Powered By Blogger

poniedziałek, 4 listopada 2013

INCYDENT SALTA ‘95



Incydent w Salta (Argentyna), tak jak wiele innych przypadków na styku ufologii i militarnej aktywności Supermocarstw, stał się incydentem, który po obrośnięciu w coraz to nowe tajemnicze szczegóły i szczególiki rozpoczął samodzielny żywot, jako Legenda. Dokładnie jak w przypadku Ufokatastrofy w Roswell ‘47, Ufokatastrofy na Spitzbergenie ‘53 czy Ufokatastrofy na Kaukazie chodzi o misternie stworzony ufologiczny humbug, którego celem jest zamaskowanie właściwej tajemnicy. Tajemnicą tą jest najczęściej amerykańska, radziecka/rosyjska, chińska, czy w ogóle inna aktywność wojskowa czy kosmiczno-militarna w różnych punktach globu. Coś podobnego miało miejsce w prowincji Salta w Argentynie.

Sprawę tą ruszył znany warszawski ufolog – Kazimierz Bzowski, który zwrócił się do mnie z zapytaniem, czy wiadomo mi coś na temat katastrofy trójkątnego UFO w Argentynie w dniu 17 sierpnia 1995 roku. Ów NOL miał mieć niemal 200 m długości, zaś w rezultacie jego spadku zginęło około 200 Obcych. Nie zainteresowało mnie to zbytnio, ale dla zasady i na prośbę pana Bzowskiego zapytałem moich amerykańskich kolegów – Alberta Rosalesa z USA, Màrio Rangela z Brazylii, Fábio Allesa Zerpę oraz Francisco Fazio Baisa z Argentyny i kilku innych – czy jest im coś wiadomo na ten temat.

Po kilku godzinach otrzymałem całą serię odpowiedzi. Wynikało z nich, że faktycznie było takie wydarzenie w Argentynie, i pojawiła się nazwa miasta Salta w tekście Scotta Corralesa, który dostałem w hiszpańskiej i angielskiej wersji językowej. A oto streszczenie angielskiego tekstu mówiącego o incydencie w prowincji Salta:


Relacja Scotta Corralesa


Potwierdzono, że w dniu 17 lub 18 sierpnia 1995 roku doszło do ufokatastrofy w okolicach miasta Salta w Argentynie, która została dokładnie ukryta. Incydent wydarzył się w okolicach góry El Crestón koło miasta Metán w prowincji Salta. Tysiące ludzi widziało, jak UFO manewruje... trafiony rakietowym pociskiem przeciwlotniczym klasy powietrze – powietrze z nieznanego samolotu o trójkątnym kształcie, i spadł z nieba. W godzinę potem, mały samolot przelatując nad miejsce katastrofy także spadł na ziemię. Pilot zeznał potem, że wpływ energii elektromagnetycznej zmusił samolot do awaryjnego lądowania.

W międzyczasie miejsce ufokatastrofy zostało otoczone kordonem wojska argentyńskiego i obcych żołnierzy (z NASA lub DELTA), którzy osłaniali operację zaciemniania sprawy. Nie mogliśmy osobiście zobaczyć miejsca katastrofy ze względu na ogromne odległości, które musielibyśmy pokonać, ale dzięki swoim kontaktom udało się nam dowiedzieć, że wśród szczątków wraka pojazdu znaleziono dziwnie wyglądające zwłoki... NOL był w kształcie dysku i mierzył około 600 stóp (200 m) średnicy. Pogłoski mówiły o 200 martwych Ufitach, którzy zostali przesłani do Mendozy, a dalej samolotem do USA.

Badacz UFO – Guillermo Aldunati – jeden z największych argentyńskich ufologów i autor zacytowanego powyżej faksu nie był w stanie prowadzić dochodzenia, a to ze względu na odległość – ponad 500 mil (ponad 800 km) jak to wynikało z faksu, ale implikacje tego faktu wystarczyły, by przyprawić kogoś o ból głowy. Obraz niesamowitej bitwy powietrznej nad pampasami pomiędzy nieprawdopodobnymi statkami powietrznymi został bardzo szybko zmieniony w płytką, wygasającą sensację. Cała historia przypominać zaczęła rychło jakiś epizod filmowy, boż ani nawet najpotężniejsze mocarstwo światowe czy najściślejsza konspiracja nie byłoby w stanie schować bez śladu 200 martwych ciał Kosmitów przed publiką.

