszy.
Niedługo będzie to szeroko znane.
A rzecz miała miejsce w latach
70., kiedy panowała jedyna wersja o jego samobójstwie, o morderstwie nie mogło
być mowy. To teraz, po nakręceniu filmu o Jesieninie z Bezrukowym w roli głównej jest wiadoma ta druga wersja jego śmierci
(przedstawiona w serialu „Jesienin” w 2005 roku – przyp. tłum.) A wtedy mówić o
tym, że Jesienina zamordowali czekiści było nie tylko nieostrożnie, ale wręcz
niebezpiecznie…
Fragment twarzy A. S. Puszkina na zdjęciu autora. Widoczne są oczy, nosi fragment ronda kapelusza...
Ulubione
miejsce duchów
W literaturze okultystycznej
można znaleźć ogromną ilość przykładów na spotkania ludzi z duchami
znamienitych osób. I każde z tych widm ma swe ulubione miejsce. I tak np. Puszkin pojawia się najczęściej w
Carskim Siole. Piotr I przechadza
się po Michaiłowskim Zamku. Grigorij
Rasputin pokazuje się w domu na ul. Gorochowej. A do tego, jak twierdzą
tameczni mieszkańcy, on zawsze stara się utrzymać porządek i tylko od czasu do
czasu pozwala sobie trochę pobałaganić. Duch Jerzego Fryderyka Haendla był widziany nieraz pod numerem 25 przy
Brook Street w Londynie, gdzie wielki kompozytor przeżył drugą część swego
życia i zmarł. Widmo słynnego piosenkarza Elvisa
Presleya czasami pokazuje się w jego domu w Gracelandzie, w studio w
Nashville, w którym zrobił on swe ostatnie nagrania, a także w hotelu Hilton w
Las Vegas. Marylin Monroe pojawia
się w swym ulubionym pokoju w Roosevelt Hotel, poza tym widziano ją także wśród
stel nagrobnych na Westwood Cemetery w Los Angeles.
Na nieśmiertelność skazani są
także i złoczyńcy. Np. duch Adolfa
Hitlera pojawia się w jego rezydencji w Berghofie w Dolinie Berchtesgaden w
Bawarskich Alpach, gdzie będąc na szczycie swego powodzenia spędzał najwięcej
czasu. Już pod koniec wojny, Hitler patrząc przez jej okno rzekł:
- Właśnie tutaj Niemcy znajdą
mnie po tysiącleciach.
Poczynając od lat 40. XX wieku,
miejscowi mieszkańcy i turyści widzieli widmo Führera niejednokrotnie.
Kremlowscy pracownicy i
strażnicy nocami widują ducha Lenina.
Przy czym ostatnimi czasy wódz rewolucji zaczął pojawiać się bardzo aktywnie.
Wcześniej błąkał się po kremlowskich korytarzach mając beznadziejny wygląd,
teraz zaczął wygrażać komuś pięścią. Być może chce on nas przed czymś ostrzec…
Tak nawiasem mówiąc, Mikołaj II przed koronacją na cara
Wszechrosji ujrzał widmo Iwana IV
Groźnego. I ten powiedział mu o grożącym mu niesławnym panowaniu i o końcu
dynastii. Być może to sprawiło duchowi przyjemność: słodką zemstę, bowiem Romanowowie przyłożyli rękę do końca
dynastii Rurykowiczów. Śmierć
carewicza Dymitra, śmierć carewicza Aleksieja… Oko za oko…
Ale powróćmy do fotografii.
Ciekawe, czy Puszkin chciał nas przed czymś przestrzec? A może było Mu po
prostu dobrze z nami…?
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 9/2014, ss. 36-37
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©