Powered By Blogger

niedziela, 26 sierpnia 2012

Gwiezdne Wrota czy Gwiezdne Wojny? (2)



Misja 10. Floty polega na służeniu Cyber Command i przetestowaniu kontroli operacyjnej US Navy, koordynacji współdziałania z innymi flotami, współpraca Połączonych Sił w zakresie pełnego spektrum cybernetycznego, elektronicznego uzbrojenia i wyposażenia, informacji operacyjnych i możliwości wywiadowczych łączności oraz misji zwalczających cybernetyczne, elektromagnetyczne i kosmiczne zagrożenia.

SBIRS: Kosmiczny System Podczerwonego Naprowadzania

Rzecznik firmy Lockheed Martin z Cape Canaveral AFB oznajmił, że satelita SBIRS GEO-1 zaczął nową erę trwałej odgórnej inwigilacji – POS. Statki kosmiczne wyposażone w skanery mogą zapewnić stały dozór w podczerwieni powierzchni Ziemi Stanom Zjednoczonym i ich sprzymierzeńcom.
SBIRS dostarczy pełnych danych z obserwacji w podczerwieni do dowództwa połączonych sił i innych użytkowników, a w szczególności planistów operacji militarnych, misji bojowych, zwiadowczych, dywersyjnych, i innych. Ekipa SBIRS jest kierowana przez Infrafed Space Systems Directorate przy USAF i Missile Systems Centre. Pierwszym kontraktorem SBIRS jest firma Lockheed Martin, a wykorzystuje go Air Force Space Command – Dowództwo Sił Kosmicznych. Architektura SBIRS zawiera wysokoczułe detektory promieniowania podczerwonego umieszczone na satelitach na HEO[1] oraz GEO[2] w celu wykrycia, przetworzenia i przesłania informacji o promieniowaniu podczerwonym do centrów decyzyjnych.   
     




Uwaga Edytora:

Wysoce interesującymi obiektami w przestrzeni kosmicznej mogłyby być międzykontynentalne pociski balistyczne (ICBM) jak i UFO należące do Obcych. Proszę zwrócić uwagę na dyski na rysunkach z Lockheeda. Proszę pamiętać, że samoloty stealth były trzymane w najściślejszej tajemnicy przez ponad 10 lat. SBIRS będzie pracował na HEO, czyli orbicie o bardzo wysłużonej elipsie idącej głęboko w przestrzeń kosmiczną. Te różne nieszczelności systemu rysują nieciekawy obraz zaawansowanych technicznie możliwości ochrony Ziemi.

Komentarz tłumacza

We wrześniu 1996 roku, miałem okazję spotkać się w Debreczynie w czasie II Międzynarodowej Konferencji Ufologicznej z jednym z orędowników programu SDI/NMD – płk dr Kolomanem S. von Keviczkym (1909-1998), który uważał ów program jako coś wymierzonego nie tylko przeciwko ZSRR i Układowi Warszawskiemu, ale nade wszystko przeciwko eskadrom UFO, które któregoś dnia mogłyby zaatakować Ziemię. Von Keviczky wygłosił wtedy niezwykle ciekawy niemal dwugodzinny wykład na temat możliwości odparcia ataku ze strony Obcych przy pomocy SDI, który to wykład ilustrował bogatym materiałem filmowym. Jego wykład jest dostępny w Internecie na YT - http://www.youtube.com/watch?v=kEL-3BN1jNg&feature=related oraz http://www.youtube.com/watch?v=bYSIfpkI1SE&feature=relmfu – w języku węgierskim, ale sądzę, że ilustracje do tego wykładu są wystarczająco wymowne.[3]

Jako dinozaura Zimnej Wojny zaciekawiły mnie dwie rzeczy. Nie wiem, czy zwróciłeś Czytelniku uwagę na wystąpienia Ronalda Reagana, w których daje on do zrozumienia, że Obcy są wśród nas i trzeba się szykować do „gorącej” wojny z Nimi. Interesujące jest pokłosie tego wystąpienia w czasie ZO ONZ w 1987 roku. Od wczesnych lat 80. Hollywood przygotowywał do niego grunt i oczyszczał przedpole wypuszczając kolejne filmy, w których Ziemia była wystawiana na ataki krwiożerczych Kosmitów, że wspomnę tylko takie tytuły jak zakazany przez cenzurę PRL „Z jak Zwycięstwo” (1983), kultowe horrory s-f: „Predator” (1987), „Coś” (1982), „Blob” (1988) i inne. Poza nimi furorę zrobiły dwa filmy o „dobrych” kosmitach: „Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia” (1977) oraz „ET” (1982). No i nade wszystko „Star Wars” (1977, 1980, 1983), kultowa saga, od której wszystko się zaczęło. A tak naprawdę, to „Gwiezdne wojny” zostały zainspirowane postępami astronautyki amerykańskiej, bowiem nad wyprowadzeniem wojny w Kosmos pracowano już od samego początku, czyli połowy lat 40. XX wieku. Odkąd Niemcy udowodnili, że stworzenie broni rakietowej jest możliwe i tego dokonali!