Tym niemniej, coś dziwnego i tajemniczego zdarzyło się w tym odległym, północnym regionie Argentyny, na co dowodami są relacje ludzi i storturowany krajobraz – cokolwiek uderzyło wtedy w grunt, zmiotło tamtejszą roślinność i pozostawiło głębokie blizny na okolicznych wzgórzach. Impakt tego obiektu spowodował silne wahnięcie się sejsmografów i sejsmometrów w odległości 90 mil (144 km) od jego epicentrum.

Zgodnie z doniesieniami prasowymi, grupa poszukiwawczo-ratunkowa z Rosario de Lerma, położonego 150 mil (240 km) od miejsca katastrofy, udała się na miejsce w celu podjęcia akcji ratowniczej. «nie mieliśmy pojęcia, co tam się stało» - twierdzi Pedro Olivera, szef zespołu ratowniczego. Olivera stwierdził potem, że oficjele wypowiedzieli się za członkami jego grupy, że «nieznany obiekt eksplodował w powietrzu», ale nie dodali niczego dalej. Ekipa ratunkowa odwiedziła Cerrillo, La Merced, Carril i inne miasta, zatrzymując się w każdym i znajdując podekscytowanych świadków, którzy opowiadali im o niezwykłym spektaklu na niebie, a następnie eksplozji oraz drżeniu ziemi pod ich stopami.

Ufo nad Cachi

NL nad Cachi

UFO nad selwą


Jak w Tungusce...


Ekipa Olivery poczuła się nieswojo, kiedy wreszcie dotarła do podnóża góry Mt.Crestón o wysokości 9.000 stóp (ok. 3.000 m), gdzie zobaczyli zniszczoną roślinność i zmiażdżone skały, zaś pośrodku zniszczonego obszaru znaleźli oni jakiś metaliczny obiekt, od którego odbijały się promienie słoneczne. Ratownicy powiadomili przez radio swych przełożonych oznajmiając im, że znaleźli ten obiekt. Bez żadnych dalszych wyjaśnień przełożeni polecili ekipie przerwać akcję i wycofać się do bazy.

Ale na tym się nie skończyło, bo 18 sierpnia 1995 roku, wieśniacy i mieszkańcy miasteczek opowiadali o samochodach terenowych, którymi jechali jacyś ludzie mówiący po angielsku, zmierzających na miejsce katastrofy. Relacja anonimowego pracownika technicznego Uniwersytetu w Salta jest szczególnie ciekawa: najwidoczniej cudzoziemska ekipa miała wsparcie z lokalnego uniwersytetu oraz specjalistów z pobliskiej elektrowni jądrowej. Cudzoziemcy – wedle tego oświadczenia – przywieźli z miejsca katastrofy kawałki cienkiego, metalicznego materiału przypominającego aluminium. Metal ten odkształcony, szybko powracał do poprzedniego kształtu i miał niezwykłą konsystencję. Kontakt ten stwierdził ponadto, że wszyscy pracownicy zostali poinstruowani, iż znalezione fragmenty są odłamkami meteorytu, które zostaną pokazane przedstawicielom mediów.

Raúl Cordóba – dziennikarz z Salta – udzielił w dniu 1 września 1995 roku wywiadu stołecznemu dziennikowi «Buenos Aires Crónica», w którym oświadczył on, że «... nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że personel NASA chciał ukryć prawdę w towarzystwie uczonych z Narodowego Uniwersytetu w Salta, który jest zazwyczaj wciągany w tego rodzaju działania i nie opowiada się z nich przed nikim.»

A co z pilotem, o którym wspomina faks pana Aldunati’ego? Nazywa się on Antonio Galvagno, jest rolnikiem, który latał od farmy do farmy rozpytując ludzi o to wydarzenie. Wszyscy świadkowie zgadzali się, co do opisu obiektu: wielki, srebrzysty, w kształcie rury czy walca, który eksplodował w powietrzu przed uderzeniem w ziemię.

