Elbrus
Potomkowie Krzyżowców
Kiedy
na Północnym Kaukazie ucichły wojny Imperium Rosyjskiego z muzułmanami, na te
ziemie ruszyły fale historyków i badaczy. Rosja stanęła twarzą w twarz z
nieznanym jej światem, a Kaukaz z wzajemnością pokazywał jej takie rzeczy, o
których europejskim historykom nawet się nie śniło. Ludy kaukaskie dały
rosyjskim uczonym niewyczerpane źródło i pole do fantazjowania.
Członkowie jednego z plemion kaukaskich w pełnym uzbrojeniu
Weźmy
takich Chewsurów – jest to jedna z wielu narodowości Gruzji. Do początku wieku,
w każdym domu znajdowała się broń i sprzęt przodków: kolczuga z kapturem,
proste obosieczne miecze, trójkątne tarcze i mizerykordie. (!!!)
Takie
same uzbrojenie posiadali do połowy XX wieku Pszawowie, którzy dopełniali je
skałkowymi strzelbami. Tuszynowie i Udincowie zasłynęli na Kaukazie jako
budowniczowie umocnionych, kamiennych wież, zadziwiająco przypominających
europejską architekturę zamkową. (!!!)
Etnograf
Arnold Ziesserman, podróżnik Jewgenij Markow i inni rosyjscy badacze
XIX stulecia, ochoczo widzieli w tych ludach potomków Krzyżowców, którzy w
Średniowieczu wybrali się oswobadzać Grób Pański i osiedlili się potem na
Kaukazie. Niestety, w przekazach tych narodów brakowało informacji wprost na
temat ich pochodzenia od żołnierzy Chrystusa. Ale za to były potwierdzenia
innego rodzaju – z obszaru kultury materialnej, takie jak: ceramika,
architektura, broń a także… tradycje piwowarstwa. (!!!)
Widok ze stoku Elbrusu na południe
Znany
rosyjski krajoznawca z XIX wieku Grigorij
Prozritielew znalazł jakoby płaskorzeźby i rysunki naskalne w dolinie rzek
Bieszgon i Kjafar, a przedstawiających walki rycerzy. Byli oni podobni do
średniowiecznych Krzyżowców, a do tego ich tarcze i płaszcze były ozdobione
ośmioramiennym krzyżem Templariuszy. A jeden z nich trzymał w ręku kielich…
Niektórzy
badacze twierdzą, że źródła samego kultu kielicha św. Graala jak i korzenie
europejskiego rycerstwa w ogólności, przeniosły się na Kaukaz, a ich stolica
znajdowała się w dolinach rzek Beszgony i Kjafaru. Tam archeolodzy znajdowali
astronomiczne „pucharowe kamienie”, z których każdy był jednocześnie „czaszą,
kamieniem i księgą z gwiezdnymi zapisami”. To dokładnie pasuje do opisów św.
Graala w europejskich eposach rycerskich…
Oczywiście
awanturnicy z Ahnenerbe nie mogli nie
wiedzieć o tych teoriach i gorączkowo poszli za nimi, ale dostać się do Tybetu,
Indii czy Ameryki Południowej wraz z wybuchem Drugiej Wojny Światowej było już
trudno. Alpy zostały dokładnie przez nich spenetrowane i niczego specjalnego w
nich nie znaleziono, więc zwrócono uwagę na zagadkowe góry Kaukazu, które
wyglądały całkiem perspektywicznie. (NB, Niemcy prowadzili poszukiwania naukowe
i pseudonaukowe we wszystkich górach podbitych narodów, także w Polsce – przyp.
tłum.) I tak w strefie działania nadciągającej niemieckiej armii znajdowały się
święty dla Ariów szczyt Elbrusu, nie tylko zagadkowy Asgard, ale także
potomkowie Krzyżowców, którzy z cała pewnością chronili jakąś tajemnicę, a być
może i sam św. Graal.
