W dniu 20 marca 2010 roku, na dalekiej Islandii
wybuchnął wulkan Eyjafjallajökull (Eyjafjoell).
Eyjafjallajökull to szósty pod względem wielkości lodowiec Islandii.
Jego powierzchnia wynosi 107 km². Pod lodowcem znajduje się wulkan, czynny
między 1821 a
1823 i wcześniej w 1612 roku. Średnica krateru wulkanu wynosi 3-4 km .
Ogień pod
lodem
Pomiędzy 3 i 5 marca 2010 r. nastąpiło około
3000 słabych trzęsień ziemi z epicentrum w okolicy wulkanu. Niektóre drgania
były odnotowane w pobliskich miastach. Wybuch wulkanu nastąpił 20 marca -
miasta Fljótshlí? i Markarfljót zostały ewakuowane. Trzęsienie nie spowodowało
ofiar w ludziach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że była to erupcja
podlodowa i masy wody zmieszanej z popiołami wulkanicznymi spłynęły w dolinę
niszcząc wszystko, co stanęło jej na drodze. Islandczycy z niepokojem obserwują
zwiększającą się aktywność wulkaniczną na wyspie. Teraz boją się, że po
przebudzeniu się wulkanu Eyjafjallajökull może obudzić się kolejny - położony
na wschód od niego potężny wulkan Katla.
Wulkan Eyjafjallajökull obudził się po 187
latach, co ludzie miejscowi uważają za najgorszy omen, bowiem dotychczas bowiem
aktywność Eyjafjallajökulla poprzedzała wybuchy innego wulkanu, znacznie od
niego groźniejszego - Katla. Lawa wydobywająca się z niego topi wielkie masy
śniegu zalegające na górze i powoduje powodzie. Obawy są tym większe, że Katla
budził się dotychczas średnio raz na pół wieku. Ostatni jego wybuch zdarzył się
jednak niemal przed stu laty, w 1918 roku. Dlatego teraz służby sejsmologiczne
bardzo czujnie obserwują rozwój sytuacji i przygotowują na najgorsze. Ze
względu na szczególne położenie geologiczne, na granicy płyt tektonicznych,
Islandię cechuje wysoka aktywność wulkaniczna. Na wyspie oraz mniejszych
sąsiednich wysepkach znajduje się około 130 wulkanów, z tego 18 czynnych było w
czasach historycznych, tj. od czasów zasiedlenia Islandii w 874. Szacuje się,
że w ciągu ostatnich 500 lat z islandzkich wulkanów wydostała się ilość lawy
równa połowie ilości lawy ze wszystkich innych erupcji w tym okresie na całym
świecie. (Wikipedia)
Według belgijskiego wulkanologa Hurona Tazieffa – islandzkie wulkany
należą do najbardziej niebezpiecznych w tym rejonie świata. Do najgorszych
należą erupcje wulkanów takich, jak: Askja w 1875, Krakatindur w 1913, Hekla w
latach 1845 i 1947, Katla w 1918, Laki (Skraptarjökull) w 1783 w czasie którego
doszło do pęknięcia skorupy ziemskiej na długości 25 km , co spowodowało wylew
lawy i ulot ekshalacji wulkanicznych, które spowodowały śmierć 10.000 ludzi i
setek tysięcy zwierząt, Grimsvötn (Grimsvaten) w 2009 oraz Öræfajökull w latach
1727 i 1783. Do tego należy dodać spektakularny wybuch wulkanu Eldfell na
wyspie Heymæy w 1973 roku oraz o dziesięć lat wcześniejszą erupcje wulkanu
podmorskiego, wskutek której powstała wyspa Surtsey. (H. Tazieff – Kratery w płomieniach, Warszawa 1958)
W dniu 15 kwietnia nagłówki doniesień ze świata
głosiły: Ruch lotniczy w Europie Północnej sparaliżowany przez wulkan. Chmura
popiołów z islandzkiego wulkanu Eyjafjoell paraliżuje ruch lotniczy w Europie
północnej, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i krajach skandynawskich. Niebo dla
ruchu lotniczego zostało zablokowane niemal nad całą Europą!
