Miloš
Jesenský,
Robert K. Leśniakiewicz
W każdym narzeczu i
języku świata istnieją czarodziejskie słowa, które nie można wypowiedzieć bez
tego, by nie wzbudzić wśród słuchaczy wzmożonego zainteresowania, a i nierzadko
stanu nieukrywanego podniecenia. Wystarczy tylko powiedzieć ropa naftowa
na Bliskim i Środkowym Wschodzie, diamenty w Południowej Afryce, woda
na Saharze, a natychmiast znajdziemy uważnych słuchaczy. W dawnej przeszłości
taka magiczną siłę miały słowa Graal, Złote Runo czy Jabłka
Hesperyd, ale z biegiem czasu ich szczególne wibracje, które rozpalały
ludzkie umysły, straciły swe właściwości, zbladły i przeszły w zapomnienie, tak
jak kiedyś zapewne będzie to z ropą naftową...
A jednak istnieje słowo,
którego brzmienie z a w s z e rozpalało ludzkie umysły i wyobraźnię, w
każdym miejscu i czasie zachowało swa moc przyciągania ludzkiej uwagi. To słowo
skarb - i nie istnieje żadna przesłanka wskazująca na to, że ta siła
kiedyś przestanie przyciągać. Sam należę do tej grupy szaleńców, którzy
poświęcili dobrowolnie znaczną część swego życia na eksplorowanie starych ruin,
zasypanych kurzem chodników i lochów i dawno zapomnianych, wyrafinowanie
ukrytych skrytek. Przekonanie to wynika z wiary, że jeszcze nie wszystkie
skarby odkryto, nie zostały one znalezione, zmierzone, zważone, opisane i
niejednokrotnie patrzymy dzisiaj na ich skrytki nawet nie domyślając się, jaką
zawartość skrywają przed ciekawskimi oczami...
Poza nieprawdopodobna
siłą przyciągania, skarby posiadają także jakąś moc ochronną, która ich broni a
zarazem wzywa eksploratora, by je wydobył. Nieprzypadkowo w legendach o
skarbach spotykamy się z nieczystymi siłami, duchami, diabłami, smokami,
demonami czy olbrzymami lub złymi czarownikami albo czarnymi psami z
płomiennymi językami, które pilnują skarbów, zaś klątwa może dosięgnąć każdego,
kto znalazłby jakąś skrytkę.
Możemy zapytać, czy te
ogromne skarby składające się ze złota, szlachetnych kamieni i precjozów, itd.
itp. istnieją w rzeczywistości? Do dziś dnia nie wiadomo właściwie, kiedy i kto
wpadł na pomysł zachowania swego majątku poprzez schowanie go do jakiejś
przemyślnej skrytki. Prawda jest taka, że poszukiwania skarbów trwają tak
długo, jak długo istnieje Ludzkość. Przez cały czas są ludzie, którzy ukrywali
swe dobra przed innymi, a potem umierali czy migrowali i nie byli w stanie
wrócić po swoje skarby. Nasza planeta jest naszpikowana skarbami, które od
czasu do czasu wychodzą na światło dzienne - zamurowane, zakopane, zatopione
dawno, dawno temu - a zbyt ciężkie, by je przenosić na inne miejsca: ciężkie
przedmioty z szlachetnych metali, dzieła sztuki współczesnej i dawnej,
pieniądze, wyroby w brązu, mosiądzu, srebra, broń, dokumenty, i tak dalej i
temu podobnie...
W tym kontekście
Słowacja też nie jest wyjątkiem, i chciałbym Czytelnika zaprosić do wspólnej
wędrówki po słowackich skarbach, która może przypomnieć mu dzieciństwo, kiedy
to z płonącymi policzkami słuchał czy czytał o nich opowieści.
