Powered By Blogger

środa, 29 sierpnia 2012

SPRAWA NR 019/H - SKARBY SŁOWACJI (1)




Miloš Jesenský,
 Robert K. Leśniakiewicz  


W każdym narzeczu i języku świata istnieją czarodziejskie słowa, które nie można wypowiedzieć bez tego, by nie wzbudzić wśród słuchaczy wzmożonego zainteresowania, a i nierzadko stanu nieukrywanego podniecenia. Wystarczy tylko powiedzieć ropa naftowa na Bliskim i Środkowym Wschodzie, diamenty w Południowej Afryce, woda na Saharze, a natychmiast znajdziemy uważnych słuchaczy. W dawnej przeszłości taka magiczną siłę miały słowa Graal, Złote Runo czy Jabłka Hesperyd, ale z biegiem czasu ich szczególne wibracje, które rozpalały ludzkie umysły, straciły swe właściwości, zbladły i przeszły w zapomnienie, tak jak kiedyś zapewne będzie to z ropą naftową...

A jednak istnieje słowo, którego brzmienie   z a w s z e   rozpalało ludzkie umysły i wyobraźnię, w każdym miejscu i czasie zachowało swa moc przyciągania ludzkiej uwagi. To słowo skarb - i nie istnieje żadna przesłanka wskazująca na to, że ta siła kiedyś przestanie przyciągać. Sam należę do tej grupy szaleńców, którzy poświęcili dobrowolnie znaczną część swego życia na eksplorowanie starych ruin, zasypanych kurzem chodników i lochów i dawno zapomnianych, wyrafinowanie ukrytych skrytek. Przekonanie to wynika z wiary, że jeszcze nie wszystkie skarby odkryto, nie zostały one znalezione, zmierzone, zważone, opisane i niejednokrotnie patrzymy dzisiaj na ich skrytki nawet nie domyślając się, jaką zawartość skrywają przed ciekawskimi oczami...

Poza nieprawdopodobna siłą przyciągania, skarby posiadają także jakąś moc ochronną, która ich broni a zarazem wzywa eksploratora, by je wydobył. Nieprzypadkowo w legendach o skarbach spotykamy się z nieczystymi siłami, duchami, diabłami, smokami, demonami czy olbrzymami lub złymi czarownikami albo czarnymi psami z płomiennymi językami, które pilnują skarbów, zaś klątwa może dosięgnąć każdego, kto znalazłby jakąś skrytkę.

Możemy zapytać, czy te ogromne skarby składające się ze złota, szlachetnych kamieni i precjozów, itd. itp. istnieją w rzeczywistości? Do dziś dnia nie wiadomo właściwie, kiedy i kto wpadł na pomysł zachowania swego majątku poprzez schowanie go do jakiejś przemyślnej skrytki. Prawda jest taka, że poszukiwania skarbów trwają tak długo, jak długo istnieje Ludzkość. Przez cały czas są ludzie, którzy ukrywali swe dobra przed innymi, a potem umierali czy migrowali i nie byli w stanie wrócić po swoje skarby. Nasza planeta jest naszpikowana skarbami, które od czasu do czasu wychodzą na światło dzienne - zamurowane, zakopane, zatopione dawno, dawno temu - a zbyt ciężkie, by je przenosić na inne miejsca: ciężkie przedmioty z szlachetnych metali, dzieła sztuki współczesnej i dawnej, pieniądze, wyroby w brązu, mosiądzu, srebra, broń, dokumenty, i tak dalej i temu podobnie...

W tym kontekście Słowacja też nie jest wyjątkiem, i chciałbym Czytelnika zaprosić do wspólnej wędrówki po słowackich skarbach, która może przypomnieć mu dzieciństwo, kiedy to z płonącymi policzkami słuchał czy czytał o nich opowieści.

