Adolf Hitler z Ewą Braun (1943 r.)
Walentin Szimko
Hitler po raz pierwszy zobaczył
swastykę jak miał sześć lat. Była ona wyrzeźbiona w kamieniu nad wejściem do
jednej z bocznych galerii klasztoru w Lambach, Austria, w którym mały Adolf
śpiewał w chórze chłopięcym.
Autor książki pt. „Ostatnia
tajemnica Rzeszy” Leon Arbatskij nie
zgadza się z tym, że w kwietniu 1945 roku Hitler popełnił samobójstwo. A oto
wywiad przeprowadzony z nim niedawno dla „Tajny XX wieka”:
Pytanie:
Leonie Abramowiczu, podtytuł pańskiej książki brzmi bardzo wieloznacznie –
„Rzecz o zniknięciu Hitlera”, a zatem wygląda na to, że rzecz idzie nie o
śmierci Führera… Czyż nie naprawdę trzeba o tym przekonywać?
Odpowiedź: nie
twierdzę tego, ale udowadniam całą rzecz na podstawie faktów. A tych, które
pozwalają wątpić w śmierć Hitlera jest niemało.
P.:
Ale istnieje przecież wyrok Wydziału Spraw Cywilnych Sądu Administracyjnego,
który w 1956 roku zebrał się w Berchtesgaden. Przesłuchano 48 świadków, a
sędziowie orzekli na tej podstawie: Adolfa Hitlera nie ma już wśród żywych.
O.: Po
pierwsze: to orzeczenie – jak pan zauważył – jest z 1956 roku. I ja go nie
odrzucam: w tym czasie Hitlera pomiędzy żywymi już nie było. Po drugie: wielu
głównych świadków nie stawiło się na tym procesie, co ważniejsze dokumenty nie
zostały przedstawione, a dwoje kluczowych świadków odwołało swe wcześniejsze
zeznania – technik dentystyczny, który przygotował protezy dla Hitlera i
asystentka jego dentysty.
Przypominam, 4 maja 1945 roku
nasi wywiadowcy znaleźli w berlińskim ogrodzie domniemane zwłoki Hitlera i Ewy Braun. To o tym znalezisku
zameldowano Stalinowi. Ale on powiedział, że nie trzeba się spieszyć z
końcowymi wnioskami. Ponadto wydał on cały szereg oświadczeń zaadresowanych do
rządów USA i Wielkiej Brytanii o tym, że Hitler żyje i gdzieś się ukrywa.
Być może Stalin otrzymał jakąś
wiarygodną informację z nieoficjalnych źródeł, których my nie znamy. To, że
takie źródła on posiadał, nie wzbudza zdziwienia.
P.:
Powróćmy do zeznań stomatologów.
O.: W 1945
roku radzieccy oficerowie pokazali dentyście Hitlera jego szczękę, a on
rozpoznał swoją robotę. A w 1972 roku wraz z niemieckim pisarzem Wernerem
Mazerem zmienił zeznanie: nie jest w stanie rozpoznać z całą pewnością mostka
dentystycznego, którego wstawił Hitlerowi. To samo oświadczyła asystentka
dentysty. A przecież na ich zeznaniach opierali swe wywody radzieccy śledczy i
eksperci. A kiedy odwołali oni swe zeznania, to runęła cała konstrukcja
dochodzenia.
A przecież były jeszcze inne
ważne świadectwa: w moskiewskim laboratorium kryminalistycznym przebadano
krople krwi na dywanie, na którym jakoby zastrzelił się Führer. Ekspertyza
wykazała, że to nie była nawet krew, ale jej imitacja. Grupa krwi należącej do
rzekomego trupa Hitlera leżącego w kraterze po pocisku też nie odpowiadał
grupie krwi Adolfa. W mózgu znalezionego trupa nie znaleziono kanału po kuli.
Ponadto istnieje wersja, że 30 kwietnia 1945 roku, Hitler zanim strzelił do
siebie to zażył truciznę. Jednakże ekspertyza toksykologiczna przeprowadzona w
parę miesięcy później nie wykazała śladów trucizny.
P.:
Wygląda na to, że Stalin myślał prawidłowo – Hitler uciekał? Wygląda na to, że
jakiś trup przykrył jego ucieczkę? Ale kiedy jego sobowtór mógł się pojawić w
bunkrze?
O.: Najwcześniej
w dniu 30 kwietnia. Właśnie tego dnia, przypuszczalnie około godziny 13:00,
Hitler pożegnał się ze swymi współpracownikami i udał się wraz z Ewą Baun do
swoich apartamentów. Ze świadków, którzy widzieli Hitlera martwego i przeżyli,
pozostał tylko jeden – jego kamerdyner Linge.
Wszyscy pozostali widzieli tylko wynoszenie ciała zawiniętego w koc. Ale kto
znajdował się w kocu? – oto pytanie!