„Edelweis” się doczekała…
W
czerwcu 1942 roku, Hitler wydał dyrektywę „Edelweis”, zgodnie z którą
wydzielono część wojsk uderzających na Stalingrad do tego, by zająć północny
Kaukaz i wejść na pola naftowe Baku. Osłabiwszy strategicznie ważny wołżski
kierunek uderzenia, Niemcy skierowali się na południe i dość szybko pojawili
się na przedgórzu kaukaskim literalnie zmiatając o wiele słabsze od nich
jednostki Armii Czerwonej.
I tutaj
należy zwrócić uwagę na pewne dziwne aspekty decyzji Hitlera. Dyrektywę o
ofensywie na Kaukaz w celu przechwycenia tamtejszych pól naftowych wydał on już
w 1941 roku, ale była ona realizowana powoli, nie na siłę, i jakby zapomniał on
o niej i o swych planach. Ale w 1942 roku, w letnim upale, nie było potrzeby
maszerować na południe – lepiej było zająć Stalingrad i tym samym odciąć ważne
regiony ZSRR od ropy naftowej z Baku. Tym bardziej, że nie było deficytu paliw
w Wehrmachcie i z zajęciem złóż ropy można było poczekać – wystarczyło po
prostu zdobywać paliwo na nieprzyjacielu. I właśnie dlatego samo wyprowadzenie
uderzenia w tym kierunku wyglądało dziwnie: Niemcy rwali się nie w kierunku
Baku czy do czeczeńskich rafinerii, ale w rejon Przyelbrusia.
Hitlerowska flaga na Elbrusie
I tak
dnia 21 sierpnia 1942 roku, grupa wojskowych alpinistów Wehrmachtu podniosła na
szczycie Elbrusu hitlerowską flagę. Wspaniały sukces propagandowy, klasyczny
trick, ale Hitler – według słów naocznych świadków – wpadł w szał. Zazwyczaj
uwielbiał on wydarzenia medialne z udziałem swych żołnierzy. Ale teraz
powiedział, że sens operacji nie polegał na alpinistycznych popisach, ale na
zwycięstwie nad Rosjanami, i że winni wykonania tej operacji zasługują na sąd
polowy. Minister przemysłu III Rzeszy Albert
Speer przyznał później, że jeszcze nie widział Hitlera tak wściekłym.
Tym niemniej
i pomimo tego, okultyści z Ahnenerbe
rozpoczęli wokół Elbrusu gorączkową aktywność. Duży rejon został otoczony i
oczyszczony z miejscowych mieszkańców i zapełniono go wojskami SS, a w krótkim
czasie na Kaukaz przyjechały tłumy speleologów. Zachowały się także wspomnienia
niemieckich żołnierzy, że zaraz po zdobyciu Elbrusu, na górę doprowadzono już
to tybetańskich lamów, już to przedstawicieli jakiejś sekty. Samolot wysadził
ich na jednym ze zboczy góry wraz z wysokimi oficjelami z SS i odleciał. A potem
ani dziwnie odziany mnisi, ani esesmani już stamtąd nie powrócili. Właśnie
dlatego niemieccy żołnierze, oficerowie i miejscowi mieszkańcy dowiedzieli się,
że esesowcy szukają w górach nie ropy, nie rud niklu, ale jakiejś tajemniczej
jaskini.
Jednakże
planom pochodzącym z Ahnenerbe nie
było dane się urzeczywistnić. Nie pomogła flaga na Elbrusie, nie pomogły
zaklinania lamów. Po prostu Niemcom przyszło zabierać się stąd i to jak
najszybciej. Bez ropy, bez Graala. Najpierw była katastrofa pod Stalingradem
(gdzie w plen poszła cała 6. A gen. Friedricha von Paulusa i cześć 4.
APanc. oraz jednostki rumuńskich Hiwisów
– przyp. tłum) a potem przyszła kolej na Północny Kaukaz. Dowiedziawszy się, że
zamiast nazistowskiej flagi na Elbrusie znów powiewa radziecka flaga, minister
propagandy III Rzeszy dr Josef Goebbels
ponoć wykrzyknął:
-
Zapamiętajcie! Sama idea, samo pojmowanie Wszechświata zostaje zniszczone! Siły
duchowe będą zwyciężone i zbliża się Dzień Sądu Ostatecznego! (Skąd my to
znamy? – uwaga tłum.)
CDN.