Przyznam,
że z zainteresowaniem przeczytałem artykuł na temat tajemnic estońskiej wyspy
Saaremaa (Ozylia), napisany przez Antoninę Wozniesieńską i zamieszczony
przez „Kalejdoskop NLO” nr 23/2003. Temat był nienowy, pisała już o tym m.in. płk
pil. Marina Popowicz w swej książce, w której stwierdziła wprost, że pod
powierzchnią gruntu Saaremy spoczywa ni mniej ni więcej, ale statek kosmiczny
Obcych. Sprawa ta narobiła sporo huku w ufologicznym świecie, z płk. Popowicz
przeprowadzono kilkanaście wywiadów, udzielała się ona w TV kilku krajów, w tym
Japonii, USA, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Japończycy, Brytyjczycy i Amerykanie
byli zachwyceni, za to Szwedzi od razu sprowadzili rzecz do właściwego wymiaru,
i w świetle tego, co napisał o niej i o tym, co ona mówiła, red. Clas Svahn
z „Dagens Nyheter” i „UFO Aktuellt” – mamy tutaj do czynienia z dość płytką,
żądną sławy, pieniędzy i poklasku osobowością, która goni za tanią sensacją.
Innymi słowy mówiąc – powtórzyła się wpadka Michaela Hessemanna z „UFO
na Kaukazie” tym razem w wersji bałtyckiej pt. „UFO pod Saaremą”...
Nie
znam płk Popowicz i trudno mi oceniać jej osobowość. Uważam jednak, że sprawę
tego NOL-a czy też Bazy Obcych (jakaś kosmiczna al-Kaida???) pod Saaremą nie
wolno zlekceważyć. Po prostu dlatego, że za zlekceważenie nawet drobnej
poszlaki można gorzko zapłacić i kto wie, czy w tej dziwnej opowieści nie kryje
się jakieś ziarnko prawdy?
Zacznę
od tego, że sprawę podziemnej konstrukcji zagrzebanej w piaskach Saaremy można
by wyjaśnić w sposób mniej efektowny, ale bliższy prawdy. Spójrzmy na tą wyspę
z punktu widzenia wojskowego. Znajduje się ona u wejścia do Zatoki Ryskiej i
zajmuje tym samym bardzo ważne miejsce – i jako punkt obrony i jako wysunięty
przyczółek. Z tego też względu w czasie II Wojny Światowej interesowali się nią
najpierw Niemcy, a potem Rosjanie. Być może znajdowały się tam jakieś
ultra-sekretne konstrukcje tworzące podziemne Peenemünde-2, z którego Rosjanie
później strzelali niemieckimi rakietami w kierunku Finlandii i Szwecji w czasie
„rakietowego lata 1946 roku”? Po 1946 roku poligon ten porzucono, kierując
rakiety do Karelii i Kazachstanu, zaś wody podziemne zatruwają teraz komponenty
paliwa i inne chemikalia używane w technologiach rakietowych?
Wariantem
tej wersji jest tajna podziemna i podwodna baza U-bootów, którą Niemcy mogli
zbudować tam w czasie wojny, a która mogła służyć do obsługi tajnych U-bootów
Hitlera. Całość opisał radziecki pisarz, autor wielu powieści sensacyjnych Leonid
Płatow w powieści pt. „Tajemniczy okręt podwodny” (Warszawa 1977). Według
niego, jedna z takich baz – tajemniczych Vinet – miała znajdować się w
szkierach, w okolicach Wyborga. Niemcom byłoby trudno ją wybudować w czasie oblężenia
Leningradu[1], a to
ze względu na sytuację operacyjną w tym rejonie, a poza tym należałoby ją
budować wwiercając się w twardy granit, ale mogli to spokojnie zrobić właśnie
na głębokim zapleczu – jakim de facto była Saaremaa i sąsiednia Hiiumaa, Vormsi
czy Muhu, gdzie znajduje się gruba warstwa piasku i twarda granitowa skała pod
nią...
