Gissarskij Chrebiet z orbity (GoogleEarth)
Michaił Gersztejn
Nieznane siły w dolinie rzeki
Siamy mogą przejawiać się różnymi dźwiękami: muzyką, śpiewem, głosami ludzkimi
i odgłosami kroków. One mogą zawołać człowieka po imieniu czy po prostu zwymyślać
go.
Anomalną strefę na
południowych odnogach Gissarskiego Grzbietu (N 38°58’41” – E 068°29’51”,
średnia wysokość 4400 m n.p.m. – przyp. tłum.)
w Tadżykistanie odkryto zwyczajnie. W czasie poszukiwań Człowieka Śniegu
poszukiwacze zetknęli się w niej z całym spektrum Nieznanego, w tym UFO,
teleportacje i tym, co nazwali potem „przesunięciem Rzeczywistości”.
Rozbój
w górach
We wrześniu 1974 roku, drużyna
alpinistów pod kierownictwem instruktora Igora
F. Tacła zatrzymała się na biwak w dolinie rzeki Siamy. Rankiem oni
ujrzeli, że na śniegu koło namiotów widnieją ślady ogromnych stóp. Rzeczy z
plecaków były wyciągnięte, a część żywności znikła. Puszki z tuszonką ktoś
spróbował ugryźć: na nich pozostały ślady wielkich zębów. I chociaż musiało
to-to być bardzo hałaśliwe, to nikt się nie obudził. Tacł potem dowiedział się,
że miejscowe diabelstwo może „wyłączać” nawet czuwających ludzi.
Upewniwszy się, że Człowiek
Śniegu to nie mit, Igor Francewicz zdecydował się go odnaleźć. Każdego lata on
i jego koledzy organizowali 2-3-miesięczne ekspedycje do Pamiro-Ałtaju.
Alpiniści wyjaśnili, że włochate stworzenie jest znane tadżyckim góralom pod
nazwą Odami-jawoi co oznacza „dziki
człowiek”.
Rozpytując czabanów (pasterzy
– przyp. tłum.) o Odami-jawoi, Tacł
dowiedział się, że najczęściej spotyka się go w okolicach wejścia do Wąwozu
Strachu, który znajduje się w górze rzeki Siamy. W wąwozie tym nikt z
miejscowych nie chodzi – bo ktoś tam rzuca kamieniami, w nocy ze skał schodzą
promienie światła, pojawiają się latające ogniste kule – BOL, niewidoczne
„szatany” gadają i śpiewają na różne głosy (czyli zupełnie jak w górach Pennine
w Anglii – przyp. tłum.) A cała dolina rzeki cieszy się złą sławą.
Wrażliwy
psychiatra
Upewniwszy się, że w górach
dzieje się coś niezwykłego, Tacł opowiedział o tym w Moskwie. Alpinista z
35-letnim stażem od razy obwinił za to pijaństwo i używanie narkotyków. W
odpowiedzi Igor Francewicz wyznaczył na lekarza kolejnej ekspedycji
psychiatrę-narkologa Olega Rumiancewa.
Obóz rozbito przy zejściu się Siamy z Małym Igizakiem.
Wieczorem, 9.VIII.1981 roku,
Oleg i jeszcze jedna uczestniczka ekspedycji Tatiana Nieupokojewa przeżyli nieprzyjemne wydarzenie. w niewielkim
zagajniku ujrzeli oni ogromną sylwetę Śnieżnego Człowieka. W ręku Odami-jawoi trzymał świecącą kulę. Jej
białawe światło pozwoliło widzieć kształty stworzenia.
Po upływie pięciu minut po
tym, jak Człowiek Śniegu ukrył się obok Tatiany upadł kamień. Podniósłszy głowy
ujrzeli na górze siedzącego Odami-jawoia.
W jego ręce nie było już świetlistej kuli. Kiedy na ścieżce pokazali się
ludzie, stworzenie znikło.