W dniu 16 kwietnia, od godziny 10. zamknięta
przestrzeń powietrzna nad całą Polską aż do dnia 19 kwietnia, kiedy to ruch
lotniczy został częściowo odblokowany nad północą i centrum kraju.
Nad całą Europą było anulowanych 5000 połączeń
lotniczych, a to oznaczało wielki korek powietrzny. Popiół wulkaniczny jest
groźny dla silników odrzutowych i poszycia kadłubów samolotów, a ponadto może
poważnie ograniczać widoczność. Tymczasem aktywność islandzkiego wulkanu
Eyjafjoell nie słabnie. Kolumna dymu i popiołu, bijąca w niebo z krateru,
osiąga 11 tysięcy metrów. Podobnie jak poprzedniego dnia, wiatr niesie popioły
w kierunku wschodnim, w stronę kontynentu europejskiego.
Pylisty
blog
A jak to wyglądało u nas? Założyłem, że pyły
poniżej 6.000 m
będą widoczne jako ciemne chmury, a te powyżej 11.000 m będą widoczne
jako Cirrusy, które będą w stanie zmienić kolor światła słonecznego. Niestety -
przeszkadza zachmurzenie...
W Jordanowie smoliście czarne chmury pojawiły
się już w czwartek - 15 kwietnia, po godzinie 17-tej. Ich wygląd nie wróżył
niczego dobrego. Ich kolor był czarny i były bardzo gęste. Ściemniło się tak,
jak przed ciężką burzą. Nasłuchiwaliśmy pilnie, czy nie usłyszymy grzmotów, ale
nie - poza normalnymi odgłosami miasta nie słychać było niczego nietypowego.
Chmury przesuwały się z kierunku pn. – zach. na pd. – wsch., ale inne chmury - już bardziej
"normalne" przemieszczały się w tym samym czasie ze wschodu na
zachód! Z tych czarnych chmur nawet szurnęło deszczem, ale był to w miarę
czysty deszcz - woda nie była mętna, była przeźroczysta, bez smaku i zapachu.
Spadło jej 12,9 l/m²/24 h. W tym dniu ciśnienie wynosiło 1006 hPa i miało
tendencję wzrostową.
16 kwietnia pogoda była w miarę dobra, trochę
popadało - 12,5 l/m²/24 h, ale nie zauważyliśmy żadnych sensacji, poza kilkoma
pasmami chmur, które miały nietypowy kolor i kształt. Być może to właśnie były
te smugi popiołów z wulkanu, ale nie jestem tego pewien. Ciśnienie
atmosferyczne zaczęło rosnąć i z 1009 wzrosło do 1011 hPa.
17 kwietnia - rano znów kilka efektownych chmur
o wschodzie słońca, zorza poranna normalna, w nocy słabo popadało - 4,3 mm deszczu. I jak w
poprzednich przypadkach zero jakichkolwiek pyłów w wodzie. Potem dzień niemal
bezchmurny z chmurami pięknej pogody - i wspaniałym słońcem! Ciśnienie
atmosferyczne ustabilizowało się na 1017
hPa. Na niebie ani jednej smugi kondensacyjnej. Atmosfera przypomina oczekiwanie
na chmurę radioaktywną, od której zginęli bohaterowie Ostatniego brzegu Nevila
Shute'a. Czekamy na zorzę wieczorną - jeżeli pyły są w atmosferze, to
powinna być taka, jak po erupcji wulkanu Kasatochi albo Kluczewskiej Sopki.
Jeżeli nie - będzie normalna. Tymczasem BBC podaje, że aktywność wulkanu
wzrasta, a zatem można oczekiwać wszystkiego, co najgorsze...
Barwne
chmury
Z niecierpliwością czekaliśmy na zakończenie
dnia 17 kwietnia. Miałem nadzieję, że pyły w atmosferze utworzą wspaniałe
efekty optyczne, jakie już kilka razy miałem okazję obserwować po wybuchu
wulkanu Kasatochi na Aleutach oraz Kluczewska Sopka na Kamczatce w 2009 roku. Niestety, zawiodłem się.