Ale
co tam bazy U-bootów! Pod powierzchnią Saaremy można było spokojnie wybudować
podziemną fabrykę czy przetwórnię, która mogła ekstrahować z nadmorskiego
piasku niektóre rzadkie, i dlatego potrzebne Niemcom materiały do prowadzenia
wojny – np. cyrkon. Pierwiastek ten jest niezbędny w technologiach atomowych, a
uczeni nazistowscy byli o krok od uzyskania bomby atomowej, a może nawet już ją
mieli?... Takie tajemnicze wielokondygnacyjne podziemne budowle znajdują się
m.in. w Gdyni, a raczej pod Gdynią. Jest tam drugie podziemne miasto, które do
dziś dnia nie zostało dobrze zbadane. I nikt nie wie, co tam właściwie było!
Podziemna
fabryka również wyjaśnia to, co się działo na Saaremie. Być może mogłaby to być
także rafineria uranu. Skąd uran nad Bałtykiem? Mało kto wie, że niewielkie
złoża rud tego pierwiastka znajdują się w okolicach Ełku, Elbląga, Pasłęka i
Nowej Karczmy na Mierzei Wiślanej! Bałtyk nie tylko bursztynem stoi – uranem
też... Obecność rud tego pierwiastka doskonale tłumaczy wszelkie objawy chorób,
które jako żywo przypominają porażenie promieniste i zatrucie związkami tego
pierwiastka! Nie zapominajmy, że wszystkie związki uranu są toksyczne! To
wyjaśnienie także nie musi uciekać się do rozbitych statków kosmicznych Obcych,
czy Ich baz podziemnych i podwodnych. Aktywność UFO/USO w tych okolicach bierze
się stąd, że Oni interesują się wszelkimi ziemskimi technologiami jądrowymi, o
czym wiedzą wszyscy ufolodzy wiążący swą działalność z ekologią.
Ale
po co podziemna fabryka czy rafineria uranu! Wystarczy, że już w czasach ZSRR
jakiś biurokrata wymyślił sposób na utylizację odpadów radioaktywnych z
reaktorów jądrowych. Robi się to „metodą radziecką” – pojemniki zakopuje do
ziemi albo topi we Wszechoceanie. Ostatnio – w latach 80. i na początku lat 90.
XX wieku – płynne odpady - radioaktywne jak wszyscy diabli - po prostu wlewano
z pokładów statków wprost do Morza Ochockiego. I nikt się tym nie przejął, poza
Japończykami i kilkoma ekologami z Greenpeace! No, a potem Rosjanie
dziwią się, że w Morzu Ochockim obserwuje się podwyższoną aktywność USO, o czym
czytałem m.in. na łamach „Kalejdoskopu NLO”...
No
i wreszcie wyjaśnienie „kosmiczne”:
Około
12.000 lat temu, na tereny Środkowej Europy spadł duży meteoryt. Pozostawił on
po sobie kilka astroblemów (kraterów impaktowych) na terenie Polski: 7
(właściwie 8, ale jeden krater zaorano) w Morasku k./Poznania (52o29’N
– 016o54’E), 1 niedawno odkryty w okolicach Fromborka (54o21’N
– 019o41’E) i 7 właśnie w Estonii na wyspie Saaremaa... Jest to
rezerwat Kaalijärv (58o24’N – 022o40’E) o powierzchni 4,8
ha, położony w środkowo-wschodniej części wyspy – patrz mapka, której
największy astroblem ma 110 m średnicy i głębokość 16 m, zaś otoczony jest
wałem o wysokości 6-7 m. Pozostałe kratery mają średnice 16-30 m i głębokość
4-5 m. Wszystkie one są wypełnione wodą.[2]
Meteoryt
Morasko ma ciekawy skład chemiczny i zawiera on: żelazo Fe – 92,2%; nikiel Ni –
6,75-7,15%; kobalt Co – 0,53%, śladowo występują ponadto: fosfor P, miedź Cu,
chrom Cr, siarka S, węgiel C, mangan Mn, glin Al, magnez Mg i molibden Mo. Jest
to żelazny oktaedryt IA-Og.[3]
Meteoryt z Saaremy też jest żelaznym oktaedrytem IA-Og... NB, nie zdziwiłbym
się zbytnio, gdyby się okazało, że meteoryt z Fromborka też byłby żelaznym
oktaedrytem IA-Og! Poza tym założę się, że na dnie Bałtyku leżą szczątki tego
samego meteorytu...
