Iwan Barykin
D. Holtom wymyślił znak Pacyfik nałożywszy na
siebie dwie początkowe litery słów Nuclear
Disarmament (nuklearne rozbrojenie).
W alfabecie semaforowym literę N wyrażają dwie chorągiewki opuszczone w dół po
skosie, zaś literę D wyraża jedna chorągiewka opuszczona w dół, a druga
wzniesiona nad głową. Całość przypomina krzyż z ramionami połamanymi ku dołowi…
Otrzymany polon wysyła się samolotem do
stanu Nowy Meksyk, gdzie wykorzystuje się go do produkcji bomb atomowych. Polon
produkuje się z bizmutu. Na dzień 1.IX.1945 roku, produkcja fabryki wynosi 300
Ci (kiurów) polonu na miesiąc, a teraz doprowadzono do 500 Ci… Krótki opis
produkcji polonu przesyłam wam pocztą specjalną.
[Polon-210
otrzymuje się z rozpadu izotopu bizmutu-209, który po wyemitowaniu z jądra
neutronu i kwantu gamma przechodzi w bizmut-210 a następnie po przemianie beta w
polon-210 i szybki elektron. Można to zapisać wzorem:
209Bi*(n,γ) 210Bi* => 210Po* + β-
Wszystkie
izotopy biorące udział w tej reakcji są radioaktywne – przyp. tłum.]
Takie
lapidarne doniesienie napłynęło z GRU Sztabu Generalnego w dniu 22.XII.1945
roku. Zostało ono natychmiast dostarczone naczelnikowi Oddziału „S” NKWD –
generałowi-porucznikowi Pawłowi Sudopłatowowi. Ten zaś przesłał to dossier I. W. Kurczatowowi. Nie podano rzecz jasna źródła tej informacji,
było ono ściśle tajne.
Ł. P. Beria
Od czego FBI boli głowa?
Dnia
13 lutego następnego roku, do odpowiadającego wraz z narkomem Berią (narkom – narodowy komisarz czyli
radziecki odpowiednik ministra – przyp. tłum.) za atomowy projekt, skierowano
pełny opis technologii produkcji polonu. Amerykanie, wedle słów wiarygodnego
źródła, używali do zainicjowania eksplozji źródła neutronów. (Radioizotop
polon-210 nadaje się do tego celu – przyp. tłum.)
Już
po roku 2000 ujawniono, że tym wiarygodnym źródłem Delmar był radziecki wywiadowca
tzw. nielegał Żorż (George) Kowal. Został on odtajniony w listopadzie 2007 roku
po wyjściu dekretu o przyznaniu mu pośmiertnie tytułu Bohatera Rosji.
Do
tego dnia w FBI łamią sobie głowy nad tym, kim on był ten Żorż Kowal, jakie
tajemnice atomowe przekazał stronie radzieckiej, kiedy i gdzie się urodził? Tak
więc FBI nie dowiedziało się, jak Kowal w latach 30. znalazł się w ZSRR, a w latach 40. powrócił do USA,
gdzie został powołany do wojska.
Człowiek
z wyższym wykształceniem inżynierskim (ukończył on Moskiewski
Chemiczno-Technologiczny Instytut im. D. Mendelejewa, czego Amerykanie nawet
się nie domyślili), zaskoczył komisje poborową swym intelektem i skierowano go
na specjalne kursy w CalTech-u, a po ich ukończeniu skierowano go do ultratajnych
prac w ośrodku atomowym w Oak Ridge, TN.
Żorż Kowal
Jak zwerbowano aspiranta
W
argusowe oczy radzieckiego wywiadu wojskowego, Żorż Kowal wpadł pod koniec lat
30. W GRU stało się oczywistym, że aspirant MChTI Kowal jest członkiem
Komunistycznej Partii USA, święcie wierzy w ideały komunizmu i gotów jest oddać
za nie życie. Mieszkając w USA, w mieście Sioux City, IA, nie ukrywał on przed
innymi swych sympatii dla ZSRR. Uwagę GRU zwróciło także i to, że Kowal
interesował się w ramach swych chemicznych badań także wszelkimi truciznami.
