Marcin Kołodziej
Nasza historia
pełna jest tajemnic. Co kilka lat światem naukowym wstrząsają kolejne
sensacyjne odkrycia, które naruszają ustalony przez akademickich uczonych
porządek. Wiele z tych znalezisk jest tak sensacyjnych, że aż trudno uwierzyć,
że naprawdę istnieją.
A jednak
istnieją. Są sfotografowane, zmierzone, opisane. Ale, z ich klasyfikacją jest
już większy problem. Bo cóż mają uczynić naukowcy z odciskami ludzkich butów i
stóp odnajdywanych w tych samych warstwach geologicznych, w których odciśnięte
są ślady… dinozaurów? A przecież, wedle obecnego stanu wiedzy, człowiek rozumny
pojawił się pond 60 mln lat po wyginięciu olbrzymich gadów! Sarkofagi i groby zawierały szczątki nie tylko
ludzi i zwierząt. Archeolodzy w ciągu ostatnich 200 lat natrafili na szczątki
istot, o których wspominały jedynie legendy i mity. To istoty, które naukowcy
pominęli, ustalając chronologię dziejów Ziemi.
Nasi przodkowie byli o wiele bardziej rozwinięci niż nam się wydaje,
m.in. kreślili precyzyjne mapy, zaznaczając na nich obszary odkryte dopiero
tysiące lat później; metodami przemysłowymi odlewali przedmioty z metalu
odkrywane w warstwach sprzed… setek milionów lat.
Czy ludzie
żyli w czasach dinozaurów?
Co myśleć o
znaleziskach, które wywracają do góry nogami wszystko to, co głosi oficjalna
nauka? Nauka, którą wpaja się dzieciom już w szkołach podstawowych? Jej zdaniem
niemożliwym jest, aby człowiek rozumny żył w tej samej epoce, co olbrzymie
gady! Czyżby? Skoro homo sapiens pojawił się ok. 2 mln lat temu, a więc ponad
60 mln po wymarciu dinozaurów, to w takim razie, kto przedstawił na ścianie
kanionu Havasupai (USA)… dokładnie odwzorowanego tyranozaura? Do kogo należy
odcisk buta w kanionie Fisher (Nevada) odciśnięty w warstwie sprzed 280 – 195
mln lat? Na tym nie koniec prehistorycznych niespodzianek: w Paluxy River
niedaleko Glen Rose (Teksas) odnajdywane są odciski ludzkich butów i stóp oraz
stóp dinozaurów w tych samych warstwach geologicznych. Kto zostawił te odciski?
Giganci i karły
„A w owych
czasach byli na Ziemi giganci” – czytamy w Księdze Rodzaju. Stare przekazy
z różnych zakątków świata często przytaczają opisy olbrzymów. Spokojnie
moglibyśmy włożyć je między bajki, gdyby nie to, że od 200 lat odkrywa się
liczne szczątki olbrzymów. Koło Breyton (Tennessee) uczeni w litej skale
dostrzegli ślady sześciopalczastych stóp o pięcie szerokiej na 25 cm. Istocie
tej towarzyszył ogromny koń z odpowiednio wielkimi podkowami. W 1833 r. w
Lampock Rancho (Kalifornia) żołnierze wykopali szkielet hominidy mierzącego 4 m
długości. Obok niego leżała olbrzymia kamienna siekiera i porfiry pokryte
symbolami, których nie udało się odszyfrować. Po przebadaniu szczątek okazało
się, że stworzenie to miało po dwa rzędy zębów w dolnej i górnej szczęce. W 1891
r. w Crittenden (Arizona) robotnicy natrafili na sarkofag, w którym spoczywał
szkielet 4 – metrowej istoty z sześciopalczastymi stopami. Gdzie są olbrzymy,
tam i można spotkać… karły. Najsłynniejszym znaleziskiem była mumia karła
mierzącego 35 cm wzrostu, pochowanego w sarkofagu, odkrytym przypadkowo przez
dwóch poszukiwaczy złota w wąwozie u stóp Pedro Mountains (Wyoming). Nie były
to jednak zwłoki dziecka, lecz osobnika w wieku ok. 60 lat.
