Powered By Blogger

czwartek, 23 sierpnia 2012

SPRAWA NR 018/X - TESTAMENT INKÓW (2)


A jednak tunel?...


Pisząc swą książkę na temat szklistego tunelu w Babiej Górze, prof. Jan Pająk cytuje relację osobnika o imieniu Wincenty, który pochodził z jednej z podbabiogórskich wiosek. Najprawdopodobniej z Lipnicy Wielkiej, Lipnicy Małej czy Zubrzycy, bowiem leżą na południowych stokach Babiej Góry i przy granicy ze Słowacją, ergo tam, gdzie można było najłatwiej i najszybciej dotrzeć do wylotu tego szklistego korytarza. Trochę mnie to dziwi, że Wincenty zdradził sekret tego tunelu – bowiem tego rodzaju sekrety w góralskich rodzinach – a jeszcze jak chodzi o skarby – są trzymane w największej tajemnicy i obowiązuje tutaj zmowa milczenia. Zachodzi pytanie: dlaczego Wincenty złamał to „prawo omerty”[1]? Odpowiedź jest jedna – mógł to zrobić, ponieważ wylot Tunelu o Szklistych Ścianach został zawalony w połowie lat 40. przez Rosjan. Jak do tego doszło? Otóż pisząc książkę o broni V-7 w czasie zbierania materiałów, zwróciłem uwagę na to, że w latach 1945-46 w rejonie Babiej Góry przebywali radzieccy żołnierze podający się za artylerzystów dokonujących pomiarów meteorologicznych. Czy to nie jest dziwne: artylerzyści i meteorolodzy robiący pomiary na Babiej Górze! Przecież to bzdura! Nie było ich dużo – 1 pluton, – czyli 30 – 40 żołnierzy. Po zakończeniu „pomiarów” zeszli z gór przy okazji paląc schronisko na południowej stronie kopuły szczytowej Diablaka i wynieśli się do swoich.






Teraz rozumiem, czego oni tam szukali i jakie to „pomiary” robili. Szukali Tunelu o Szklistych Ścianach tylko po to, by go zawalić i tym samym uniemożliwić ucieczkę z sowieckiej strefy okupacyjnej hitlerowskim zbrodniarzom i wszystkim tym, którzy mieli powody, by uciec z tego „raju dla ludu pracującego miast i wsi” do Ameryki czy gdziekolwiek indziej – a jak już nadmieniłem powyżej, NKWD i SMIERSZ[2] dokładnie wiedziało o istnieniu tej i innych tajemnic od swych kolegów z Gestapo i SD, którzy z kolei mogli wydobyć je torturami z jakiegoś Polaka czy Słowaka, który miał pecha wpaść w ich łapy. Po wojnie tutejsi górale znaleźli zawał w miejscu wylotu Tunelu o Szklistych Ścianach i uznali, że można o tym powiedzieć komuś z zewnątrz. Tak treść Legendy dotarła do prof. Pająka...  Resztę znamy.

Podobnie rzecz się mogła mieć z Księżycową Jaskinią, która znajduje się gdzieś w słowackiej części Pienin. Tam z kolei mogli dotrzeć do niej Niemcy lub Rosjanie i znaleźć skarb Berzeviczych...  W takim przypadku klątwa inkaskich kapłanów mogła spaść na nazistów lub/i stalinowców, z jednakowym skutkiem. Oba państwa totalitarne znikły z powierzchni Ziemi... Pozostało nam tylko wierzyć w to, że te skarby gdzieś jednak się znajdują w łonie Tatr, Beskidów czy Pienin i czekają na swego odkrywcę, który je weźmie i przeznaczy na odrestaurowanie Imperium Inków w Ameryce Łacińskiej...


Zapora vs. oszołomy.


