Marszałek M. I. Niedielin
Wiktor Miednikow
Kiedy budowano kosmodrom w
kazachskich stepach, w celu wyprowadzenia szpiegów przeciwnika w pole, w
odległości 300 km odeń zbudowano jeszcze jeden kosmodrom – drewniany – w wiosce
Bajkonur. Po locie J. Gagarina ta
nazwa przeszła na prawdziwy kosmodrom.
Jesienią 1960 roku, w gazetach
centralnych pojawiło się informacyjne oświadczenie o śmierci, w katastrofie
lotniczej w dniu 24.X.1960 roku, kandydata na członka KC KPZR, deputowanego do
Rady Najwyższej ZSRR, Bohatera Związku Radzieckiego, zastępcy ministra obrony
ZSRR, Głównego Marszałka Artylerii i Głównodowodzącego Strategicznymi Wojskami
Rakietowymi Mitrofana Iwanowicza
Niedielina. Ale do tego nie powiedziano ani słowa o losie załogi i innych
pasażerów. I dopiero w 30 lat po tych wydarzeniach kraj poznał prawdę o tej
tragedii…
Krótka
piłka do Rosji
Właśnie zakończyła się II Wojna
Światowa, i rozpoczęła się ta trzecia – Zimna Wojna, którą prowadzono zupełnie
innymi metodami. Dwa największe Supermocarstwa światowe – ZSRR i USA zaczęły
bezprecedensowy, wyczerpujący wyścig zbrojeń, który wreszcie wygrał ten
najbogatszy przeciwnik, zaś komunistyczne imperium skończyło swe istnienie.
Ale to mogło już mieć miejsce
nie w latach 90., ale już w latach 50. ubiegłego stulecia. ZSRR naruszył
monopol USA na broń jądrową w dniu 29.VIII.1949 roku, kiedy na Semipałatyńskim
Poligonie przeprowadzono próbę pierwszej radzieckiej bomby A. Tym niemniej
Stany Zjednoczone miały pod koniec tamtego roku o wiele więcej ładunków
jądrowych, niż Związek Radziecki – a dokładniej 300 : 5!
W dniu 19.XII.1949 roku, w USA
zatwierdzono plan Dropshot, przewidujący atomowe bombardowania największych
miast, centrów przemysłowo-badawczych i wojskowych Związku Radzieckiego. A nasz
kraj nie mógł niczym odpowiedzieć na to zagrożenie. Przecież USA posiadały
strategiczne bombowce B-29 Superfortess – które właśnie
zrzuciły bomby A na Hiroszimę i Nagasaki, a które były wstanie dolecieć do
terytorium ZSRR z baz w Turcji, Włoszech, Wielkiej Brytanii i innych krajów
NATO, a później pojawiły się u nich Atlasy – międzykontynentalne rakiety
balistyczne – ICBM – wystrzeliwane z tychże baz i Polarisy startujące z
okrętów podwodnych. Natomiast w Związku Radzieckim strategicznych wektorów
broni jądrowej mogących dosięgnąć terytorium USA – nie było.
Należało zatem w jak
najkrótszych terminach zaprojektować rakiety bojowe, zdolne do rażenia celów
strategicznych na terytorium nieprzyjaciela. No i radzieccy rakietowcy – uczeni
i konstruktorzy – za cenę nieprawdopodobnych wysiłków zadanie to wykonali! W
dniu 27.VIII.1957 roku z ultratajnego obiektu w centrum pustyni Kyzył-Kum (wskutek
czego równie znanego jak kazachski Bajkonur) przeprowadzono udany start ICBM R-7.
To dziecko Siergieja Pawłowicza Korolowa
miało zasięg 9500 km, ale przede wszystkim ta rakieta nadawała się do lotów
kosmicznych, a jako rakieta bojowa miała wiele niedostatków, z których głównym
było wykorzystania jako utleniacza ciekłego tlenu. Rakietę przygotowaną do
startu należało powoli tankować płynnym tlenem. Dlatego też nieopodal wyrzutni
musiała znajdować się tlenownia, z której tlen do rakiety można było podwozić
cysternami. To stało w jawnej sprzeczności z takimi wymogami pola walki jak
gotowość bojowa i tajność. Rakiety trzeba by było długo szykować do startu, a
poza tym z powodów konstrukcyjnych ich wyrzutni nie można ich było umieszczać w
podziemnych silosach.
