To nie Syrena, to tylko kostium...
NOAA jest to amerykańska
Narodowa Administracja ds. Atmosfery i Oceanów, która zajmuje się badaniami
atmo- i hydrosfery naszej planety. Poza tym wypowiada się na wszelkie tematy
związane z atmosferą i Wszechoceanem. Jej kosmicznym odpowiednikiem jest NASA.
NOAA
oświadcza - Syreny nie istnieją
Informacja z
2.VII.2012 r.
Amerykańska
Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna to "siostra" NASA.
Zwykle zajmuje się huraganami, tsunami i atmosferą. Właśnie wydała oświadczenie
w sprawie syren.
Oświadczenie
nosi tytuł "Nigdy nie znaleziono dowodów na istnienie wodnych
humanoidów" (“No Evidence of Aquatic Humanoids Has Ever Been Found").
Spacjaliści NOAA zauważają w nim, że wiara w syreny narodziła się u zarania
cywilizacji. Magiczne kobiety, żyjące w wodzie, pojawiają się już na
paleolitycznych malowidłach, a potem w mitologiach. Ale ich istnienie nigdy nie
zostało potwierdzone naukowo.
No
dobrze, ale dlaczego NOAA w ogóle zawraca sobie tym głowę? I dlaczego właśnie
teraz? Wszak nie istnieją również smoki i krasnoludki, a nikt nie wydał jeszcze
w tej sprawie oświadczenia.
Winny
jest popularno-naukowy kanał "Animal Planet", który w czerwcu wyemitował
quasi-dokumentalny program pod tytułem "Syrena. Znaleziono ciało"
("Mermaids: The Body Found"). Autorzy pokazywali w nim, jak mogłyby
wyglądać syreny i dlaczego się ukrywały... aż do teraz. Jak komentowali
dziennikarze New York Timesa, program to "fikcja, ale zbudowana na
elementach prawdy, tak żeby wyglądał na dokument. Jeśli zna się zasady, to
dobra zabawa".
Całość
przypominała nieco "Z archiwum X", ale dla wielu mieszkańców USA
program okazał się bardzo przekonujący. Amerykanie po prostu uwierzyli w
syreny. Głos musiała zatem zabrać agencja, w której gestii znajduje się świat
syren. Stąd oświadczenie NOAA.
Warto
przypomnieć, że nobliwa agencja ma już na koncie podobne oświadczenia.
Specjaliści NOAA wypowiadali się na przykład na temat Atlantydy i Trójkąta
Bermudzkiego. Amerykańskie agencje rządowe nie tylko badają. Mają misję
popularyzacji nauki w swojej dziedzinie. Jeśli powstaje zamieszanie w
oceanografii, NOAA na pewno się wypowie. (Polskie.Radio.pl)[1]
Jeszcze jedna ciekawostka:
„Bloop”
- tajemnica morskiego dźwięku
"Bloop"
to podwodny dźwięk ultraniskiej częstotliwości nieznanego pochodzenia. Został
on zarejestrowany w 1997 roku przez amerykańską National Oceanic and
Atmospheric Administration (NOAA). Początkowo sądzono, że to odgłosy wydawane
przez jakieś zwierzę, jednak dźwięk był zbyt głośny. Niektórzy sugerowali, że
może to być potwór, kosmici lub śpiący Cthulhu. A co na to NOAA?
Najnowsze
stanowisko amerykańskiej agencji rządowej może być nieco rozczarowujące. Według
naukowców "bloop" to odgłos rozpadających się gór lodowych,
znajdujących się u wybrzeży Cape Adare na Antarktydzie. Niestety, nici z
tajemniczości – w morskich odmętach nie ma potwora. Dźwięku możecie posłuchać
pod tym adresem.
Jednak
fani zagadek nie powinni tracić nadziei. Istnieje jeszcze kilka tajemniczych
podwodnych dźwięków, których NOAA nie potrafi wytłumaczyć. Głównie chodzi o
dziwne gwizdy na tle niskich częstotliwości. Można je usłyszeć w dowolnym
miejscu na Pacyfiku (sprawdźcie tutaj i tutaj). Dodatkowo amerykańska agencja
zarejestrowała jeszcze inne dźwięki nieznanego pochodzenia, którym nadano nazwy
Julia, Train i Slowdown. Czyżby czas przebudzenia się Wielkich Przedwiecznych
miał wkrótce nadejść? (Piotr Stępiński)[2]
I jeszcze jeden
artykuł, z samego źródła, NOAA:
Rusałki,
Panny Wodne – te pół-ludzkie, pół-rybie Syreny z morza – są to legendarne
stworzenia morskie odnotowywane w kronikach w morskich kulturach od
niepamiętnych czasów. Antyczny grecki poeta Homer opisał je w „Odysei”. Na antycznym dalekim Wschodzie Syreny
były żonami potężnych smoków morskich i służyły za zaufane posłanki pomiędzy
nimi a władcami na lądach. Australijscy Aborygeni nazywają je „yawkyawks” –
imieniem nawiązującym do ich mesmerycznych pieśni.
