Dimitrij
Sokołow
19 września 1961 roku, parę Betty i Barneya Hillów
porwali Przybysze. Pokazali im „gwiezdną mapę” – wedle której porywacze
przylecieli z planety podwójnego systemu gwiezdnego w konstelacji Sieci (Reticulum).
Ostatnimi czasy, kierownictwo służb specjalnych różnych
państw zaczęły odtajniać dokumenty dotyczące Nieznanych Obiektów Latających i
kontaktów z pozaziemskim Rozumem. Podobne dokumenty istnieją w Anglii,
Niemczech i USA. Nie inaczej jest i w Rosji.
O tym właśnie rozmawiałem z generałem rezerwy byłym
pracownikiem Sztabu Generalnego MON Federacji Rosyjskiej Aleksiejem Sawinym. Przez 20 lat kierował on ekstra tajną wojskową
jednostką, która mimo wszystkich politycznych zawirowań, zajmowała się analizowaniem informacji o charakterze ufologicznym (podkreślenie moje –
tłumacz).
Mamy kontakt!
Pytanie: Aleksieju
Jurewiczu, czy to prawda, że panu i pańskim kolegom udało się uzyskać realne
dowody na istnienie pozaziemskich cywilizacji?
Odpowiedź: Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie, ale tak. Wszystko zaczęło
się od tego, że w połowie lat 90. grupa ufologów wystosowała list do Michaiła Gorbaczowa o tym, że w
najbliższych dniach spodziewają się przylotu pozaplanetarnych Gości. Ich
spotkanie z przedstawicielami naszego kraju ma mieć miejsce w rejonie miasta
Zarafszan w Uzbekistanie. Zorganizowanie tego spotkania zlecono MON. Po
krótkich przygotowaniach nasza komisja wyleciała do Uzbekistanu i
przeprowadziła tam niezbędne czynności. Jednakże kontakt z Przybyszami nie
przebiegł, a my powróciliśmy do Moskwy.
Miedzy innymi, w procesie przygotowania i oczekiwania
sformowaliśmy rząd interesujących hipotez, które zaczęliśmy rozpracowywać od
razu po przybyciu na miejsce służby. W czasie jednego z eksperymentów, kiedy to
oficera występującego w charakterze kontaktowca-odbiorcy, posadzili w fotel i
on nastroił się na potrzebną falę, badaczom udało się zarejestrować jakąś
informację. Jej treść wychodziła poza okrąg problematyki badawczej. Początkowo
pomyśleliśmy, że to pomyłka naszego odbiornika. Ale kiedy w specjalny fotel
posadzono drugiego oficera i stworzono mu odpowiednie warunki, to ponownie
przekazał on informację nieoczekiwanej treści… Mówiąc krótko – ktoś zapraszał
nas do kontaktu myślowego (telepatycznego? – uwaga tłum.) podając nam jakieś
cyfry – i jak zrozumieliśmy, były to słowa. Wszystko to zapisano na nośnikach audio
i video, a potem w czasie 14-16 godzin analizowaliśmy informację zapomniawszy o
śnie i odpoczynku. Następnego dnia powtórzyliśmy serię doświadczeń – i znów
wyszliśmy na niewiadomego kontaktowca. Stało się jasnym, ze prowadzimy z Kimś
dialog, który z każdą minutą staje się coraz bardziej sensownym.
Reguły dialogu z
Przybyszami
P.: O czym wam
opowiedzieli ci dziwni Rozmówcy?
O.: Dostaliśmy „kody dostępu” do rozmów z różnymi „kosmicznymi
abonentami”. Był to cały zestaw literowo-cyfrowych kombinacji. Dostaliśmy w
sumie około 300 takich kodów. Poza tym dostaliśmy współrzędne bazowania statków
kosmicznych Obcych w Moskwie i okolicach. W tych miejscach byli nasi pracownicy
i wykonali tam prace naukowe. Do tego nie kontaktowała się z nami jedna
cywilizacja, ale całe stowarzyszenie przedstawiciele różnych światów, doskonale
rozumiejących się nawzajem i które miały jakieś wspólne plany.
P.: Czy wasi
pracownicy w czasie kontaktów z Przybyszami znajdowali się w odmiennych stanach
świadomości?