Kiedy przelatywał on swym małym samolotem pomiędzy dwoma wzgórzami, to zauważył pas spalonej roślinności. Wyglądało to według jego słów tak, jakby ktoś nalał benzyny w prostej linii i podpalił ją. Galvagno wylądował na noc z postanowieniem zbadania intrygującego obszaru następnego ranka. Kiedy wystartował następnego dnia, stało się coś nieprzewidzianego: dwa silniki jego maszyny raptem stanęły, zaś samolot zleciał ze swego pułapu tak, jakby znajdował się w próżni. Galvagno miał wylatane 600 godzin za sterami i tylko dzięki doświadczeniu udało mu się wylądować na stoku wzgórza.


A zatem UFO?


Tego nie wie nikt. Mówi się, że mógł to być meteoryt, NOL, nowy super-tajny samolot, satelita szpiegowski czy wreszcie amerykański ćwiczebny ICBM. Oczywiście każde z tych wyjaśnień może być prawdziwe. Mnie zaciekawiły tutaj podobieństwa do znanych mi niezwykłych incydentów, których autentyczności nikt nie kwestionuje, i tak:

1.       Istnieje podobieństwo w opisach tej ufokatastrofy z obserwacjami dokonanymi w czasie przelotu nad naszym krajem Wielkiego Bolidu Polskiego w dniu 20 sierpnia 1979 roku – UFO w kształcie rozpłomienionego walca czy rury;
2.      Istnieje pewne podobieństwo w opisach z obserwacjami dokonanymi w dniu 30 czerwca 1908 roku – chodzi o kształt słynnego Meteorytu Tunguskiego i eksplozję, która zakończyła żywot obu tych obiektów;
3.      Istnieje podobieństwo pomiędzy kształtami zniszczeń roślinności w przypadkach Salta i Tunguskim;

Zatem można stwierdzić, że mogło to być zjawisko   tego samego  typu i z tej samej parafii. Wydaje się zatem, że mamy do czynienia ze zjawiskiem   podobnym   fenomenologicznie do słynnego Meteorytu Tunguskiego, ale nie tożsamym. Obecność Amerykanów – bo w grę mogli wchodzić tylko Amerykanie – jest znamienna i oczywista. Oni tam już byli, bo wiedzieli, że do tego wydarzenia dojdzie!

Co to zatem być mogło? – albo była to nowa technologia testowana w największej tajemnicy – wszak takich przypadków w Argentynie musiało być więcej, co niejednoznacznie wynika z opinii red. Cordóby, a co oznacza, że Argentyna jest wykorzystywana przez Amerykanów jako poligon kosmiczny (zrzutowisko kosmicznego złomu, lądowisko sztucznych satelitów czy tajnych stacji kosmicznych CIA, NSA, itp. agencji), poligon lotniczy dla ultra-tajnych samolotów czy pojazdów suborbitalnych i orbitalnych z napędem nuklearnym (całkiem prawdopodobne), albo wreszcie technologii rodem ze Strefy-51 (antygrawitacja, napęd MHD, itp.).


Także i w Europie Środkowej


Nawiasem mówiąc, to przypomina mi się tajemnicze wydarzenie z poligonu koło Węgorzewa, kiedy to wieczorem 15 marca 1995 roku (też 1995 roku!!!) spadł tam dziwny, dyskokształtny obiekt, który został zabrany stamtąd przez żołnierzy GROM-u i jakichś cywilów. Kto wie, czy nie byli to pracownicy CIA wykonujący zlecenie NASA, albo pracownicy NASA lub wojskowi z USAF lub – co jest najbardziej prawdopodobne – z US Space Forces, którzy po prostu zabrali z Węgorzewa swoją zabawkę i wyjechali z nią do Stanów? W kontekście tego, co opisali Argentyńczycy taki scenariusz wcale trzyma się kupy...

