Walery Jerofiejew
W
latach 70., Związek Radziecki zaczął prace nad projektem bojowej laserowej
orbitalnej platformy Skif. Dnia 15.V.1987 roku, miało
miejsce wystrzelenie kompleksu Energia-Skif-DM, ale przebiegło ono
bez powodzenia i aparat kosmiczny runął do Oceanu Spokojnego.
W
końcu lat 70. XX stulecia, międzynarodowa sytuacja naszego kraju zaostrzyła
się, a główna przyczyną stała się ostra zmiana administracji USA i jej polityki
zagranicznej. Po tym, jak w 1977 roku prezydentem Stanów Zjednoczonych został Jimi Carter, który od razu wziął kurs
od głównych porozumień układu SALT-1 i na wzmocnienie amerykańskiej obecności
wojskowej w kosmosie, co skończyło politykę détente
pomiędzy ZSRR i USA.
[SALT-1
czyli Strategic Arms Limitation Treaty
(SALT I) – według Wikipedii to pierwszy z układów o ograniczeniu zbrojeń
strategicznych podpisany 26 maja 1972 roku między USA, a ZSRR podczas wizyty
prezydenta USA Richarda Nixona w
Moskwie. Podpisanie dokumentu poprzedziły dwustronne rokowania w latach
1969–1972. Układ ten stanowił element dialogu amerykańsko-radzieckiego podczas
zimnej wojny. Dotyczył redukcji systemów obrony przeciwrakietowej – ograniczono
liczbę wyrzutni rakietowych do stu, a do sześciu liczbę stacji
radiolokacyjnych. Układ wszedł w życie 3 października 1972 r. SALT I był
przełomem w stosunkach USA – ZSRR. W rzeczywistości układ ten stał się porażką
USA, ponieważ naruszył równowagę strategiczną na korzyść ZSRR. Późniejszy
marszałek Nikołaj Ogarkow przekonał
Amerykanów, że nowy radziecki pocisk UR-100 (SS-11) jest bronią
defensywną i jako taki nie podlega reżimowi tego traktatu (co mijało się z
prawdą) – przyp. tłum.]
Trzecia Wojna Światowa może rozpocząć się w kosmosie...
„Sapfir” przeciwko SDI
Jimiego
Cartera zmienił w 1981 roku nowy prezydent Ronald
Reagan i jeszcze bardziej zwiększył naprężenie pomiędzy naszymi krajami,
wprowadzając program Inicjatywy Obrony Strategicznej – SDI, z elementami
kosmicznego bazowania. W mediach ten plan otrzymał nazwę „gwiezdnych wojen”.
Przyjęcie przez amerykańską administrację programu SDI faktycznie oznaczało, że
konflikt pomiędzy dwoma Supermocarstwami weszło na nowy niebezpieczny, bo
kosmiczny poziom, i tym samym zbliżył Ludzkość ku grozie nowej, III Wojny
Światowej.
Szybko
zmieniająca się sytuacja międzynarodowa pod koniec lat 70., zmusiła
kierownictwo ZSRR do poszukiwań efektywnych sposobów przeciwdziałania
zaoceanicznych „jastrzębi”. W tym
czasie, według wskazówek kierownictwa ZSRR na ściśle tajnym posiedzeniu w
Centralnym Specjalistycznym Biurze Konstrukcyjnym – CSKB, które znajdowało się
w zamkniętym dla cudzoziemców Kujbyszewie (dziś Samara – przyp. aut.) zaczęły
się prace nad zasadniczo całkiem nowym rodzajem obiektów kosmicznych. Programy
ich budowy były kierowane przez generalnego konstruktora tego przedsięwzięcia,
dwukrotnego Bohatera Pracy Socjalistycznej – Dimitrija Kozłowa.
Zgodnie
z odtajnionymi teraz dokumentami i planami, jedną z przeciwwag amerykańskich
programów „gwiezdnych wojen” powinny być kilka perspektywicznych typów aparatów
kosmicznych – tajnych kompleksów kosmicznych (KK) nowej generacji:
v Jantar-4K2
Cyrkon
v Jantar-4KS2
Beryl
v Jantar-K1FKT
Siluet
v Jantar-5K Orliec
v Jednocześnie prowadzono
lotniczo-kosmonautyczne próby już gotowych kompleksów Jantar-4K1 i Zenit-6
z polepszonymi charakterystykami – Zenit-6U. Trwały naziemne prace nad
systemami całego szeregu innych obiektów.