O.: W odmienne stany świadomości w pełnym tego słowa znaczeniu
nasi pracownicy nie wchodzili. My posługiwaliśmy się kodami i doświadczeniem w
pracy w reżimie aktywności podświadomości. Wszystko to odbywało się przy pełnej
samokontroli. Kontakt fizyczny z Przybyszami także był, ale tylko na naszą
prośbę. Prawdą jest, że nasza praca zaczęła się od fizycznego kontaktu, kiedy
przed nami pojawiła się grupa Obcych, nader przypominających Ziemian, ale
mających jawne atrybuty pozaziemskiego pochodzenia. Rozmowa z Nimi ciągnęła się
przez kilka godzin, w większości mówili Oni, wtajemniczając nas w reguły
kontaktu. My także zadawaliśmy Im pytania i komentowaliśmy Ich wiadomości.
Wizyta na pokładzie
UFO
W ogóle procedura kontaktu z Nimi z Ich strony była bardzo
poprawna. Prawdę powiedziawszy, nie poczuliśmy, by Oni mieli jakieś szczególne
zainteresowanie nami. A w ogóle Oni wiedzieli o nas wszystko, a nawet więcej,
niż przypuszczaliśmy… Do obcowania z nami na planie fizycznym – zgodnie z moja
radą – wybrali Oni czterech ludzi z naszej grupy, z którymi nawiązali aktywny
kontakt telepatyczny. Przybysze zaprosili także dwie kobiety z naszej ekipy na
pokład statku kosmicznego. Pozostałych członków ekipy, w tym i mnie, woleli
pozostawić w nieświadomości. Prawdą jest, że Oni w czasie kontaktów
telepatycznych w miejscach bazowania Ich statków, dopuszczali się do wcielenia
się w nasze ciała i odbywali wraz z nami wirtualne spacery i to nierzadko…
Jeden dzień naszych prac był nawet pokazany w TVR-1, w programie pt. „Biały
kruk”.
P.: Czy udało się wam
uzyskać od Przybyszów jakieś pożyteczne technologie albo informacje o tym jak
prawidłowo powinna rozwijać się nasza cywilizacja?
O.: Rozpoczęliśmy tą pracę i otrzymaliśmy już pierwsze
rezultaty… Jednakże wydarzenia związane z rozpadem ZSRR przeniosły nasza uwagę
na inne tematy. Zamroziliśmy badania problemu UFO, jedynie od czasu do czasu w
celu podtrzymania naszej metodyki nawiązywania kontaktów.
Jak Oni wyglądają?
Chcieliśmy przede wszystkim znać szczegóły: opis wyglądu
Przybyszów, ustrój społeczny Ich
cywilizacji, miejsce pochodzenia, wygląd Ich planety z której ci Goście
przybyli na Ziemię…
Dlatego część pytań dotyczących tych spraw przekazaliśmy
jednej z pracownic z naszej grupy. Ona bezpośrednio wchodziła w kontakt z
Gośćmi na poziomie zwyczajnej rzeczywistości. Nazwiemy ją Walentyną Iwanowną.
P.: Proszę
opowiedzieć, co czuł pan w czasie kontaktu z przedstawicielami pozaziemskiej
cywilizacji?
O.: Było to przede wszystkim poczucie czegoś niezwykłego,
historycznie ważnego i znaczącego wydarzenia. Ale my byliśmy przygotowani do
wykonywania niezwykłych zadań i dlatego te wydarzenia, które przecież były już
na krawędzi fantastyki naukowej, odnieśliśmy się do nich jak do pracy, którą
trzeba było wykonać.
P.: Proszę
powiedzieć, jak wyglądali Przybysze?
O.: Ich wygląd jest prawie zwyczajny, jak i Ziemian. Średniego
wzrostu, krzepkiej budowy ciała, przyjaźni… Oni posługiwali się ledwie co
słyszalna mową, zaś pomiędzy sobą porozumiewali się telepatycznie (czego
domyśliliśmy się od razu), potrafili czytać nasze myśli sformułowane w formie
pytań i odpowiedzi. Tak i w Ich aparycji było coś całkiem prawidłowego,
symetrycznego i idealnego.
- To Transformery – pomyśleliśmy. Ale to nas nie przerażało
czy peszyło. Przyjazny ton i tembr Ich głosów, doskonałe maniery i subtelne
żarty robiły nasze kontakty przyjacielskimi i otwartymi. Szkoda, że nie
mogliśmy się dogadać i zrobić sobie wspólne zdjęcie…
P.: Skąd oni przybyli?
O.: Nie pytaliśmy o to. Seanse łączności telepatycznej dały nam
informacje o wielu cywilizacjach. Doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie się z
Nimi zapoznać, żeby potem nie zaliczyć jakiejś wpadki przy rozmowach. A przede
wszystkim chcieliśmy uzyskać Ich zgodę na dalsze kontakty.