Kamienie, padające w
niebezpiecznej odległości od świadków, z początku przypisali Śnieżnemu
Człowiekowi. Jeżeli kamienie są małe – to on żartuje, kiedy są duże – to
znaczy, że jest z czegoś niezadowolony. Ale niekiedy kamienie przylatywały z
miejsca, gdzie nie można się ukryć. Nawet jeżeli Odami-jawoi potrafi się robić niewidzialnym, to nie może ukryć
swego zapachu czy przejść po miękkiej ziemi nie pozostawiwszy odcisków stóp. A
także dokładność rzutów przypomina bardziej robotę poltergeistów.
Przemieszczanie się
przedmiotów i śpiworów także przypisywano Śnieżnemu Człowiekowi. Ale akurat ta
wersja zeszła na plan dalszy. Tajemnicza siła przenosiła przedmioty w
zasznurowanych namiotach i zamkniętych pojemnikach, wyjmowała przedmioty z
kieszeni. Uczestnicy ekspedycji unosili się w powietrzu w namiotach, nie
odczuwając działania czyichś rąk. Pewnego razu człowieka przerzuciło na drugi
brzeg Siamy. W innym przypadku alpinistę przeniosło na szczyt wysokiej skały.
Później opowiadał, że w ogóle nie pamięta jak go tam podniosło.
Ukierunkowujące
sny
Uczestnicy ekspedycji
opowiadali także o zagadkowych snach z bardzo ostrymi obrazami. Wielu z nich
potem twierdziło, że wcale nie spali, tylko oglądali jakiś puszczony dla nich
„film”.
Jednakowe sny często pojawiały
się po tym, jak do namiotów podlatywały świecące kuleczki. W czasie ekspedycji
„Gissar-88” dwie kuleczki zbliżyły się do obozu i wleciały do namiotu, gdzie
spały kobiety. Namiot jasno się zaświecił od wnętrza, ale nie zapalił się.
Kiedy „wizyta” się zakończyła,
Siergiej Kołomieńskij obudził
kobiety i zapytał je, co one odczuwały. Lidia
Srietinskaja widziała we śnie wielki tunel w górze i jakiś przyrząd z
przyciskami, pozwalający na przemieszczenie się do każdego miejsca na Ziemi.
Ona wybrała przycisk z nazwą wsi pod Kalininem, gdzie spędziła swe dzieciństwo.
- Ja też widziałam tunel i
przyciski, ale nieco później machinalnie dotknęłam przycisku, który nacisnęła
Lidia – potwierdziła Tatiana Zubkowa
– i ja ocknęłam się we wsi na brzegach Wołgi, i razem z Lidką weszłyśmy do
domu…
Tatiana widziała rzeczy w domu
mamy Lidki. Sriedinskaja była porażona dokładnością z jaką opisała nieznanego
jej człowieka, dom i wieś.
Dziwne kulki dawały się
sfotografować, natomiast nikomu nie udało się złapać na taśmę „różowe widmo” –
czerwonawe świecenie przypominające postać człowieka. Jak tylko ktoś wycelował
w niego obiektyw, pojawiał się niebieski stożek, który siadał na aparacie czy
kamerze i zaświetlał kasetę z filmem…
Nocna
wizyta
W czasie ekspedycji nad Siamę
niejednokrotnie widziano UFO:
- Dnia 22.VIII.1984 roku, zaobserwowano
jakieś świecenie z pulsującymi promieniami światła – głosił wpis do dziennika
ekspedycji „Gissar-84”. – Przez lornetkę widziano dysk regularnego kształtu ze zgrubieniem w
spodniej części, o długości 30 m i wysokości 10 m. Obiekt wisiał na wysokości
1-1,5 m nad powierzchnią ziemi przez około pół godziny.
Nieopodal UFO zauważono pochylona postać człowieka w metalicznie
błyszczącym kombinezonie. Naraz na jego plecy opadł promień światła i on
wyprostował się. Skąd padał ów promień – tego nie wiadomo. On kołysał się i
rozszerzył, a potem zaczął się przemieszczać przez piaszczysty pas, a następnie
wyszedłszy z promienia skierował się w stronę rzeki. Wzrost sylwetki wynosił
190-195 cm.
Następnego dnia na piaszczystym pasie znaleziono dwa ślady
niezwykłych stóp przypominające lilię (tzn. były one trójpalczaste – przyp.
tłum.) Rozmiary śladów – 35 x 18 cm, długość kroku – 112 cm.