Pod
koniec 1981 roku, w CSKB została zapoczątkowana praca nad projektem KK o nazwie
Cyrkon-2,
przeznaczonego do fotografowania zachodnich rejonów powierzchni Ziemi kamerami
o dużej rozdzielczości, wielkimi możliwościami przesyłania danych w zrzucanych
kapsułach i okresem aktywnego działania 90 dni. Prace nad tym KK były
realizacją Uchwały KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i Rady
Ministrów ZSRR nr 645-188 z dnia 5.VII.1980 roku i wielu innych. Poza tym
przyjęto także Uchwałę KC KPZR i Rady Ministrów ZSRR nr 915-272 z dnia
16.IX.1981 roku „O zaplanowaniu i wykonaniu rakietowo-kosmicznego kompleksu Orliec”.
W
celu wyniesienia KK Cyrkon-2 na orbitę zaproponowano użycie rakiety nośnej 11K77
(modyfikacja Sojuza). Dostawa informacji fotograficznej na Ziemię odbywała
się w 22 specjalnych kapsułach opracowanych w ramach KK Orliec. W przypadku
niedogodności, KK Cyrkon-2 mógł wykonać manewr przejścia na orbitę o wysokości
140-160 km ze zmniejszeniem odcinka aktywnej działalności przy funkcjonowaniu
na tej wysokości nad Ziemią.
Poza
tym w jednym z oddziałów CSKB zaczęły się jeszcze w 1979 roku prace nad
sporządzeniem schematu i bazy technicznej całkowicie nowego KK, który nazwano Sapfir.
Jego zasadniczą cechą była modułowość konstrukcji, zasadniczo zwiększony resurs
pracy szerokie spektrum zabezpieczających charakterystyk, wysoka operatywność
wykonywania postawionych zadań i doskonale rozwinięta pokładowa energetyka.
Dimitrij Kozłow
Kosmiczne czołgi
W
celu zaznajomienia się z pracami CSKB i w pierwszej kolejności z Sapfirem,
w dniu 11.VIII.1981 roku, Kujbyszew odwiedziła duża delegacja partyjno-rządowa.
W jej składzie znajdowali się członkowie Biura Politycznego KC KPZR: minister
obrony ZSRR marszałek Związku Radzieckiego Dimitrij
Ustinow, minister przemysłu budowy maszyn ZSRR Siergiej Afanasjew, naczelnik 3. Departamentu tegoż ministerstwa Jurij Koptiew oraz cały szereg innych
pracowników administracji państwowej.
Wizytatorzy
wysoko ocenili prace przedsiębiorstwa nad KK Sapfir-K, który w 1981
roku został dla CSKB jednym z głównych kierunków jego działalności. Jak teraz
widzimy to z odtajnionych dokumentów CSKB, w celu wyniesienia na orbitę
obiektów typu Sapfir przewidziano dwa typy środków transportowych:
zunifikowaną rakietę nośną 11K77 i kosmiczny wahadłowiec Buran.
Ten ostatni powinien nie tylko dostarczać na orbitę satelity obserwacyjne, ale
także – w razie czego – przeprowadzać operacje ich naprawiania, tankowania,
przestawiania aparatów kosmicznych na inne orbity, i wykonywanie wielu innych
zadań. Do tego kosmicznego systemu zaproponowano włączenie kompleksu
wielozadaniowego wywiadu Sapfir-B, w składzie którego miało
być co najmniej trzy aparaty orbitalnego dozoru.