Co wiedzieli starożytni?
Współcześni
uczeni są zgodni, że ludzie starożytni byli zarówno doskonałymi obserwatorami
niebios, jak i wprawnymi architektami czy kompetentnymi medykami o znajomości
innych gałęzi wiedzy nie wspominając. Do naszych czasów przetrwało wiele dzieł
będących owocami intelektualnych osiągnięć naszych przodków. Jednak wydaje się,
że te swoiste pomniki przeszłości bledną w konfrontacji z artefaktami opisanymi
poniżej:
Mapa sprzed co najmniej 10000 lat sporządzona… z powietrza?
Mapa sprzed co najmniej 10000 lat sporządzona… z powietrza?
Ktoś w zamierzchłej przeszłości musiał
znać geografię całej kuli ziemskiej, bo z niezwykłą precyzją nakreślił mapy, na
których zaznaczył m.in. wschodnie wybrzeża obu Ameryk, o których oficjalnie
świat dowiedział się dzięki Kolumbowi, kilka obecnie zatopionych wysp na Morzu
Śródziemnym, a przede wszystkim Antarktydę, połączoną cyplem z
południowoamerykańskim kontynentem. To poważna przesłanka by uznać, iż mapy te
mają przynajmniej 10000 lat. Kreśląc swoją mapę w 1513 r., admirał osmańskiej
floty Piri Reis zapewne korzystał z późniejszych kopii oryginalnych map, które
wedle obowiązujących dogmatów nie powinny w ogóle istnieć. Mało tego, kiedy w
latach 50. XX w. naukowcy wzięli mapę Piri Reisa pod lupę, stwierdzili, iż jest
sporządzona z precyzją porównywaną do… współczesnych zdjęć lotniczych Warto
dopowiedzieć, że mapa Piri Reisa nie jest jedynym portolanem, który przetrwał
do naszych czasów.
Ślady pradawnej techniki?
Niespodzianek prehistorycznych ciąg
dalszy. Komu z ortodoksyjnych uczonych
przez głowę może przejść myśl, że miliony lat temu (!) ktoś metodą przemysłową
wytwarzał precyzyjne przedmioty odlane z metalu? w 1934 r. w London (Teksas)
spacerująca wraz z rodziną Emma Hahn dostrzegła niedaleko Llano Uplift skałę, z
której sterczał drewniany kawałek. Nie kryli zdumienia, kiedy odkryli weń
młotek, zlany w skałę pochodzącą - zdaniem Carla Baugha, dyrektora muzeum w
Glen Rose, w którym znajduje się znalezisko – z kredy (140 – 65 mln lat).
Zagadkowy przedmiot jest długi na 15 cm, a w przekroju mierzy 3 cm. Metalowa
część składa się głównie z żelaza, a także chloru i siarki. Jest idealnie
czysty i nie ma pęcherzy, zaś drewniany trzonek jest wewnątrz częściowo
zwęglony, natomiast dolny koniec wydaje się odpiłowany; w 1961 r. trójka
zbieraczy kamieni, M. Mikesell, W. Lane i V. Maxey znalazła w Coso Mountains
(Kalifornia) przedmiot, który omyłkowo uznała za druzę, jakich poszukiwali.
Następnego dnia Mikesell z trudem przepiłował znalezisko diamentową piłą, mając
nadzieje do spodziewanych w środku kryształów. Zamiast nich dojrzał tajemniczy
przedmiot o cylindrycznym kształcie, przypominający świecę zapłonową. Był
otoczony miedzianymi pierścieniami, z jego środka wystawał metalowy sztyfcik
wykazujący właściwości magnetyczne. „Wyrób z Coso” jest wytworem technicznym i
mogły przebiegać w nim procesy elektryczne. Problemem jednak jest wiek artefaktu:
0,5 mln lat.