Skarby w zamkach
Nasza wyprawa uda się
teraz w kierunku lesistej krainy Małych Karpat, gdzie na stromej i wysokiej
górze znajdują się malownicze ruiny zamku Ostrý Kameň. Ongi chronił on - wespół
z sąsiednimi zamkami Smolenice i Korlátka - szlaku wiodącego przez Karpaty na
Morawy. Nie wiadomo, kiedy został on zbudowany, wiadomo jeno, że od II połowy XIV
wieku należał on do majątków królewskich. W podziemnych salach ukrytych pod
zamkiem, ma znajdować się siedem skrzyń dębowych, wypełnionych złotymi
dukatami. Wielu ludzi poszukiwało w przeszłości tego skarbu, ale wskutek klątwy
- którą skarb ten był obłożony - rychło zmarli, zaś ta część podziemi, w której
ów skarb miał się znajdować, zapadła się i została przykryta ruinami. Dzisiaj
już tą legendę mało kto pamięta, a we wsi podzamkowej nie znajdziecie nikogo,
kto wiedziałby coś dokładniej o miejscu, w którym skarb się znajduje. Wygląda
na to, że zaginął na wieczne czasy pod ruinami, korzeniami krzaków i drzew,
przerastających do głębokiego podziemia.
W sąsiedztwie tego zamku w Małych Karpatach
znajdują się położone na wysokiej skale ruiny zamku Korlátka, który według
kronik, stał tam już w roku Pańskim 1041 i należał do majątku rodu Abovców
wraz z niedalekim Brančem. Przez pewien czas władał nim niemiecki zakon
rycerski, któremu w roku 1485 węgierski król Maciej I Korwin (1440-1490)
sprzedał zamek za 6.000 złotych talarów. Pod zamkiem znajduje się korytarz
podziemny, który kończy się zasypanym pionowym szybem, w którym ukryto ogromny
skarb! Ten zaś może znaleźć w dzień św. Jana tylko ten, kto znajdzie kwiat
paproci...
Niedaleko Ružombergu na
stromym cyplu skalnym Maleho Choča wznoszą się majestatycznie ruiny niegdyś
imponującego zamku Likava. Jego powstanie ginie gdzieś w mrokach Średniowiecza,
mówi się wszakże, że zbudowali go Templariusze - nazywani tam czerwonymi
mnichami - w każdym razie o
zamku wspomina się w kronikach i listach z roku 1312, kiedy jego posiadaczem
był Radmir (Radomir) - członek Zakonu Braci Świątyni. Wichry, deszcze i
wojny spustoszyły i obróciły w ruinę wspaniały zamek, który - wedle legendy - w
ciemne, bezksiężycowe noce odwiedza zjawa w ciemnej opończy z kilofem, łopatą i
motyką. Opowiadanie o tajemniczej postaci strażnika tajemnic Likavy, który
pojawia się na skale zazwyczaj przed burzą, ma być jedyna wskazówka istnienia
skarbu, który pod wieżą zamkową zakopał ówczesny pan na Likavie wraz z wiernym
sługą, a którego potem zamordował, zaś jego krew zaklęła niemożliwość wydobycia
skarbu...
Ogromna i dominująca nad
okolicą sylweta zamku-twierdzy nad miastem Trenčin, zawiera skrytkę do dziś
dnia nie odkrytego skarbu jednego z najpotężniejszych wielmożów w historii
Słowacji. Był nim Matúš Čak Trenčiansky, który w roku 1296 został
palatynem i stopniowo dorobił się ogromnego majątku. Należała do niego lwia
część Słowacji dlatego znano go jako: pana Wagu i Tatr. I tak właśnie gdzieś w podziemiach zamku,
wyciosanych w litej skale, spoczywa ciało Matusza wraz z jego olbrzymim
skarbem, z którego wypłacał on za życia żołd zołnierzom z 32 miast i zamków!
Złożyli go tam jego wierni druhowie i towarzysze walki - rycerze: Felicián
Zach, Dežoch i Ladislav Omodejovský pełniący funkcję zamkowego kapitana. Wejście
do krypty było wedle legendy, przemyślnie ukryte. Tajemne przejście wiodło do
korytarza opadającego w dół pod kątem 25o wyciosanego w twardej
skale. Na jego ścianie znajduje się fresk ukazujący świętą rodzinę uciekającą z
Jezusem do Egiptu. Po naciśnięciu oczu namalowanej twarzyczce Jezusa otwierało
się następne tajemne przejście, wiodące do pomieszczenia w którym znajdowały
się wielkie miedziane kotły i żelazne beczki, a w nich złote monety - wedle relacji wymienionych powyżej rycerzy
- z czasów panowania króli: Ondreja II, Beli IV, Ondreja III oraz
czeskich władców: Vacława II i Przemysła Otokara I i Przemysła
Otokara II.