P.: Czy widział pan
Ich statek kosmiczny?
O.: Statków kosmicznych nie widziałem, podobnie jak kontakty
przebiegały na neutralnym terytorium – nieopodal stacji metra Tiepłyj Stan, o godzinie 04:00. Potem
nam się udało zwiedzić Ich statek tak w rzeczywistym (jeden raz) jak i eteroenergetycznym kształcie poprzez
dotykowe odczucia. Tak raz w czasie jednego z takich kontaktów w 1991 roku,
sfilmowali to operatorzy z TVR-1.
Urzędnicy z ONZ nie
są Im potrzebni
P.: Dlaczego Przybysze
nie wchodzą w oficjalny kontakt z przedstawicielami Ludzkości, np. z
kierownictwem ONZ?
O.: Dlatego, że są po temu przyczyny. To Oni przejawili
inicjatywę spotkania się z nami. Nas po prostu zaprosili. A urzędników z ONZ
Oni nie potrzebują. Co nowego i pożytecznego mogą uzyskać nasi Bracia w Rozumie
w czasie rozmów z oficjalnymi osobami? Zapewne pan pomyślał, że Ich interesują
jakieś negocjacje o zamiarach, spotkaniach na szczycie w przyszłości? My dla
Nich jesteśmy dziećmi, które przez kilka milionów lat swego istnienia nie
rozwiązały żadnego problemu duchowej egzystencji: nie tylko nie zapobiegły
wojnom, ale przekształciliśmy je w środek służący do masowego niszczenia samych
siebie, a wszystko w imię interesów małych grup silnych tego świata. A co
zrobiliśmy z otaczającą nas Przyrodą? Szczerze mówiąc, było nam wstyd, kiedy
zadając Przybyszom nasze pytania o moralności, gospodarce, itd. itp.,
bezwiednie porównywaliśmy Ich odpowiedzi do naszej tzw. cywilizacji!
P.: A zatem po co Im
kontakt z naszą cywilizacją?
O.: Oni są badaczami dynamiki naszego rozwoju. Co się tyczy
pracy z naszą grupą wcale nie oznacza, że Oni specjalnie weszli w kontakt z
Ziemianami. Sądzimy, że Oni dali nam szansę i patrząc na to, jak z jej
skorzystamy zadecydują, czy rozszerzą ten kontakt z nami, czy go zakończą.
Moje trzy grosze
Przyznaję, że wszystko to brzmi
niezwykle i bardzo w duchu „Nieznanego Świata”, z którym współpracuję od dawna.
Ale nie cieszmy się zbytnio, bo te wszystkie treści brzmią aż za dobrze, by
mogły być prawdziwe.
Zwróćmy uwagę na parę faktów: oto
generał rezerwy opowiada dziennikarzowi o ultra-tajnej jednostce wojskowej,
która zajmowała się telepatycznymi kontaktami z Obcymi. Brzmi to wiarygodnie,
ale czy nie jest zastanawiającym fakt, że z racji tej ultra-tajności wszystkie
informacje, które przekazał dziennikarzowi stanowią ścisłą tajemnicę wojskową,
służbową, państwową – a zatem tajemnicę stanu! A przecież są tajemnice – a
tajemnice stanu szczególnie – które nigdy nie są przedawniane i nigdy nie wychodzą
na światło dzienne. I chociaż one same już przeminęły, to jednak są one
strzeżone tak, jakby nadal były aktualne. Przykład – pierwszy z brzegu:
katastrofa gibraltarska…
Co więcej, pan generał rezerwy
opowiada o tym tak, jakby zapomniał, że w spec-służbach – wszystkich! –
obowiązuje Prawo Burdego, które brzmi: TEN, KTÓRY WIE – MILCZY. TEN, KTÓRY MÓWI
– NIE WIE NIC. W ZSRR i Rosji za wiele mniejsze rzeczy ludzi rzucano w kazamaty
Łubianki czy na konwejer na Chodynce. A pan generał w rezerwie paple o największych
tajemnicach z radością dziecka, które zaczęło właśnie mówić. Nie kupuję tego,
bo sam pracowałem w służbach i wiem, że lwią większość ich tajemnic zabiera się
ze sobą do grobu. Cudów w tej robocie nie ma: paplesz – idziesz do piachu, a
to, co wypaplałeś będzie szybko zapomniane lub wymazane z pamięci ludzkiej, albo
ośmieszone.