Skarby w zamkach


Nasza wyprawa uda się teraz w kierunku lesistej krainy Małych Karpat, gdzie na stromej i wysokiej górze znajdują się malownicze ruiny zamku Ostrý Kameň. Ongi chronił on - wespół z sąsiednimi zamkami Smolenice i Korlátka - szlaku wiodącego przez Karpaty na Morawy. Nie wiadomo, kiedy został on zbudowany, wiadomo jeno, że od II połowy XIV wieku należał on do majątków królewskich. W podziemnych salach ukrytych pod zamkiem, ma znajdować się siedem skrzyń dębowych, wypełnionych złotymi dukatami. Wielu ludzi poszukiwało w przeszłości tego skarbu, ale wskutek klątwy - którą skarb ten był obłożony - rychło zmarli, zaś ta część podziemi, w której ów skarb miał się znajdować, zapadła się i została przykryta ruinami. Dzisiaj już tą legendę mało kto pamięta, a we wsi podzamkowej nie znajdziecie nikogo, kto wiedziałby coś dokładniej o miejscu, w którym skarb się znajduje. Wygląda na to, że zaginął na wieczne czasy pod ruinami, korzeniami krzaków i drzew, przerastających do głębokiego podziemia.









    W sąsiedztwie tego zamku w Małych Karpatach znajdują się położone na wysokiej skale ruiny zamku Korlátka, który według kronik, stał tam już w roku Pańskim 1041 i należał do majątku rodu Abovców wraz z niedalekim Brančem. Przez pewien czas władał nim niemiecki zakon rycerski, któremu w roku 1485 węgierski król Maciej I Korwin (1440-1490) sprzedał zamek za 6.000 złotych talarów. Pod zamkiem znajduje się korytarz podziemny, który kończy się zasypanym pionowym szybem, w którym ukryto ogromny skarb! Ten zaś może znaleźć w dzień św. Jana tylko ten, kto znajdzie kwiat paproci...

Niedaleko Ružombergu na stromym cyplu skalnym Maleho Choča wznoszą się majestatycznie ruiny niegdyś imponującego zamku Likava. Jego powstanie ginie gdzieś w mrokach Średniowiecza, mówi się wszakże, że zbudowali go Templariusze - nazywani tam czerwonymi mnichami -  w każdym razie o zamku wspomina się w kronikach i listach z roku 1312, kiedy jego posiadaczem był Radmir (Radomir) - członek Zakonu Braci Świątyni. Wichry, deszcze i wojny spustoszyły i obróciły w ruinę wspaniały zamek, który - wedle legendy - w ciemne, bezksiężycowe noce odwiedza zjawa w ciemnej opończy z kilofem, łopatą i motyką. Opowiadanie o tajemniczej postaci strażnika tajemnic Likavy, który pojawia się na skale zazwyczaj przed burzą, ma być jedyna wskazówka istnienia skarbu, który pod wieżą zamkową zakopał ówczesny pan na Likavie wraz z wiernym sługą, a którego potem zamordował, zaś jego krew zaklęła niemożliwość wydobycia skarbu...

Ogromna i dominująca nad okolicą sylweta zamku-twierdzy nad miastem Trenčin, zawiera skrytkę do dziś dnia nie odkrytego skarbu jednego z najpotężniejszych wielmożów w historii Słowacji. Był nim Matúš Čak Trenčiansky, który w roku 1296 został palatynem i stopniowo dorobił się ogromnego majątku. Należała do niego lwia część Słowacji dlatego znano go jako: pana Wagu i Tatr.  I tak właśnie gdzieś w podziemiach zamku, wyciosanych w litej skale, spoczywa ciało Matusza wraz z jego olbrzymim skarbem, z którego wypłacał on za życia żołd zołnierzom z 32 miast i zamków! Złożyli go tam jego wierni druhowie i towarzysze walki - rycerze: Felicián Zach, Dežoch i Ladislav Omodejovský  pełniący funkcję zamkowego kapitana. Wejście do krypty było wedle legendy, przemyślnie ukryte. Tajemne przejście wiodło do korytarza opadającego w dół pod kątem 25o wyciosanego w twardej skale. Na jego ścianie znajduje się fresk ukazujący świętą rodzinę uciekającą z Jezusem do Egiptu. Po naciśnięciu oczu namalowanej twarzyczce Jezusa otwierało się następne tajemne przejście, wiodące do pomieszczenia w którym znajdowały się wielkie miedziane kotły i żelazne beczki, a w nich złote monety  - wedle relacji wymienionych powyżej rycerzy - z czasów panowania króli: Ondreja II, Beli IV, Ondreja III oraz czeskich władców: Vacława II i Przemysła Otokara I i Przemysła Otokara II.