Praca
tych obiektów powinna być uzupełniana przez kompleks szeroko-spektralnego
rozpoznania Sapfir-C (co najmniej 6 satelitów) oraz eskadrę bojowych
wielozadaniowych okrętów kosmicznych Strieliec, w składzie której – w
zależności od sytuacji międzynarodowej – powinno znajdować się od 5 do 10
jednostek. One powinny się stać prawdziwymi kosmicznymi czołgami, z trzyosobową
załogą, osłoniętą nieprzebijalnym pancerzem i dysponującą różnymi rodzajami
broni, w tym także laserową bronią radiacyjną - LBR. Działalność całej tej
grupy uderzeniowej miała być wspierana także poprzez satelity łączności,
kosmicznych statków transportowych, a także naziemnych centrów przyjmowania i
obróbki informacji.
System
Sapfir-K
już w końcu lat 80. powinien być szybko i skutecznie działającym
wojskowo-politycznym argumentem w międzynarodowych rozgrywkach na świecie. Jego
praca była możliwa w wariancie pilotażowym w pół-autonomicznym reżimie, a także
w całkowicie automatycznym programie, który mógł być korygowany bezpośrednio z
Ziemi. Dostawę informacji z pokładów satelitów załatwiano poprzez kanały
łączności radiowej podłączone bezpośrednio do centrów wywiadu.
Co
się zaś tyczy aparatów zwiadu kosmicznego, to mogłyby one funkcjonować w trzech
trybach:
·
W trybie pasywnego
orbitowania;
·
zwykłym
trybie pracy i…
·
…w trybie
odpierania ataku/ów.
Zakładano,
że satelity systemu Sapfir będą w swych
normalnych trybach pracy poruszać się na eliptycznych, silnie wyciągniętych
orbitach, pozwalających na obserwację niewielkich wycinków terenu na bliskich
odcinkach orbity – 300 km oraz obserwacją dużych połaci Ziemi z odległości
>1000 km.
Projekt
utworzenia kosmicznego systemu Sapfir został zatwierdzony w dniu
20.XI.1981 roku, na spotkaniu sześciu ministrów: obrony, budowy maszyn,
przemysłu obronnego, przemysłu elektronicznego, przemysłu łącznościowego i
przemysłu chemicznego.
Prezydent USA - Jimi Carter
Koniec projektu
Głównym
konstruktorom kosmicznego systemu Sapfir znów dano do dyspozycji CSKB. A tak o
tym w wiele lat później wspominał generalny konstruktor przedsięwzięcia
Dimitrij Kozłow:
-
W celu zapoznania się z postępem robót
nad najnowszymi kosmicznymi systemami w kwietniu 1986 roku, d o miasta
przyjeżdżał sekretarz generalny KC KPZR Michaił Gorbaczow. Ale nie zdążył on
obejrzeć wszystkich obiektów i dowiedzieć się czego o nich, on nie zdołał. Miał
ważniejsze sprawy na głowie. Potem Gorbaczow aktywnie uczestniczył w
powstawaniu i realizacji projektu Sapfir
w czasie jego wizyty w Lenińsku (dziś Bajkonur) w maju 1987 roku obiecując
ustanowić dla niego pierwszoplanowy sposób finansowania. Niestety, jego
obietnica nie została wypełniona, i w rezultacie tego praca nad Sapfirem pozostała w stadium projektu.
W państwowym wariancie projekt ten miał być przeciwwagą dla projektu SDI/NMD,
tak więc nie został on zlikwidowany i pracowało się nad nim do końca istnienia
ZSRR.
Chociaż
pod koniec lat 80. wiele aparatów kosmicznych wchodzących w skład kompleksu Sapfir
było już gotowych, to na jego losach zaważył kryzys finansów państwa, który
uderzył w nasz kraj. Weterani naszego przemysłu kosmicznego do dziś dnia
uważają, że nawet w tych warunkach można było doprowadzić prace projektu do
końca. Niestety, w warunkach powszechnego deficytu wszystkiego, ówczesne
kierownictwo państwa postanowiło oddać środki na bardziej efektywne i tańsze Orlecy
i Cyrkony,
na budowę których zostały rzucone wszystkie środki finansowe. I w rezultacie
tego, w 1991 roku, program Sapfir został zamknięty.
