Przekazane przez Alberta
Rosalesa
Informacja
o tym została wzięta wprost z książki zatytułowanej „Mystery, Intrigue and
Suspense” (Challencor Press, 1992) i jak sądzę, jest to kompilacja z kilku
wcześniejszych tytułów. Wiem także, iż rozdział o niewyjaśnionych zbrodniach
był opublikowany w „The World’s Greatest Unsolved Crimes”, zaś resztę
publikowano tu i ówdzie.
Tym
niemniej, ten incydent jest jednym z tych, na którego temat nie mogłem znaleźć
dostatecznej ilości informacji. Być może rzecz cała jest jednym wielkim głupim
kawałem – większość opisanych przypadków wydaje się takimi być. To jest jednak
ciekawe i chciałbym znać twoja opinię na ten temat.
Poniższy
tekst jest pod copyrightem Chalencor Press i nie mam żadnego zezwolenia na
cytowanie go, ale jest wart tego.
Wrak
statku kosmicznego z innej planety znajduje się na orbicie wokółziemskiej – i
może zawierać ciała Obcych. Takie było zdumiewające oświadczenie rosyjskich
naukowców opublikowane na frontowych stronach w 1979 roku.
Radziecki
astrofizyk prof. Siergiej Bożicz
ogłosił, że uczeni namierzyli wrak statku kosmicznego unoszący się 1240 mi/1984
km nad Ziemią jeszcze w latach 60. Oni zidentyfikowali 10 dużych odłamków, z
których dwa mierzyły 100 ft/~33 m średnicy na różnych orbitach, a ich
wyliczenia wspierał komputer o wielkiej mocy obliczeniowej [jak na owe czasy –
przyp. tłum.], przy pomocy którego dokonano re-ekstrapolacji ich ruchów w celu
ustalenia wieku tego wraka.
- Udało
się nam odkryć, że wszystkie odłamki znajdowały się w jednym punkcie jednego
dnia, dokładniej 18 grudnia 1955 roku. Oczywiście musiało tam dojść do silnej
eksplozji.
Pierwsza
rakieta zbudowana przez ludzi poleciała dopiero w 1957 roku.
Inny znany
rosyjski astrofizyk, prof. Aleksandr
Kazancew powiedział, że dwa największe fragmenty odłamków tego czegoś dają wyobrażenie o wielkości i
kształcie tego obiektu.
- Uważamy,
że to coś musiało być długie na co
najmniej 200 ft/~67 m i szerokie na 100 ft. To coś miało małe kopułki z
teleskopami, talerzowate anteny do komunikacji radiowej i iluminatory. Rozmiary
tego czegoś sugerują, że to miało kilka pokładów –
najprawdopodobniej pięć. Uważamy także, że wciąż znajdują się tam ciała Obcych.
Moskiewski
astrofizyk dr Władimir Ażaża obalał
hipotezę, że te odłamki mogą być fragmentami meteoroidu.
-
Meteoroidy nie mają swych orbit – powiedział – one poruszają się bez celu i
błądzą w przestrzeni kosmicznej i nie wybuchają samoistnie. Wszystkie dowody,
które zebraliśmy w ciągu ostatniej dekady, wskazują na to, że mamy do czynienia
z jedną rzeczą – uszkodzonym statkiem kosmicznym Obcych. Może on mieć takie
tajemnice, o których nawet nam się nie śniło.
Rosyjski
geolog, prof. Aleksiej Zołotow,
specjalista od eksplozji, dodaje:
- To nie
może być wrak ziemskiego statku kosmicznego, jego eksplozja miała miejsce na
dwa lata przed startem ziemskiego pierwszego satelity – Sputnika-1. Powinno się
tam wysłać ekspedycję poszukiwawczo-ratowniczą. Ten statek, czy co to tam jest,
powinien zostać sprowadzony na Ziemię. Benefity dla Ziemian będą oczywiste.
