Zdjęcie UFO znad okolic Wąsosza Grajewskiego
Od czasu do czasu
wentyluję stare materiały, które mam jeszcze z działalności w CBZA. Właśnie
dzisiaj (9.X) media podały ciekawą informację o tym, że białoruska milicja
tropi bimbrowników przy pomocy tzw. dronów
wyposażonych w kamery na podczerwień, tak że w zasadzie żaden obiekt o
temperaturze wyższej od otaczającego go terenu nie może ujść jej uwagi.
Drugie zdjęcie UFO z Wąsosza Grajewskiego
Skojarzyło mi się to z
ciekawym incydentem z 26 sierpnia 1993 roku i była to obserwacja typu DD/RV z
okolic Wąsosza Grajewskiego, kiedy to świadek Pan E.F. z Wrocławia (dane
zastrzeżone), zaobserwował jakiś dziwny obiekt latający w kształcie latającego
spodka z kulistym występem, przelatujący nad starymi fortyfikacjami w rejonie
biebrzańskich mokradeł. Sprawa ta narobiła sporo huku w polskim światku ufologicznym.
Dziś, po upływie 20 lat od tego wydarzenia, jeżeli nie był to UFO-hoax, widzę w nim nie manifestację UFO, a
jedynie przelot nieznanej konstrukcji ziemskiego - a konkretnie rosyjskiego lub
białoruskiego aparatu szpiegowskiego nad terytorium Polski. Aparat ten
zbudowany został w oparciu o konstrukcję typu „stealth” i leciał na niskim
pułapie - poniżej 200 m, znad Białorusi w kierunku Obwodu Kaliningadzkiego, a
wiadomo, że w urozmaiconym terenie, na takim pułapie jest on nie do wykrycia przez żaden, nawet najbardziej nowoczesny
radiolokator! Jak mogą wyglądać takie aparaty - ukazują je zdjęcia. Są to
zwiadowcze maszyny latające wojsk NATO. Te słowa napisałem w 1993 roku i nic
one nie straciły na swej aktualności, a wręcz odwrotnie!
Powiększenia zdjęć NOL-a
A zatem zwiadowczy dron? A dlaczego nie? Na korzyść tej
hipotezy przemawia, że świadek nie zaobserwował typowych dla UFO efektów
elektromagnetycznych i temporalnych. Natomiast drony także potrafią latać niemal bezgłośnie i na dodatek nisko,
więc trudno jest je wyłapać radarem. Oczywiście jest to całkiem prymitywna
konstrukcja, sprzed 20 lat, podobnie jak pokazane na zdjęciu konstrukcje NATO.
Drony używane przez wojska NATO w latach 90. XX wieku
Obecność obcych dronów w tym regionie naszego kraju jest
całkowicie uzasadniona, bo Polska wstępując w struktury NATO stała się
automatycznie krajem potencjalnie wrogim Rosji i krajów WNP od niej zależnych
gospodarczo czy militarnie. Tereny całej naszej „ściany wschodniej” są dla nich
newralgiczne, bowiem Rosjanie zakładają, że to właśnie tam będą znajdowały się
urządzenia i placówki wywiadowcze NATO i USA w szczególności: staje radarowe,
stacje radionasłuchu, elementy TA, elementy systemu OPLOT i OPB i inne tego
rodzaju instalacje – stanowiące zagrożenie dla obronności WNP.
Z drugiej strony całkiem możliwe
jest, że to była jakaś maszynka należąca np. do CIA, którą wypuszczono z
terytorium Polski w kierunku rosyjskich instalacji wojskowych na Białorusi czy
Kaliningradzkiej Obłasti. Podejrzenie to jest o tyle uzasadnione, że skoro w
Polsce istniały tajne więzienia CIA m.in. w Kiejstutach czy Szymanach, to
korzystając z okazji CIA mogła wysyłać swoje szpiegowskie drony nawet bez wiedzy i zgody
władz polskich na drugą stronę granicy. Założę się o moją emeryturę, że
dziewczyny i chłopaki z tamtejszych Oddziałów Straży Granicznej mogliby nam
powiedzieć w tej sprawie niejedno! - ale nie powiedzą z wiadomych względów…
Podobnie jak służby wywiadu wojskowego. Polska wstępując w skład NATO niestety
wzięła na siebie – jako państwo frontowe – również obowiązki wynikające ze
współpracy wywiadowczej z innymi krajami, a szczególnie z USA.
A tak w ogóle, to 1993 rok
był w ogóle dziwny. W marcu po Tatrach pałętali się młodzi ludzie podający się
za studentów z USA. Niby zwiedzali, niby oglądali, ale interesowało ich
wszystko, co tam się znajdowało – szczególnie skały. W wakacje dołączyli do
nich… Chińczycy, którzy też pałętali się po Tatrach i interesowali się także
przebiegiem granicy i przejściami granicznymi… We wrześniu z Polski wyjechali
Rosjanie, ale zaczął się masowy przyjazd tych ostatnich z tanimi towarami zza
wschodniej granicy. Byli to wszystko młodzi, wysportowani, silni mężczyźni, w
których na milę widziało się wojskowych. Niektórzy z nich wprost twierdzili, że
są oni żołnierzami SPECNAZ-u GRU czy OSNAZ-u KGB zredukowanymi po tym
niezwykłym, wręcz dziwacznym puczu Janajewa-Kriuczkowa-Pugo
w sierpniu 1991 roku, kiedy to Polska stała się jednym z państw frontowych, a
lepsza połowa rezydentur CIA wysłała swoich ludzi na granicę z WNP. Powód
oczywisty – przez trzy dni swiat znajdował się na krawędzi wojny jądrowej,
bowiem „klucze” do rosyjskiej broni jądrowej znajdowały się w rękach
nieobliczalnych puczystów.
No i do tego jeszcze po
Podhalu kręcili się turyści i „turyści” z Iraku, Iranu i innych krajów
Bliskiego Wschodu. W ogóle w Polsce był zjazd światowego szpiegostwa, co mnie
nie dziwi, bowiem właśnie wtedy na Zachód i Bliski Wschód zaczęły przenikać
różne niebezpieczne dla Ludzkości tajemnice wojskowe z krajów dawnego ZSRR,
technologiczne nowinki przede wszystkim z zakresu wiedzy o BMR od A do N, a że
na świecie nigdy nie brakowało świrów, którym marzyły się różne chore wizje,
więc zlatywali się do Polski, Słowacji i na Węgry jak muchy do… no do tego, co najbardziej
lubią muchy. Dlatego też nie dziwią mnie zbytnio szpiegowskie drony latające nad naszym krajem w te
dziwne lata!