Raport na temat prac Project A119 (Wikipedia)
W dniu 30.XI portal Onet.pl zamieścił
szokującą informację:
Tajny
plan USA. "Projekt A119" mógł zabić miliony ludzi dzisiaj”
Amerykański rząd mógł na wieki
odwrócić bieg historii i poważnie zagrozić całej ludzkości. Szczegóły tajnego
planu, który przewidywał wysadzenie Księżyca, zdradza WWW.dailymail.co.uk.
"Projekt A119", bo
taki przydomek miał sekretny plan, który opracowywano w latach 50. XX wieku,
przewidywał zdetonowanie bomby atomowej na Księżycu. Akcję planowano w samym
środku Zimnej Wojny toczonej między USA i Związkiem Radzieckim.
Choć rewelacje brytyjskiej
prasy wydają się być nieprawdopodobne, niedawno odkryte dokumenty wskazują, że
plany zniszczenia Księżyca były zaawansowane.
Opisano je szczegółowo w tajnym
projekcie "A Study of Lunar Research Flights" stworzonym przez
astronoma Carla Sagana i fizyka Leonarda Reiffela.
Dwaj badacze planowali, że
ładunek atomowy zostanie wystrzelony z nieznanego miejsca na ziemi i po
pokonaniu blisko 400 tys. kilometrów wybuchnie po zderzeniu z Księżycem.
Naukowcy rozważali też użycie innej bomby, jednak po badaniach okazało się, że
ładunek wodorowy byłby zbyt ciężki do transportu.
Zgodnie z przewidywaniami,
które ujawnił teraz biograf Sagana, wybuch na Księżycu byłby doskonale widoczny
z powierzchni Ziemi. To o tyle ważne, że takie działanie pozwoliłoby zastraszyć
Związek Radziecki i doprowadzić do zwycięstwa w Zimnej Wojnie. Taki miał być
główny cel USA.
Dlaczego więc nie zdecydowano
się na realizację planu? Jak czytamy w serwisie dailymail.co.uk, ten scenariusz
był niezwykle niebezpieczny dla całej ludzkości. Według ówczesnych władz, a
także badań naukowców, wysadzenie bomby atomowej na Księżycu doprowadziłoby do
śmierci milionów ludzi, a dodatkowo zanieczyściło księżyc materiałami
radioaktywnymi.
Agencja Associated Press, która
szczegółowo badała sprawę, nie dowiedziała się niczego więcej. Amerykańska
armia odmówiła bowiem komentarza.
Co ciekawe, jeden z twórców
projektu, Carl Sagan, w późniejszych latach był jednym z najbardziej znanych
amerykańskich astronomów. W pracy naukowej zajmował się poszukiwaniem
pozaziemskiej inteligencji, ale zasłynął również jako autor książek, a na
podstawie jego powieści nakręcono film "Kontakt" z Jodie Foster w
roli głównej. Zmarł w 1996 roku.
Drugi z autorów projektu, fizyk
Leonard Reiffel, o planach wspomniał już kilkanaście lat temu w wywiadzie dla
czasopisma "Nature". Nie chciał jednak zdradzać szczegółów pracy
naukowców.
(dailymail.co.uk/Onet,GK)
* * *
Na początek kilka głosów Internautów w
tej sprawie:
1. Nie wierze, żeby Carl Sagan
brał czynny udział w tym szaleństwie przy którym plany Układu Warszawskiego to
pikuś. Szkoda, że ci idioci nie testują swoich genialnych pomysłów w granicach
swojego super państewka. Może jak by u siebie zdetonowali wtedy kilka
"Carów" to mieli byśmy teraz pokój na świecie (tyle, że bez granic a
stolica w Moskwie). Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości jaki kraj najbardziej
zagraża pokojowi na świecie i przyszłości tej planety? Obalają demokratyczne
rządy, szkolą terrorystów, wywołują wojny o ropę i dominację dolara i sprzedają
każdemu broń. Czemu my się z tymi bandytami w owczej skórze jeszcze bratamy.
Dla pseudo bezpieczeństwa i ropy której nie ma? Czy dla biznesów małej grupy
ludzi którzy trzepią kasę na handlu bronią, ropą i narkotykami z Afganistanu.
