Pwdre ser sfotografowane w Oravicach, Słowacja
Pwdre ser z Zubrzycy Górnej
Ta Rzecz bożków, zielona, lepka ikra z gwiazd obudziła się, by znów
domagać się swoich praw. Gwiazdy znalazły się we właściwej pozycji i czego nie
dokonał kult, ani szczegółowo wytyczony program, tego dokonała przypadkowo
gromada nieświadomych marynarzy.
Howard Ph. Lovecraft - „Zew Cthulhu”
PWDRE SER: CUCHNĄCE „WIZYTÓWKI” KOSMITÓW!?
To, o czym będzie
mowa, nie jest aż tak groźne, jak straszliwy i przedwieczny Cthulhu, o którym
pisał jeden z nestorów weird tales - autor powyższego motto Howard
Phillips Lovecraft. Chodzi o spadki na Ziemię dziwnej, galaretowatej
substancji, którą zazwyczaj kojarzy się z spadkiem meteorytów, zaś ufolodzy
kojarzą ja z obecnością Nieznanych Obiektów Latających - UFO. Łącznikiem jest
tu jeden fakt - obie te Rzeczy przybyły spoza naszej planety...
William Corliss w swej książce
„Handbook of Unusual Natural Phenomena” (Nowy Jork - Londyn, 1983) - w której
poświęca cały rozdział galarecie z gwiazd, w językach: gaelickim i walijskim
zwaną pwdre ser - zgnilizna z gwiazd - co jest najbardziej
nadającym się do druku tłumaczeniem na polski.
Ten fenomen «gwiezdnych odchodów» jest
znany tak długo, jak historia pisana - pisze on. Fenomen ten jest
łączony zazwyczaj ze spadkiem meteorytów żelaznych i kamiennych - tak, jakby
owa galareta towarzyszyła im w ich locie przez atmosferę Ziemi. Aktualnie
istnieje cały szereg relacji mówiących o tym, że ludzie widzieli żelatynowate
puce spadające z nieba, które świeciły w ciemnościach fosforycznym blaskiem.
Ich spadkowi towarzyszyły różne dziwne zjawiska świetlne. Na dodatek szereg
legend i podań folklorystycznych potwierdza realność istnienia tego zjawiska.
Nie jest to takie oczywiste, że ta galareta, która spada na nasze łąki,
pochodzi z Kosmosu - jednakże w przeciwnym razie musimy wskazać ziemskie źródło
tego fenomenu.
Uczeni, którzy
próbują wyjaśnić zjawisko «pwdre ser», oczywiście optują za ziemskim jego
pochodzeniem - i wyjaśniają to jako produkt roślinnej lub zwierzęcej przemiany
materii, bądź materii w połowie przetrawionej przez zwierzęta. To wyjaśniałoby
paskudny zapach i ogólne symptomy rozkładu materii «pwdre ser». Ale skoro z
nieba mogą spadać zaśmierdziałe ryby, to dlaczego nie mogą spadać ekskrementy?
Czemu nie? - ale w takim razie dlaczego «pwdre ser» błyskawicznie paruje w
powietrze, tym samym likwidując wszelkie ślady swego istnienia???... - a to już
nie jest zjawiskiem naturalnym. Nie mówiąc już o tym, że produkty zwierzęcej
przemiany materii nie są aż tak lotne i efemeryczne...
Oczywiście
z nieba spadają różne rzeczy. Takie kawały lodu, o których już pisałem w moich
wcześniejszych artykułach są spotykane dość często. Słynny Charles Fort w
swych książkach: „Księga rzeczy wyklętych” (Łódź, 1993), i „Nowe lądy” (Łódź,
1993) wymienia długą listę takich lodowych bombardowań w samym tylko XIX
stuleciu i na początkach XX wieku. Lista ta jest tak interesująca, że pozwolę
sobie ją przytoczyć w całości:
TABELA BOMBARDOWAŃ LODOWYCH W XIX I
NA POCZĄTKU XX WIEKU
Data
|
Miejsce incydentu
|
Co spadło?
|
1802.V.
|
Węgry (H)
|
Bryła lodu o długości 90 cm.
|
1811.05.12.
|
hr.