W tym miejscu kończyły się podziemne sztolnie wyciosane w litej skale. Praca przy ich wykuwaniu trwała 4 lata i Matúš Čák osobliwie starał się o to, by o jego tajemnicy nikt się nie dowiedział. Wyciosany ze skalnej calizny gruz spożytkował na budowę wieży...

O Pustym Hradie w Sklených Tepliciach także krążą rozmaite legendy. Według jednej z nich, w tym zamku są ogromne skarby, które strzeże tajemniczy mnich. Może on przybierać najróżniejsze postacie, by straszyć ludzi, którzy znaleźli się w ruinach. Fantazja? Bajeczki dla niegrzecznych dzieci?

10 sierpnia 1899 roku, założyciela „Słowackiego Towarzystwa Muzealnego” Andreja Kmeťa zaprowadzono do człowieka, który kiedyś w czasie orania pola w okolicy Pusteho Hradu odkrył gliniany puchar, podobny do kielicha mszalnego, ale niższy. Znalazcą tego artefaktu był ubogi staruszek, który leżał w łóżku ciężko chory na raka, a na pytania zadawane mu przez dr Gašparca - przewodnika Andreja Kmet’a - odpowiadał bardzo niechętnie. Opowiadał on nieskładnie o jakimś mężczyźnie, który kopał w ruinach i odnalazł cenny ładunek w podziemiach za kratą, ale w chwili, kiedy wyciągnął ze skrzyni piękną srebrną misę, pojawił się tajemniczy czerwony mnich (templariusz) i nieomal na śmierć go przestraszył... (Czyżby ten gliniany pucharek nie był przypadkiem repliką... Świętego Graala, który ponoć znajdował się w rękach Braci Świątyni? - przyp. tłum.)

Następny muzeolog Peter Petric w dniu 19 maja 1926 roku wysłuchał opowiadania o dziwnej rzeźbie Odkupiciela, która niegdyś dawno znajdowała się w Pustom Hradie, a z boku której zawsze kapała krew. Dzisiaj, kiedy w książkach i albumach możemy zobaczyć kolorowe zdjęcia krwawiących czy płaczących figur Chrystusa i Madonny, nie wygląda ta relacja tak szokująco, bowiem jak wykazały badania - łzy wyciekające z oczu Matki Boskiej są prawdziwymi łzami, zaś krew wyciekająca z ran Chrystusa - ludzką krwią.

Petric usłyszał od miejscowego urzędnika jeszcze inne barwne opowieści. Kiedyś, w latach 20. XIX wieku, pewna kobieta ze sąsiedniej wsi Repište poszła w ruiny zamku na grzyby. Kiedy wyszła na górę zamkową, znalazła w odległości 50 m przed murem obronnym otwór do podziemia, gdzie złożono skarby - było to prawie w Wielki Piątek. (Według starych tzw. „spisków” ten dzień jest jednym z tych dni, w których skarby bez kłopotu dają się brać, bo złe moce je strzegące, od nich odstępują... - jak pisał w swych książkach prof. Jacek Kolbuszewski - przyp. tłum.) Kobieta weszła do podziemia i wzięła tyle kosztowności, ile była w stanie unieść. Kiedy wyszła z lochów, stwierdziła, że za nią biegnie piesek, który odprowadził ją aż do domu. Nie cieszyła się długo swym majątkiem, bo kiedy tylko przekroczyła próg swej chaty, padła na ziemię bez życia...

