Tajemnicze jezioro Czany na mapie Rosji i jego widok z orbity...
Potwory
z jezior to wdzięczny temat feryjno-wakacyjny. Potwory w Rosji zazwyczaj
występują na Pogórzu Ojmiakońskim w
jeziorze Worota i kilku innych występujących po sąsiedzku. Tym razem chodzi o
UMA znajdującego się w słonym, stepowym jeziorze na południu Zachodniej
Syberii. Pisze o tym Siergiej
Kożuszko na łamach „Tajny XX wieka” nr 27/2012, ss. 24-25:
Potwór z jeziora Czany
Jezioro Mogilnoje (Murmańskaja Obłast’) ma cztery warstwy wody o
różnym zasoleniu, a w każdej warstwie osobna fauna. Do tego mieszkańcy dwóch
warstw powierzchniowych znajdują się w swoistej pułapce, bowiem nie mogą one
żyć ani wyżej, ani niżej.
Przez długie lata przerażające opowieści o jeziorze Czany (54°50’N
– 077°40’ E, Nowosybirskaja Obłast’) mówili tylko miejscowi mieszkańcy, a
szczególnie rybacy i wędkarze, którzy ze strachem i smakiem opowiadali o
potworze jakoby zamieszkującym te wody. Jednak po tym, jak autorytatywne
brytyjskie czasopismo „Life News” w 2011 roku opublikowało niewielki reportaż o
zagadkowych zniknięciach w jeziorze ludzi, o tym strasznym fenomenie zaczęła
mówić szeroka publiczność.
Pierwsze świadectwa
Pierwsze wzmianki o jeziorze Czany („czan” w przekładzie z języka
tjurkskiego oznacza „wielkie naczynie” – przyp. aut.) pochodzą z początku XVII
wieku, kiedy to oddział atamana Siemiona
Kułagina wyszedł na obszerne terytorium, której nadano nazwę Barabińskiej
Niziny (Step Barabiński – przyp. tłum.). Według zachowanych opisów w tych
czasach akwen jeziora był sześciokrotnie większy od dzisiejszego i zgodnie z
tym, co piszą kroniki, przypominało morze wypełnione słoną wodą. (Anglojęzyczna
Wikipedia błędnie podaje, że Czany jest jeziorem słodkowodnym – przyp. tłum.) To
miejsce zaskoczyło rosyjskich pierwoodkrywców obfitością ryb i zwierzyny
zamieszkującej jego okolice. Kozaków przybyłych na to miejsce zaskoczyło także
i to, że nad jeziorem i w okolicach nie było nawet śladu ludzkiego osiedla…
W roku 1702 na wyspie Miedwieżyj powstało pierwsze rybackie
osiedle, które po pięciu latach całkowicie opustoszało – z nieznanej przyczyny
ludzie je porzucili. W czterdzieści lat później pojawiło się nowe osiedle na
półwyspie Tiemnyj. I znowu rybacy porzucili to miejsce. O przyczynach ich
odejścia w 1787 roku, geograf P. Pallas, który w rok później udał się nad Czany
napisał, że mieszkańców osiedla wystraszył ogromny wąż (w oryginale „zmieja” co
w języku rosyjskim oznacza „żmija”, „wąż” ale przede wszystkim wężowatego,
jadowitego potwora – przyp. tłum.), który zamieszkiwał wody jeziora, zrywał
sieci, rozwalał i zatapiał łodzie, a nawet napadał na ludzi.
Z nadejściem XIX wieku, w którym nastąpiło rozszerzenie Tomskiej
Guberni rejon jeziora zaczął się intensywnie zaludniać, a step zaczął się
przekształcać w pola uprawne i tereny hodowlane.
Uczeni nie wierzą
W 1895 roku, na postępująco malejącym jeziorze zaczęto prace
hydrotechniczne pod kierownictwem inż. S.
Żilinskiego, a po 15 latach, nad Czany przybyła grupa uczonych ichtiologów
z Sankt-Petersburga kierowana przez A.
Skorikowa, który napisał potem pracę pt. „Oziernoje rybołowstwo w
barabińskim rajonie” („Rybołówstwo jeziorne w Barabińskim Rejonie”).
W pracy tej, uczony wspomina o znalezisku znalezionym na
płyciźnie u brzegach półwyspu Zielenczak. Był to znaleziony przez niego
fragment lisiego padła z szarpanymi ranami spowodowanymi przez ogromne zęby
nieznanego stworzenia. Dało to uczonemu asumpt do stwierdzenia, że w jeziorze
żyją gatunki jakichś wielkich, drapieżnych ryb jak kongery, jesiotry, małe
rekiny czy mureny. Jednakże miejscowi rybacy unisono oświadczyli, że żadnych
takich ryb w sieciach nigdy nie znaleźli.