Derbyshire (GB)
|
Kawałki lodu o 30 cm obwodzie.
|
1811.06.12.
|
Birningham (GB)
|
Lodowe sześciany o krawędzi 15 cm.
|
1828
|
Candeish
(IND)
|
Bryła lodu o masie 1.000 kg.
|
1829.06.15.
|
Cazorta (SP)
|
Bryły lodu o masie ok. 2 kg.
|
1839.06.18.
|
Bruksela (B)
|
Kawałki lodu przy nastaniu całkowitej ciemności w
jasny dzień.
|
1844.X.
|
Cette (F)
|
Bryła lodu o masie ok. 5 kg.
|
1849.08.14.
|
Ord (GB)
|
Blok lodu o obwodzie 120 cm.
|
1851.05.22.
|
Bangalore (IND)
|
Lodowe kule wielkości dyni.
|
1851.08.13.
|
st. New
Hampshire (USA)
|
Bryły lodu o masie 1,5 kg.
|
1853.VII.
|
Rouen (F)
|
Lodowe tafle.
|
1854.12.11.
|
Poorhundur
(IND)
|
Wielokilogramowe płyty lodowe.
|
1857.08.04.
|
Tunis (TN)
|
Bryły lodu o masie 10 kg.
|
1860.04.07.
|
Wasdale (USA)
|
Bryły lodu o masie 100 kg.
|
1877.05.03.
|
st. Teksas
(USA)
|
Bryły lodu wielkości głowy ludzkiej.
|
1877.06.24.
|
st. Kolorado (USA)
|
Bryły lodu wielkości piłki futbolowej.
|
1881.VI.
|
st. Iowa
(USA)
|
“Cegła lodowa” o obwodzie 0,5 m.
|
1882.06.16.
|
Dubuque (USA)
|
Lodowe tafle z zainkludowanymi w nich żabami.
|
1882.VIII.
|
Salina (USA)
|
Bryła lodu o masie 35 kg.
|
1883.12.06.
|
Chicago
(USA)
|
Bryły lodu o masie 1 kg.
|
1888.V.
|
Indie (IND)
|
Bryły lodu o masie 1 kg.
|
1889.04.02.
|
Aitkin (USA)
|
Kawałki lodu wraz z zapadnięciem całkowitych
ciemności w biały dzień.
|
1889.06.11.
|
Oswego (USA)
|
Lodowe sople o masie do 1 kg.
|
1893.12.06.
|
st. Teksas
(USA)
|
Bryła lodu o masie 2 kg.
|
1897.08.10.
|
Manssas
(USA)
|
Lodowe tafle.
|
1901.08.08.
|
St.
Lawrence River (USA/CND)
|
Lodowe sople o dużej masie.
|
1908.07.02.
|
Braemar
(USA)
|
Bloki lodowe z jasnego nieba.
|
Ciekawa tabela -
nieprawdaż? Szczególnie interesująca jest w niej ostatnia pozycja - spadek
bloków lodowych z jasnego nieba w trzy dni po spadku Meteorytu Tunguskiego!!!
Czyż to nie dziwny przypadek!? Od razu rodzi się paskudne podejrzenie, że te
dwa wydarzenia się ze sobą łączą... Może jestem przewrażliwiony, ale nie podoba
mi się ustawienie planet, planetoid i komety P/Halley na przełomie czerwca i
lipca 1908 roku. Proszę spojrzeć na rysunek - na 16 rozpatrywanych ciał niebieskich
aż dziewięć + planetoida 3 Juno skupiło się na obszarze gwiazdozbioru
Bliźniąt, Byka i Raka, a mimo to Tunguskie Ciało Kosmiczne trafiło właśnie w
Ziemię, choć miało tyle innych celów na swej trajektorii!!!
Ale powróćmy do pwdre
ser. Oficjalna nauka twierdzi, że ów fenomen nie istnieje, aliści
literatura naukowa przytacza kilkanaście wiarygodnych raportów o tym zjawisku!
Puce dziwnej, cuchnącej galarety znajdowano m.in. na terenach Pembrokeshire,
Westmoreland, Lake District, Szkocji i innych częściach Wielkiej Brytanii.