Bojowa stacja kosmiczna i okręty kosmiczne zbudowane na bazie wahadłowca Buran (wizja artysty)
* * *
Przyznaję, że
kiedy czytam i przekładam teksty na temat wojny w kosmosie, to czuję z jednej
strony przerażenie, że ktoś chce nas zamordować w sposób, przed którym nie mamy
żadnej obrony, z drugiej strony wściekłość, że największe marzenie Ludzkości
zostało sprowadzone do narzędzia prowadzenia polityki dominacji i wojny. Najgorsze jest to, że po spędzeniu niemal
dwudziestu lat w okopach Zimnej Wojny jeszcze się z tym nie oswoiłem…
I właśnie tak à propos Zimnej Wojny, to przypomniał mi
się pewien epizod z roku bodaj czy nie 1983. To było na jakimś szkoleniu czy
odprawie w Pomorskiej Brygadzie WOP w Szczecinie, którą wówczas prowadził płk dr
Władysław S., który mówił m.in. na
temat niektórych aspektów reaganowskich gwiezdnych wojen i udziału wojsk Układu
Warszawskiego w możliwych działaniach bojowych III Wojny Światowej. W przerwie
na papierosa otoczyliśmy naszego wykładowcę i zasypaliśmy pytaniami. Wtedy
zapytałem go o radziecką odpowiedź na SDI.
- Czy Rosjanie
pracują też nad takimi systemami?
- Tak oczywiście
– odpowiedział pułkownik S.
- I bronią
laserową? – zapytał któryś z nas.
- Przede
wszystkim nad nią – odparł ze spokojem pułkownik. – Ale nie znam żadnych
szczegółów, więc musicie wierzyć mi na słowo.
Wierzyliśmy, bo
pułkownik S. znany był ze swej solidności i dla wielu ludzi z branży stanowił prawdziwy
autorytet. Był jednym z najbardziej i najstaranniej wykształconych zwiadowców w
WOP. Jego znajomość wielu języków była legendarna. Ale zarazem słynął także z
tego, że dobierał sobie ludzi wedle swoich kryteriów i nigdy się nie mylił. Byłem
jednym z nich, co poczytuję sobie za zaszczyt. Więc i w tej kwestii można mu
było dać wiarę. Dzisiaj wiem, że chodziło o próby z LBR na poligonie w Sary
Szagan, w czasie których Rosjanie oświetlali i nawet oślepiali amerykańskie
satelity szpiegowskie promieniami laserów. To było ostrzeżenie, bo
wystarczyłoby zwiększyć moc impulsu świetlnego i satelita zamieniłby się w kupę
rozżarzonego złomu martwo lecącego po orbicie… Zainteresowanych odsyłam do prac prof.
dr inż. Zbigniewa Schneigerta.
No właśnie –
satelitarny złom! Pisząc swoje opracowanie „Projekt Tatry” (Kraków 2002)
zamieściłem tam niezwykle ciekawe spostrzeżenie, które dotyczy właśnie
„satelitarnych czołgów”:
…I w
nawiązaniu do poprzedniego appendyksu, nasz ukraiński korespondent - dr Anton A. Anfałow z Symferopola na
Krymie przesłał nam materiał, który został zredagowany na podstawie raportu
astronoma z WNP - dr Siergieja W.
Archipowa - sporządzonego dla magazynu „Space Flight” nr 37 z marca 1995
roku, s. 94, który to raport cytuje niemal w całości:
Szanowny
Panie!
Wielki
biały bolid o średnicy co najmniej 7 metrów, przeleciał nad Kurskiem,
Biełgorodem i Charkowskim Rejonem, z północy na południe, o godzinie 17:45 GMT,
w dniu 15 maja 1994 roku. Lot bolidu obserwowano na przestrzeni co najmniej 300
km. Zjawisko to widziało wiele osób, w tym także ekipa astronomów z
Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Charkowskiego, którzy meldowali
przelot tego bolidu i ocenili czas przelotu na 10 sekund, co oznacza, że jego
prędkość geocentryczna wynosiła co najmniej 30 km/s.