Urzędnik ten miał także swoje własne przygody w podziemnych chodnikach zamku. Pod przysięgą zeznał, że kiedy był małym chłopcem (opowiadając to miał 50-55 lat - przyp. aut.) pasał bydło i owce w okolicach ruin zamku i często chodził tam z rówieśnikami. Kiedyś myszkując w ruinach, odkryli oni pionowy szyb, którego dna żadną miarą ujrzeć się nie dało, zaś kamienie, które tam wrzucali, nie dawały odgłosu upadku, jakby to była studnia bez dna...
Tak czy owak, do dziś dnia nie udało się znaleźć skarbu w Pustom Hradie. Nie udało się to w SklenýTeplicach, ale udało się za to w zamku o tej samej nazwie w okolicy Zvolenia. Na podstawie krążących tam opowieści, w roku 1946 wykopał dr Balaša brązowy skarb, składający się z kilkudziesięciu artefaktów, na północno-zachodnim stoku zamkowej góry, w miejscu, gdzie Slatina wpada do Hronu. Udowodnił on w ten sposób, że Pustý Hrad był nie tylko średniowieczną twierdzą, ale nade wszystko starosłowiańskim grodziskiem i siedliskiem ludzkim w epoce brązu!

Zvoleński Pustý Hrad wydał już swoją tajemnicę, ale sklenoteplickie skarby czekają wciąż na swego odkrywcę...

Skarby zakonników


Skarby w burzliwych czasach ukrywano nie tylko w podziemiach zamkowych, czy w twierdzach, albo w mieszczańskich domach. Ukrywano je także w piwnicach kościołów czy kryptach klasztornych. Jednym z przykładów jest skarb żeńskiego klasztoru ss. Klarysek w Bratysławie.
W roku 1901 odkryto wyryty na cynowej tabliczce kryptogram, który miałby zawierać klucz do odnalezienia skarbu bratysławskich Klarysek. Klasztor ten rozkwitał w II połowie XVII stulecia. W latach 1637-1649 z inicjatywy arcybiskupa Ostrzygomia (dziś Esztergom na Węgrzech - przyp. tłum.) abp Petra Pázmaňa (1570-1637) wybudowano późnorenesansowy kościół Klarysek w Bratysławie. Klasztor poprzednio był zamieszkany przez ss. Cysterski, ale po ich ucieczce przed cesarskimi wojskami zamieszkały w nim ss. Klaryski.

W 1782 roku, cesarz Josef II (1741-1790) rozkazał skasować wszystkie klasztory na terytorium całej c.k. monarchii austro-węgierskiej, i dlatego trzeba było umieścić wszystkie skarby i relikwie w bezpiecznym ukryciu. Wedle legendy, przeorysza klasztoru powierzyła mistrzowi murarskiemu Norbertowi Dankowi wykuć otwór w grubych murach klasztoru, w którym następnie zamurowano metalowa skrzynię z klejnotami i relikwiami ss. Klarysek. Udało się im wywieźć tylko największą monstrancję, która ukryły w kościele w Jarovicach, zaś inny cenny przedmiot został dostarczony do kościoła na Malej Stranie w Pradze Czeskiej.

Jedyna wskazówka, która nas może doprowadzić do ukrytego bogactwa, to już tutaj wzmiankowana cynowa tabliczka, który to tekst został znaleziony w papierach archiwariusza i bibliotekarza bratysławskiej kapituły dr Ovidio Fausta. Był on blisko odszyfrowania tego tekstu, ale śmierć przeszkodziła mu w znalezieniu tej skrytki. Na metalowej tabliczce, która do dziś dnia spoczywa na jakiejś zapomnianej półce bibliotecznych depozytów, znaleziono następujący kryptogram: 

D.O.M.

P
P
L
L
L
V
V
V
V
V
V
M
M
M
M
B
B
B
B
B
E
E
E
E
E
E
E
A
A
A
A
A
A
A
A
A
A
A
A
C
C
C
S
S
S
S
S
S
T
T
T
T
T
T
T
T
T
N
N
N
N
O
O
O
T
I
I
I
I
CH
R
R
R
AE
AE
AE
D
D
F
GY
H


