List do Redakcji „Tajny XX
wieka” – o Przyjaciołach z Syriusza pisze Alieksiej
Aleksandrowicz Jeremkin z wioski Nowyj Gorodok, Kiemierowskij Obłast’:
Przyjaciele z planety Syriusz
Od 2003 roku po rozwodzie z moją żoną
zamieszkałem samotnie w dwuizbowej kawalerce. Mniej więcej rok temu wróciłem do
domu po nocnej zmianie (jestem górnikiem dołowym) i wprost w ubraniu położyłem
się na łóżko, by odpocząć. Zamknąłem oczy. I naraz odniosłem wrażenie, że w
pokoju poza mną jest jeszcze ktoś inny. I to wcale nie był sen. Chciałem się
podnieść i rozejrzeć, ale nie byłem w stanie. Dosłownie jakaś siła przykuła
mnie do łóżka. Poza tym nie czułem w ogóle swego ciała. Poza tym nie odczuwałem
strachu, a wręcz odwrotnie – było mi nadzwyczaj lekko.
Udało mi się odwrócić głowę i ujrzałem koło
mego łóżka dwie dziwnie podobne do ludzi Istoty, niewielkiego wzrostu, z
niewiarygodnie wielkimi oczami (zob. rys.)
- Kim jesteście? – z trudnością poruszając
językiem zapytałem Ich.
- Nie bój się, nie uczynimy ci krzywdy –
odpowiedział jeden z nich. On mówił nie otwierając swych maleńkich ust.
Najwidoczniej była to telepatia. - Jesteśmy tutaj z przyjacielską wizytą z
planety Syriusz.
Potem Oni poprosili, bym poszedł za Nimi, a
właściwie kazali patrzeć za Nimi. Nie pojmowałem, dokąd mam się udać z Nimi,
ale musiałem się zgodzić. I w następnej sekundzie znalazłem się w przestronnym
pomieszczeniu. Ono było słabo oświetlone, ale nie zauważyłem źródła światła. W
pomieszczeniu znajdowała się zwyczajna medyczna kuszetka, a obok niej jakieś
przejrzyste naczynia z przeźroczystymi płynami. Kazali mi się położyć i ze
zdumieniem zauważyłem, że jestem już rozebrany.
- Co chcecie ze mną zrobić?
W odpowiedzi usłyszałem, że wstawią coś do
mojej głowy i nie będzie bolało. Zrobiło mi się niejako.
- Po co wstawiacie mi to do głowy? –
zapytałem na odczepnego. Niech mnie wrócą z powrotem do domu! Co było dalej,
tego nie wiem.
Pamiętam, że znalazłem się na powrót w
swoim pokoju. Poprzednia lekkość gdzieś znikła. Znowu czułem ciężar swego
ciała. Spróbowałem wspomnieć i zanalizować wszystko, co mi się przydarzyło –
ale myśli mi się plątały. Potem naraz zasnąłem kamiennym snem.
Następnego dnia powróciwszy z pracy do domu
niespodziewanie dla siebie samego wykrzyknąłem w myślach:
- Pozdrawiam was moi Przyjaciele z
Syriusza!
I ku memu niesamowitemu zdumieniu
usłyszałem w myślach Ich pozdrowienie.
Od tego czasu stało się to czymś normalnym:
witałem się z Nimi w każdy dzień, potem rozmawialiśmy, a potem nawet zwracałem
się do Nich z prośbą o pomoc. Np. nie mogę znaleźć czegoś w domu, pytam
Przyjaciół z Syriusza, a Oni przesyłają mi do głowy obraz miejsca, gdzie ta
rzecz się znajduje. Natomiast sami Przybysze nigdy mnie o nic nie prosili.
Nasz kontakt trwał dość długo. Pewnego razu
zdecydowałem się opowiedzieć o wszystkim mamie. Ona oczywiście mi nie
uwierzyła. Powiedziała, że to po prostu efekt długiej samotności i że najwyższy
czas ożenić się po raz wtóry, przestać być singlem. Po tej rozmowie Przyjaciele
z Syriusza przestali się ze mną kontaktować. Być może Im się nie spodobało to,
że opowiedziałem o Nich mamie. Ożeniłem się ponownie w lecie ub. roku, ale
każdego dnia usiłowałem się z Nimi skontaktować. Jednak Przyjaciele z Syriusza
już się nie pojawili.
Ostatnio mnie i moją żonę zaczęły bardzo
mocno boleć krzyże. Postanowiłem tedy ponownie zwrócić się do Przyjaciół z
Syriusza: w myślach poprosiłem Ich o zabranie nas stąd i wyleczenie. Następnego
dnia oboje z żoną omal nie zginęliśmy. Przejeżdżając autem przejazd kolejowy
niemal wpakowaliśmy się pod pociąg: zauważyłem go dosłownie na sekundy przed
zderzeniem i zdążyłem zareagować. Nie wiem, czy jest to związane z Przyjaciółmi
z Syriusza, ale od tego czasu boję się do Nich zwracać…
Nie
zawracałbym sobie głowy taką relacją – w końcu jest ich na kopy mniej czy
bardziej wiarygodnych, gdyby nie fakt, że przeżyłem kiedyś coś podobnego. W
moim przypadku Obcy nie zamanifestowali mi się in persona, ale… we śnie. Nie byłoby w tym nic dziwnego – wszak
senne CE z Nimi są też forma Kontaktu z wieloma osobami, ale wyjątkowość tego
CE-0 polegała na tym, że Obcy… podali mi lek, który postawił mnie na nogi. Ale
to jest już historia z innej ballady i o ile pamiętam, to opisałem ją w „Czasie
UFO”.
Tymczasem powróćmy do UFO i
Obcych. Opowiada Alieksiej Zwieriew
z miejscowości Gatczina, Leningradskaja Obłast’:
UFO
nad Wieżą Eiffla
25.IX.2012 roku fotografowałem Paryż z
Wieży Eiffla, z wysokości 300 metrów. Pogoda była pochmurna i wietrzna, a do
tego popadywał deszcz. Zdjęcie, które widzisz Czytelniku, zrobiłem o godzinie
22:03 CEST. Chciałbym dodać, że w tym czasie kiedy robiłem to zdjęcie, nie
widziałem żadnych świateł na niebie. Jak tylko wróciłem do domu, po przyjeździe
do Gatcziny oglądałem to zdjęcie na ekranie notebooka i wtedy ujrzałem ten
świetlisty dysk. Posłałem ta fotkę przyjacielowi, a ten potwierdza iż
sfotografowałem UFO.
Faktycznie – zdjęcie wygląda
bardzo ciekawie. Na początku sądziłem, że to po prostu odblask na soczewkach,
ale światło emitowane przez dysk ma kolor wyraźnie biały, podczas kiedy światła
miasta są wyraźnie pomarańczowe, żółte i czerwone. A zatem rzeczywiście – Pan
Zwieriew faktycznie mógł sfotografować NOL-a, aczkolwiek zastanawia mnie,
dlaczego robiąc zdjęcie nie widział tego obiektu?
Tekst i zdjęcia – „Tajny XX
wieka” nr 23/2013, ss. 24-25
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©