Jednym z
najciekawszych przypadków znalezienia pwdre ser jest bez wątpienia
przypadek z Ingleborough, który miał miejsce w lecie 1908 roku. Znalazca tej
dziwnie wyglądającej substancji zabrał trochę jej do butelki z odbitą szyjką i
przekazał do analizy swemu uniwersyteckiemu koledze, który zanalizował próbkę.
Wynik analizy był interesujący - była to, bowiem ogromna kolonia świecących
bakterii. I znów wychodzi związek pomiędzy „gwiezdną galaretą”, a meteorytem -
być może nawet Bolidem Tunguskim...
Dziwne zjawiska
obserwuje się także w Niemczech, gdzie 8 października 1844 roku w okolicach
Koblencji spada meteoryt, a wraz z nim żelatynowa masa w szarym kolorze.
Badanie wykazało, że była to masa nieorganiczna.
Pwdre ser spada także w
Ameryce, w okolicach Allegheny (Pennsylwania, USA), gdzie podobne zjawisko
zaobserwowano w dniu 9 grudnia 1909 roku.
Jednym z najbardziej
spektakularnych objawień się pwdre ser było to z dnia 16 maja 1808 roku.
Tego dnia, około godziny 16:00 w miejscowości Skänninge w Östergotland doszło
do literalnego bombardowania terenu miasteczka galaretą z Kosmosu - a
przynajmniej z powietrza, w biały dzień - vide rysunek z artykułu znanego
szwedzkiego ufologa Clasa Svahna pt. „Pwdre ser - stjärnornas damm“[1].
Dodaje
on tam także, że kawałki dziwnie wyglądającej galarety znajdowano także w
czasie „szwedzkiego rakietowego lata 1946 roku” w Szwecji i Finlandii.[2]
Ostrzał galaretą trwał niemal do 18:00 i urwał się tak gwałtownie, jak się
zaczął... W tym czasie jednak, niebo przybrało kolor czerwonawy, zaś Słońce
czerwony, i wyraźnie ściemniało. Po tym wszystkim kolory nieba i Słońca wróciły
do normy...
A u nas? Polska nie
jest wyjątkiem i też odnotowano u nas przypadki pojawienia się pwdre ser.
Bronisław Rzepecki & Krzysztof Piechota opisują w swej pracy „UFO
nad Polską” (Białystok 1996) pewien incydent z czasów I wojny światowej:
... pewne
okoliczności wskazują na miesiące letnie 1914 roku. W okolicy Blachowni
k./Częstochowy grupa wiejskich chłopców bawiła się wieczorem w berka - piszą oni -
Nagle nad pobliskim lasem ukazała się purpurowa łuna, która w chwile później
przybrała ostry, niebieskawy odcień. Wkrótce zza wierzchołków drzew wyleciał z
cichym, ale wyraźnym świstem, okrągły, nieokreślonej wielkości, ale jaskrawo świecący
obiekt. [...] Chłopcy pobiegli na miejsce upadku meteorytu i znaleźli tam
nieforemną grudę nieznanej substancji, wielkości dwóch męskich pięści. Była to
galaretowata masa, lepka w dotyku, świecąca zielonym, fosforyzującym światłem i
nie posiadająca żadnego zapachu. Z upływem czasu zmniejszała swą objętość i w
ciągu godziny znikła zupełnie. [A. Trepka - „Latające spodki nad Polską?” - „Wieczór
Wybrzeża”, styczeń-luty 1959]. Czyżby była to substancja z rodzaju tzw. «anielskich
włosów», o jakich mówi się czasami w kontekście obserwacji NOL-i?
Takich fenomenów mamy
więcej.
Ja zetknąłem się po
raz pierwszy z tym zjawiskiem w
sierpniu 1973 roku, w czasie odbywania praktyki wakacyjnej w Leśnictwie Jaźwin
k./Kolonowskich w województwie opolskim, na terenie Borów Stobrawskich. Było to
pogodne lato, przez trzy tygodnie praktyki nie było ani jednego dnia
pochmurnego. Przepiękny polski sierpień, jak z wierszy i poematów Mistrza
Ildefonsa...
