Wadim Ilin
Rerich
Nikołaj Konstantynowicz (1874-1947) rosyjski pisarz, malarz,
archeolog, podróżnik, kronikarz… W latach 20. mieszkał w Indiach. Roerich
rozpatrywał historie i przyrodę jak proces jednej „kosmicznej ewolucji”.
Przedsięwziął on ekspedycje do Chin, Mongolii i inne kraje Centralnej i
Wschodniej Azji.
(„Wielka Encyklopedia
Cyryla i Metodego”)
Historia
kamienia
O mitycznym Czintamani (Chintamani
– przyp. tłum.) wspomina się w wielu podaniach i legendach, a także w
rękopisach i księgach – tych dawnych i tych współczesnych, a osobliwie
wschodniego pochodzenia. Został on wycięty w kształcie wielościanu z minerału o
kolorze czarnym z świecącymi żyłkami. Był to kamień w tych czasach i nie
całkiem kamień – w człowieczym tego słowa zrozumieniu on istnieje tylko
częściowo w czterech znanych nam wymiarach czasoprzestrzennych. Kamień
Czintamani to coś więcej niż artefakt – to jest klucz do jakichś drzwi
tajemnych, które ludzie zamknęli kiedyś w bardzo dawnych czasach…
Według jednej z hipotez, bardzo
dawno temu kamień został rozbity na trzy części, a jedna z nich znalazła się w
pewnym tybetańskim klasztorze, druga w zagadkowym podziemnym mieście Agharti
(Agarta, Agharta – przyp. tłum.) a trzecia część znalazła się w nowojorskim
Muzeum Współczesnej Historii.
Zgodnie z dawnymi tekstami,
jeden z fragmentów kamienia został wysłany z Tybetu do Jerozolimy – dla króla Salomona, który z kolei rozkuł go na cztery
części. Z jednej części zrobiono mu oczko do pierścienia, a trzy pozostałe
zawiózł prorok Mahomet, założyciel
islamu, do Mekki w 1500 lat później.
Tym trzem fragmentom kamienia
Czintamani od dawien dawna kłaniali się muzułmanie, którzy wierzyli w ich
nieziemskie pochodzenie. Według legendy, kamienie te są ukryte we wnętrzu Kaaby
– dawnej świętości, wokół której zbudowano Wielki Meczet albo świątynię
Beit-Ullah.
Poszukiwania
Nikołaja Roericha
W czasie ekspedycji do Azji
Roerich usłyszał o jednym a ciekawych aspektów wierzeń buddyjskich – a
mianowicie legendę o Ośmiu
Nieśmiertelnych, zamieszkujących we wnętrzu gór, w podziemnym mieście na
granicy Chin i Tybetu. W jednych legendach miasto te nazywa się Agharti, w
innych Hsi Uong Mu. Według niektórych relacji, rozmieszczone jest ono niedaleko
Lhassy, stolicy Tybetu, i w okolicznych górach znajdują się biegnące doń
tunele. Niektórzy historycy pisali, że kamień Czintamani może posłużyć jako
znak przewodni – wskazujący drogę do Ośmiu Nieśmiertelnych.
Od przewodnika, którego Roerich
pozyskał wśród miejscowych, dowiedział się on, że we wnętrzu górskiego masywu
Kunlun znajduje się ogromna jaskinia z wysokimi stropami, w której w czasach
prehistorycznych znajdowały się nieprzebrane skarby. Poza tym wspomniał on
także o tajemniczych „śnieżnych ludziach”.
Istnieją świadectwa, że w tamte
lata przeor lamaickiego klasztoru w Trasilumpo przekazał Roerichowi na znak
wielkiego szacunku i zaufania kawałek Czintamani, który – według słów lamy – dostarczono
na Ziemię z systemu planetarnego (uwaga!)… Syriusza. (!!!) W jednym ze starych
lamaickich tekstów mówi się tym, że:
Kiedy
Syn Słońca zstąpił na Ziemię, by nauczać Ludzkość, z nieba spadła tarcza, która
zawarła w sobie siły całego świata.