Tajemnica spirali zza Uralu
Ziemska gleba kryje w sobie naprawdę
niezwykłe tajemnice. Przed jedną z nich na początku lat 90. stanęli rosyjscy
geolodzy poszukujący złota. Jednak, zamiast cennego kruszcu, którego uczeni
szukali na brzegach rzek Nerady, Kozimu i Balbanju, w ich ręce wpadały
niezwykłe drobinki w kształcie spirali. Niektóre z nich były tak małe, że
ledwie dostrzegalne ludzkim okiem. Najczęściej wykonane z miedzi, a także z
niezwykle rzadkich metali, jak wolfram czy molibden. Kolejne lata przynosiły
informacje o kolejnych odkryciach tych zagadkowych mikrostruktur. Najbardziej
zagadkowe jest to, że natrafiano na nie w warstwach, których wiek ocenia się na
min. 20 – 318 tysięcy lat. Badania przeprowadzone w rosyjskich laboratoriach w
zasadzie wykluczyły ewentualność, by były to odpady pochodzące z kosmodromu Bajkonur czy z
pojazdów startujących z tego ośrodka.
Asferyczne[1] soczewki sprzed
tysiąca lat?
Okazuje się, że
niektóre z odkryć, jakich – w naszym mniemaniu – dokonano w czasach
współczesnych, miały miejsce dawno temu, co
potwierdza tezę, że nasi przodkowie mieli o wiele większe pojęcie na
temat zjawisk przyrodniczych niż nam się wydaje. W tym przypadku chodzi o
znajomość zasad załamania światła. Zdaniem O. Schmidta i dwóch recenzentów jego
pracy dyplomowej K. H. Wilmsa i B. Lingenbacha z Wyższej Szkoły Technicznej w
Aalen, przedmioty znalezione na szwedzkiej wyspie Gotlandia to asferyczne
soczewki sporządzone z kryształu górskiego, których wiek ocenili na ponad 1000
lat. Wilms, który natknął się na owe zagadkowe przedmioty w trakcie
przygotowywania materiałów na potrzeby planowanej wystawy poświęconej optyce,
postanowił przyjrzeć im się bliżej. Wyniki jego analiz okazały się niemałym
zaskoczeniem: w niektórych egzemplarzach jakość odtwarzanego obrazu była tak
wysoka, że ręcznie wykonane przez wiekami soczewki mogą się mierzyć z
soczewkami wykonanymi w czasach współczesnych metodą komputerowego sterowania
numerycznego. Na pytanie, kto mógł sporządzić tak precyzyjne przedmioty, wyżej
wymienieni spekulują, że ich twórcami byli Bizantyjczycy, a wikingowie mogli je
sprowadzić na Gotlandię w trakcie wielu wypraw, jakie odbywali w tamtych
czasach. Trudno jednak ostatecznie zweryfikować ich hipotezę, zważywszy na
fakt, że przed tysiącem lat kryształ górski był obrabiany prawie wszędzie. Nie
sposób też ustalić, czy soczewki te są dziełami oryginalnymi, czy też ich
twórcy nie korzystali z jeszcze wcześniejszych odkryć, o których – w chwili
obecnej – nie mamy pojęcia, a które zapewne kryją się w mrokach dziejów.
Opisanie wszystkich historycznych
„anomalii” zajęłoby bez wątpienia tysiące stron. Wyżej wymienione przykłady
stanowią jedynie drobniutki element w arcyskomplikowanej układance i mocno
gmatwają naszą historię, której „porządek” archeolodzy przez ostatnie 200 lat
układali z mozołem, twierdząc, że jest spójna. Powyższe znaleziska zadają kłam
naukowym ustaleniom i każą spojrzeć na nasze dzieje z zupełnie innej
perspektywy. Pytanie brzmi: czy ortodoksyjni uczeni są na to przygotowani?
Literatura:
Erich von Daniken - Przesłania
i znaki z Kosmosu. Warszawa 2002.
Erich von Daniken - Znaki
z przeszłości. Warszawa 1998.
Luc Burgin - Tajne
archiwa archeologii, Warszawa 1998.
Tenże, Nowe zagadki
archeologii. Warszawa 2003.
Viktor Farkas - Zagadkowe
rzeczywistości, Warszawa 1999.
[1] Asferyczne – różnią się od
stosowanej od wieków jednostajnej,
sferycznej krzywizny kuli, przez co wytwarzają szczególnie ostry obraz.