Dawniej cieszył mnie każdy krok człowieka w Kosmos. Cieszyłem się z radzieckich i amerykańskich osiągnięć w tej dziedzinie. Marzyłem o tym, że kiedyś – taka cezurą był rok 2000 – zaczniemy kolonizować Księżyc, który będzie punktem wypadowym na inne planety, a potem i inne układy gwiezdne. Patrzyłem w niebo i płonące na nim gwiazdy jak na światła dalekich miast, które trzeba było w przyszłości zwiedzić…


Druga sprawa, to te wszystkie cudowności ze statkami-awiomatkami. Amerykanie (i najprawdopodobniej też Rosjanie) wykorzystują ogromne sterowce jako platformy startowe dla jednostopniowych stateczków kosmicznych, które są najpierw podnoszone na wysokość 40-100 km nad Ziemię, a potem umieszczane na LEO – niskiej orbicie wokółziemskiej. Prawdopodobnie nad tą techniką wystrzeliwania pocisków rakietowych V-1 i V-2 pracowali Niemcy w czasie II Wojny Światowej. Na szczęście im to udaremniono.  Rzecz w tym, że sterowiec jest bardzo skutecznym i tanim – o wiele tańszym od satelity (!!!) środkiem przenoszenia dużego payloadu na duże odległości i na dużej wysokości. Jego użyteczność doceniła przede wszystkim US Navy i… CIA. Sterowiec jest w stanie dozorować poligony konwencjonalne i testowe nieprzyjaciela, uprawiać wywiad radiowy czy służyć jako ruchoma platforma startowa dla samolotów konwencjonalnych i kosmicznych.    

Dzisiaj, kiedy ze słowem Kosmos wiązane są przerażające słowa-klucze: „masowa zagłada”, „dominacja”, „militaryzacja”, „wojna kosmiczna”, patrzę w niebo z obawą, bo kto wie, co umieścili na orbitach wokółziemskich jacyś szaleńcy i czy nie spełni się ponura wizja Johna Wyndhama, jaką zawarł w swej powieści „Dzień tryfidów” (1975).

Historia ma to do siebie, że powtarza się tyle razy, ile tylko może. W blogu „Xięgi niewydane” przypomniałem ostatnio pracę dr Miloša Jesenský’ego pt. „Bogowie atomowych wojen” (Ústi n./Labem, 1998), w której autor znajduje kolejne argumenty za prawdziwością hipotezy o tym, że poprzednie cywilizacje zginęły wskutek serii globalnych konfliktów, które miały miejsce jakieś 50-12 tys. lat temu i które zakończyły się ich definitywnym upadkiem, a w przypadku Atlantydy – katastrofą o skali planetarnej. 

W tej chwili straszy się nas wizjami końca świata, który przewidują różni oszuści i hochsztaplerzy zbijający kasę na naiwności „lemingów” i różnych „pożytecznych idiotów”… Tak naprawdę Przyroda może nas zgładzić w każdej chwili – wystarczy że wybuchnie superwulkan pod Yellowstone N. P. i już po cywilizacji – przynajmniej po cywilizacji białego człowieka. Być może ocaleją jacyś ludzie zamieszkujący lasy Brazylii i wyspy Pacyfiku. Po pierwszym szoku zaczną walkę o przetrwanie w powulkanicznym świecie, a kiedy opadną pyły i znów błyśnie słońce, będą szukać lepszych siedlisk dla siebie i swych zwierząt.

I wszystko zacznie się od nowa…                 

Zebrał: George A. Filer III
Przekład z j. angielskiego i komentarz – Robert K. Leśniakiewicz ©



[1] Highly Elliptical Orbit – wysoka eliptyczna orbita.
[2] Geosynchronous Earth Orbit – geosynchroniczna orbita wokółziemska.
[3] Filmy te zostały zrobione nieco wcześniej, bo w 1994 roku na HUFOCON-ie