Uczeni zostali zaskoczeni, kiedy grupa badawcza z Uniwersytetu
Leningradzkiego przybyła do Barabińskiego Rejonu w 1932 roku w celu zbadania
ichtiofauny jeziora. Z zachowanych zapisków z tego okresu wynika, że w jasny i
bezwietrzny dzień 24 sierpnia, członek ekspedycji Arsenij Biełych na powierzchni jeziora, 100 m od brzegu zauważył
ogromny pień. Na początku Biełych nie zwrócił na niego uwagi, ale w pewnej
chwili usłyszał on plusk wody, a kiedy odwrócił się w stronę jeziora, to ujrzał
że „pień” naraz ożył i zaczął się zanurzać w głębinę robiąc wokół siebie
wielkie fale.
Pomoc od staruszków
Podobne do tego zjawisko udało się zaobserwować leningradzkim
uczonym także w końcu października, na krótko przed pierwszymi przymrozkami,
nieopodal półwyspu Czinjaicha. Tylko że tym razem tajemnicze stworzenie,
którego widziano tylko grzbiet podobny do „pnia ściętej sosny” płynęło w dużej
odległości od brzegu wzdłuż niego.
Mieszkańcy wsi Judino, do których zwrócili się uczeni z prośba o
wyjaśnienia opowiedzieli, że w ich jeziorze zamieszkuje jakieś stworzenie,
które oni nazywają diabłem morskim. Z jego różnych opisów uczeni sporządzili
portret-robota jeziornego potwora, zgodnie z którym stworzenie to ma masywny
gadzi tułów, dochodzący do długości 10 m i wielką – wyciągniętą do przodu głowę
z ogromną paszczą.
Najstarsi mieszkańcy osiedla opowiadali, że morski diabeł po raz
pierwszy został zaobserwowany w jeziorze u końca XIX wieku i od tego czasu „nie
ma przed nim ratunku”. Wedle ich słów, krwiożerczy mieszkaniec jeziora bywa że
napada na krowy i konie, które przychodzą do wodopoju na brzegi jeziora.
Czasami jego ofiarami bywają ludzie, i tak w okresie 1930-1932 roku w jeziorze
zginęło ponad dziesięciu rybaków, których ciała zniknęły i nie można ich było
znaleźć…
Zebrawszy jak największą ilość materiału o zagadkowym mieszkańcu
jeziora uczeni wyjechali. Co się stało z tymi informacjami – niestety nie
wiadomo. Być może sprawie badań nad nim przeszkodziły rozpoczęte właśnie
czystki i represje (w latach 1933-1936 – przyp. tłum.) i o diable morskim
zapomniano na cztery dekady.
Tajemnice zniknięcia i
straszne znaleziska
Przypomniano znów sobie o tajemniczym mieszkańcu jeziora, kiedy
to w 1972 roku przy zachodnim brzegu jeziora została wybudowana ziemna zapora.
W rezultacie tego poziom wody w Czany podniósł się, a hydrolodzy stwierdzili w
niektórych miejscach jeziora siedmiometrowe głębiny. (Średnia głębokość jeziora
wynosi 2 m, maksymalna 7 m – przyp. tłum.) I właśnie na jednym z takich
głębokich akwenów w styczniu 1973 roku zdarzyła się tragedia, w czasie której
jeden z miłośników podlodowego wędkowania w dziwny sposób wpadł pod lód.
Naoczni świadkowie opowiadali, że pod mężczyzna najpierw wypuczył się gruby lód
pokrywający jezioro, a potem jakaś siła wciągnęła go w dół, po czym postać
niefortunnego wędkarza została wciągnięta w głąb lodowatej wody.
Drugie zdarzenie miało miejsce jesienią 1989 roku, kiedy to
rybacy wyłowili koło wyspy Czeremychowyj, objedzony ludzki szkielet bez głowy i
kończyn. Funkcjonariusze milicji i pracownicy prokuratury prowadzący śledztwo w
tej sprawie ustalili, że są to szczątki nowosybirskiego turysty, który zaginał
na początku lata tegoż roku. W końcowych wnioskach sądowo-medycznej ekspertyzy
napisano, że zaginiony turysta zginął w wyniku ataku jakiegoś dużego,
nieznanego zwierzęcia, nieznanego gatunku. Jednym słowem – UMA.