Oglądając później kamień, żona
Roericha – Jelena Iwanowna –
znalazła na nim zagadkowe symbole. Zbadawszy napis Roerich stwierdził, że
inskrypcja została napisana w najdawniejszej wersji sanskrytu i rozszyfrował ją
tak:
Moja
droga tutaj biegnie pomiędzy gwiazdami. Przyniosłem paterę (naczynie ofiarne)
pokrytą pancerzem. I przyniosłem jeszcze skarb, podarek Oriona.
Według słów Jeleny Iwanownej,
kamień ten promieniował i to znacznie silniej, niż rad, tylko jego
częstotliwość była inna.
Roerich przypuścił, że kamień Czintamani
jest jakimś akumulatorem energii psychicznej, nazywanej „szug”, którą może w
pewnych warunkach oddawać na zewnątrz. I tak, kiedy człowiek tylko dotknie
kamienia, to nabierze takiej siły ducha, możliwości i wiedzy do jasnowidzenia,
że jest on w stanie na mgnienie oka ujrzeć Aghartę – miasto Ośmiu
Nieśmiertelnych.
Według niektórych świadectw,
lama-przeor prosił Roericha o odwiezienie prezentu do Europy i przekazanie go
jak najszybciej powstałej w Genewie, w 1919 roku Lidze Narodów, której celem
było rozwiniecie współpracy między narodami w dziedzinie zapewnienia pokoju i
bezpieczeństwa. Po tym, jak w 1946 roku Liga przestała działać, Roerich ponoć
przesłał kamień z powrotem do klasztoru Trasilumpo.
A na dodatek lama-przeor
opowiedział Roerichowi dawne tajskie podanie o tym, jak Nieśmiertelni zostali stworzeni
z gliny i powietrza przez Mu-Kunga
władcy powietrza ze Wschodu, i Uong-Mu
– władczyni powietrza z Zachodu. Jednakże w świetle późniejszych podań,
Nieśmiertelni zjawili się na Ziemi z planety, znajdującej się w systemie
gwiezdnym Syriusza, i zainstalowali swoją forpocztę w górach Tybetu, w celu
przeprowadzenia eksperymentów genetycznej hybrydyzacji.
Podziemny
świat Agharty-Szamballi
W jednej z ksiąg o ekspedycji
do Azji, Roerich wspomina zaobserwowany przez siebie latający dysk. Według słów
przewodnika, takie latające dyski wylatują z podziemnego świata Agharti.
Istnieje hipoteza, że Ziemia
wewnątrz jest pusta. Zwolennicy tej hipotezy stracili (i do dziś dnia tracą)
niemało wysiłków na poszukiwanie wejść do tej podziemnej pustej przestrzeni.
Sądzi się, że takie wejścia powinny znajdować się w pobliżu Biegunów, a
szczególnie w okolicy Bieguna Północnego. Aktualnie poszukiwania „zagubionych
wrót” prowadzi się na różne sposoby, włączają w to analizy zdjęć satelitarnych.
Zgodnie z wierzeniami
buddystów, wewnątrz Agharty znajduje się jeszcze bardziej tajemnicze miasto –
Szamballa.
W czasie podróży do Tybetu,
Roerich i jego żona niejednokrotnie rozmawiali z przedstawicielami buddyjskiego
duchowieństwa na wszystkie tu poruszone tematy. Niektóre z tych rozmów zostały
opisane w książkach Roericha: „Ałtaj-Himalaje” (1927), „Serce Azji” (1929) i
„Szamballa” (1930).
Pamiętam
– pisał
Roerich – jak w czasie naszego przejścia
przez przełęcz w górach Karakorum, mój przewodnik i pomocnik Ladakh zapytał
mnie:
-
A wiecie panie, dlaczego tam hen wprost przed nami rozpościera się taka
niezwykła, górska kraina? Czy wiecie panie, że tam w podziemnych jaskiniach
kryją się ogromne skarby, i że w tych jaskiniach żyje niezwykły naród, który
odwrócił się od wszystkiego, co jest grzesznego na Ziemi?