W tym miejscu kończyły
się podziemne sztolnie wyciosane w litej skale. Praca przy ich wykuwaniu trwała
4 lata i Matúš Čák osobliwie starał się o to, by o jego tajemnicy nikt się nie
dowiedział. Wyciosany ze skalnej calizny gruz spożytkował na budowę wieży...
O Pustym Hradie w
Sklených Tepliciach także krążą rozmaite legendy. Według jednej z nich, w tym
zamku są ogromne skarby, które strzeże tajemniczy mnich. Może on przybierać
najróżniejsze postacie, by straszyć ludzi, którzy znaleźli się w ruinach.
Fantazja? Bajeczki dla niegrzecznych dzieci?
10 sierpnia 1899 roku,
założyciela „Słowackiego Towarzystwa Muzealnego” Andreja Kmeťa zaprowadzono
do człowieka, który kiedyś w czasie orania pola w okolicy Pusteho Hradu odkrył
gliniany puchar, podobny do kielicha mszalnego, ale niższy. Znalazcą tego
artefaktu był ubogi staruszek, który leżał w łóżku ciężko chory na raka, a na
pytania zadawane mu przez dr Gašparca - przewodnika Andreja Kmet’a -
odpowiadał bardzo niechętnie. Opowiadał on nieskładnie o jakimś mężczyźnie,
który kopał w ruinach i odnalazł cenny ładunek w podziemiach za kratą, ale w
chwili, kiedy wyciągnął ze skrzyni piękną srebrną misę, pojawił się tajemniczy
czerwony mnich (templariusz) i nieomal na śmierć go przestraszył... (Czyżby ten
gliniany pucharek nie był przypadkiem repliką... Świętego Graala, który ponoć
znajdował się w rękach Braci Świątyni? - przyp. tłum.)
Następny muzeolog Peter
Petric w dniu 19 maja 1926 roku wysłuchał opowiadania o dziwnej rzeźbie
Odkupiciela, która niegdyś dawno znajdowała się w Pustom Hradie, a z boku
której zawsze kapała krew. Dzisiaj, kiedy w książkach i albumach możemy
zobaczyć kolorowe zdjęcia krwawiących czy płaczących figur Chrystusa i Madonny,
nie wygląda ta relacja tak szokująco, bowiem jak wykazały badania - łzy
wyciekające z oczu Matki Boskiej są prawdziwymi łzami, zaś krew wyciekająca z
ran Chrystusa - ludzką krwią.
Petric usłyszał od
miejscowego urzędnika jeszcze inne barwne opowieści. Kiedyś, w latach 20. XIX
wieku, pewna kobieta ze sąsiedniej wsi Repište poszła w ruiny zamku na grzyby.
Kiedy wyszła na górę zamkową, znalazła w odległości 50 m przed murem obronnym
otwór do podziemia, gdzie złożono skarby - było to prawie w Wielki Piątek.
(Według starych tzw. „spisków” ten dzień jest jednym z tych dni, w których skarby
bez kłopotu dają się brać, bo złe moce je strzegące, od nich odstępują... -
jak pisał w swych książkach prof. Jacek Kolbuszewski - przyp. tłum.)
Kobieta weszła do podziemia i wzięła tyle kosztowności, ile była w stanie
unieść. Kiedy wyszła z lochów, stwierdziła, że za nią biegnie piesek, który
odprowadził ją aż do domu. Nie cieszyła się długo swym majątkiem, bo kiedy
tylko przekroczyła próg swej chaty, padła na ziemię bez życia...
Urzędnik ten miał także
swoje własne przygody w podziemnych chodnikach zamku. Pod przysięgą zeznał, że
kiedy był małym chłopcem (opowiadając to miał 50-55 lat - przyp. aut.) pasał
bydło i owce w okolicach ruin zamku i często chodził tam z rówieśnikami. Kiedyś
myszkując w ruinach, odkryli oni pionowy szyb, którego dna żadną miarą ujrzeć
się nie dało, zaś kamienie, które tam wrzucali, nie dawały odgłosu upadku,
jakby to była studnia bez dna...