Rakieta R-16 na wyrzutni
Nasza
odpowiedź Ameryce
Adekwatną przeciwwagą dla
amerykańskich ICBM powinna się stać dwustopniowa rakieta R-16 opracowywana od
wiosny 1959 roku w Dniepropietrowskim OKB-586, pod kierownictwem Michaiła Kuźmicza Jangieła. Jej
charakterystyki w tym czasie wyglądały następująco: komponenty paliwa – bezpieczne,
masa startowa – 140 t, długość – 34 m, ładunek – termojądrowa głowica (głowica
H) o mocy 3-6 Mt, maksymalny zasięg – 13.000 km.
W dniu 22.II.1960 roku, została
powołana przez Radę Ministrów ZSRR specjalna komisja rządowa na czele której
stanął Główny Marszałek Artylerii i Głównodowodzący Strategicznych Wojsk
Rakietowych M. I. Niedielin. To właśnie na jego barki złożono odpowiedzialność
za przeprowadzenie testów lotniczych nowej rakiety.
A sprawy u naukowców i
konstruktorów nie szły za dobrze. Prace nad nią prowadzono w ogromnym
pośpiechu, ludzie pracowali non-stop, 24/7, dniem i nocą, praktycznie bez
przepustek i urlopów, poganiani telefonami i „podglądaczami” z KC KPZR, MON i
innych wysokich instancji. Radziecki przywódca N. S. Chruszczow chciał, żeby start R-16 został
przeprowadzony w czasie kolejnej rocznicy Października. I już we wrześniu
pierwszy latający model rakiety został dostarczony na poligon. I nie tylko
specjalistom-rakietowcom, ale całemu personelowi poligonu, a przede wszystkim
samemu marsz. Niedielinowi – człowiekowi o wybitnym umyśle i talencie
organizacyjnym – stało się jasne, że ta rakieta przybyła do nich z wielkimi
niedopracowaniami i jej start będzie przedwczesnym. Ale wszelkie próby
marszałka zameldowania „na górę” o niegotowości R-16 do prób, rozbijały
się o twardą postawę tow. Chruszczowa & Co., a którzy postawili za cel
wystrzelenie tej rakiety w trzeciej dekadzie października. Tak więc uczeni
stali się zakładnikami sytuacji. Pozostawało więc mieć tylko nadzieję na
rosyjski łut szczęścia…
Łut
szczęścia nie wypalił…
Data startu rakiety była
wyznaczona na 23.X.1960 roku. W dniu 21.X rakietę ustawiono na wyrzutni i
zaczęto tankowanie paliwa do jej zbiorników. I wtedy właśnie pojawił się wyciek
wysokotoksycznego paliwa o intensywności 150 kropli na minutę. Pod rakietę
podstawiono wielką „kuwetę” z neutralizatorem. Ale wszystkie sygnały
ostrzegawcze specjalistów o niemożliwości startu były ignorowane.
A im dalej, tym było gorzej. W
dniu 22.X ma miejsce przerwanie membran oddzielających bloki rakiety od
silników, wskutek wysłania samowolnego
impulsu z systemu sterowania. To zamknęło łańcuch kierowania z głównego
rozdzielacza samego systemu sterowania. Urządzenie to stało się nie do użytku i
naprawę trzeba było robić już na przygotowanej rakiecie, co już nawet nie było
błędem, ale wręcz śmiertelnie niebezpiecznym naruszeniem wszelkich zasad
bezpieczeństwa. Ale udało się doprowadzić do tego, że rakieta była gotowa do
startu na czas.
Nieznajomy
Zdenerwowany ciężką telefoniczną
rozmową z Chruszczowem, który nie chciał niczego słyszeć o zwłoce w starcie
rakiety, Niedielin długo nie mógł zasnąć. A nad ranem, w jego pokoju hotelowym
pojawił się wysoki, atletycznie zbudowany człowiek w czarnym płaszczu z
samodziału z owczej wełny i w czarnym kołpaku na głowie.
- Wielki wodzu – powiedział on
– nie strzelaj jutro w niebo swej ognistej strzały. Poczekaj jeden księżyc
(tzn. jeden miesiąc – przyp. tłum.) Teraz duchy pustyni prowadzą niebiańskie
polowanie, a ty spłoszysz ich zdobycz. One spalą twoją strzałę, zginie wielu
ludzi w płomieniach i także ty sam wielki wojowniku!
