J. F. Kennedy - 35. prezydent USA
Dnia
22 listopada 2003 roku mija okrągła 40. rocznica najsłynniejszego mordu
politycznego świata. Tego właśnie dnia, cztery dziesięciolecia temu zamordowano
35. prezydenta USA – Johna Fitzgeralda Kennedy’ego (1917-1963). Zagadka
tej zbrodni nie została nigdy rozwiązana, mimo wysiłków policji, FBI, Secret
Service i innych agend rządowych Stanów Zjednoczonych.
Niejednokrotnie
zastanawiałem się, kto miał powody, by zabić prezydenta supermocarstwa i w
miarę czytania obfitej lektury przedmiotu doszedłem do wniosku, że lista
potencjalnych zabójców jest długa, a nawet bardzo długa. Wreszcie podzieliłem
ich na grupy i wyszło mi, że JFK mógł być zamordowany przez:
1.
KGB na rozkaz Nikity Siergiejewicza
Chruszczowa (1894-1971) za upokorzenie jego i Związku Radzieckiego przed
całym światem w czasie kryzysu kubańskiego w 1962 roku;
2.
Jak wyżej za kryzys berliński w 1961
roku;
3.
DGI na rozkaz Fidela Castro za to
samo, co w pkt. 1.
4.
Jak wyżej za nieudaną inwazję w Zatoce
Świń;
5.
Emigranci kubańscy za zdradę w Zatoce
Świń;
6.
CIA za inwazję w Zatoce Świń i kilka
innych nieudanych akcji przeciwko Castro;
7.
FBI na rozkaz jego szefa Edgara
Hoovera (1895-1972), który obawiał się zdjęcia ze stanowiska za swe błędy.
8.
US Army za ukręcenie łba kilku „czarnym
projektom” – pomysł rodem z Archiwum X, ale też realny, gdyż szło o
ogromne pieniądze;
9.
Mafia, Cosa Nostra i inne grupy
przestępcze, które wsparły Kennedy’ego, a który potem nie wywiązał się z danych
obietnic – sytuacja przypomina dokładnie to, co ma teraz miejsce na Litwie.
Czyżby prezydenta Paksasa też czekała kulka od rosyjskiej mafii???
10.
Zdradzony mąż, czy kochanek jednej w licznych
kochanek Kennedy’ego. Może nawet kilku, którzy się sprzysięgli przeciwko
uwodzicielowi. Wszak Kennedy był znanym kobieciarzem...
11. Prokomunistyczny ekstremista w rodzaju Lee
Harveya Oswalda, którego oskarżono o to morderstwo, ale wszystko wskazuje
na to, że był on tylko kozłem ofiarnym;
12. Osobnik
niezrównoważony psychicznie, który pragnął zaistnieć medialnie – takich w USA
zawsze było, jest i będzie pod dostatkiem;
13. Ochrona osobista JFK
z różnych względów;
14. Wietnamscy komuniści
za rozpoczęcie interwencji w Wietnamie w 1961 roku;
15. Członek klanu Trujillo za zamach na prezydenta
Dominikany L. Trujillo (?-1961), za którym to zamachem stała CIA;
16. Richard Milhous
Nixon (1913-1994) z zemsty za przegrane wybory;
17. Lyndon Baines Johnson (1908-1973) z
żądzy władzy...
18. Nieznana osoba z
nieznanych motywów.
Lista
jak widać jest długa. Im dłużej nad nią się zastanawiałem, to tym dłużej
wychodziło mi na to, że brakuje w niej jeszcze jednego elementu:
19. Pierwsza Dama
Ameryki za liczne romanse JFK z innymi kobietami...
W
tym czasie Pierwszą Damą była Jacqueline Bouvier-Kennedy a potem także i
Onassis. Zastanawia mnie to, że nikt nie wysunął tej hipotezy. A
powinien. JFK był dziwkarzem pierwszej wody, co stanowiło tajemnicę poliszynela.
W tej niecnej działalności pomagał mu prokurator generalny Stanów
Zjednoczonych, jego młodszy brat Robert Francis Kennedy (1925-1968), który
również został zamordowany w niejasnych okolicznościach przez niejakiego Sirhana
B. Sirhana w dniu 5 czerwca 1968 roku.
Zleceniodawcą
lub zabójcą JFK mógł być rzeczywiście ktoś z wymienionych w pkt. 1-18. Być może
nawet – a jest to hipoteza całkiem nieźle broniąca się – mogło być kilku,
niezależnie od siebie działających – zabójców! Co na to wskazuje? Przede
wszystkim analiza samego zamachu, w czasie którego – jak pokazał to Bogusław
Wołoszański w swych programach z cyklu „Sensacje XX wieku” - strzelano do JFK z czterech różnych miejsc co
najmniej 5-krotnie. To pewnik, bo udowadnia to analiza ścieżek dźwiękowych
filmów nakręconych przez liczne ekipy TV i filmowców-amatorów. Strzelano przy
tym z różnej broni i różną amunicją. Można sobie zatem wyobrazić, że strzelali
np. L. H. Oswald, snajper z mafii czy Cosa Nostry i snajperzy z US Army. Albo
zdradzony mąż. Albo mordercy wynajęci przez KGB czy DGI. W tym dniu, w Dallas
zogniskowały się dwa a może trzy spiski, których cel był jeden – sam JFK we
własnej osobie...