Z biegiem czasu pojawiło się wiele interpretacji, które są na pierwszy rzut oka zrozumiałe, ale na miejscu nie można ich odnieść do jakichkolwiek identyfikatorów i jak dotąd nikt nie zrobił żadnych postępów w dedukcji:
Szukaj skarbu Klarysek w konsoli Drogi Krzyżowej nad głową św. Stefana, pośrodku - pomiędzy lwem a rakiem.
Albo:
Skarb sióstr Klarysek znajduje się na suficie, za obrazem Księżyca. (Bardziej logicznym się wydaje tutaj słowo Mesjasza - bowiem w j. słowackim oba wyrazy: Księżyc - Mesiac i Mesjasz - Mesiaš, brzmią podobnie - stąd zamierzona gra słów - przyp. tłum.) Należy przy tym przyjąć założenie - nie wiem zresztą, dlaczego - że AE = K, GY = DZ, a F = Z... (Litery tworzące klucz są wyróżnione kolorem w tekście.)

Dalsze rozwiązywanie tej zagadki stało się dla autora popisem postępującego rozkodowywania tabelki, w którym kluczem szyfru były litery D.O.M. nad tabelką, przy czym należało je zapisać odwrotnie - M.O.D. Następnie literom tym przypisano wartości liczbowe zgodnie z częstotliwością występowania ich w kryptogramie, a zatem:  M - 4x, O - 3x i D - 2x. Zapisując to w normalnym porządku: D.O.M. uzyskujemy ciąg liczb: 4,3,2 - zaś w odwróconym porządku M.O.D: 2.3.4. Dalszy ciąg dowodu wykazuje, że kombinacja cyfr 4,3,2 - 2,3,4 stanowi klucz, który rozpisuje się, jak kombinatoryczną macierz:

4 - 3 - 2
          |
2   3   4

Po połączeniu tych punktów powstanie rysunek przypominający rzut poziomy. Dwukrotnie ukazuje się słowo MEA, co może być trybem rozkazującym od słowa MEATUS tzn. iść lub chodzić. Dalej ITS i INT, co może oznaczać INTROITUS - wstąpienie, wejście. Do dziś dnia używany jest skrót INT w sensie do wewnątrz. Czytane wspak - TNI - trzymać, dzierżyć (TENEO-ERE-UT). Chodziłoby zatem o koniugację czasownika TENUT w trzeciej osobie. Z drugiej strony STI - najprawdopodobniej od słowa STINGUE - kłuć, bóść - STILUS - bodziec, ostry szpikulec. Przenieśmy teraz rzut poziomy do nowej macierzy bez nie połączonych cyfr, które w kryptogramie służyły temu celowi, i tak powstanie kombinacja:

4 - 3 - 2
|         |
2   3   4

- otrzymamy litery (pogrubione w tekście kryptogramu), które z kolei po przeanagramowaniu dają nam słowa SATANE i  ASATEN, które nie mają sensu. Następnie są trzy liczby po trzy:

M  M  M
C  C   C
I    I     I

- a zatem 3303. Jednakże z największym prawdopodobieństwem chodzi tutaj o rok 1301, kiedy to Klaryski zaczęły budowę jednonawowego kościoła. Kiedy wyjdziemy od roku 1301 i połączymy odpowiednie znaki (wyróżnione kursywą w tekście kryptogramu), to otrzymamy dokładny kształt gwiazdy czteroramiennej lub krzyża i po dalszym przeanagramowaniu otrzymamy słowo SACTA - od słowa SACRATA - tj. prawo, za którego przekroczenie grozi KLĄTWA... [...]

Według innych interpretatorów, w kryptogramie tym ma znajdować się innego rodzaju wskazówka, gdzie należy szukać skarbu -  a mianowicie: pod posadzką kościoła ss. Klarysek mają znajdować się katakumby - dwupoziomowe piwnice - pod podłogą najniższej ma znajdować się skrytka z skarbem sióstr... W tym przypadku kluczem szyfru ma być ustawienie liter na tabliczce.