Do moich obowiązków
należała codzienna kontrola trzech wyznaczonych przez leśniczego drzew, na
których miałem każdego ranka wypatrywać imagines[3] brudnicy mniszki,
której gradacji spodziewało się tamtejsze Nadleśnictwo w Kolonowskich. Przez
kilka dni nie znalazłem ani jednego dorosłego owada i w młodzieńczej naiwności
sądziłem, że ten dopust Boży nas ominie. Niestety, gdzieś koło 15 sierpnia
znalazłem jednego owada na pniu drzewa kontrolnego przy drodze zwanej
„Telefoniczna” - bowiem tam był przeciągnięty kabel telefoniczny łączący wieś
Kadłub z Kolonowskimi. Wracając do leśniczówki, mijałem po lewej stronie
szeroką polanę, na której posadzono młode świerczki i sosenki. I wtedy poczułem
dziwny, jakby „chemiczny” zapach. Ostry i mdlący. Zaintrygowało mnie to i wtedy
zwróciłem uwagę na porozrzucane tu i ówdzie kawałki czarniawo-oliwkowej
galarety, która powoli topiła się i nikła w promieniach niskiego słońca - była
godzina 6:20 rano. po jakimś czasie pozostały z tego tylko szarawe ślady, które
spłukała rosa z osadzającej się mgły...
Potem o tym
zapomniałem, bo były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Wytłumaczyłem sobie to
tym, że natknąłem się na jakiś rozlany środek chemiczny służący do walki z
owadami czy grzybami - w pobliskiej szkółce leśnej - którą pieliłem w ramach
praktyki trwała akcja oprysków przeciw grzybom i używano - o ile pamiętam -
„Cynkotoxu”. Ta galareta wydawała silną, ostrą woń, jak niektóre preparaty
siarki czy fosforu, a nie związków znanych mi z chemii organicznej. Dziś myślę,
że to może jednak był pwdre ser... - aczkolwiek nie widziałem w okolicy
żadnego NOL-a czy choćby EBE, za to spadających gwiazd było wtedy do bólu i
jasnego groma, a wspaniała wyżowa pogoda zachęcała do obserwacji nieba. Inna
rzecz, że w tych masywach leśnych, mokradłach i matecznikach mogła ukryć się
cała flotylla latających spodków i ze dwie dywizje Ufitów, i nikt nawet o tym
by nie wiedział...
Drugie spotkanie z
tym zjawiskiem zaliczyłem w czerwcu 2001 roku, kiedy to losy zetknęły mnie z
mieszkańcem Orawy - mgr Romanem C., od którego dostałem dwa zdjęcia
przedstawiające kawałki galarety, które znaleziono w październiku 1996 roku na
jednym z mostków, na potoku przepływającego przez Zubrzycę Górną na Orawie.
Galareta ta nie rozkładała się na powietrzu. Po prostu leżała sobie przez
cztery miesiące, aż spłukały ją wiosenne wody z roztopów. Próba analizy
chemicznej wykazała tylko tyle, że był to jakiś skomplikowany konglomerat
związków nieorganicznych. I tutaj ciekawa rzecz - ta galareta została
wchłonięta w miejscach, gdzie rosły rośliny, zaś tam, gdzie leżała na martwym
drewnie lub kamieniach - pozostawała bez zmian... Pan C. stwierdził, że nie
było tam żadnej obserwacji UFO, ale czy nie znaczy to, że UFO nie mogło tam
wylądować? Moja żona i siostra stwierdziły unisono i absolutnie niezależnie od
siebie, że mamy tu do czynienia z niczym innym, jak... odchodami Obcych. A
dlaczego nie?
Przecież jeżeli
Kosmici są istotami żywymi, to ich procesy życiowe muszą opierać się
na przemianie materii - a wszak Kosmici «potworaki», którzy napastowali Jana
Wolskiego w dniu 10 maja 1978 roku, jedli jakieś przeźroczyste sople, miękko
łamiące się jak ciasto - czyż nie? - mówi mgr Wiktoria Leśniakiewicz
- a skoro jedzą, to z pewnością muszą także wydalać resztki nie strawionego
pokarmu, produktów przemiany materii, itd. itp. - co może mieć właśnie postać
bezbarwnego bądź barwnego, śmierdzącego żelu. To może być właśnie ów «pwdre
ser»... Wydaje mi się, że ta hipoteza ma sens, bo skoro Obcy jedzą, to
trudno sobie wyobrazić, że jedli pokarm, który w stu procentach zamieniał się w
Ich tkankach w energię, a zatem Obcy m
u s i e l i pozostawiać po sobie jakieś
„wizytówki”... Rzecz jednak w tym, że ten żel z Zubrzycy Górnej nie śmierdział.