Wiara
w ich istnienie powstała już u zarania naszego gatunku. Magiczne kobiece
figurki najpierw pojawiły się w malarstwie jaskiniowym z późnym Paleolicie, ok.
30.000 lat temu, kiedy to młody gatunek ludzki właśnie zawłaszczał lądy i najprawdopodobniej
zaczął żeglować po morzach. Półludzkie istoty zwane chimerami także obfitujące
w mitologii – w dodatku do Panien Wodnych, także mądrych centaurów, dzikich
satyrów, przerażających minotaurów – by wymienić tylko kilka.
Ale
czy te Rusałki, Wodnice są realne? Nie znaleziono żadnych dowodów na istnienie
wodnych humanoidów. Dlaczego więc dlaczego te istoty wciąż zajmują miejsce w
kolektywnej nieświadomości niemal wszystkich ludzi morza? To pytanie lepiej
zostawić historykom, filozofom i antropologom.[3]
*
* *
Zabawne, bo zaledwie
kilka dni temu w środę, 2.X.2013 roku, NOAA oświadczyła, że w jej dyspozycji
znajdują się fakty wskazujące na to, że we Wszechoceanie znajdują się
człekokształtne istoty podobne do legendarnych Syren. Oświadczenie to podało
kilka rozgłośni radiowych. Poszukałem śladów tego oświadczenia w Internecie i…
- nie znalazłem żadnych. Jakby tej informacji w ogóle nie było!
To akurat mnie nie
dziwi. Wierzę w naukę i racjonalizm, ale jak miesza się naukę z pieniędzmi i
komercją, to wychodzą nie takie cuda! A przykładów na to jest dosyć wokół: UFO
nie istnieją, i wszyscy je widzą, potwora z Loch Ness nie ma, i wielu ludzi go
poszukuje, Hitler nie miał bomby atomowej, i kazał zbudować Riese i inne kompleksy badawcze
zajmujące się atomem przez przypadek tam, gdzie znajdują się pokłady rud
uranowych, itd. itp. Ostatnim hitem są majaczenia i mataczenia tzw.
„specjalistów” z komisji Macierewicza w sprawie katastrofy smoleńskiej, do
których przyznał się jeden z jego tzw. „ekspertów”.
Tak samo sprawy się
mają z Syrenami. Nieistotne jest to, że ludzie widują je i spotykają się z nimi
od zarania dziejów – co przyznają „uczeni w piśmie” – i pozostały po nich
relacje zarówno marynarzy jak i ludzi mieszkających na stałym lądzie (których
trudno posądzić o jakieś dewiacje seksualne, jak ochoczo tłumaczą to „uczeni”).
Istotne jest to, że jakiś utytułowany autorytet wydalił z siebie negatywną
opinię i cała sprawa albo upada, albo zostaje ośmieszona. Oczywiście działa to
także w drugą stronę. Przede wszystkim jak można wydać tego rodzaju opinię
mając świadomość, że przebadaliśmy zaledwie 5% powierzchni dna Wszechoceanu?
Znamy nieźle jego strefę fotyczną, ale strefa eufotyczna i abysal stanową dla
nas wciąż niemal tabula rasa… Dlatego
w tym przypadku NIE WIERZĘ w negatywne oświadczenia uczonych z NOAA – i
wszelkich innych agencji badań oceanicznych.
Wygląda więc na to,
że informacja ta jest albo kaczką dziennikarską – co jest oczywiście możliwe,
ale dlaczego akurat na TEN, A NIE INNY temat? – albo ktoś z NOAA jednak „puścił
farbę” i wieść poszła w świat, a teraz szybko ją wycofano z wszystkich serwisów
internetowych – to też jest możliwe, wszak NSA (jak to wykazał m.in. Edward Snowden) ma swe macki bardzo głęboko
wpuszczone do Sieci i skasowanie tej informacji to dla niej pestka. L Jeżeli idzie o
mnie, to z dawnego blogu CBZA wykasowano bez mojej wiedzy i zgody co do bita
informacje na temat obserwacji samolotu super-stealth
widzianego u nas w 2009 roku, i kilka innych. Oczywiście mógł to zrobić
operator Onet.pl na żądanie sami-wiecie-kogo… J
No cóż – poczekamy,
co przyniesie nam Przyszłość, bo kwestia ta pozostaje nadal otwarta…