Pogoda tego dnia była piękna - na niebie ani
chmurki, żadnych smug kondensacyjnych od odrzutowców - zapylenie atmosfery ma
także swe plusy. Jeszcze żadnego ranka nie było tak cicho o zmierzchu! Jednakże
na wykonanych przeze mnie zdjęciach widać pylisty woal wokół Słońca. Był on
jednakowoż zbyt nisko - na wysokości od 6 do 12 km nad Ziemią, by dać
jakieś efekty. Wulkan Kasatochi czy Kluczewska Sopka wystrzeliły pyły na wysokość
co najmniej 20 – 25 tys. m n.p.m. i to dopiero dało tak wspaniałe efekty
barwne. W przypadku czarnej chmury nad Europą tego nie było...
Zdjęcia, które tutaj prezentuję wykonałem przy
pomocy aparatu fotograficznego z włączonym filtrem wzmacniającym czerwoną część
widma. Jak widać, nawet mimo tego tej czerwieni jest niewiele, co potwierdza
tylko, że chmura pyłu nie wisi nad Polską zbyt wysoko. Czekamy zatem na dalszy
rozwój wypadków i aktywność wulkanu Eyjafjallajökull, który może obudzić
jeszcze większe zagrożenie - wulkan Katla... Liczę jednak na to, że
Eyjafjallajökull działa tutaj jak wentyl bezpieczeństwa i do wybuchu Katli
jednak nie dojdzie. Tym niemniej trzeba uważać - wulkany potrafią być wyjątkowo
nieprzewidywalne. Jak na razie skalę erupcji Eyjafjallajökull islandzcy
wulkanolodzy oceniają na 1-2°VEI.
Wstęp do
końca świata?
Wydarzenia z kwietnia 2010 roku mogą stanowić
przygrywkę do tego, co stanie się na północnej półkuli Ziemi po wybuchu
Superwulkanu Yellowstone. Ale i nie tylko, bo Europa może ucierpieć wskutek
szykującego się wybuchu Wezuwiusza, którego możliwość włoscy wulkanolodzy
oceniają na BARDZO WYSOKĄ! Przypominam, że wybuch, który zniszczył Herculaneum,
Pompeję i Stabiae w 79 r. miał średni indeks eksplozywności - 5°VEI. Wybuch Laki
to 6°VEI podobnie jak wybuch Krakatau w 1883 roku, wybuch Tambora w 1815 po
którym nastąpił tzw. „rok bez lata” to było 7°VEI. Najpotężniejszym wybuchem
było wybuch Lake Toba 70.000 lat temu, którego moc wyniosła 8°VEI. Wszystkie te
wybuchy poniosły za sobą poważne zaburzenia klimatyczne. Ale powróćmy do
Wezuwiusza.
Poza nim istnieje jeszcze dla nas jedno
zagrożenie - na dnie Morza Tyrreńskiego czai się potężna struktura wulkaniczna
- podwodny wulkan Marsili, który także zaczyna przejawiać aktywność i może
wybuchnąć wraz z Wezuwiuszem... Jak pokazuje przykład wulkanu Eyjafjallajökull
- jego emisje wulkaniczne są w stanie zasypać ogromne obszary Europy, a przy
niesprzyjającym rozkładzie pola barycznego w konfiguracji wyż nad Morzem
Śródziemnym - niż nad Morzem Bałtyckim - chmury pylistej tefry zostaną
przepompowane nad nasz kraj. Grozi nam w takim przypadku rok bez lata - a nawet
kilka lat, w zależności od długości erupcji tych wulkanów...
To, co się wydarzyło w Europie w ostatnich
dniach można odebrać tylko jako BARDZO POWAŻNE OSTRZEŻENIE i lekcję pokory
wobec Natury, która po raz kolejny pokazała nam dowody swej potęgi i naszą
nicość wobec materialnych sił Wszechświata. Napisałem to wiele razy i powtórzę
raz jeszcze: Przyroda będzie istniała bez nas, ale my bez Niej jesteśmy nikim.
Kto tego nie zrozumie - zginie.