Inny typ pwdre ser
spadł w Australii, do ogródka naszego wspólnego znajomego z „Nieznanego Świata”
- Pana Piotra Listkiewicza, który w jednym z listów opisał mi to, jako
rzecz podobną do mózgu. Ów „mózg” wydzielał paskudną woń i bał się jej pies
Piotra, który omijał tą rzecz dwumilowym kołem... Po dwóch tygodniach „mózg”
rozłożył się, ale produkty jego rozkładu skaziły glebę na długi czas i nawet
bujna australijska przyroda nie zdołała zabliźnić tej rany w ciągu trzech
miesięcy!...
Kolejny sygnał o pwdre
ser otrzymałem z Włoch, od znanego ufologa i literata Alfredo Lissoniego,
który na początku lat 90. XX wieku badał arcyciekawą sprawę „ludzi-jaszczurów”
ze środkowego i dolnego biegu rzeki Pad (Po). Po tych „lizzardmen” pozostawały
długie na 60 cm ślady w mule i piasku na brzegach Padu, czasami były one lekko
radioaktywne - tj. piasek czy gleba wykazywały podwyższone o 10-20 µR/h promieniowanie
w stosunku do promieniowania tła - zjawisko, które obserwuje się w przypadkach
lądowań UFO i piktogramów zbożowych. Poza tym znajdowano tam kilkukrotnie
dziwne, galaretowate, pomarańczowo-czerwonawe „mięso” - które jednak po
bliższym zbadaniu wcale mięsem nie było.
Dziś sądzę, że było to właśnie pwdre ser, zwłaszcza, że ostatnimi
czasy - w końcu 1999 roku - w tych rejonach miało miejsce bombardowanie kulami
lodowymi z jasnego nieba, o czym już pisałem na łamach „Nieznanego Świata” w nr
4/2000 i w Internecie.
I jeszcze jeden znany
mi wypadek znalezienia pwdre ser na terenie naszego kraju odnotował nasz
kolega z Małopolskiego Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych - Podkarpacie Arkadiusz
Miazga z Ropczyc, który badając miejsce Bliskiego Spotkania Drugiego
Rodzaju w województwie podkarpackim stwierdził, że znajdują się tam puce
dziwnej galarety, która potem gdzieś się ulotniła... Ta sprawa nie została
jeszcze zbadana do końca, a chodzi w tym konkretnym przypadku o Bliskie
Spotkanie Drugiego Rodzaju z NOL-em.
Podobnie być mogło w
sprawie spadku „meteorytu” w okolicach wsi Skomielna Biała w dniu 30 czerwca
2001 roku. Ten przypadek jest o tyle ciekawy, że udało się zainteresować nim
świat nauki. Przebieg wypadków wyglądał następująco: w dniu 30 czerwca, około
godziny 5:30 rano, 19-letni mieszkaniec Skomielnej Białej zaobserwował spadek
jakiegoś ciała na las, porastający zachodni stok Lubonia Wielkiego (1022 m
n.p.m.) - jakieś 200-300 metrów poniżej przysiółka Surówki (Krzysie). Najpierw
słyszał on dźwięki przypominający huk silnika odrzutowego, potem coś lecąc z
ogromną prędkością ścinało gałęzie drzew i wreszcie zaryło się w ziemi w
odległości około 15 m od zdumionego i przerażonego świadka. Po ochłonięciu z
pierwszego szoku, świadek zaczął się rozglądać wokół siebie i jego uwagę
przykuła dziwna, pięciokilogramowa bryła jakiejś pomarańczowo-różowawej
materii, która leżała nieopodal. Była zimna i wilgotna. Sądząc, że to był
właśnie przedmiot, który spadł z nieba, nasz 19-latek zapakował ja do plecaka i
zaniósł do domu. Po pewnym czasie udało się zainteresować tym znaleziskiem
media i naukowców z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy
zanalizowali inkryminowany kawałek domniemanej głowy komety. Niestety - była to
zwyczajna sól kłodawska - normalna NaCl z domieszkami mikroelementów, które
nadawały jej taki dziwny kolor... Takie bryły soli są rozrzucane w lasach jako
tzw. „lizawki” dla zwierzyny płowej. Inna rzecz, że - jak zaklinali się
tameczni myśliwi - nikt nie wyłożył lizawek na tamtym terenie. Tak czy inaczej,
rzecz można podciągnąć pod fenomen forteański.