Zwłoki domniemanego sobowtóra Hitlera znalezione w ogrodzie Kancelarii Rzeszy
P.:
I tak podły Hitler wszedł do bunkra, żeby odejść w niebyt…
O.: Jeden
ze scenariuszy: on idzie do łazienki czy do sypialni Ewy Braun i tam się
zamyka. W tym czasie z gabinetu wynoszą owinięte w koce trupy sobowtóra
Hitlera, którego dostarczono tu wcześniej, i Ewy Braun – ofiary trucizny.
P.:
Ale dlaczego Ewa się otruła, skoro jej mąż pozostał przy życiu? Czy ją do tego
zmuszono?
O.: Być
może jedno lub drugie. Dlaczego?... Po prostu dlatego, żeby cała inscenizacja
wyglądała prawdopodobnie! Hitler przebiera się i zmienia swoja powierzchowność.
Zgala swe znane c. k. wąsiki, nakłada makijaż i perukę. Wszyscy
niewtajemniczeni wychodzą z bunkra. Adiutant Hitlera Otto Günsche w swych zeznaniach twierdził, że wydał on ochronie
rozkaz opuszczenia pomieszczeń przylegających do apartamentu Führera.
Wartowników zdjęto także i z zapasowego wyjścia. Po pewnym czasie właśnie tam
wyniesiono trupa sobowtóra.
P.:
A co z oryginałem?
O.:
Wiadomo, że w nocy już 1 maja, z LSR (schron przeciwlotniczy – przyp. tłum.) w
Kancelarii Rzeszy uciekło około 40 osób. Bunkier – jak wiadomo – miał podziemne
wyjście, wiodące w kwartały miasta. Ten LSR służył ludności całego miasta i w
czasie nalotów mieściło się tam tysiące ludzi.
P.:
No ale jak Hitler mógł się uratować, skoro Berlin był okrążony przez nasze
wojska?
O.: No
Führer miał spore szanse. W czasie bałaganu i bezhołowia kilku powojennych
tygodni, kiedy to Niemcy były przepełnione tysiącami nieszczęśliwych ludzi,
zgubić się wśród nich można było bez specjalnego trudu. Ciekawym jest to, że
żegnając się ze swym kamerdynerem, Hitler kazał mu przebijać się na Zachód.
- Dla kogo? – zapytał Linge.
- Dla Führera!
A w Niemczech był tylko jeden
Führer. Tenże sam Linge już siedząc w więzieniu oświadczył, że zna tajemnicę
śmierci swego pana, ale nie zdradzi jej.
P.:
Czy wierzy pan, że Adolf walczył o swoje ocalenie?
O.: Ze
swej natury był on niepoprawnym awanturnikiem. Cała jego kariera to łańcuch
ciągłych ryzykanckich przygód zaczętych od tzw. „puczu piwnego” w 1923 roku.
Dlaczegóż więc nie mógłby zaryzykować jeszcze raz, kiedy stawką było jego
życie? Skończyć ze sobą, to on mógł zawsze rozgryzając ampułkę z cyjankiem. I
dlatego na pewno miał on opracowane plany awaryjne na taki moment.
P.:
Jakie?
O.: Po
publicznym pokazaniu się Hitlera w fabryce w mieście Dessau, firma Junkers
zbudowała dwa potężne, sześciosilnikowe samoloty, z których jeden dokonał
próbnego lotu do Japonii. Zbiorniki paliwa były pełne i ponadto wieziono paliwo
w kanistrach. Pozostały tylko miejsca dla kilku osób i załogi.
P.:
Czy doszło do ewakuacji?
O.: Nie.
Lotnisko było zbombardowane. Potem Niemcy zorganizowali prowizoryczne lotnisko
przy Brandenburskiej Bramie, niedaleko od Kancelarii Rzeszy. Żeby poszerzyć pas
startowy wyrąbali nawet wiekowe lipy na Unter den Linden. Były tam tylko
ćwiczebne samoloty, które potrzebowały minimalny rozbieg. A przy Hitlerze
znajdowali się jego dwaj lotnicy i dowodzący rządową eskadrą. Prawda, wzięty do
niewoli komendant Berlina twierdził, że stąd Hitler nie mógł wystartować, bo
zbombardowano i to lotnisko, ale mógł uciekać przez tunele metra. Pozostało
morze. Wiadomo, że w Hamburgu przy pirsie stało w gotowości 10 oceanicznych
U-bootów. Ich dowódcom było wiadomo, że będą oni ewakuować członków rządu
niemieckiego.
Radzieccy korespondenci wojenni na miejscu znalezienia domniemanych zwłok Adolfa Hitlera i Ewy Braun
P.:
Tym nie mniej nie ma ani jednego świadectwa o tym, że widziano Hitlera kiedyś i
gdzieś po dniu 30 kwietnia 1945 roku.