Tak czy owak, do dziś
dnia nie udało się znaleźć skarbu w Pustom Hradie. Nie udało się to w
SklenýTeplicach, ale udało się za to w zamku o tej samej nazwie w okolicy
Zvolenia. Na podstawie krążących tam opowieści, w roku 1946 wykopał dr
Balaša brązowy skarb, składający się z kilkudziesięciu artefaktów, na
północno-zachodnim stoku zamkowej góry, w miejscu, gdzie Slatina wpada do
Hronu. Udowodnił on w ten sposób, że Pustý Hrad był nie tylko średniowieczną
twierdzą, ale nade wszystko starosłowiańskim grodziskiem i siedliskiem ludzkim
w epoce brązu!
Zvoleński Pustý Hrad
wydał już swoją tajemnicę, ale sklenoteplickie skarby czekają wciąż na swego
odkrywcę...
Skarby zakonników
Skarby w burzliwych czasach ukrywano nie
tylko w podziemiach zamkowych, czy w twierdzach, albo w mieszczańskich domach.
Ukrywano je także w piwnicach kościołów czy kryptach klasztornych. Jednym z
przykładów jest skarb żeńskiego klasztoru ss. Klarysek w Bratysławie.
W roku 1901 odkryto wyryty na cynowej
tabliczce kryptogram, który miałby zawierać klucz do odnalezienia skarbu
bratysławskich Klarysek. Klasztor ten rozkwitał w II połowie XVII stulecia. W
latach 1637-1649 z inicjatywy arcybiskupa Ostrzygomia (dziś Esztergom na
Węgrzech - przyp. tłum.) abp Petra Pázmaňa (1570-1637) wybudowano
późnorenesansowy kościół Klarysek w Bratysławie. Klasztor poprzednio był
zamieszkany przez ss. Cysterski, ale po ich ucieczce przed cesarskimi wojskami
zamieszkały w nim ss. Klaryski.
W 1782 roku, cesarz Josef II (1741-1790)
rozkazał skasować wszystkie klasztory na terytorium całej c.k. monarchii
austro-węgierskiej, i dlatego trzeba było umieścić wszystkie skarby i relikwie
w bezpiecznym ukryciu. Wedle legendy, przeorysza klasztoru powierzyła mistrzowi
murarskiemu Norbertowi Dankowi wykuć otwór w grubych murach klasztoru, w
którym następnie zamurowano metalowa skrzynię z klejnotami i relikwiami ss.
Klarysek. Udało się im wywieźć tylko największą monstrancję, która ukryły w
kościele w Jarovicach, zaś inny cenny przedmiot został dostarczony do kościoła
na Malej Stranie w Pradze Czeskiej.
Jedyna wskazówka, która nas może
doprowadzić do ukrytego bogactwa, to już tutaj wzmiankowana cynowa tabliczka,
który to tekst został znaleziony w papierach archiwariusza i bibliotekarza
bratysławskiej kapituły dr Ovidio Fausta. Był on blisko odszyfrowania
tego tekstu, ale śmierć przeszkodziła mu w znalezieniu tej skrytki. Na
metalowej tabliczce, która do dziś dnia spoczywa na jakiejś zapomnianej półce
bibliotecznych depozytów, znaleziono następujący kryptogram:
D.O.M.
P
|
P
|
L
|
L
|
L
|
V
|
V
|
V
|
V
|
V
|
V
|
M
|
M
|
M
|
M
|
B
|
B
|
B
|
B
|
B
|
E
|
E
|
E
|
E
|
E
|
E
|
E
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
A
|
C
|
C
|
C
|
S
|
S
|
S
|
S
|
S
|
S
|
T
|
T
|
T
|
T
|
T
|
T
|
T
|
T
|
T
|
N
|
N
|
N
|
N
|
O
|
O
|
O
|
T
|
I
|
I
|
I
|
I
|
CH
|
R
|
R
|
R
|
AE
|
AE
|
AE
|
D
|
D
|
F
|
GY
|
H
|
Z biegiem czasu pojawiło się wiele interpretacji, które są
na pierwszy rzut oka zrozumiałe, ale na miejscu nie można ich odnieść do
jakichkolwiek identyfikatorów i jak dotąd nikt nie zrobił żadnych postępów w
dedukcji:
Szukaj skarbu Klarysek w konsoli Drogi Krzyżowej nad głową
św. Stefana, pośrodku - pomiędzy lwem a rakiem.