Wiodący
amerykańscy naukowcy początkowo byli zdumieni, a potem podnieceni przez te
rewelacje. Dr Henry Monteith, fizyk
pracujący w supertajnym ośrodku badań jądrowych przy Sancia Laboratories w
Albuquerque (NM) powiedział, że dowody są wystarczające do prowadzenia dalszego
dochodzenia.
- To
wygląda na rzeczywiście solidne studia zrobione przez Rosjan – dodał on – to
jest bardzo ekscytujące, moglibyśmy wysłać tam wahadłowiec. Jeżeli jest to
statek Obcych, to byłoby to znalezisko stulecia. Dowodziłoby to wprost
możliwości istnienia życia w całym Wszechświecie.
Dr Myran Malkin, dyrektor biura NASA Space
Shuttle Office of Space Technology powiedział:
- Moglibyśmy
rozważyć połączenie naszych wysiłków, jak tylko Rosjanie zbliżą się do nas.
I fizyk
jądrowy Stanton Friendman
powiedział:
- Jeżeli
uda się nam ściągnąć jeden fragment, to damy radę ściągnąć resztę i poskładać
ją w jedną całość.
Brytyjska
reakcja była bardziej ostrożna. Dr Desmond King – Hele badacz kosmosu z Royal Aircraft Establishment w
Farnborough Hants powiedział:
- Aktualnie ponad 4000 odłamków krąży po orbicie
wokółziemskiej, każdy z nich ma numer katalogowy do jego identyfikacji.
Chcielibyśmy znać numer katalogowy tego wraku. Oczywiście jest możliwe
zidentyfikowanie tego wraku po dostatecznej ilości obserwacji. Podobnie jak
Amerykanie, bylibyśmy zainteresowani obejrzeniem tego 'czegoś', jeżeli informacje od Rosjan są wiarygodne.
Amerykański fizyk William Corliss wspomniał artykuł
napisany przez Johna Bagby’ego w
amerykańskim „Magazine Icarus” w 1969 roku – a zatem w czasie, kiedy agencje
rządowe właśnie oświadczyły wszem i wobec, że UFO nie istnieją. Napisał on, że tych
10 księżyców orbituje wokół Ziemi po, oderwaniu się od jednego ciała
macierzystego. I podaje on datę tej dezintegracji – 18 grudnia 1955 roku.
- Bagby nie wyjaśnia natury tej eksplozji –
powiedział Corliss – on był tylko zainteresowany dowiedzeniem tego, że te
odłamki tam są i nie uważa tego za naturalny fenomen. Wydaje się, że to była
jedyna rzecz, jaką można było wykonać w tym czasie.
Inne UFO
poruszały się bez szwanku w ziemskiej atmosferze, rozbijając się tylko – o ile
wierzyć Amerykanom – o powierzchnię naszej planety. Ale dowiedzenie tego jest
literalnie niemożliwe, bowiem rząd USA nałożył na to czapę i knebel, i trzyma
wszystko w tajemnicy.
Od tłumacza
Na temat „Czarnego
Księcia” czy też Barona albo Rycerza (róznie o tym mówią) pisałem już na tym
blogu – zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2011/07/afera-czarnego-barona.html i dalsze. Fajnie to wszystko brzmi, i rzeczywiście jest
coś na rzeczy, bowiem czytałem o tym w źródłach anglojęzycznych jak i
radzieckich/rosyjskich, a także w kilku innych pracach, które powołują się na
nie. Istotnie, coś niezwykłego mogło wydarzyć się w Kosmosie na orbicie 1984 w
dniu 18 grudnia 1955 roku. Chciałbym bardzo wiedzieć, gdzie i o której godzinie
to się wydarzyło. Skoro był to wybuch tak silny, że rozwalił ciało o wymiarach
67 x 33 x 33 m na co najmniej 10 odłamów, to musiał być widocznym z Ziemi. Co
do tego nie ma dwóch zdań, i – niestety – nie ma żadnej relacji, która by
potwierdziła ten fakt.