O.: Ależ
dlaczego? Pracownik ochrony Kernau
twierdził, że widział Hitlera jeszcze 1 maja. Ponadto w zagranicznej prasie już
po zakończeniu wojny pojawiły się publikacje o
tym, że Führer ewakuował się do Argentyny. I do Urugwaju, Hiszpanii,
Irlandii… Razu pewnego na brzegu Morza Północnego w Danii znaleziono butelkę z
listem od niemieckiego marynarza z zatopionego U-boota. W liście pisało, że
U-boot zderzył się z jakimś wrakiem i jego poszycie puściło. Na pokładzie
okrętu – jak twierdził marynarz – znajdował się Adolf Hitler, który się nie
uratował, bowiem nie był w stanie wyjść ze swej specjalnej, opancerzonej
kajuty.
P.:
Wychodzi więc na to, że w ogrodzie Kancelarii Rzeszy znaleziono i potem badano
ciało nie tego człowieka?...
O.: Istnieje
bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że właśnie tak było. Niemiecki rząd też
usiłował dojść do prawdy. Przy końcu lat 80. zwrócił się do kierownictwa ZSRR z
prośbą o wskazanie miejsca pochówku Hitlera. Najwidoczniej Niemcy chcieli
sprowadzenia tych szczątków w celu dokonania ekspertyzy, ale się spóźnili.
Jeszcze w 1970 roku, przewodniczący KGB Andropow polecił wydobyć doczesne
szczątki Führera i rodziny Goebbelsów pochowane w wojskowej części cmentarza w
Magdeburgu i zniszczyć je.
P.:
Czymże więc można objaśnić to, że fakt śmierci Hitlera wywołuje tyle emocji?
O.:
Najwidoczniej istnieje jakaś psychologiczna bariera. Normalnemu człowiekowi
trudno przyjąć, że przestępca, morderca, samo wcielenie zła umknął wymiarowi
sprawiedliwości. Ja też nie zamierzam nikogo przekonywać, że jemu udało się
uratować, ale chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że ta cała historia nie ma
jeszcze zakończenia.
P.:
Co do Hitlera, to historia i tak wymierzyła mu sprawiedliwość, bo nie ma on
teraz nawet mogiły. Jego ciała nie oddano ziemi. Nie pokłonią się jego prochom
jego stronnicy i potomkowie. To jest ponury koniec…
A jednak…
…kiedy patrzę, jak idee
tego potwora zaczynają się odradzać na świecie, kiedy widzę wzrost
nietolerancji religijnej, obyczajowej, rasowej, politycznej, to ogarnia mnie
wrażenie, ze historia zatacza koło i w wielu miejscach Europy odradzają się
brunatne i czarne widma faszyzmu i nazizmu. Kiedy słyszę wypowiedzi niektórych
polityków, którzy z pobłażaniem patrzą na to, jak prostytuuje się święto
narodowe – nasz Dzień Niepodległości – zamieniony nie w dzień świętowania i
radości, ale arenę burd i awantur ulicznych, to mam wrażenie, że Polska
zamienia się w Republikę Weimarską i na arenę wkraczają polscy „firerzy” z
bożej łaski i nadania. Ale nie ma dymu bez ognia – tamte wydarzenia spowodował
Wielki Kryzys i związany z tym krach. Te wydarzenia też spowodował kryzys i
krach – przede wszystkim brak stabilizacji, życie na kredyt i bezrobocie.
Historia się powtarza, a nasi „decydenci” nie potrafią wyciągnąć z niej żadnych
wniosków, co mnie akurat nie dziwi. Żłób i koryto mają zawsze większą moc niż
Rozum i Rozsądek, a uczciwość jest czymś mocno przereklamowanym i w ogóle passé i demodé…
Dobrze się stało, że Hitler
i Goebbels nie mają swych grobów, bo teraz ściągałyby do nich tłumy rozmaitych
popaprańców z całej Europy, tak jak nasi pożal się boże „parlamentarzyści” pojechali
z hołdami i czołobitnościami do jakiegoś latynoamerykańskiego złodzieja i
malwersanta, którego w jego własnej ojczyźnie przeklinają jego właśni rodacy.
Tak jak niedługo przeklniemy naszych „wodzów”, kiedy Polska znów znajdzie się
pod obcymi wpływami, które stłumią to „ognisko niepokojów” na kontynencie. Obym
był w błędzie.
Hitler mógł uciec z
płonącego Berlina trasą, jaką zasugerowaliśmy wraz z dr Milošem Jesenským w
naszej książce „Wunderland – Pozaziemskie technologie Trzeciej Rzeszy”, więc ta
sprawa nie jest akurat przesądzona. Rosjanie tez nie byli pewni, czy Hitler
żyje – w przeciwnym wypadku KGB i GRU nie prowadziłyby tak intensywnych
poszukiwań. Mam nadzieję, że się mylimy, ale wiele wskazuje na to, że mamy
rację…
Źródło
– „Tajny XX wieka” nr 31/2012, ss. 24 – 25
Przekład
z j. rosyjskiego –
Robert
K. Leśniakiewicz ©