A zatem rzecz
wyjaśniona? Absolutnie nie! - a to dlatego, że do dziś dnia nie wiadomo
właściwie, co wydawało takie dziwne dźwięki spadając na las pod Krzysiami i lecąc ścinało gałęzie
świerków?... Być może to coś leży tam jeszcze - leży i rośnie, i rośnie...
- jak złowróżbnie ostrzegała mnie siostra po obejrzeniu kolejnego filmu
Inoshiro Hondy o Godzilli... A zatem może tam leżeć jeszcze ów meteoryt w
postaci niewielkiego kamienia bądź odłamku metalu, albo... - albo był to spadek
właśnie pwdre ser, który ulotnił się w krótkim czasie po spadku. W takim przypadku nie
znajdziemy już niczego... Oczywiście jest to tylko hipoteza i żeby ją
zweryfikować powinno się przeszukać tamte lasy w promieniu co najmniej dwóch
kilometrów od miejsca domniemanego impaktu tego zagadkowego ciała.
Podejrzewam, że w
Polsce mieliśmy więcej przypadków natknięcia się na pwdre ser, tylko że
nikomu nie przyszło do głowy, iż jest to coś niezwykłego. Zjawisko to jest
podobne do śluzowców - Myxomycota - przedziwnych tworów stojących
taksonomicznie na pograniczu dwóch królestw: grzybów - ze względu na postać i
wegetatywny sposób rozmnażania się, i zwierząt - ze względu na zdolność do
ruchu, aktywne poszukiwanie pokarmu i także generatywny (płciowy) sposób
rozmnażania się. Istnieje 700 gatunków śluzowców podzielonych na 3 podklasy.
Śluzowce można znaleźć w czasie wilgotnych lat we wszystkich rodzajach lasów -
ich kolonie przypominają przeźroczystą, czasami kolorową, lekko opalizującą,
obdarzoną zdolnością ruchu galaretę - stąd nazwa. Miałem okazję kilkakrotnie je
widzieć w lipcu 1997 i lipcu 2001 roku, kiedy to na Beskidy lały się z nieba
potoki wody, a temperatura utrzymywała się w granicach +18...+25oC,
co stwarzało im optymalne warunki do rozwoju. Ale właśnie dlatego można je
łatwo odróżnić od pwdre ser. Poza tym śluzowce nie wydzielają żadnego
paskudnego fetoru...
I jeszcze rzecz
ciekawa - pwdre ser nie znaleziono w pobliżu żadnego kręgu czy
piktogramu zbożowego, a powinno. Skoro piktogramy wytwarzane są przez UFO - jak
wszystko na to wskazuje - to w okolicach, gdzie piktogramy znajduje się
najczęściej - w Polsce są to okolice Wylatowa w woj. kujawsko-pomorskim -
powinno się znajdywać także i pwdre ser. A może znajdowano, tylko my o
tym niczego nie wiemy, bo świadkowie po prostu nie zwrócili nań uwagi?
Podejrzewam, że tak właśnie jest. Dlatego też uważam, że należy uczulić
ufologów, ich terenowych współpracowników i potencjalnych świadków także i na
to zjawisko. Może ono nam powiedzieć więcej o naturze Obcych, niż wszystkie
inne informacje razem wzięte. […]
Jordanów, wrzesień
2001 r.
CDN.
[1] Dosł.: „Pwdre ser - gwiezdne
śmieci” lub "gwiezdne odchody".
[2] Tematyce „skandynawskiego
rakietowego lata ‘46” poświęcona jest moja praca pt. „Powojenne losy
niemieckiej Wunderwaffe”, Warszawa 2008. Pisałem o niej także w książkach „UFO
na granicy” (Kraków 2000) i (wraz z Milošem Jesenským) „WUNDERLAND:
Pozaziemskie technologie w Trzeciej Rzeszy” (Ústi nad Labem 1998, Warszawa
2001).
[3] Postaci dojrzałych owadów.