Opracowując
książkę „Projekt Tatry” (Kraków 2002) też natknąłem się na wzmiankę o
obserwacji NOL-a nad Tatrami, który przeleciał na nocnym niebie i był
zaobserwowany przez astronoma w Obserwatorium Astronomicznym Skalnate Pleso na
Łomnicy. A to było tak:
A teraz będzie o
wydarzeniach, które miały miejsce po drugiej stronie granicy – na Słowacji.
pierwsze z nich wydarzyło się w marcu 1957 roku, a jego bohaterem jest astronom
– dr Antonin Mrkos, który zaobserwował w Obserwatorium Astronomicznym
Skalnate Pleso, o godzinie 04:30 gwiazdopodobne Nocne Światło.
Ów NL poruszał się
początkowo na tle konstelacji Korony Północnej – Corona Borealis, potem
przemieścił się do Herkulesa – Hercules, by zniknąć definitywnie w
konstelacji Lutni – Lyra. NOL miał kształt kręgu i obserwowano go przy
pomocy silnej lunety. Nie ma żadnego wyjaśnienia alternatywnego, bowiem wtedy
oficjalnie nie było jeszcze statków kosmicznych, ale to właśnie wtedy
obserwowano na niebie coś, co nazwano na Zachodzie „Black Baron” a w ZSRR
„Cziornyj Princ” – a co nie było z całą pewnością poza-atmosferycznym pojazdem
ziemskim...
To było w marcu 1957 roku, na pół roku przed
lotem Sputnika-1.Czy był to statek
kosmiczny Ziemian czy Obcych? Trudno powiedzieć. Istnieją cztery odpowiedzi na
to pytanie, które postaram się tutaj streścić, a zatem:
v Statek kosmiczny
Obcych, który wszedł na orbitę wokółziemską (kiedy???) i orbitował dając się
zaobserwować od czasu do czasu przez nasze instrumenty obserwacyjne.
v Statek kosmiczny
pochodzący z innej, ale ziemskiej, cywilizacji – np. Atlantydów,
Aghartyjczyków, itd., liczący sobie kilka czy nawet kilkadziesiąt tysięcy lat
(!!!)
v Ziemski statek
kosmiczny, będący rezultatem jakiejś próby – najprawdopodobniej rosyjskiej.
Wszak wiadomo, że Rosjanie eksperymentowali z rakietami już co najmniej od
połowy lat 40. XX wieku i mogli wystrzelić coś, co potem orbitowało wokół Ziemi
i wreszcie uległo dezintegracji…
v Ziemski statek
kosmiczny lub stacja orbitalna wyprodukowana i umieszczona na orbicie przez nazistowskich
uczonych w czasie II Wojny Światowej. Brzmi to niewiarygodnie, bo gdyby Niemcy
dysponowali takimi możliwościami, to przebieg wojny byłby zgoła inny. Ale odnotowuję
taką możliwość z kronikarskiego obowiązku.
Czymże
więc był „Czarny Baron”? - tego nie wiemy i o ile wierzyć Bożiczowi, to jego
szczątki wpadły w atmosferę i spłonęły gdzieś w latach 60 ubiegłego stulecia i
jako takie nie są już do odtworzenia – a zatem już się nie dowiemy. Nie wiem,
czy istnieją choć jakieś kopie obliczeń z tego okresu, o zdjęciach czy
notatkach z obserwacji już nie wspominam, bo to oczywiste.
Obawiam
się, że będzie z tym jak z innymi tego rodzaju wydarzeniami – z biegiem czasu
obrosną w legendy i im dalej w czasie, tym więcej sensacyjnych szczegółów
będzie się w nich pokazywało – jak np. w przypadku katastrofy UFO w Roswell…
Przekład z j. angielskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©