Jelena Łanda
Kometa Halleya – najbardziej znana
ze wszystkich znanych nam komet, porusza się po wydłużonej, eliptycznej orbicie
wokół Słońca i wraca do Ziemi w każde 75,5 roku. Jest ona znaną od 239 r.
p.n.e. ten rok może być urodzajnym pod względem komet. Na nocnym niebie
Ziemianie będą obserwowali czterech kosmicznych wysłanników z najciemniejszych
głębin Wszechświata.
PANSTARRS
– od zachodu do wschodu Słońca
W marcu 2013 roku, wielu
mieszkańców Australii przez lunety śledziło przemieszczanie się na niebie
komety C/2011 L4 (PANSTARRS). Była
ona doskonale widoczna na niebie w czasie wschodu i zachodu Słońca. W kwietniu
ona przekształciła się z ledwie widocznego punktu w dostatecznie jasny obiekt –
zaobserwowano nawet jej krótki warkocz. Kosmicznego gościa można było dojrzeć
nawet z terytorium Centralnej Rosji, ale akurat znajdował się tam głęboki niż
buszujący tam 13-20.III. 10 marca, C/2011 L4 (PANSTARRS) ukazała się nieopodal
Słońca, w peryhelium. W tym momencie jej prędkość była największa.
Na przełomie marca i kwietnia
kometa pokazała swą jasno świecąca głowę i przepyszny warkocz mieszkańcom
półkuli północnej. 12.III dosłownie pozowała astronomom-amatorom pojawiwszy się
obok księżycowego sierpa. (Niestety, w Polsce były wtedy wyjątkowo kiepskie
warunki obserwacji ze względu na duże zachmurzenie – przyp. tłum.) C/2011 L4
tak jak swe wszystkie kosmiczne „siostry” przyleciała do nas z Obłoku Oorta.
Lemmon
– zielona i trująca
Komecie PANSTARRS towarzyszyła
inna kometa – C/2012 F6 (Lemmon).
Wprawdzie nie wyglądała ona tak efektownie i ci, którzy patrzyli na nią
nieuzbrojonym okiem widzieli na nocnym niebie tylko niewielką rozmytą plamkę. W
okularze lunety widoczna była dostatecznie jasna koma i cienki warkocz.
Przypominam, że koma to taki obłok gazów otaczający głowę komety. Pokazuje się
on wokół lodowego jądra komety, kiedy Słońce zaczyna go ogrzewać. Kometę C/2012
F6 (Lemmon) nazywało się jeszcze „zieloną” i „toksyczną”. Jako pierwsi
zauważyli ją w dniu 23.III.2012 roku, astronomowie na szczycie góry Mt. Lemmon,
AZ, USA, a na początku kwietnia obserwowali ją już mieszkańcy półkuli
północnej.
Ten obiekt stał się gościem w
Układzie Słonecznym po raz pierwszy, a skąd ów posłaniec przyleciał, tego nie
wiadomo. Specjaliści z NASA twierdzą, że kometa ta jest wybitnie toksyczna. Jej
zielonkawe świecenie jest spowodowane przez dwa gazy wydobywające się z jej
jądra: dwucyjanu – (CN)2 i dwuatomowego węgla – C2. Orbitę
Ziemi ta toksyczna kometa przeleciała w dniu 24.IV, potem przybliżyła się do
Słońca i zaczęła świecić co spowodowało, że była widoczna nieuzbrojonym okiem.
Następnym razem kometa Lemmon odwiedzi nas za 11.000 lat. [Przypomina to także
przelot komety C/1996 B2 (Hayakutake),
w składzie chemicznym której poza etanem – C2H6 i metanem
– CH4 znaleziono także znaczne ilości cyjanu – ponad 1000 razy
więcej, niż w „zwyczajnych” kometach. Poza tym stwierdzono większą ilość
deuteru – 2H*, niż w ziemskim Wszechoceanie, a to oznaczałoby, że
nie tylko komety były źródłem wody na pierwotnej Ziemi – przyp. tłum.]
Encke
i jej fragment
W odróżnieniu od tak rzadkich
gości, jak kometa Lemmon, kometa 2P/Encke
pojawia się w Układzie Słonecznym bardzo często. Niemiecki astronom Johann Encke wyliczył jej orbitę
jeszcze w 1819 roku. I od tego czasu kometa 2P/Encke pojawia się w okolicach
naszej planety już po raz 62. Jej okres obrotu wokół Słońca wynosi 3,3 roku
jest najkrótszym ze wszystkich znanych komet i będzie ją można zobaczyć –
niestety tylko przez teleskop – w październiku. W tym Czasie przeleci ona
pomiędzy konstelacjami Wielkiej Niedźwiedzicy i Lwa.
Od 1819 roku, kometa Enckego z
powodu swych częstych przelotów do Słońca straciła już 85% swej pierwotnej masy
i teraz średnica jej jadra wynosi nie więcej, niż 2 km. Astronomowie
obserwujący ten obiekt kosmiczny założyli, ze ona zbliży się do Słońca po raz
ostatni w 2007 roku. Pomylili się: straciwszy większą część masy kometa
straciła swój warkocz i właściwie zmieniła się w niewielki asteroid. Jej
prędkość spada ze względu na utratę masy jądra.