Na
aspiranta MChTI zwrócono uwagę w 1938 roku, kiedy doszło do nagłej konieczności
zamiany rezydenta Arthura Adamsa
(ps. Achilles) w Nowym Jorku. Adams podpadł pod zainteresowanie kontrwywiadu
NKWD po obwinieniu go o kontakty z trockistami. Poza tym nie był zamieszany w
zakup dla ZSRR nowoczesnych silników lotniczych po zawyżonej cenie. Na jego
miejsce planowano postawić aspiranta Kowala, na co on się zgodził.
Po
zakończeniu kursów specjalistycznych, Żorża zaznajomiono z wszelkimi tajnikami
tajnej pracy i nadano mu pseudonim operacyjny Delmar (po hiszpańsku „na morzu”
– przyp. aut.) I tak zaczęły się operacje po uplasowaniu go w Stanach
Zjednoczonych. Ale zdarzyło się coś n nieprzewidzianego: kierownictwo GRU
chciało wykazać NKWD, że Adams jest niewinny i ze go wrobiono. Z Adamsa zdjęli
wszystkie oskarżenia, przywrócono go do służby i skierowano do USA. Ale to nie
stanęło na drodze Delmara. Jego zadaniem stało się zdobywanie tajnych informacji
i pracach nad amerykańskimi bojowymi środkami trującymi - BŚT.
Kowal
wyjechał za ocean i osiedlił się w Nowym Jorku, gdzie nawiązał łączność z
Centralą i otrzymał zadanie przygotowania się do pracy, która była mu
familiarna po profilu. Ale nie mógł on tego od razu wykonać. Fałszywe dokumenty
i zmyślone nazwisko mogły ściągnąć nań uwagę FBI. W takim razie Moskwa poleciła
mu posługiwać się swoimi zwykłymi, autentycznymi dokumentami, zgodnie z którymi
Kowal jakoby cały czas zamieszkiwał w Sioux City. To była zupełnie inna sprawa.
Kowal zatrudnił się w firmie sprzedającej przybory elektryczne komiwojażerom z
prawem wyjazdów służbowych do Europy.
Ale
w 1943 roku, nieoczekiwanie powiadomił on Centralę o tym, że wcielają go do
armii. Ale wszystkie próby firmy „wymigania” go od wojska, zdolnego pracownika
i członka rady dyrektorskiej nie dały rezultatu. USA były wciągnięte już w II
Wojnę Światową i każdy żołnierz był potrzebny. Centrala poleciła Delmarowi
zrobić wszystko, by nie pójść do wojska i wykorzystać każdą możliwość – np.
słaby wzrok. Ale jak się nie dało tego uniknąć, trzeba było – jak poradził mu
jego moskiewski nastawnik – pójść do
wojska. W Centrali nawet nie pomyśleli nad tym, jaki to będzie szczęśliwy traf!
Komisja skierowała go na specjalistyczne kursy, po ukończeniu których
skierowano go do obiektu, gdzie pracowało się nad radioaktywnymi materiałami.
Polowanie na bombę
W
sierpniu 1944 roku, szeregowy Kowal dostał się do ściśle tajnego obiektu do
tajnego miasteczka Oak Ridge – pierwszego amerykańskiego miasta atomowego.
Wokół niego gen. bryg. Leslie Groves utworzył martwą strefę, nie dopuszczając
do niej nawet agentów FBI „wsadzających nos tam, gdzie nie trzeba”. Polegał on
tylko i wyłącznie na kontrwywiadzie wojskowym. Jeszcze przed wyjazdem do Oak
Ridge Delmar spotkał się z rezydentem i przekazał mu informację o swoim
skierowaniu. Wywiadowcy opracowali sposoby łączności i przekazali tajne
dokumenty. Jak wspominał później Gieorgij
Abramowicz (jak przedstawił się przedstawiciel Centrali) wjazd do Oak Ridge
był pilnie strzeżony. W zakładzie pracowało parę tysięcy uczonych, inżynierów i
pracowników technicznych (a poza tym agenci FBI i kontrwywiadu wojskowego).