Albo:
Skarb sióstr Klarysek znajduje się na
suficie, za obrazem Księżyca. (Bardziej
logicznym się wydaje tutaj słowo Mesjasza - bowiem w j. słowackim oba wyrazy:
Księżyc - Mesiac i Mesjasz - Mesiaš, brzmią podobnie - stąd zamierzona gra słów
- przyp. tłum.) Należy przy tym przyjąć założenie - nie wiem zresztą, dlaczego
- że AE = K, GY = DZ, a F = Z... (Litery tworzące
klucz są wyróżnione kolorem w tekście.)
Dalsze rozwiązywanie tej zagadki stało
się dla autora popisem postępującego rozkodowywania tabelki, w którym kluczem
szyfru były litery D.O.M. nad tabelką, przy czym należało je zapisać odwrotnie
- M.O.D. Następnie literom tym przypisano wartości liczbowe zgodnie z
częstotliwością występowania ich w kryptogramie, a zatem: M - 4x, O - 3x i D - 2x. Zapisując to w
normalnym porządku: D.O.M. uzyskujemy ciąg liczb: 4,3,2 - zaś w odwróconym
porządku M.O.D: 2.3.4. Dalszy ciąg dowodu wykazuje, że kombinacja cyfr 4,3,2 -
2,3,4 stanowi klucz, który rozpisuje się, jak kombinatoryczną macierz:
4 - 3 - 2
|
2 3 4
Po połączeniu tych punktów powstanie
rysunek przypominający rzut poziomy. Dwukrotnie ukazuje się słowo MEA, co może
być trybem rozkazującym od słowa MEATUS tzn. iść lub chodzić.
Dalej ITS i INT, co może oznaczać INTROITUS - wstąpienie, wejście. Do
dziś dnia używany jest skrót INT w sensie do wewnątrz. Czytane wspak -
TNI - trzymać, dzierżyć (TENEO-ERE-UT). Chodziłoby zatem o koniugację
czasownika TENUT w trzeciej osobie. Z drugiej strony STI - najprawdopodobniej
od słowa STINGUE - kłuć, bóść - STILUS - bodziec, ostry szpikulec.
Przenieśmy teraz rzut poziomy do nowej macierzy bez nie połączonych cyfr, które
w kryptogramie służyły temu celowi, i tak powstanie kombinacja:
4 - 3 - 2
| |
2 3 4
- otrzymamy litery (pogrubione w
tekście kryptogramu), które z kolei po przeanagramowaniu dają nam słowa
SATANE i ASATEN, które nie mają sensu.
Następnie są trzy liczby po trzy:
M M M
C C C
I I I
- a zatem 3303. Jednakże z największym
prawdopodobieństwem chodzi tutaj o rok 1301, kiedy to Klaryski zaczęły budowę
jednonawowego kościoła. Kiedy wyjdziemy od roku 1301 i połączymy odpowiednie
znaki (wyróżnione kursywą w tekście kryptogramu), to otrzymamy dokładny
kształt gwiazdy czteroramiennej lub krzyża i po dalszym przeanagramowaniu
otrzymamy słowo SACTA - od słowa SACRATA - tj. prawo, za którego przekroczenie
grozi KLĄTWA... [...]
Według innych interpretatorów, w
kryptogramie tym ma znajdować się innego rodzaju wskazówka, gdzie należy szukać
skarbu - a mianowicie: pod posadzką
kościoła ss. Klarysek mają znajdować się katakumby - dwupoziomowe piwnice - pod
podłogą najniższej ma znajdować się skrytka z skarbem sióstr... W tym przypadku
kluczem szyfru ma być ustawienie liter na tabliczce.
(Wydaje mi się, że rozwiązanie tego
kryptogramu jest znacznie prostsze, niż to się wydaje, bowiem zakładam, że cały
kryptogram składa się z 81 wyrazów, których pierwsze litery zostały podane na
tabliczce - jak to było w modzie w XVIII wieku - np. w ten sposób Ch.