2. Wysadzanie Księżyca, to
oczywiście - typowy chwyt redaktorów Onetu. Lubią dawać tytuły
"przykuwające uwagę" pewnie dostają premie od kliknięć. Wydaje mi się
ze wybuch na powierzchni Księżyca nie zmienił by w sposób znaczący orbity i nie
spowodował by rozpadu Księżyca. Ale wyobrażam sobie - może się mylę w końcu
Księżyc nie ma atmosfery i może intuicja mnie zawodzi - te tysiące ton pyłu
zdmuchnięte wybuchem które po pewnym czasie znalazły by się na orbicie Ziemi
przysłaniając odrobinę Słonce i powodując "małą epokę lodowcową". W
konsekwencji tego np 1 mld ludzi zmarł by z głodu a reszta by głodowała.
3. Informacja jest bzdurna. Nie
da się wysadzić księżyca detonując cokolwiek na jego powierzchni. Księżyc nie
ma atmosfery w której rozchodzi się fala uderzeniowa. Aby wysadzić Księżyc
należało by dokonać detonacji w jego wnętrzu. A więc najpierw wywiercić
odpowiednio głęboki szyb i w nim umieścić bombę. A to nawet dziś jest prawie
niewykonalne, a nawet gdyby to bardzo, bardzo kosztowne.
4. " ładunek atomowy zostanie wystrzelony z
nieznanego miejsca na Ziemi i po pokonaniu blisko 400 tys. kilometrów wybuchnie
po zderzeniu z Księżycem. Naukowcy rozważali też użycie innej bomby, jednak po
badaniach okazało się, że ładunek wodorowy byłby zbyt ciężki do transportu. "
- jesli ladunek wodorowy byl im za ciezki to jak oni mieli niby wysadzic ten
ksiezyc? ludzkosc nie zna nic silniejszego niz ladunki termojądrowe (WODOROWE).
zwykly ladunek atomowy zamyka sie sila parudziesieciu kiloton i wiecej z tego
nie wycisniesz. to wlasnie dlatego stosuje sie ten wodor bo wtedy teoretycznie
mozesz zrobic bombe o sile nieograniczonej gdzie dostep do wodoru stawia
granice a ladunek jadrowy jest tam jedynie jako zapalnik. aby dostac te
wybuchowe megatony, ktore w naturze krusza gwiazdy.
5. Eksplozja bomby atomowej na Księżycu miałaby
skutek głównie propagandowy. Księżyc jest jednym z największych znanych
satelitów w Układzie Słonecznym (ma średnicę 3/4 średnicy Merkurego). Jest
bardzo wątpliwe, aby znaczące ilości pyłu podniesionego takim wybuchem dotarły
do Ziemi. Jak zwykle pismackie sensacje nieuków.
* * *
Jak widać z powyższego - ludzie nie są
tak głupi, jak to sobie wyobrażają redaktorzy z internetowych portali... – bo to
się nazywa wyjątkowo przednia brednia. Zastanawiam się, czy redaktorzy piszący
te idiotyzmy zdają sobie w ogóle z tego sprawę? Nie ma – jak na razie – takiej bomby,
która byłaby w stanie rozsadzić wybuchem powierzchniowym ciało o masie wynoszącej
ok. 7,35 x 10^19 ton. Takich cudów nie było, nie ma i nie będzie. Nawet
lucasowska Gwiazda Śmierci musiała uderzyć w planetę Alderaan strumieniem
energii o ogromnej mocy przebijając jej skorupę i sięgając do jądra, by ją
rozwalić od środka.
A mnie to przypomina przede wszystkim kiczowatego
brytyjskiego tasiemca sci-fi z lat 70., pt. „Kosmos 1999” z Martinem Landau, Barbarą Bain i Catherine
Shell w rolach głównych. Tam wszystko zaczyna się od potężnej eksplozji
materiałów radioaktywnych zgromadzonych pod powierzchnią Księżyca, w rezultacie
Księżyc schodzi ze swej orbity i leci w Kosmos z załogą Księżycowej Bazy Alpha.
Najwidoczniej redaktorom z „Daily Mail” przypomniał się ten serial…
Czy istniały plany zdetonowania na
Księżycu ładunku jądrowego? Oczywiście i coś takiego zamierzano dokonać w ZSRR.
Pisał o tym Jerzy Lebiedziewicz na
łamach „Newsweek Polska”.