Pas gładkiego piasku zrobiono na wypadek wizyty Człowieka
Śniegu, ale on przydał się także na wypadek wizyty Istoty w Kombinezonie. Wśród
świadków był także szef ekspedycji – Igor Tacl. Władysław Kaniuka nie pogubił się i szybko zrobił kilka zdjęć.
[Rzecz
dziwna, bo mianowicie – opis istoty z UFO pasuje wypisz-wymaluj do… -
rekonstrukcji rozumnego gada – Dinozauroida! Wzrost do 2 m, trójpalczaste
gadzie ślady. Przypomina się zarejestrowane przez Kazimierza Bzowskiego Bliskie Spotkanie z Ufiastym w jednej z
podwarszawskiej miejscowości – co zostało opisane w tym blogu na stronie - http://wszechocean.blogspot.com/2013/01/trojgos-o-rozumnych-gadach-2.html -
uwaga tłum.]
Inna
rzeczywistość
Wielu uczonych i alpinistów
przeżyło tam „przesunięcie Rzeczywistości”. Całe otoczenie migotało jak obraz w
niesprawnym telewizorze, a czasami znikały kolory. Oni odnosili wrażenie, że
otaczający ich świat jest iluzją ukrywającą coś strasznego.
Rankiem, dnia 6.VIII.1983
roku, Aleksander Diaczkowskij
postanowił zajrzeć do odkrytej przez siebie jaskini. Naraz u wejścia zaczął
wiać silny wiatr, który miotał małe kamienie i zrywał liście z krzaków.
Jednocześnie rozległy się powolne, ciężkie kroki idące w kierunku jaskini: raz,
dwa, trzy… Aleksander przygotował aparat fotograficzny. I naraz otaczająca go
przestrzeń zadrżało i powróciło na miejsce. „Zbicie” obrazu powtórzyło się
kilkukrotnie, a potem wszystko wróciło do normalnego stanu. Wicher przestał
wiać.
Diaczkowskij znów usłyszał
kroki, które tym razem oddalały się od wejścia do jaskini. Wychylił się z
ukrycia, ale Yeti (jeżeli to oczywiście był on) nie zobaczył. Ledwie żywy młody
człowiek powrócił do obozu i cały dzień przeleżał w namiocie.
Niewolnik
nieznanych sił
Sądząc z relacji z
Gissarskiego Rejonu, Człowiek Śniegu to nie jest po prostu dzika, włochata
małpa. On może się pojawiać i znikać, chodzić po stromiznach, nosić nieznane
przedmioty i okazywać psychiczny wpływ na ludzi. Z drugiej strony jest on głupi
i śmiertelny. Wszyscy miejscowi opowiadają, że Odami-jawoi można zabić albo natknąć się na ich zwłoki po jakichś katastrofach naturalnych.
Najprędzej włochaty potwór z
Gissarskiego Grzbietu to nasz nie całkiem dawny rodzic władający rozwiniętymi
możliwościami psychicznymi. W anomalnej strefie on staje się ofiarą dziwnych
sił, kierujących jego mózgiem. Te siły zlecają Odami-jawoi różne zadania. Dzikie stworzenie samo nie wejdzie w
kontakt z człowiekiem, ale wola Gospodarzy okazuje się być silniejsza.
W latach 1989-1992 ekspedycja
naukowe przestały chodzić do tej strefy. Uczeni przerzucili się na M-ski
Trójkąt w Obwodzie Permskim. Natomiast nad Siamę podążyli mistycy i zwyczajna
publika pragnąca duchowego oświecenia. Jedna z takich grup zginęła, kiedy
poszła w góry bez ciepłej odzieży. Niedostatek rozsądku i rozumu oni zastąpili
wódką i zamarzli na śmierć.
A potem w Tadżykistanie
zaczęła się wojna domowa. Stalkerzy (eksploratorzy anomalnych stref – przyp.
tłum.) woleli inne miejsca – z dala od strefy walk i spokojniejsze. Ta anomalna
strefa została znów zapomniana, może dlatego, że o niej nie ma wzmianek w
Internecie.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka”, nr 51/2015, ss. 34-35
Przekład z rosyjskiego -
©Robert K. F. Leśniakiewicz