Miejsce
upadku bolidu znajduje się w odległości około 40 km na południe -
południowy-zachód od Charkowa, w okolicy wsi Ochoczije, i tak o tym pisze dr Władimir A. Zachożaj (dyrektor OAUC),
który odwiedził to miejsce z ekspedycją OAUC, w dniu 27 maja 1994 roku:
Na
skraju lasu zobaczyliśmy krater o średnicy 4 metrów i głębokości 1,5 metra,
pochodzący z eksplozji, której energia musiała być taka, jak po wybuchu 60 kg
TNT. Znaleźliśmy prawie 10 kg metalicznych odłamków w kole o promieniu 40-50 m
od centrum eksplozji. Las był powalony w promieniu 10 metrów od krateru, a
drzewa były opalone i podziurawione odłamkami.
Dwa
drzewa były całkiem spalone po północnej stronie krateru, prawdopodobnym
kierunku od przylotu. Wstępne analizy wykazały anomalne kompozycje związków
chemicznych: zawartość żelaza była wyższa, niż w przypadku „normalnego”
sztucznego satelity Ziemi czy załogowego statku kosmicznego. Koniecznym zatem
staje się zbadanie miejsca impaktu w przyszłości.
Widziałem
osobiście te odłamki, największy z nich miał kształt pokręconej i rozerwanej
wybuchem rury o długości 50 cm i średnicy 2-3 cm, z płytkimi wyżłobieniami na
powierzchni. Analiza chemiczna wykazała: Fe - 99%, Cu - 0,3%, Ni - 0,04% i Ti -
0,02%. Magnezu i glinu nie znaleziono w mierzalnych ilościach i skład chemiczny
PASUJE BARDZIEJ DO CIĘŻKIEGO CZOŁGU, A
NIE DO LEKKIEGO SATELITY!
Członkowie
ekspedycji powiedzieli mi, że nie był to także wybuch jakiegoś niewypału czy
niewybuchu z czasów II wojny światowej. Widziałem ablacyjne zacieki i ślady
opalenizny na odłamkach. Dr W. A. Zachożaj usiłował skonsultować się w
przedmiotowej sprawie z ekspertami wojskowymi, ale nie dało to żadnego
rezultatu.
Najwidoczniej
te artefakty nieznanego pochodzenia są obiecującymi kandydatami do uznania ich
za szczątki „kosmicznego złomu” NIE BĘDĄCEGO DZIEŁEM RĄK LUDZKICH! - który
zderzyły się okazjonalnie z Ziemią. Taka możliwość należy wziąć pod uwagę.
A.
W. Archipow
Instytut
Radioastronomii
Charków,
Ukraina
Szokujące?
No cóż – czyż nie miał racji Stanisław
Lem pisząc w jednym z opowiadań „Cyberiady” następujące słowa:
...I
nic z owej magnaterii nie zostało, okrom spinek metalowych, które wieśniacy z
osad Solary Małej znaleźli na swój brzeg przybojem mgławicznym wyrzucone...
Nic dodać,
nic ująć.
A zatem być może
jakieś fragmenty takiego „kosmicznego czołgu” spadł na Ukrainę siejąc ciężkimi
odłamkami wzdłuż trajektorii swego spadku? Kosmiczny wyścig zbrojeń wcale się
nie skończył i trwa nadal w najlepsze. Dlatego nie zdziwmy się, jak któregoś
dnia spadnie nam na głowy jakiś kosmiczny krążownik made in USA czy zdiełanyj w
Rossiji. Nie zapominajmy, że do tego klubu zaczynają wchodzić także
Chińczycy…
Cały czas odnoszę
(i to nie tylko ja) wrażenie, że kiedyś to już było. Dawno, dawno temu, zanim
nastąpiło zaranie naszej cywilizacji. Echa tego mamy w świętych księgach
naszych religii, w których mówi się wprost o wojnach bogów-astronautów, które
doprowadziły Ludzkość do upadku i początku Kali-juga – czarnych, żelaznych
czasów Kali – bogini miłości i śmierci. A historia ma to do siebie, że powtarza
się tyle razy, na ile jej na to pozwolimy!
Ale to już temat
z innej ballady…
Tekst i ilustracje –
„Tajny XX wieka” nr 27/2013, ss. 4-5
Przekład z j.
rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©