W dniu dzisiejszym, według oświadczeń mieszkańców tamtejszych
wsi – potwór znów się zaktywizował. I tak z opowiadania mieszkańca wsi Kwaszino
– N. J. Doronina wynika, że corocznie w paszczy potwora ginie 2-3 ludzi. W 2009
roku potwór uśmiercił jego 13-letniego wnuka przewracając jego łódkę i wciągnął
młodego człowieka w wodę.
Niezwykłe hipotezy
Przedstawiciele oficjalnych władz twierdzą, ze tragediom tym nie
jest winien jakiś mityczny UMA, ale banalny czynnik ludzki: nieuwaga i
niedbalstwo w czasie przebywania na wodzie. Poza tym niewielka głębokość
jeziora nie byłaby w stanie ukryć tak wielkie (jak je opisują) zwierzę, jeżeli
ono tam istnieje.
Jednakże badacze zjawisk anomalnych i paranormalnych patrzą na
to wszystko z innego punktu widzenia. I tak nowosybirski parapsycholog Andriej Wiersajan przypomina jedną z
dawnych legend o tym, że gdzieś w okolicy jeziora Czany znajduje się wejście do
Szamballi – krainy poznania, duchowości i oświecenia – sądzi on, że: w wody
jeziora wprost z Szamballi przeniknął jeden z jej tajemniczych mieszkańców,
który pełni rolę „karmicznego sanitariusza”. Wedle poglądów A. Wiersajana –
stworzenie to zabiera dusze tylko tych istot żywych, które w przyszłości
mogłyby przynieść straszne cierpienia swemu otoczeniu.
W 1997 roku, w czasie wykopaliska w południowo-zachodniej części
jeziora Czany, znaleziono ruiny dawnego osiedla z VII-VI w p.n.e., w których
archeolodzy znaleźli ogromna ilość artefaktów z wyobrażeniem wielkiego
wężokształtnego gada. Wygląda więc na to, że dawni mieszkańcy tej okolicy nie
tylko wiedzieli o istnieniu w jeziorze tego UMA, ale oddawali jemu cześć jako
bóstwu tych zapomnianych miejsc…
Rzekome zdjęcie potwora z jeziora Czany
Ludożerczy potwór?
Przeszukując
Internet poza kupą bredni znalazłem także raport Richarda Freemana pt. „The Man Eater of Lake Chany” („Ludożerca z
jeziora Czany”), w którym natknąłem się na jeszcze inne dane dotyczące tego
niezwykłego miejsca i wydarzeń, które tam zaszły:
Ostatnia historia, której
bohaterem jest rosyjski potwór z jeziora wtargnęła do kryptozoologicznego
światka jak burza i dzisiaj Richard Freeman i Dale Drinnon przekazuje wam własny raport o tych wydarzeniach.
Jedno z największych rosyjskich
jezior wydaje się być domem ogromnego, potężnego i niebezpiecznego stworzenia,
które – jak twierdzą miejscowi – zabiło już 19 rybaków. Jezioro Czany jest w
zasadzie nieznane na Zachodzie – a przecież jest to powierzchnia wody zajmująca
2000 km². Ma ono 91 km długości i 88 km szerokości, ale jest ono stosunkowo
płytkie i jego maksymalna głębokość wynosi ok. 7 m przy średniej głębokości ok.
2 m. Jezioro Czany znajduje się w południowej części Nowosibirskiej Obłasti,
nieopodal granicy z Kazachstanem.
Stwór ten podejrzewany o ataki na
ludzi jest opisywane jako ogromny wąż. Wedle oskarżeń jego ostatnią ofiarą jest
59-letni rybak, który zginął w ostatnim tygodniu (raport ten zamieszczono w
Sieci 13 lipca 2010 roku – przyp. tłum.). 60-letni Władimir Goliszew znajdował się w łodzi w chwili, gdy potwór
przewrócił ją i wciągnął jego przyjaciela do wody. Oto, co
powiedział on „Daily Mail”:
- Byłem wraz z moim przyjacielem jakieś 300 m od brzegu. On
złapał coś bardzo dużego i ciągnął to coś przy pomocy kołowrotka. Ale „to”
szarpnęło gwałtownie i przewróciło łódź. Byłem w szoku – nie widziałem nigdy
czegoś takiego w życiu. Zdjąłem ubranie i popłynąłem w kierunku brzegu nie
mając nadziei, że do niego dotrę. On nie płynął i nie udało mi się znaleźć jego
szczątków. Jest najwyższa pora, by poznać prawdę.