Pamiętam
także, że kiedy przybliżyliśmy się do miasta Hotan (terytorium dzisiejszego
Sinczian – Ujgurskiego Rejonu Autonomicznego Chin – przyp. aut.), to dźwięk
uderzeń kopyt naszych koni o ziemię stał się grzmiący, jakby pod nami były
jakieś jaskinie czy jakieś próżnie skalne. I nawet ludzie z naszej karawany
zwrócili na to uwagę. A kiedy ujrzeliśmy wyloty jaskiń, to nasi ludzie
powiedzieli:
-
Kiedyś tam, bardzo dawno temu, mieszkali tutaj ludzie, ale wszyscy uciekli do
wnętrza Ziemi. Oni znaleźli wejście do podziemnego królestwa.
Święte
słowo
A oto fragment rozmowy z jednym
z tybetańskich lamów, który zacytowano w książce Roericha, a który miał miejsce
w 1928 roku:
-
Lamo, opowiedz mi o Szamballi.
-
No przecież wy, ludzie Zachodu, nie tylko nie wiecie o Szamballi niczego, i nie
chcecie niczego wiedzieć. Najpewniej ty pytasz mnie z prostej ciekawości i z
łatwością wymawiasz to święte słowo.
Po długich rozmowach i
zapewnieniach Roericha o jego szlachetnych intencjach, lama wreszcie zdecydował
się mówić dalej:
Wielka
Szamballa leży daleko za oceanem. Jest to wielkie królestwo bogów. Nie ma w nim
niczego z Ziemi. Czemu wy, ludzie, interesujecie się nim tak? Tylko daleko na
północy, i tylko w niektórych miejscach mógłbyś zobaczyć lśnienie promieni
Szamballi. Sekrety Szamballi są doskonale ukryte przed postronnymi.
-
Lamo, mu wiemy o wielkości Szamballi. I my wiemy, że to nieopisanie piękne
królestwo rzeczywiście istnieje. I wiemy także, że niektórzy lamowie wyższej
rangi przebywali w Szamballi… Wiem doskonale o podróży pewnego lamy z Buriacji,
którego przeprowadzono poprzez wąskie przejście, dlatego też nie opowiadaj mi o
niebiańskiej Szamballi, a opowiadaj mi o tej, która istnieje na Ziemi dlatego,
że ja wiem – ziemska Szamballa istnieje! Powiedz mi lamo, jak mogło się
zdarzyć, że ziemskiej Szamballi nie odkrył żaden z podróżników? Jeżeli
spojrzymy na mapę Ziemi, to widać, że niewiele na niej białych plam. Wszystkie
górskie obszary, doliny i rzeki zostały już zbadane.
-
No tak, ale póki ci wszyscy ludzie, których ty nazywasz podróżnikami jeszcze
wielu rzeczy nie znaleźli na Ziemi. No i niech któryś z nich spróbuje
przeniknąć do Szamballi bez zaproszenia! Zapewne słyszałeś, że wokół
wysokogórskich plateau płyną potoki i rzeki, których wody są nasycone trucizną
zabójczą dla człowieka. Być może nawet widziałeś ludzi, którzy umierali po
nawdychaniu się trujących oparów w czasie próby sforsowania tych potoków i
rzek. Wielu śmiertelników próbowało dotrzeć do Szamballi nie będąc zaproszeni
do niej. Niektórzy z nich znikają bez śladu i na zawsze. Tylko niektórym udało
się dojść do świętego miasta, i to tylko w tych przypadkach, kiedy ich karma
sprzyja temu celowi.
O zagadkach Szamballi i Agharty
pisze Jan Lamprecht w książce „Puste
planety” (1998). W niej opisuje się, jak to znany święty lama Kusum Lingpa, lekarz tybetańskiej
medycyny, znawca i nauczyciel jednego z kierunków buddyzmu – vadjarayany – prowadził warsztaty w San
Jose (CA).
Według słów Lamprechta – W czasie jednego wykładu wygłoszonego w San
Jose, lama ów twierdził, że do Agharti można dostać się lecąc z Indii na północ
w czasie siedmiu dni. Ja uważam, że lama porównywał ów lot do lotu ptaka, a
jeżeli tak, to siedmiodniowy lot przywiedzie nas w samo centrum Arktyki.
Ponad siedemdziesiąt lat temu
Roerich w rozmowie z innym lamą usłyszał od niego, że Szamballa leży daleko na
północy. A zatem być może, że ten lama jak raz miał na myśli rejon Północnego
Oceanu Lodowego?
CDN.