Księżycowe miasto wg C. Gaudiberta
Miloš Jesenský
Nasi odważni podróżnicy
wspominali w swych głębokich rozważaniach pogląd bardzo poważanego astronoma
XIX stulecia – Franza von Gruithuisena
(1774-1852), który głosił, że Księżyc jest zamieszkały. Był on bardzo wytrwałym
i dokładnym obserwatorem, a jego imieniem nazwano dwie księżycowe góry i krater
satelitarny obok krateru Mairan – zaś do swego dzieła dołożył on rysunki
twierdzy (cytadeli – przyp. tłum.) i budowli Selenitów (mieszkańców Księżyca –
przyp. aut.) jakie widział przez swój teleskop. Von Gruithuisen w swej książce
napisał tak:
Te
istoty prawdopodobnie żyją tak, jak u nas ryby pełzając na dnie ogromnych
jaskiń i szczelin, tak jak u nas dżdżownice i krety… Być może właśnie w ich
głębinach budują oni swe zamki i miasta, a zatem zupełnie odwrotnie, niż nasi
rycerze robili to na szczytach gór. A przecież i u nas podziemny Rzym jest
większy niż ten na powierzchni ziemi… Tak więc dlaczego nie moglibyśmy
pomyśleć, że ludzie na Księżycu są mniej pracowici i aktywni niż nasze mrówki?
(Zob. M. Jesenský – „Život na
Měsici” w „Magazín záhad” nr 4/2000, s. 82 – przyp. aut.)
Księżycowe miasto wg rysunku von Gruithiusena
Na te godne uwagi słowa zwrócił
uwagę także słowacki naturalista dr Gustáv
Reuss w rękopisie do swego dzieła pt. „Hvezdoveda” z roku 1856, jak dowodzi
tego porównanie obu tekstów obydwu autorów.
(Czemu by nie mieszkali pod ziemią, jak nasze ryby pod wodą, albo jak
nasze myszy i krety? – parafrazuje Reuss pytanie zadane przez Gruithuisena.
– Dlaczegóż by się nie ukrywali przed
Słońcem przez 14 dni trwającym dniu księżycowym w swych jaskiniach, a potem nie
wychodzili do otwartych miast? Czyż nie mogli wybudować zamki i twierdze w
głębinach, tak jak nasi przodkowie na szczytach gór budowali swe zamki?
-
Przecież to jest przedziwna rzecz – czytamy dalej u Reussa – dlaczego mieszkańcy Księżyca wielkości
naszych mrówek nie mogli być szybcy, żywi i bystrzy i niezmordowani jak nasze
mrówki, nie mieszkali w gromadach, nie kopali, nie wyciągali, nie budowali dróg
i Bóg jeden wie co jeszcze, prawie tak jak w Revúci, w Zdychavie, czy też w
Wiedniu, Paryżu i Londynie? I na koniec te drogi czy kanały, które widziałem
przez mój teleskop, nie byłyby ich liniami komunikacyjnymi pomiędzy ich
miastami i zamkami? A dlaczego my, żyjący na Ziemi, nie moglibyśmy dopuścić, że
gdzieś indziej – a przede wszystkim na Księżycu jego mieszkańcy egzystują pod
ziemią? - zob. G. Reuss – „Hvězdověda”, Bratysława
1984, ss. 54-55, op. cit. – przyp. aut.)
Oprócz tego słowacki badacz
nawiązał także do światowego bestsellera – astronomicznej trylogii J. J. Littrowa pt. „Cuda niebios” (J.
J. Littrow – „Die Wunder des Himmels – Theoretische Astronomie” [1835],
„Beschreibende Astronomie” [1835] oraz „Physische Astronomie” [1836] – przyp.
aut.), dzięki której sam obserwował niezwykłe fenomeny na powierzchni Księżyca:
częste błyski świetlne na obszarze przyległym do księżycowego Mont Blanc (45° N
- 1° E), a także i jakiś obłok, który się
zmieniał co godzinę, a który księżycowe powietrze albo obłoki targał w okolicy krateru Mersenius
(21°30’ S - 49°12’ W) pomiędzy zachodnim brzegiem Morza Wilgoci (Mare Humorum) a zachodnią krawędzią
tarczy księżycowej. Autor zaobserwował
tam nasypy czyli wały ziemne bardzo prawidłowe, sztucznie zbudowane i rozłożone
tak, że nie można było ukryć, że były celowo postawione. Poza tym zaobserwował
on na Księżycu w wielu miejscach drogi, zabudowania podobne do naszych miast i
znaki podziału gruntów. Poza tym zauważył ogrodzenia (na 5 i ½ stopnia
szerokości północnej i 8 stopni wschodniej długości), plac niezwykle regularny
i w jednakowych częściach i prawidłowo rozłożony.
(„Berliner Jahrbuch f.d.G.
1828-29”, Kastner Archiv., t. 1 oraz 10 – przyp. aut.)
Ta właśnie obserwacja
doprowadziła dr Reussa do odważnego wniosku, który mogą i dzisiaj przedstawić
nowe generacje astronomów: Nędzna, ba! –
błazeńska jest myśl każdego, kto wierzy w śmierć a nie w życie takiego ciała
niebieskiego, jakim się nam Księżyc przedstawia.
(G. Reuss – op. cit., s. 53 –
przyp. aut.)