---oooOooo---
Te słowa
napisałem 18.IV.2010 roku i nie straciły niczego na swej aktualności. Przez dwa
następne lata czekaliśmy na spełnienie się majańskiej przepowiedni o końcu
świata w dniu 21.XII.2012 roku. Oczywiście – jak każda tego rodzaju brednia
zrodzona w głowie niedowarzonej, ale znajdująca posłuch u niedokształciuchów i
pseudointelektualistów szukających sensacji – była ona mielona w mediach na
wszystkie strony, a kiedy obudziliśmy się 23 grudnia w świecie, który nadal
istniał, to bardzo szybko o niej zapomniano. Oczywiście geryliści i im podobni
nabili sobie kabzy na wypocinach swego guru, bo na niczym się tak nie zarabia
jak na głupocie ludzkiej, i to był jedyny plus (dla nich) tej sytuacji. Rzecz
jasna kolejna grupa półmózgów szukająca sensacji od razu zaczęła doszukiwać się
końca świata w kolejnym terminie i tak to się nakręca, jak zawsze jakaś
niemożliwa spirala sensacji i głupoty, która napędza różne szmatławce. Nic na to
nie poradzimy, bo tak było, jest i będzie.
W tym
czasie miało dojść do potężnej erupcji wulkanu Katla, którą prognozowano
właśnie na 2010 rok, ale jak widać Eyjafjallajökull otworzył wentyl
bezpieczeństwa i do niej nie doszło.
Aktualnie
zaczęła się podlodowcowa erupcja wulkanu Bárðarbunga. Pisze o niej Bart K. na swym blogu:
Czyżby zaczęło się?
Erupcja wulkanu Bárðarbunga mogła się zacząć albo właśnie zaczyna się? Nadal
nie mam pewności, bo wciąż brakuje wiarygodnego wizualnego potwierdzenia (np.
oznak powodzi glacjalnej). Niemniej nieciekawie to wygląda, a harmoniczne
drgania szaleją. Rosną. Tak intensywnego poziomu drgań nie odnotowano w trakcie
erupcji Eyjafjallajökull w 2010 roku i Grimsvötn w 2011 roku (VEI = 4). Czekam na
dalszy rozwój wydarzeń.
EDIT: Helikopter
Straży Nabrzeżnej przeleciał nad Bárðarbunga - jego załoga nie dostrzegła
żadnych oznak aktywności powierzchniowej. Prawdopodobne miejsce przyszłej
erupcji - pod lodem 13 km na wschód od stożka Kistufell.
EDIT 2: Niewielka
erupcja lawowa rozpoczęła się pod lodowcem Dyngjujökull na północ od
Bárðarbunga (północna część lodowca Vatnajökull). Szacowana głębokość warstwy
lodu w tym miejscu 150-400 metrów. Kod Czerwony Awiacji dla Bárðarbunga i
okolic. Kilka minut temu miało miejsce trzęsienie ziemi o magnitudzie 4.5 (o
godzinie 14.04 WEST). Park Narodowy Jökulsárgljúfur i wodospad Dettifoss są
oczyszczane z turystów i zamykane. Wszystkie islandzkie lotniska są otwarte;
jedynie przestrzeń powietrzna nad miejscem erupcji (część lodowca Vatnajökull)
została zamknięta. Wulkanolodzy nie są w stanie przewidzieć czy erupcja
przebije się przez powierzchnię lodowca.
Niektórzy naukowcy
twierdzą, że wczorajsza erupcja okazała się fałszywym alarmem. Ja nie byłbym
wcale taki pewien, gdyż małe erupcje podlodowcowe na Islandii zdarzają się
często. Niektórych z nich nie da się łatwo zweryfikować. W każdym bądź razie
Bárðarbunga nadal objęty jest czerwonym alarmem. W ciągu minionych godzin miały
na nim miejsce dwa wstrząsy o magnitudach 5.3 (godzina 00:09 WEST) i 5.1
(godzina 5.33 WEST) - to najsilniejsze wstrząsy od początku sejsmicznego
kryzysu. Dajka ma już szacowaną długość 30 km i zaczyna się rozciągać w
kierunku wulkanu Askja.