Nieco wcześniej mieliśmy podobny przypadek w Jerzmanowicach pod Krakowem. Sprawa jest znana, więc poprzestanę jedynie na przypomnieniu daty – 14 stycznia 1993 roku.

Jak widać, wydarzenia z Argentyny mają swój odpowiednik u nas w Polsce. Także na Słowacji mieliśmy tajemniczy przypadek zabrania artefaktu z podziemi Koszyc – chodzi o słynny przypadek zabrania tzw. Radioartefaktu Koszyckiego w sierpniu 1996 roku, który to incydent został opisany na łamach „Nieznanego Świata” przez dr Miloša Jesenský’ego, a także w jego książce pt. „Bohové atomových válek” (Ústi nad Labem 1998). W tym przypadku mogło chodzić o przedstawicieli rosyjskiego GRU czy ANB lub wojskowych z  Космических Войск РФ... Nie zapominajmy bowiem, że Słowacja w tym czasie jeszcze należała do strefy wpływów Federacji Rosyjskiej.

Podsumowując można tylko powiedzieć, że wyścig technologiczny trwa i wszystkie strony tych zawodów: USA, Rosja, Chiny, UE, Japonia i Brazylia zrobią wszystko, by osiągnąć choć minimalną przewagę. W tym wyścigu minimalna przewaga przelicza się na miliardy dolarów, rubli, jenów czy euro, więc NASA, RAK, ESA czy inne agencje kosmiczne mają się o co bić. Opisane powyżej wydarzenia wydają się to potwierdzać.

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. W prowincji Salta odnotowuje się wiele Obserwacji Dalekich i Bliskich Spotkań w „prawdziwymi” UFO. Dla mnie jest to dowód wprost na to, że dzieje się tam coś tajemniczego, co ma związek z Kosmosem i energią jądrową, a to z kolei przyciąga NOL-e i Ufitów jak magnes. Wygląda na to, że jak w przypadku USA, UE, Rosji czy Turcji, co kiedyś opisałem na stronach „Nieznanego Świata” – Oni pilnują naszych poczynań i śledzą nas na każdym kroku, dbając przede wszystkim o swoje własne bezpieczeństwo...


Opinia eksperta


      Pisze do mnie Kazimierz Bzowski w e-mailu z dnia 4 czerwca 2004 roku:

Ponieważ Robert Leśniakiewicz wysyła maile do Was wszystkich, nie tylko do mnie, wydaje mi się, że należy się również i Wam garść uwag z mojej strony odnośnie poruszonego incydentu z Argentyny z 1995 r.
Nie mam znajomych korespondentów rozsianych po całym świecie jak Robert, swoje informacje ze świata ściągam z Internetu dzięki łączu stałemu (24 godz. na dobę), siedząc po kilkanaście godzin dziennie przy komputerze, Dlatego mogę przeskakiwać z kraju do kraju i wyłapywać to co mnie interesuje. Zapewne wiecie, że jestem „ufologiem” od wielu już lat, bo od z górą 38-miu. Interesując się sprawami UFO w pierwszym rzędzie interesowało mnie : w jaki sposób „oni” (obcy, Aliens) do podróży poprzez bezmiar kosmosu omijają czas? Jak to robią, że pojawiają się u nas prawie natychmiast ?
Wielu ufologów jest zdania, że przybywają oni z układu Plejad, z Wolarza, Oriona i innych konstelacji - a za każdym razem są to odległości liczone w setkach lat świetlnych. Dodać warto, że w żadnym z rozbitych UFO nie stwierdzono: zapasów pożywienia, zapasów sprężonej lokalnej dla tych "ich planet" atmosfery do oddychania, zapasów "części zamiennych", aparatury do podtrzymywania życia itp. Te "braki " mówią, że prawdopodobnie "kontakt" UFO z Ziemią następuje natychmiast - lub prawie natychmiast. Czy nauka zna taki sposób ? Chociaż wydaje się to paradoksalną niemożliwością - ale TEORETYCZNIE - tak. Jest to zawarte w Teorii Względności. Ponad 38 lat poświęciłem na znalezienie odpowiedzi: „jak oni to robią?”. Na nasze obserwacje zjawiska zwanego "UFO" nakłada się nasz własny, „techniczny” punkt widzenia. Ich zachowania się w naszej atmosferze przyrównujemy do naszych możliwości technicznych i do naszych obaw. Na przykład to, że „Obcy” penetrują, obserwują, szpiegują nasze ludzkie poczynania w zakresie energii atomowej, jądrowej i podobnych..
Już dawno amerykańscy wojskowi stwierdzali, że UFO jest wszędzie tam gdzie są składy broni atomowych czy termojądrowych. Owszem, są. Ale wcale nie dlatego że ich to interesuje... Po prostu dlatego, że w tych okolicach są emitowane do atmosfery energie o najwyższych częstotliwościach drgań (promieniowanie gamma, X.) Jaki to ma związek z ich obecnością tam ?
Oni są tam zawsze, tyle tylko że nie są obserwowalni przez nasze zmysły.
Dlatego często można użyć W DZIEŃ noktowizora, by zobaczyć ich obiekty i ich samych, tam gdzie ktoś-kiedyś widział ich obecność nocą... Obecność i obserwowalność UFO potęguje się tam, gdzie w danej okolicy istnieją anomalne poziomy energii fizycznych: tam, gdzie gwałtownie wzrasta lub gwałtownie maleje pole grawitacyjne; tam, gdzie manifestują się promieniowania gamma (nawet o niewielkim natężeniu); tam, gdzie pojawiają się nie-normalne poziomy pola magnetycznego i elektrycznego.
Dlatego wielu badaczy zaczyna w swych dociekaniach i badaniach terenowych używać dozymetrów i magnetometrów. Ostatnio w TV pojawia się kilkukrotnie film z serii Discovery, w którym pokazuje się jak studenci z jednej z uczelni w USA próbują naśladować crop-circles. Jeśli jeszcze raz zobaczycie ten film - zwróćcie uwagę: pod koniec projekcji lektor mówi o helikopterze, który chciał z góry sfotografować piktogram - i nagle na wysokości około 100 m nad ziemią utracił siłę nośną i opadł na wysokość kilku stóp, pomimo że silnik pracował pełną mocą i wirnik rotował jak należy...Cóż takiego się wówczas stało?
1) Utrata zdolności zachowania wysokości mogła być spowodowana gwałtownym wzrostem pola grawitacyjnego w obszarze przestrzeni zawartym pomiędzy "100 m nad ziemią" a "kilka stóp nad ziemią".
2) W tych warunkach helikopter był "jakby w próżni", łopaty wirnika kręciły się a helikopter mimo tego spadał....
To samo wystąpiło w większej skali w Salta w 1995 r. w odniesieniu do    rurowatego obiektu UFO i do samolotu pilota Galvagano. Tu zacytuję urywek tekstu, który przekazałem dwa dni temu p. Leśniakiewiczowi:

Wojskowe radary namierzyły obiekt gdy był na wysokości 3.370 m Argentyńska gazeta "Quiciencia electronico" podała 26.10.1996, że w tym samym rejonie rozbiło się w ubiegłych latach 68 UFO.

i dalej:

Pilot samolotu mający za sobą 6000 godzin lotu twierdził, że lecąc nad tym terenem na wysokości około 3000 m. zawsze traci siłę nośną i jego samolot spada jak kamień o około 1000 metrów i tylko dzięki rutynie kilka razy udało mu się wyprowadzić maszynę kilkadziesiąt metrów nad ziemią...

i dalej :

Jak podaje lokalna gazeta "Diario Norte"- kolejne UFO rozbiło się tam
25 stycznia 2000 r....