A
może było inaczej? Może działał ktoś, kto stał od samego początku poza wszelkim
podejrzeniem? Ktoś, kto jednak miał potężny motyw, by zemścić się na niewiernym
mężu, który przez tyle lat systematycznie zdradzał i upokarzał kobietę, z którą
dzielił życie...
Tym
kimś była Jackie Kennedy. Oczywiście to nie ona zamordowała JFK, ale mógł to
zrobić ktoś z jej rodziny, przyjaciół czy znajomych. Popatrzmy na
zastanawiający ciąg gwałtownych wydarzeń – najpierw umiera w do dziś niewyjaśnionych
okolicznościach kochanica JFK – bożyszcze milionów mężczyzn na całym świecie,
bogini seksu Ameryki lat 50. XX wieku – Marylin Monroe, a właściwie Norma
Jane Baker vel Mortenson (1926-1962). Podobno przedawkowała środki
nasenne. No cóż – barbiturany popijane alkoholem stanowią silnie działającą
truciznę. A trucizna rzadko stanowi męską broń. Sztylet, kastet, pałka,
rewolwer tak – ale nie trucizna. Trucizną zazwyczaj posługują się kobiety...
Trudno sobie wyobrazić, że morderca zakradł się do willi MM i najpierw nakarmił
ją na siłę pigułkami, a potem wlał jej do gardła whisky. To nie ta metoda i nie
ten morderca. Tu raczej obyło się bez przemocy – rzekłbym – elegancko...
Nie
to, co z JFK. Ten umierał postrzelony trzema kulami. I od razu zaczęła się
koronkowa akcja zacierania śladów i tropów wiodących do zbrodniarzy.
Aresztowano Oswalda, którego potem zastrzelił Jack Ruby vel Rubinstein,
który z kolei zmarł na raka płuc już w więzieniu. To tak, jak w powieściach Alistaira
McLeana prawdziwy morderca zatrzaskuje kolejne drzwi mogące prowadzić do
odkrycia prawdy, zabijając wszystkich świadków. To była naprawdę benedyktyńska
robota! I nadzwyczaj skuteczna, bo wyeliminowano wszystkich, którzy mogli mieć
związek z zabójstwem JFK, poza – oczywiście – osobą głównego zleceniodawcy.
Po
JFK śmierć dosięga jego powiernika i pomocnika – brata Roberta. Zabił go jakiś
psychopata, podatny na sugestię hipnotyczną – jak twierdzi powołany już tutaj
Bogusław Wołoszański. I znowu motywem mogłaby być zemsta. Za co? –
najprawdopodobniej za jego wcześniejsze brudne sprawki...
Nie
ma co żałować obu braciszków, bo obaj byli siebie warci. Żal mi Jackie, która
musiała przeżyć z nimi autentyczne piekło – będąc na zewnątrz Pierwszą Damą
Ameryki, była jednocześnie zdradzana i poniżana przez swego męża-kobieciarza. I
jeżeli to ona (lub ktoś z jej otoczenia – może sam Arystoteles Onassis???)
stoi za tym zabójstwem, to wcale, ale to wcale się jej nie dziwię. Potrafię ją
zrozumieć.
Jak
więc widzimy, n i e m a
żadnej klątwy Kennedych – to, co ich spotkało, sami sobie napytali
mieszając politykę ze swoją prywatą, (skądś to znamy!?). To, co tu napisałem,
jest tylko hipotezą, ale być może tak właśnie – jak sądzę - należy patrzeć na
tą zagadkę historii ubiegłego wieku.
Tak
nawiasem mówiąc, to przypomina mi to dość dokładnie dziwne śmierci członków
rodziny cesarza Franciszka Józefa, którego żona Sissi i syn –
arcyksiążę Rudolf[1]
zginęli z rąk zamachowców w niewyjaśnionych do końca okolicznościach. Podobnie
jak w Ameryce, także i tutaj przyczyną mogła być urażona duma i zwyczajna
zemsta... Jak w antycznej tragedii. Pod tym względem nic się nie zmieniło, ani
na jotę. Ludzie i ich emocje nic się nie zmieniły o czasów Arystofanesa i
Sofoklesa czy Homera...
[1] Drugi syn – arcyksiążę
Ferdynand też zginął z rąk zamachowców w Sarajewie, co stało się casus belli
I Wojny Światowej...