W
Moskwie o mieście Oak Ridge i o tym, czym się tam zajmowano miano najgorsze
wyobrażenie. W czasie półrocznej służby w laboratorium, jako dozymetrysta i
radiometrysta, Kowal był w kursie dzieła wszystkiego, co się tam działo. W czasie
pół roku, Delmar zrobił setki zdjęć ekstratajnych instalacji przy pomocy
miniaturowego aparatu fotograficznego. W czasie spotkania z rezydentem, Kowal
wręczył mu ogromny plik filmów fotograficznych, narysował z pamięci dokładne
rozmieszczenie laboratoriów, poza tym nazwiska z ich dossier i inne dane wskazujące, jak będzie można ich wykorzystać.
Do Moskwy poleciał potężny radiogram o produkowaniu w obiektach Oak Ridge
wzbogaconego uranu, plutonu i polonu. Później Kowala przeniesiono do
laboratorium X-10, gdzie znajdowały
się urządzenia do produkcji plutonu.
Pierwsza radziecka bomba atomowa RDS-1
Wersja inż. Asmołowa
O
Delmarze autor tego artykułu dowiedział się zwyczajnie, w czasie rozmowy z
inżynierem-chemikiem W. I. Asmołowem.
Wiktor Iwanowicz w latach 80. pracował wraz z Gieorgijem Abramowiczem w MChTI,
był zaprzyjaźniony z nim i znał doskonale jego małżonkę.
-
Żora był małomównym. Skąd więc mogliśmy wiedzieć, że pracuje dla wywiadu? Ja
sam się o tym dowiedziałem, kiedy przyznano mu pośmiertnie tytuł Bohatera
Rosji, i długo po tym dochodziłem do siebie. Żora – ulubieniec studentów, autor
stu dużych prac naukowych, zapalony kibic Spartaka Moskwa i… pracownik wywiadu.
Nijak się to nie mieściło w głowie. Pozostała po nim świetlana pamięć i
zdjęcia.
Uprosiłem
Wiktora Iwanowicza o zeskanowanie ich, wypytałem o ich rodziców, którzy
przeprowadzali się do ZSRR i do Ameryki…
-
Żora niewiele mówił o swoim życiu w USA. On urodził się tam po tym, jak w 1912
roku jego rodzina emigrowała z Białorusi do Stanów z powodu pogromów Żydów. W
Sioux City jego dziadek zaprowadził go na zebranie komunistów i zaraził ich
ideą. Opowiadał, jak dobrze się żyje w ZSRR prostym Żydom. Po powołaniu do
życia Żydowskiego Okręgu Autonomicznego rodzina Kowalów wyjechała do
Birobidżanu. Młody Żorż po ukończeniu szkoły średniej wyjechał na studia do
Moskwy, gdzie bez problemów dostał się do MChTI i ukończył go z powodzeniem.
Nie wiedziałem, że pod koniec lat 30. wyjechał do USA i powrócił stamtąd w 1948. Poznałem do
dopiero w latach 70., kiedy był już znanym uczonym.
W atomowym jarze
O
jego życiu wywiadowcy dowiedziałem się z niedawno wydanej książki Nikołaja Dołgopołowa pt. „Główny
przeciwnik. Tajna wojna ZSRR”. Okazało się, że w 1945 roku Żorż Kowal został
awansowany na sierżanta w służbie sztabowej i przesunięty do pracy w tajnym
laboratorium w Dayton, OH. Nowe miejsce rozszerzyło jego możliwości działania.
Na kolejnym spotkaniu z rezydentem Delmar przekazał wszystkie dane o mieście,
jego zakładach i laboratoriach oraz charakterze prowadzonych tam prac, kopie
wyliczeń. Ale najcenniejszymi były dane na temat neutronowych zapalników , co
pozwoliło na przyspieszenie prac nad radziecką bombą A.