Zdaniem p. Leśniakiewicza za całą sprawą z Salta stoją siły wojskowe argentyńskie, może USA a może jeszcze inne. Fakt, że "teren otoczyło wojsko" i że "nadjechały tam samochody z ludźmi mówiącymi po angielsku" - świadczą o tym, że wojsko tym się interesuje (to zresztą nie nowina). Jednakże całość wypowiedzi p. Leśniakiewicza sprowadza się do tego, że w sprawach UFO i pierwsze i ostatnie słowo ma tylko wojsko. Ja uważam inaczej, że wojsko owszem, interesuje się tym, ale tylko tyle...
W kontekście zjawisk UFO istnieją zjawiska, które badacz może sprawdzać instrumentalnie, często zresztą w sposób przez niego nie przewidziany: np. za pomocą zdjęć wykonywanych przez przypadkowe osoby. Nie za wszystkimi zdarzeniami muszą koniecznie stać "siły wojskowe". Opowiem pokrótce zdarzenie z maja 1996 r. z Warszawy. Byli wówczas w Warszawie fizycy z Niemiec, pp. Grażyna Fosar i Franz Bludorf, Po wizycie u mnie pojechali na kilka godzin do p. Miłosłwa Wilka, odkrywcy "Sieci Wilka". Tam przez 4 godziny automatyczna kamera video 8 mm filmowała całe otoczenie wewnątrz pokoju, w którym Wilk demonstrował swoje osiągnięcia. F. Bludorf wykonał też zdjęcia na 5 rolkach filmu KODAK 400.
Około godz. 16-tej odjechali z Warszawy samochodem do Berlina a 15 minut przed północą miałem telefon z Berlina od p. Fosar. Mówiła, że z 5 rolek filmu Kodaka, są na nich dwa zdjęcia: Pałacu Kultury w Warszawie i jedno, ich ze mną. Poza tym „czysta taśma”. Nie naświetlona. Tak samo 4 godziny nagrania video kamerą – „czysta taśma”. Żadnego zapisu. P. Fosar pytała mnie czy wiem co się mogło stać. A jakie jest WASZE zdanie ? Co spowodowało, że nie naświetliło się 5 rolek filmu i taśma elektroniczna w kamerze? Jaki to ma związek z UFO ? A ma....
W roku 1984 w Szczecinie odbywał się Zjazd Ufologiczny. Przed rozpoczęciem obrad pojawiła się ekipa TV Szczecin, która kamerą filmową 16 mm chciała nakręcić reportaż o tej imprezie. Mieli rolkę 120 metrów filmu, więc
pierwsze 30 m nakręcili na klatce schodowej z ufologiem z Lublina. Później przeszli na pustą jeszcze salę obrad i sfilmowali ją też. Następnie do barku kawowego, gdzie siedziałem z p. Wilkiem i zrobili z nami wywiad, na końcu z p. R. z Krakowa. Miało to iść tego samego dnia wieczorem w programie, ale nie poszło... Za to następnego dnia rano, gdy znów byłem w barku z Wilkiem przy kawie - weszła ta sama ekipa z krzykiem z daleka: panie Bzowski, jak pan to zrobił?

Okazało się, że zamiast ufologa z Lublina, widoku sali i wywiadu z p. R. była „czysta taśma” natomiast wywiad ze mną i Wilkiem nagrał się pięknie... Co mieliśmy im powiedzieć? Że cała impreza była na „podglądzie UFO”, że kręcili wywiady na trasie przebiegu szerokiego „Kanału Wilka” a tylko barek kawowy był poza kanałem?

Pozdrawiam wszystkich –

 Kazimierz Bzowski

Tyle nasz ekspert. Niestety, po awanturze w Roswell i filmie Ray’a Santilli’ego trudno jest uwierzyć w te dziesiątki rozbitych UFO na argentyńskiej pampie. Spiskowa Teoria Dziejów w tym przypadku zwraca się przeciwko samej sobie – zgodnie z zasadą, że co za dużo to niezdrowo... W tym przypadku zawsze będę niewiernym Tomaszem. Nie mówiąc już o tym, że Kosmici pozwalają sobie na zestrzelenie kilkudziesięciu maszyn i nic?...

O wiele bardziej przemawia do mnie teoria głosząca, że UFO = pojazdy spoza czasu, bowiem wyjaśnia ona wszystkie fenomeny z UFO związane i co więcej – pasują do niej wszelkie niesamowite zjawiska, w których mieszczą się Obserwacje  Dalekie, Bliskie Spotkania, a nawet „kanały” z teorii inż. Wilka!

Jordanów, 2004-06-07