W roku 2007, 23-letni żołnierz sił
specjalnych Michaił Doronin zaginał,
kiedy coś wywróciło jego łódź. Jego 80-letnia babcia Nina obserwowała go z brzegu i stwierdziła później, że jezioro było
spokojne. Jej mąż, 81-letni Władimir
powiedział:
- Coś ogromnego żyje w tym
jeziorze, ale ja tego nie widziałem…
Oficjalni przedstawiciele władz
mówią, że 19 ludzi znikło w jeziorze w czasie ostatnich trzech lat. (2007-2009
– przyp. tłum.) Miejscowi twierdzą jednak, że liczba ta jest o wiele większa a
ich szczątki wyrzucane przez wodę na plaże maja ślady ugryzień potężnymi
zębami.
Tak więc rybacy dementują
oficjalne oświadczenia.
Jezioro Czany leży zbyt daleko na
północ, by mogły w nim żyć krokodyle.
W Kazachstanie istnieje tradycja
mówiąca o wielkich czarnych wężach o długości 10 m. W czasie mojej ekspedycji w
poszukiwaniu Ałmasnego w roku 2008, ukraiński archeolog Anatoli Sidorenko powiedział mi, że widział właśnie takiego węża w
Kazachstanie, a jego ojciec – doświadczony myśliwy – także w swej młodości
widział coś takiego. Jednakże węże zawsze połykają swoją zdobycz w całości i
nigdy jej nie gryzą na kawałki.
Stworzenie to mogłoby być albo
gigantycznym węgorzem, albo czymś w ogóle nieznanym nauce. Może to być wielki,
półwodny gad, który hibernuje na zimę. Opowieści te przywodzą na myśl
średniowieczne legendy o smokach z jezior. Jednakże opowieści te, bez względu
na ich długość, zawierają za mało informacji na temat natury tych bestii.
Historia ta toczy się jak horror
rodem z Hollywood. Potężny wąż morski skrywa się w mrocznych wodach jeziora i
pochłania ofiary ludzkie. Społeczność jest sterroryzowana ale boi się
dokładnych badań naukowych. Czyżby ludzie bali się tego, co to dochodzenia czy
badania naukowe mogłyby wyjawić?
* * *
Rzecz jest bardzo ciekawa, bo w
przeciwieństwie do LGM te stworzenia wydają się być potworami z krwi i kości.
Jest takie opowiadanie Jeremija Parnowa
i Michaiła Jemcewa pt. „Bunt
trzydziestu trylionów” (w zbiorku „W pogoni za wężem morskim”, Warszawa 1967)
mówiące o potworze z jeziora na Pogórzu Ojmiakońskim, który też pożerał ludzi i
zwierzęta, ale miał jeszcze jedną ciekawą właściwość – był nieśmiertelnym.
Właśnie ta nieśmiertelność jest (w tej noweli) kluczem do zrozumienia natury
wszystkich potworów bytujących w jeziorach Kanady, USA, Szkocji, Szwecji czy
Rosji. Dawno, dawno temu na Ziemi panowały dinozaury. Przybyli na nią także
Przybysze z Kosmosu i postanowili pozostawić po sobie Znak i jednocześnie Dar
dla inteligentnych mieszkańców Ziemi, którzy mieliby Siena niej pojawić w toku
ewolucji – ten Znak i Dar, to nieśmiertelność osobnicza. W noweli jest to
dodatkowa nić w helisie DNA, która w przypadku uszkodzenia pozostałych dwóch
niciach DNA naprawiała uszkodzenia. W ten sposób powstrzymano proces starzenia
się organizmu. I w ten sposób mezozoiczne potwory stały się nieśmiertelnymi
Znakami Odwiedzin naszych Kosmicznych Braci.
Pomysł
– przyznaję – genialny. I mający o wiele więcej sensu, niż te wszystkie
piramidy, megality, kalendarze lunarne, solarne, lunisolarne i gwiezdne razem
wzięte. Prawdę powiedziawszy, gdybym miał decydować, jaki znak pozostawić
prymitywnym mieszkańcom planety typu ziemskiego, to pozostawiłbym im właśnie
coś takiego – coś co trwa zamrożone niejako w Czasie i jednocześnie żyjącego
poza nim. I myślę, że kryptozoologia i ufologia mają przed sobą własnie taka
misję do spełnienia: poszukiwanie biologicznych śladów obcej obecności na
Ziemi.
Przekład z j.
rosyjskiego, angielskiego i komentarz –
Robert K.
Leśniakiewicz ©