Po
tym, jak dokonano atomowych bombardowań Hiroszimy i Nagasaki, w laboratorium
zaczęto kompletować ekipę do wyjazdu do Japonii w celu zebrania danych. Do tego
specjalnego teamu załapał się także sierżant Kowal, ale przed wyjazdem
nieoczekiwanie go zmieniono. Dlaczego tak zrobiono, tego Kowal nie wiedział,
ale to był dla niego pierwszy dzwonek alarmowy. Tym bardziej, że przyszedł rozkaz
o jego demobilizacji. Centrala rozkazała, by Kowal pozostał na rządowej
posadzie, ale on nie posłuchał, czując za plecami odgłosy pogoni…
W
tym właśnie czasie zaczęło się w USA „polowanie na czarownice”, skierowanego
przeciwko Komunistycznej Partii USA. Delmar przeczuwał, że jeszcze trochę, a
FBI dowie się o jego członkostwie w KPUSA. Agenci FBI znaleźli 20-letnie
zdjęcie w jednym z radzieckich czasopism w artykule mówiącym o „szczęśliwym
powrocie rodziny Kowalów do ZSRR”. Na pierwszym planie zdjęcia znajdował się
16-letni Żorż. W FBI od jednego z uciekinierów dowiedziano się, że ktoś
przekazuje tajne informacje Rosjanom. (Chodzi o renegata GRU z ambasady w
Ottawie – szyfranta Igora Guzienkę,
który przekazał kanadyjskiej RCMP wiele materiałów dotyczących radzieckiej
penetracji amerykańskiego programu atomowego. Zob. Peter Wright – „Łowca szpiegów”, Warszawa 1991 – przyp. tłum.) I to
wystarczyło, by zainteresować się sierżantem rezerwy. Ale jego już w Nowym
Jorku nie było…
Good-bye
America…
Rok
1948 zastał Georgija Abramowicza w objęciach stęsknionej za nim żony. Jakimże
był szczęśliwym chodząc po Arbacie! Same nogi zaniosły go do MChTI. Przecież
już kiedyś pracował w tej Alma Mater. Wszystko układało się pomyślnie: pracował
ze studentami, bronił pracy doktorskiej. Chmury pojawiły się nad nim
nieoczekiwanie. Naczelnik 2. Głównego Wydziału Sztabu Generalnego – gen. armii Zacharow podpisał rozkaz: „Szeregowy G.
I. Kowal , ur. 1913 roku, zostaje zdemobilizowany z szeregów Sił Zbrojnych
ZSRR”.
Dowiedzieli
się o tym z wydziału kadr Instytutu i to go wzburzyło: jak to jest, że
absolwent MChTI, były aspirant MChTI, a obecnie kandydat nauk (doktor – przyp.
tłum.), docent i nie dosłużył się nawet stopnia podporucznika??? Zaczęli szukać
i istotnie znaleźli jakieś białe plamy w jego biografii. I w rezultacie tego,
G. I. Kowal został bez pracy. Jak on to ciężko przeżył, o tym wiedziała tylko
jego żona.
W
marcu 1953 roku, Kowal nie zdzierżył i napisał list do GRU. Służba zwróciła się
do ministra szkolnictwa wyższego Stolietowa:
W latach 1939-1948 szeregowy G. I. Kowal
odbywał służbę wojskową. Zgodnie z podpisana przezeń lojalką o nierozgłaszaniu
tajemnicy państwowej i służbowej nie może on złożyć wyjaśnień, co do jej
szczegółów, która to służba miała szczególne znaczenie.
16.III.1953
roku, Kowal powrócił do pracy na poprzednim stanowisku w MChTI.
Do
swych ostatnich dni Georgij Abramowicz wiernie służył nauce i odszedł w wieku
92 lat, pozostawiwszy spuściznę naukową w zakresie automatyzacji chemicznej produkcji.
Tekst
i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 27/2013, ss. 8-9
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©