Księżycowa aglomeracja wg rysunków różnych astronomów
Odkrycie księżycowej
aglomeracji przez barona von Gruithuisena wzbudziło niesłychane zainteresowanie
w świecie naukowym. Inny astronom – brytyjski uczony Thomas G. Elger (1838-1897) w monografii „The Moon” w roku 1895, w
komentarzu do rysunków swego przedmówcy, opublikowanych w czasopiśmie „English
Mechanic” nr 18/1874 stwierdza iż przedstawiają one księżycową aglomerację. Z
artykułu francuskiego astronoma polskiego pochodzenia – uwaga! kolejne polonicum! – Casimira M. Gaudiberta (1823-1901) pt. „Curious Lunar Formation”,
możemy przy tej okazji zacytować uwagę wprost dotyczącą tego problemu: Obydwa rysunki bez wątpienia dotyczą tego
samego obiektu, dlatego byłoby ciekawe porównać jego stan sprzed pół wieku ze
stanem dzisiejszym. Pojawiły się różnice w kształcie wschodnich „żeber”, które
– poza północno-zachodniej krawędzi – przestały być widoczne, albo innymi słowy
mówiąc – znikły. Wydaje mi się, że została zasłonięta przez ścianę biegnącą w
kierunku południowym. Na szczycie dalszego „cypla” na miejscu, gdzie mój
przedmówca wyznaczył wywyższenie w formie muru zaobserwowałem wgłębienie
terenu, ciągnące się daleko jako przedłużenie tego „żebra”. Trzeci i czwarty cyple nie są przedłużone,
ale dalsze z nich biegnący z północy na południe, są zakończone pogrubieniem.
Na ich skraju znajduje się przedłużenie zmienionej ściany, zorientowane na
południe. Ta formacja ma dwa wierzchołki na południu i północy, które w
środkowej części zanikają.
Interesujące
byłoby też porównanie wyglądu wschodniej strony „księżycowej aglomeracji” z
rysunku Gruithuisena z dzisiejszym wyglądem, tak i potwierdzenie istnienia
trzech niewielkich kraterów, odkrytych na północ od tej niezwykłej formacji,
czy są one wciąż widzialne. Kiedy użyłem do zaobserwowania wymienionego tu
obiektu teleskopu powiększającego 550 x, to mogłem widzieć teren pokryty małymi
pagórkami, z jednym wyższym wzgórzem, na poziomie drugiego „żebra”. W czasie
obserwacji linia księżycowego terminatora przebiegała na wysokości krateru
Stadius.
Dzisiaj te wszystkie opisy von
Gruithuisena i uwagi Reussa o mieszkańcach Księżyca co najwyżej groteskowe,
bowiem o Księżycu i jego topografii – dzięki badaniom astronautycznym wiemy
więcej, niż o Ziemi.
Okładka książki dr Milosa Jesensky'ego - "Nie jesteśmy pierwsi na Księżycu"
Moje
3 grosze
Tyle dr Miloš
Jesenský w jego ciekawym opracowaniu na temat TLP i innych niezwykłych
fenomenów Srebrnego Globu pt. „Nejsme první na Měsicí” (AOS Publishing, Ústi
n./Labem, 2002). Od siebie dodam tylko, że jednak ludzie zainteresowali się
Miastem Gruithuisena, bowiem jeszcze we wrześniu 1966 roku, na powierzchnię
Księżyca w odległości 100 km od Miasta spadła amerykańska sonda Surveyor-2
na 5°01’ N - 15°01’ W. Misja Surveyora-2
najprawdopodobniej jednak przekazała na Ziemię zdjęcia powierzchni Księżyca w
rejonie Mare Insularum i jego brzegów, więc i krateru Schrötera i okolic na
północ od niego. Nawiasem mówiąc, Surveyor-2 miał lądować na Sinus
Medii, ale wskutek awarii silnika zboczył z właściwej trajektorii o 200 km.
Przypomina mi się dokładnie to, co opisał Jerzy
Żuławski w „Na Srebrnym Globie”… Tam też bohaterowie zamiast na Sinus Medii
lądują dość twardo na Sinus Aestuum, a zatem także z odchyleniem na N-W.
Intuicja to czy prekognicja genialnego pisarza?
Tak już nawiasem
mówiąc, poza Żuławskim z tych wszystkich opisów skorzystał przede wszystkim
słynny pisarz Jules Verne, który w
powieści „Wokół Księżyca” często-gęsto powołuje się na dziewiętnastowiecznych
selenologów, a jego selenonauci lecąc po orbicie wokółksiężycowej obserwują
ruiny miast i tajemnicze fenomeny na odwrotnej stronie Srebrnego Globu, które
sugerują istnienie tam życia i nawet cywilizacji…
Zdjęcia HD Srebrnego
Globu wykonywały także sondy Lunar Orbiter, dzięki którym
powstały bardzo dokładne mapy Księżyca. I jak dotąd, udało się na kilku z nich
wykryć dziwne ślady sztucznych konstrukcji: ruiny i gigantyczne wieże o
wysokości nawet kilku kilometrów… Ile w tym prawdy – trudno powiedzieć. A
jednak coś się tam bez wątpienia dzieje i Księżyc nie jest wcale taki pustynny,
bezwodny i martwy, jak go opisują, a jego wnętrze może kryć niejedną tajemnicę.
Może być tak, jak w opowiadaniu Daniela
Laskowskiego, które zamieściłem niedawno tym blogu, w którym wnętrze
Srebrnego Globu noże być prawdziwie „wodnym” światem!
Ale to już temat z
innej ballady.
Przekład z j. czeskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©