Ta
katastrofa wydarzyła się 12.000 lat temu, czyli około 10.000 r. p.n.e. Co nam
mówi ta data? Atlantolodzy twierdzą, że jest to data zatopienia wyspy Atlantydy
na Oceanie Atlantyckim. Dla geologów, paleontologów i klimatologów jest to
zakończenie Czwartej Epoki Lodowej. To właśnie wtedy wydarzyło się coś, co
zaważyło znacznie na rozwoju naszej cywilizacji. Atlantolodzy twierdzą, że był
to impakt małej planetoidy – zwanej Planetoidą A[4],
która uderzyła w Atlantyk mniej więcej na 30oN – czyli vis-à-vis
Cieśniny Gibraltarskiej. Planetoidy nie latają solo – a zatem jakieś jej
odłamki poleciały m.in. w kierunku Polski i Estonii wybijając astroblemy. Część
z nich leży teraz na dnie Bałtyku, część spadła na Europę. Część śladów
impaktów zatarł lodowiec, ale astroblemy Moraska, Fromborka czy estońskiego
Kaali pozostały.
A
może to nie był asteroid?
Może
był to statek kosmiczny, czy stacja kosmiczna Atlantydów, która trafiona bryłą
towarzyszącą Planetoidzie A spadła na Europę – dosłownie „rozsmarowując
się” na przestrzeni tysiąca kilometrów? Bo zastanawiają mnie te złoża rud
uranowych w północnej Polsce. Może to ładunek reaktora jądrowego tego hipotetycznego
statku kosmicznego czy stacji orbitalnej, który spadł na Ziemię i literalnie
wbił się w glebę i skały Pomorza, Warmii
Mazur, tworząc potem niewielkie skupiska rud uranowych?
Ślady
tego kosmicznego kataklizmu, który dotknął Atlantydę widać także w Tatrach –
ot, chociażby Wąwóz Kraków – który jest skolapsowaną jaskinią, czy rumowisko
skalne, głazowisko Wantule. Obie te formacje powstały właśnie pod koniec
Czwartej Epoki Lodowej i to w sposób niewyjaśniony do dziś dnia...[5]
Tajemnica
Saaremy powinna być rozwikłana przez naukowców, a nie przez amatorów czy
outsiderów. Jest to we własnym, dobrze pojętym interesie całej Ludzkości.
Osobiście czuję, że – o ile relacje podane przez Antoninę Wozniesienską są
chociaż trochę prawdziwe – to możemy się tam natknąć na jedno (lub kilka – tego
nie da się wykluczyć) z wymienionych przez mnie rozwiązań. A może jeszcze na
coś innego – włącznie z wrakiem gwiazdolotu z najodleglejszej galaktyki...
[1] Dzisiaj Sankt Petersburg.
[2] Tu i
dalej wszystkie dane dot. Meteorytu Morasko i Saaremaa wg A. Dzięczkowski i
H. Korpikiewicz – „Zagadka Meteorytu Morasko” (Poznań 1979) oraz M. Żbik
– „Tajemnica kamieni z nieba” (Warszawa 1987).
[4] Zainteresowanych odsyłam
do pracy prof. L. Zajdlera – „Atlantyda”, (Warszawa 1980).
[5] Zainteresowanych odsyłam
do mojej pracy pt. „Projekt Tatry”, (Kraków 2002).