Ciekawe jest, że zgodnie z jedna z
hipotez próbujących wyjaśnić przyczyny Katastrofy Tunguskiej spowodowanej prze
Tunguskie Ciało Kosmiczne, ten zagadkowy obiekt był fragmentem jądra komety
Encke. [Z kometą tą są związane trzy roje meteorów: Północne Taurydy - NTA
(25.IX – 25.XI), Południowe Taurydy – STA (25.IX – 25.XI) i χ-Orionidy - XOR (25.XI – 31.XII) i
żaden z nich nie pasuje do Katastrofy Tunguskiej, która wydarzyła się w dniu
30.VI.1908 roku. Nawiasem mówiąc, powoduje ona deszcze meteorytów na Merkurym – przyp. tłum.]
Kometa
stulecia – muskająca Słońce
A teraz powiemy sobie o jeszcze
jednym gościu - komecie C/2012 S1 (ISON), którą już nazywa się
„kometą stulecia” czy „kometą wieku”. Rok temu, we wrześniu odkryli ją
astronomowie-amatorzy Witalij Niewskij
z Białorusi i Rosjanin – Artiom Nowiczonok.
W tym czasie kometa znajdowała się dość daleko od Ziemi – za Jowiszem – i
wyglądała jak rozmyta plamka. Jednakże po przeliczeniu jej orbity astronomowie
zrozumieli, że 28.XI.2013 roku, kiedy ISON znajdzie się obok (oczywiście w
kosmicznej skali) Słońca, wszystkiego 1 mln km od jego widocznej powierzchni
(fotosfery – przyp. tłum.). Dla takich komet wydzielono osobną kategorię i
noszą one nazwę sungrazers czyli muskające Słońce.
Przelatując obok centralnej
gwiazdy, kometa traci część masy lodowego jadra, które odparowuje pod wpływem
wysokiej temperatury. (W grę wchodzą także potężne siły pływowe grawitacji
słonecznej, które mogą rozfragmentować jądro komety, jak np. było to w
przypadku komety Ikeya-Seki w 1965
roku – uwaga tłum.) Nie wyklucza się, że ogromny żar słoneczny może roztopić
jądro komety. Jeżeli jednak do tego nie dojdzie, to ona stanie się jaśniejsza
od Gwiazdy Zarannej i Wieczornej – czyli Wenus, a kto wie, czy i nie Księżyca!
– i będziemy ją mogli obserwować wraz ze słońcem także w dzień. Ale tego, co
naprawdę stanie się z kometą ISON nikt nie jest w stanie przewidzieć.
Obserwatorzy mogą napawać się
ogromnym obrazem pod koniec listopada – od początku października warkocz komety
będzie się robił coraz to dłuższy. Być może także staniemy się świadkami
obfitego deszczu meteorytów.
Aktualnie ISON znajduje się w
rejonie konstelacji Bliźniąt (tzn. znajdował tam się w czasie pisania tego
artykułu, czyli w czerwcu br. – przyp. tłum.) i wygląda całkiem nieefektownie.
We wrześniu będzie ją można obserwować rankiem przy pomocy niezbyt silnych
teleskopów i lornetek. Zaś pod koniec listopada ujrzymy ją już bez pomocy
przyrządów.
Mówią, że czeka na nas bardzo
efektowne widowisko, bardziej niż to, które miało miejsce w 2007 roku, kiedy to
na półkuli południowej obserwowano jasną kometę C/2006 P1 (McNaught), która otrzymała przydomek „Wielka”.
Po obleceniu Słońca i minięciu
peryhelium kometa ISON wyleci z Układu Słonecznego, być może już na zawsze.
Spotkania
na wysokim poziomie
Zgodzicie się ze mną, że cztery
komety w ciągu roku, które odwiedzają okolice Ziemi – to całkiem sporo.
(Corocznie w Układzie Słonecznym znajduje się kilkanaście komet, więc nie ma w
tym niczego niezwykłego - ale autorce
chodziło o cztery jasne komety – przyp. tłum.) Ale nikt nam nie może
zagwarantować, ze w najbliższym czasie nie będziemy mieli jakichś innych „gości
z kosmosu”. Astronomowie corocznie obserwują dziesiątki nowych komet, ale
obliczenie ich trajektorii nie zawsze bywa możliwe. Niektóre przelatują bardzo
daleko od nas i pozostają niezauważone dla obserwatorów, ale są i takie, które
ozdabiają nocne niebo rozwijając na nim swe przepiękne warkocze.
Nie wyklucza się, że w najbliższym
czasie do naszych drzwi „zapuka” kolejny kosmiczny „przybłęda”. Miejmy
nadzieję, że takie spotkanie będzie na wysokim poziomie i nie zaszkodzi ono obu
stronom…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 22/2013, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego – Robert
K. Leśniakiewicz ©