Podobnie rzecz się ma z
„rewelacjami” Johna Leara czy Boba Lazara na temat Strefy 51 w USA. Obaj
panowie paplali w mediach i włos im z głowy nie spadł. A przecież, gdyby mówili
prawdę o największych tajemnicach obronności Stanów Zjednoczonych, to obaj
gryźliby ziemię, albo siedzieli w jakiejś psychuszce. Tymczasem ich opowieści
są przekładane na inne języki, dyskutuje się na ich temat w TV, robi się według
nich filmy, są tematami zjazdów ufologicznych… Ciekawe to jest, nieprawdaż?
No chyba że…
Właśnie – chyba że wszyscy tu
wymienieni pracownicy najtajniejszych projektów ZSRR i USA po prostu… - mówią
to, CO IM KAZANO. To klasyczna dezinformacja. Cel dezinformacji jest zawsze ten
sam – przykryć coś, co chce się ukryć i skierować uwagę ludzi na inne tropy. Przekładając
na zrozumiały powszechnie język - to tak jak u nas, kiedy wprowadza się kolejne
podwyżki cen na coś, to znajduje się jakąś sensację, która przyćmiewa fakt kolejnego
drenażu naszych kieszeni: a to jakaś aferka czy szwindel stulecia, a to kogoś
zastali w domu, a to koniec świata i Armagedon, itd. itp. Metoda to stara jak świat i wielokrotnie
sprawdzona.
I jeszcze jedna sprawa. Kosmici
czy Przybysze są bardziej rozwinięci duchowo. No właśnie – co to znaczy? Co
znaczy wyższy rozwój duchowy? Pytałem o to wielu ludzi, i właściwie nie
otrzymałem żadnej zadowalającej odpowiedzi. Czy znaczy to, że będą bardziej
wyrozumiali i życzliwsi światu i wszystkim żywym istotom, które go zamieszkują?
Może będą mieli niesamowite – z naszego punktu widzenia – właściwości umysłu i
ciała? – teleportacja, telekineza, telepatia, czytanie w myślach innych osób?
Czy po prostu – jak ja to uważam – kreatywne bytowanie wśród Natury i Jej tworów,
w zgodzie z Nią i poszanowaniem Jej praw? Świat w którym technika ma służyć
człowiekowi, a nie występować przeciwko niemu i Naturze. Człowiek wykorzysta
wreszcie wszystkie swoje potencjalne możliwości ciała i umysłu w harmonii z
Naturą i samym sobą w celu uzdrowienia tego świata i przygotowania go do
takiego właśnie bytowania zrównoważonego we wszystkich aspektach współistnienia
i istnienia. Bo z Naturą można tylko
współistnieć albo nie istnieć. Tak to rozumiem. I sądzę, że Kosmici (o ile
w ogóle tutaj są) w swym rozwoju mają ten etap już za sobą.
Tak zatem opowieść pana generała
rezerwy jest dla mnie całkowicie niewiarygodna. Oczywiście służby pracują nad
zagadnieniem UFO, ale na pewno nie widzą w nich statków Przybyszów, a nasze
ziemskie konstrukcje, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie militarne. Rosjanie
zajmowali się UFO i rozpracowywali to zagadnienie, co widać choćby po tym, że
dwaj najsłynniejsi ufolodzy Feliks Zigiel
i Władimir Ażaża byli wyższymi
oficerami Armii Radzieckiej – a co za tym idzie współpracującymi z lub
pracującymi w GRU – co przyznali niedawno sami Rosjanie. Moja koleżanka
opowiedziała mi kiedyś, że listy, które pisała do ojca pracującego w ZSRR
niekiedy „znikały” gdzieś na poczcie. I co ciekawe – tylko te, w których pisała
mu o UFO. Znikali także ludzie. Osobiście znam historię młodego człowieka z
Orenburga, który interesował się ufologią. Po skończeniu I roku studiów na UAM
w Poznaniu wyjechał do Rosji na wakacje i przepadł gdzieś wraz z całą rodziną… I
to wszystko. Rosjanie zawsze umieli skutecznie bronić swych tajemnic. A
bajeczki o UFO, Przybyszach i kontaktach telepatycznych są dla spragnionych
sensacji ludzi marzących o oderwaniu się choć na chwilę od skrzeczącej
rzeczywistości.
Taka jest właśnie nasza
rzeczywistość: szara, paskudna i skrzecząca. I daję słowo, że chciałbym – i to
bardzo! – żeby Oni istnieli i byli tu przy nas. Może by było nam wszystkim z
tym lepiej…?
Źródło – „Tajny XX wieka” nr 36/2012, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©