- Kim jesteś? Kto ciebie tu
przysłał? – zapytał marszałek. – Czemu mącisz wodę? Wynoś się stąd! Nie wierzę
tobie!
- Nie wierzysz? – smutno
zapytał nieznajomy. – No to patrz.
I naraz obydwaj znaleźli się
gdzieś pośrodku pustyni. Czarno odziany przybysz wyjął z fałdów płaszcza
ogromną procę, włożył do niej duży czarny kamień – i wystrzelił go w niebo.
Wyrwawszy się z procy z ogłuszającym świstem kamień znikł z oczu – i naraz z
góry posypał się na nich oślepiający ognisty deszcz, który nakrył marszałka i
jego tajemniczego towarzysza…
I w tej samej chwili Niedielin
obudził się zlany lodowatym potem.
Nie wiem, czy Mitrofan
Iwanowicz znał legendę o oguzkim Czarnym Pasterzu, który bronił swój naród
przed wrogami przy pomocy wielkiej procy, z której wyrzucał on wysoko w niebo
mieszek z kamieniami posmarowanymi baranim tłuszczem. Ten dziwny pocisk
eksplodował i zasypywał najeźdźców ognistym deszczem jak wielki fajerwerk, spalający
wojska wroga na popiół. (Jakoś dziwnie przypomina to działanie broni jądrowej,
tylko skąd Oguzowie wiedzieli o niej…? Czyżby jakieś odległe echa wydarzeń
opisanych w „Mahabharacie” i „Ramajanie”? – przyp. tłum.) A nawet jeżeli
słyszał, to czy przypisał jakieś znaczenie swemu snowi? On jako komunista i
adept przodującej uczelni matematycznej miałby ulegać jakiemuś głupiemu
przesądowi?!
Nie od tego Niedielin na
froncie dokazywał cudów odwagi i nie poszedł do specjalnego bunkra by
obserwować start rakiety z bezpiecznej odległości, ale dlatego usiadł na
krześle w odległości zaledwie 15 m od niej i nawet zapalił papierosa, chcąc
pokazać innym, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa i być nie może? I nikt nie
śmiał powiedzieć mu, że to co robi jest zwyczajnym naruszeniem dyscypliny i
przede wszystkim przepisów BHP.
Ogniste
piekło
W dniu 24.X.1960 roku, o
godzinie 18:05 UZT (13:05 GMT) ogłoszono półgodzinną gotowość do odpalenia.
Specjaliści z poligonu naprawiali ostatnie usterki… I naraz rozległ się huk
wybuchów, wszystko dookoła zalało oślepiające światło. To właśnie miało miejsce
niekontrolowane odpalenie silników marszowych II stopnia rakiety, którego gazy
spalinowe przepaliły i zapaliły zbiorniki paliwowe I stopnia ICBM. Cała rakieta
zaczęła się palić. Początkowo paliła się ona w położeniu pionowym, ale potem
zaczęła przewracać się na bok, zaś ludzie zaczęli zeskakiwać z platform obserwacyjnych
i wpadali w szalejące płomienie. Płonące sylwetki wyrywały się z szalejącego
piekła płomieni, napotykały na zapory z drutu kolczastego i zastygały na niej w
skurczonych pozach. Płynne komponenty paliwa nagrzane wybuchem podnosiły się w
górę, tam ochładzały i spadały na ziemię kroplami stężonego kwasu azotowego,
który palił wszystko, co żywe.
Katastrofa R-16
Wszyscy, którzy w tym momencie
byli w pobliżu rakiety, spalili się do cna. Według oficjalnych danych, w tej
straszliwej katastrofie zginęło 92 ludzi , zaś całkowita liczba rannych i
poszkodowanych wyniosła od 125 do 131 osób. Tragedia ta była przemilczana aż do
lat 90. XX wieku, i dopiero w czasie pierestrojki
ujrzała ona światło dzienne.
Czarny
dzień rakietowców
Równo po trzech latach,
23.X.1963 roku, w Bajkonurze miała miejsce jeszcze jedna katastrofa z ofiarami
w ludziach, kiedy eksplodował ICBM typu R-9A. No i jak tu nie wierzyć po
niej w bajki o niebieskich polowaniach duchów pustyni?
Obelisk upamiętniający marsz. Niedielina i ofiary nieudanego eksperymentu z rakietą R-16
Tekst i ilustracje: „Tajny XX
wieka” nr 13/2014, ss. 6-7
Przekład z j. rosyjskiego
–Robert K. Leśniakiewicz ©