Huyghens zaszyfrował odkrycie pierścieni i układu księżyców planety Saurn -
albo kryptogram zawiera tekst wskazówki dla ewentualnego poszukiwacza skarbu w
ówczesnym języku słowackim - na co wskazuje użycie dyftongów „ae” - dzisiaj „ä”
- które czyta się jak twarde „e”; „ch” jak „ch” ale także „sz” lub nawet „k”;
„gy” - który można czytać jak „gi” albo z węgierska jak „dj” czy „d’”. Z
drugiej strony brak litery „k” i obecność „æ” i „ch” może wskazywać na to, że
jest to jednak tekst łaciński - przyp. tłum.)
Czy uda się znaleźć skarb na podstawie
tej hipotezy? Podobnie, jak w przypadku innych skarbów klasztornych, będziemy
musieli długo poczekać na odpowiedź...
Skarby zbójników
Prawne i etyczne problemy związane ze
znajdywaniem skarbów opisywał już w Starożytności słynny filozof Platon w
„Prawach”. Arystoteles zaś w swej „Polityce” rozpatrywał przypadek dwóch
braci, którzy znaleźli skarb, który został zakopany przez mieszczan w obawie
przed najazdem Persów. Wychodzi on z założenia, że skarb należy traktować jako
dar bogów i że w całości należy on do znalazcy.
Z takim poglądem nie można się zgodzić
patrząc od etycznej strony zagadnienia.
Wiemy przecież, że skarby są najrozmaitszego pochodzenia, często jest to
łup, który schowali różni rebelianci lub zbójnicy, a zatem stanowią one dowód
przestępstw, które zostały dokonane nawet przed wieloma laty...
Nie starczyłoby tutaj miejsca, by
wymienić wszystkie informacje o ukrytych skarbach zbójników w Słowacji.
Słowacja to kraj gór i zbójowanie było tutaj niezmierne popularne, zaś zbójnicy
stawali się ludowymi herosami na miarę literackich bohaterów jak Conan
Cymmeryjczyk, Rinaldo Rinaldini, Zorro czy Bran McMorn. Istnieją tedy legendy o
zbójnickim skarbie z Liptowskiego Jamnika, skarb „wierchowych chłopców” na
Veterníku pri Pukanci, skarb Janosika vel Janošíka na Lachovom Lazie
koło Zvoleňa, itd. itp. Prym w ilości ukrytych skarbów dzierży jednak Janosik -
najczęściej w legendach i ludzkiej wyobraźni. Opowiada się, jak ukrył on całe
skrzynie złotych i srebrnych monet w okolicy Priečnego, skały wysokiej na 7
metrów, z której otwiera się cudowny widok na Pohronie i doliny nad Ipl’omem.
Opowiadano, jak walczył z wilkołakami zamieszkujących jaskinie pod wierchem
Oltárno, 15 km od Klenovca, i pokonawszy ich wziął ich ogromny skarb, który spoczywa
tam do dnia dzisiejszego... Skarb ten ukazuje się zawsze w Wielki Piątek, ale
kiedy ludzie chcą go wykopać, zrywa się z wierchów wichura i kurniawa, a spod
ziemi słychać gniewne pomruki złych duchów i strażników skarbów, z którymi
lepiej nie zadzierać...
O wiele bardziej trudniejsze jest -
podług tradycji i legend - znaleźć ukryte zbójnickie skarby, i to tylko w
oczywistym czasie: tak zatem na wierchu Viepor znajduje jaskinia ze skarbami
„wierchowych chłopców” i to takie, przy których bledną wszystkie skarby Ali
Baby i 40 rozbójników, jednakże problem polega na tym, że jaskinia otwiera się
tylko w Boże Narodzenie i tylko o północy, kiedy w kościołach na Pasterce
śpiewa się „Gloria in excelsis Deo!...” - inne hasło w rodzaju „Sezamie otwórz
się!” nie pomoże... W innym przypadku chciwy poszukiwacz stawał się ofiarą
klątwy, która chroniła skrytkę skarbu przed profanami. Nie inaczej było ze
skarbami Janosika, które obłożone były klątwą, uaktywniającą się szczególnie w
czasie kłótni o podział drogocennego znaleziska.
Przekleństwo dosięgało także tych,
którzy zakupili drogocenne artefakty należące do skarbu janosikowego - byli to
żydowscy kupcy z Polski...
CDN.