Słynny islandzki
wulkanolog i geochemik Haraldur Sigurdsson spekuluje, że erupcja będzie miała
miejsce między lodowcem Dyngjujökull a kalderą Askja. Zapewne będzie to erupcja
szczelinowa z fontannami lawy oraz aktywnością eksplozywną.
EDIT: 25 sierpnia.
Dajka (intruzja magmy) ma już szacowaną długość 40 km, a jej wierzchołek
dociera do kaldery Askja. W przypadku erupcji część z niej będzie miała miejsce
na powierzchni, a nie pod lodem. Prawdopodobieństwo dużej albo bardzo dużej
ryftowej erupcji szczelinowej rośnie z każdym dniem. Nie można wykluczyć erupcji
w stylu Krafla (1980-84) czy Laki (1783). Od 16 sierpnia zarejestrowano ponad
8000 trzęsień ziemi. (Źródło „Wulkany świata” - http://wulkanyswiata.blogspot.com/2014/08/erupcja-bararbunga.html)
Podobne informacje podaje „Gazeta
Krakowska”:
STRACH PRZED ISLANDZKIM WULKANEM
Spodziewana erupcja
wulkanu Bardarbunga na Islandii może oznaczać powtórkę paraliżu lotniczego z
2010 roku, gdy odwołano 100.000 lotów.
Bardarbunga, jeden z
największych wulkanów Islandii, wykazuje od pewnego czasu niepokojące oznaki
zwiększonej aktywności.
Pod powłoka lodowca,
gdzie zlokalizowany jest wulkan, trwa erupcja. Biuro meteorologiczne Islandii
wprowadziło czerwony alert dla transportu lotniczego. […]
Według wulkanolożki
Melissy Pfeffer magma z wulkanu zaczęła topić lód lodowca Vatnajokull. Nie ma pewności,
kiedy - i czy – erupcja stopi pokrywę lodową o grubości 100-400 m. Jeśli tak
się stanie, to w powietrze wzbije się chmura pary i popiołu. […]
Zdaniem Pfeffer,
ilość popiołu, jaki przedostanie się do atmosfery, będzie zależeć od grubości
pokrywy lodowej. – Im grubszy lód, tym więcej wody i silniejsza eksplozja. Od
grubości olodź zależy też jak dużo popiołu przedostanie się do atmosfery
podczas erupcji. Wzmożoną aktywność
obserwuje się pod lodowcem Dyngjujokull w północnej części lodowca
Vatnajokull.
Na razie nie doszło
do emisji popiołu, gdyż pierwszy wyrzut lawy nie przebił pokrywy lodowcowej .
lód jednak szybko topnieje, stąd decyzja o wprowadzeniu zakazu ruchu lotniczego
w okolicy wulkanu i podwyższeniu alertu do czerwonego.[1]
Jeśli dojdzie do przebicia pokrywy lodowej, strefa zakazu lotów zostanie
poszerzona.
Wszyscy obawiają się
powtórki z roku, kiedy to wulkaniczne pyły zakłóciły podróż 10 mln pasażerów
narażając linie lotnicze na ogromne straty. Wybuch Eyjafjallajokull poprzedziła
podobna, niewielka erupcja. […]
Bardarbunga to
niebezpieczny wulkan. Erupcja do jakiej doszło tam 8000 lat temu była
największym wybuchem wulkanu od 10.000 lat. Wówczas wydobyło się z niego 30 km³
lawy, która pokryła 950 km² powierzchni ziemi. […]
Jonathan Leake
„Gazeta Krakowska”
25.VIII.2014 r., ss. 1 i 10
A zatem nie pozostało nam nic, poza
czekaniem. Najgorszym, co może się nam zdarzyć, to powtórka z 2010 roku i nie
ma co liczyć na kolejny koniec świata. Przynajmniej ze strony TEGO wulkanu.
Inne ostrzeżenia przed erupcjami i supererupcjami nadal pozostają w mocy i tych
należy się obawiać.
[1] Po
ujawnieniu erupcji władze Islandii od razu ogłosiły tzw. pomarańczowy alarm,
czyli stan wysokiej gotowości na wypadek wybuchu tego wulkanu.