(Wydaje mi się, że rozwiązanie tego kryptogramu jest znacznie prostsze, niż to się wydaje, bowiem zakładam, że cały kryptogram składa się z 81 wyrazów, których pierwsze litery zostały podane na tabliczce - jak to było w modzie w XVIII wieku - np. w ten sposób Ch. Huyghens zaszyfrował odkrycie pierścieni i układu księżyców planety Saurn - albo kryptogram zawiera tekst wskazówki dla ewentualnego poszukiwacza skarbu w ówczesnym języku słowackim - na co wskazuje użycie dyftongów „ae” - dzisiaj „ä” - które czyta się jak twarde „e”; „ch” jak „ch” ale także „sz” lub nawet „k”; „gy” - który można czytać jak „gi” albo z węgierska jak „dj” czy „d’”. Z drugiej strony brak litery „k” i obecność „æ” i „ch” może wskazywać na to, że jest to jednak tekst łaciński - przyp. tłum.)

Czy uda się znaleźć skarb na podstawie tej hipotezy? Podobnie, jak w przypadku innych skarbów klasztornych, będziemy musieli długo poczekać na odpowiedź...

Skarby zbójników

Prawne i etyczne problemy związane ze znajdywaniem skarbów opisywał już w Starożytności słynny filozof Platon w „Prawach”. Arystoteles zaś w swej „Polityce” rozpatrywał przypadek dwóch braci, którzy znaleźli skarb, który został zakopany przez mieszczan w obawie przed najazdem Persów. Wychodzi on z założenia, że skarb należy traktować jako dar bogów i że w całości należy on do znalazcy.

Z takim poglądem nie można się zgodzić patrząc od etycznej strony zagadnienia.  Wiemy przecież, że skarby są najrozmaitszego pochodzenia, często jest to łup, który schowali różni rebelianci lub zbójnicy, a zatem stanowią one dowód przestępstw, które zostały dokonane nawet przed wieloma laty...

Nie starczyłoby tutaj miejsca, by wymienić wszystkie informacje o ukrytych skarbach zbójników w Słowacji. Słowacja to kraj gór i zbójowanie było tutaj niezmierne popularne, zaś zbójnicy stawali się ludowymi herosami na miarę literackich bohaterów jak Conan Cymmeryjczyk, Rinaldo Rinaldini, Zorro czy Bran McMorn. Istnieją tedy legendy o zbójnickim skarbie z Liptowskiego Jamnika, skarb „wierchowych chłopców” na Veterníku pri Pukanci, skarb Janosika vel Janošíka na Lachovom Lazie koło Zvoleňa, itd. itp. Prym w ilości ukrytych skarbów dzierży jednak Janosik - najczęściej w legendach i ludzkiej wyobraźni. Opowiada się, jak ukrył on całe skrzynie złotych i srebrnych monet w okolicy Priečnego, skały wysokiej na 7 metrów, z której otwiera się cudowny widok na Pohronie i doliny nad Ipl’omem. Opowiadano, jak walczył z wilkołakami zamieszkujących jaskinie pod wierchem Oltárno, 15 km od Klenovca, i pokonawszy ich wziął ich ogromny skarb, który spoczywa tam do dnia dzisiejszego... Skarb ten ukazuje się zawsze w Wielki Piątek, ale kiedy ludzie chcą go wykopać, zrywa się z wierchów wichura i kurniawa, a spod ziemi słychać gniewne pomruki złych duchów i strażników skarbów, z którymi lepiej nie zadzierać...

O wiele bardziej trudniejsze jest - podług tradycji i legend - znaleźć ukryte zbójnickie skarby, i to tylko w oczywistym czasie: tak zatem na wierchu Viepor znajduje jaskinia ze skarbami „wierchowych chłopców” i to takie, przy których bledną wszystkie skarby Ali Baby i 40 rozbójników, jednakże problem polega na tym, że jaskinia otwiera się tylko w Boże Narodzenie i tylko o północy, kiedy w kościołach na Pasterce śpiewa się „Gloria in excelsis Deo!...” - inne hasło w rodzaju „Sezamie otwórz się!” nie pomoże... W innym przypadku chciwy poszukiwacz stawał się ofiarą klątwy, która chroniła skrytkę skarbu przed profanami. Nie inaczej było ze skarbami Janosika, które obłożone były klątwą, uaktywniającą się szczególnie w czasie kłótni o podział drogocennego znaleziska.

Przekleństwo dosięgało także tych, którzy zakupili drogocenne artefakty należące do skarbu janosikowego - byli to żydowscy kupcy z Polski...

CDN.