Idea tego eksperymentu była prosta – w stronę
Księżyca wystrzelono by ładunek jądrowy o średniej mocy, który eksplodowałby po
spadku na powierzchnię Srebrnego Globu wyrzucając chmurę cząstek księżycowego gruntu
na orbitę, gdzie czekałby na nie orbiter, który na sygnał z Ziemi powróciłby z
ładunkiem zebranego z orbity wokółksiężycowej skalnego gruzu. Na szczęście
rozsądek zwyciężył zapędy – przede wszystkim polityków – i do tego nie doszło.
Pisze o tym m.in. Aleksandr Żelezniakow.
Projekt A119 rzeczywiście istniał, i nie
ma w tym żadnej sensacji. Pisze o tym Wikipedia:
Projekt
A119
– tajny projekt opracowany przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF).
Zakładał on zrzucenie bomby atomowej na powierzchnię Księżyca. Odrzucony
najprawdopodobniej z powodu kontrowersyjności. 4 października 1957 roku
dokonano pierwszej udanej próby umieszczenia sztucznego satelity na orbicie
Ziemi (Sputnik-1), tym sposobem ZSRR rozpoczęło tak zwany Wyścig
kosmiczny obejmując prowadzenie. Tymczasem amerykański Projekt Awangarda
(„Project Vanguard”) mający na celu umieszczenie amerykańskiego sztucznego
satelity na orbicie zaliczył dwie nieudane próby. W dodatku pod koniec 1957
powstała plotka jakoby ZSRR również planowało detonacje bomby jądrowej na
Księżycu, 7 listopada dla uczczenia Rewolucji Październikowej. Plotka dotyczyła
Projektu E-4 z Programu Łuna, który rozpoczęto dopiero na początku 1958, ale
przerwano na wcześniejszym etapie niż projekt A119. W odpowiedzi na to USA,
starając się dogonić ZSRR w Wyścigu Kosmicznym, tworzy tak zwane Studium nad
Lotami na Księżyc („A Study of Lunar Research Flights”) o kryptonimie projekt
A119. W maju 1958 US Army przekazała środki Fundacji Badawczej Armour (Armour
Research Foundation, dzisiaj IIT Research Institute) działającej przy Illinois
Institute of Technology, zajmującej się naukami biologicznymi, na rozpoczęcie
badań nad skutkami wybuchu jądrowego w niskiej grawitacji i jego potencjalne
korzyści dla nauki.
Projekt zakładał zdetonowanie ładunku jądrowego na terminatorze Księżyca po to, by był on łatwo dostrzegalny z Ziemi i stanowił ostrzeżenie dla Rosjan i pokaz potęgi USA dla Amerykanów (Wikipedia)
W badaniach tych brał udział Carl Sagan (słynny astronom i
popularyzator nauki), rozpatrywał ewentualność istnienia substancji
organicznych na Księżycu. Początkowo zamierzano użyć bomby wodorowej, jednak
USAF sprzeciwiło się, argumentując zbyt dużą masę dla rakiety. Ostatecznie
zdecydowano się na użycie bomby atomowej o podobnej sile co ta zrzucona na
Nagasaki w 1945 (siła około 20 kt TNT). Eksplozja miała nastąpić podczas pełni
księżyca, aby wybuch był oświetlany przez Słońce przez co byłby dobrze widoczny
na Ziemi. Z powodu małej grawitacji chmura pyłu nie przyjęłaby klasycznego
kształtu grzyba. Projekt zakończono na początku 1959 roku z obawy przed
zanieczyszczeniem materiałami radioaktywnymi Księżyca, co utrudniłoby w
przyszłości jego kolonizację, a zagrożenie dla ludzi i ziemskiego ekosystemu w
przypadku gdyby rakiety uległy awarii i spadły na ziemię też było duże.
Kolejnym argumentem za przerwaniem projektu była obawa przed nieprzychylną
reakcją opinii publicznej, w szczególności, że całe przedsięwzięcie miało swe
podłoże w PR, celem było pokazanie wszystkim (w szczególności Amerykanom i
ZSRR) potęgi militarnej USA. Dokumentów dotyczących tego projektu nie
upubliczniono do dzisiaj, a cała sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie ujawnił
jej były szef projektu, dr Leonard Reiffel. Informacje o projekcie wysłał w
liście do czasopisma „Nature”, które opublikowało artykuł w numerze 405 z 4
maja 2000 roku, ponad 40 lat od zakończenia badań.