 I na zakończenie jeszcze jedna (wybacz Czytelniku!) dygresja - pan Aleksander Rowiński pomstuje w swej książce na tych, którzy zbudowali tamę, elektrownie i dzięki którym istnieje Jezioro Czorsztyńskie, że zapaskudzili przepiękny krajobraz, że ingerowali w Przyrodę, itd. itp. Nie ma racji. Krajobraz wzbogacił się o jeden element, który nadał mu wymiar żywiołu wody. Jezioro Czorsztyńskie jest pięknym akwenem położonym wśród gór i dlatego czułem się nad nim jak nad Loch Ness – szczególnie wczesnym rankiem lub wieczorem, kiedy oświetlały je ranne lub wieczorne zorze. Ciekawe, że wszyscy moi goście, których ciągałem nad jezioro mieli to skojarzenie!... A i w letnie, słoneczne dni krajobraz ten tchnął świeżością wody, która osłabiała lejący się z nieba żar. Moi zagraniczni goście byli zawsze zachwyceni trafnością lokalizacji tego jeziora wśród lasów i gór, a dwa stojące tam zamki dodawały urody temu jezioru. A szczególnie w czasie pogodnej, złotej polskiej jesieni czy babiego lata i wszyscy podkreślali romantykę tego miejsca, więc nie ma co nad tym się zapłakiwać! Przyroda i krajobraz na tym – wbrew pozorom – nie straciły... Poza tym jeszcze gdyby nie było tej zapory i zbiornika retencyjnego, to gigantyczne fale Megapowodzi z 1997 r. zmyłyby Nowy Sącz do morza. Podobnie zresztą było w następnych latach – 1998 i 1999...  Za to wszystko pan Rowiński powinien potępić tych, którzy dopuścili do masowego wyrębu lasów górskich, i dzięki którym koniecznością stała się budowa Jeziora Czorsztyńskiego! To oni są winni temu, a nie budowniczowie tamy.

Zagadka wyjaśniona?

Myślę, że zagadka historyczna, jaką jest Księżycowa Jaskinia, zostanie wkrótce wyjaśniona. Podobnie zresztą, jak zagadka Tunelu o Szklistych Ścianach. Dla mnie są to dwa oblicza jednej tajemnicy – jak dwie twarze Janusa/Geminusa... Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych ma nadzieje rozwiązać tą zagadkę przy pomocy słowackich kolegów. Ostatnio zagadką tą zainteresowali się też Amerykanie i być może zostanie ona definitywnie rozwiązana w 2003 roku! Jak widać z powyższego materiału, nie trzeba jechać do Ameryki, by przeżyć pasjonującą przygodę – wystarczy sięgnąć na półkę z książkami. Nie chcemy skarbów Uminy i jej Inków, bo dla nas największym skarbem jest intelektualna Przygoda i luksus w niej uczestniczenia, jej romantyka – a to jest cenniejsze niż całe złoto tego świata. Problem w tym, że w sprymitywizowanym społeczeństwie polskim końca XX wieku jest mało ludzi, którzy powierzają myślenie swojemu mózgowi, a nie komputerom...

* * *

Efektem m.in. moich poszukiwań stały się dwie książki, które napisałem wraz z dr Milošem Jesenským: „Tajemnica Księżycowej Jaskini” (Cackatoo 2006) i „Powrót do Księżycowej Jaskini” (Tolkmicko 2010), w których dajemy konkretne wskazówki co do poszukiwań tej i innych osobliwości słowackiego i polskiego Spiszu. Zainteresowanych odsyłam do w/w pozycji. Jesteśmy absolutnie pewni, że Skarbu Inków w polskich czy słowackich górach już nie ma. Został przeznaczony na wychowanie potomków Inków i konspirację ich otaczającą.

Nie ujawniamy położenia Księżycowej Jaskini. Zrobiliśmy to celowo i to dlatego, by nie naruszać spokoju polskich i słowackich gór przez bandy oszołomów szukających wrażeń i artefaktów potwierdzających fakt przybycia do nas Innych.

Nie chcemy, by dostały się one w ręce ludzi, którzy wzorem hitlerowskich okultystów chcieli obrócić je na szkodę Ludzkości. Wszak sytuacja w Polsce przypomina tą z lat 20. i 30 w Niemczech, kiedy to na fali powszechnego ogłupienia i sprymitywizowania powstawały tajne i złowrogie stowarzyszenia w rodzaju Thule czy Vril, stanowiące potem podwaliny ideologii czarnego zakonu SS. Już to raz przerobiliśmy i na powtórkę nie mam ochoty. Nie ma nic gorszego, niż cwany przywódca jakiejś tajnej sekty, który kieruje armią niedokształconych pół- i cwierć-inteligentów po zawodówce czy liceum bez matury, ale za to z głowami nabitymi mętnymi ideami i okultystycznymi bzdurami. Takim był Himmler, Mengele, Rosenberg, Axmann i inni hitlerowscy zbrodniarze-pseudonaukowcy.

Historia powtarza się tyle razy, ile jej na to pozwolimy...           



[1] Obowiązujące w organizacjach mafijnych prawo absolutnego milczenia na temat rodziny i jej spraw, którego złamanie karane jest śmiercią.
[2] Utworzona w czasie II wojny światowej w ZSRR organizacja kontrwywiadowcza. Jej nazwę utworzono z dwóch słów: SMIERt’ Szpionom – co znaczy „Śmieć szpiegom” – i kierowana ona była przez I. Abakumowa.