Powered By Blogger

środa, 20 maja 2015

POWRÓT METANOGODZILLI (2)



Kamaishi, godz. 21:00 JST

Zdjąłem buty i ubranie, a potem nagi wszedłem do łazienki. Nie lubię kapać się w ichnim brodziku, więc skorzystałem z prysznica – na szczęście była tam kabina prysznicowa. Odświeżony i rozgrzany owinąłem się w ręcznik i wróciłem do pokoju.
Prawda! – pomyślałem – paczka od profesora!
Wziąłem ją ze stolika i rozdarłem papier. W środku znajdowało się tekturowe pudełko, które otworzyło się ukazując swą zawartość. Omal nie krzyknąłem ze zdumienia, bo to był mój ulubiony desert eagle .50 i sześć magazynków, który musiałem zostawić przed wyjazdem do Japonii.
- Profesor zwariował? – pomyślałem – przecież tym, co tu miałem można było wystrzelać połowę ludności Kamaishi…
W pudełku znajdowała się jeszcze koperta. Wziąłem ją i obejrzałem dokładnie. Była zaadresowana do mnie, więc ją otworzyłem.

Szanowny Panie,

- zapewne zdumiewają Pana środki ostrożności, które przedsięwziąłem, ale proszę mi wierzyć, są one całkowicie niezbędne. Muszę Panu powiedzieć, że misja, której się Pan podjął, jest bardzo niebezpieczna. Na razie będą chroniły Pana dwie zaufane agentki JXSDF, bowiem rzecz dotyczy przede wszystkim Japonii.

Jak zapewne Pan pamięta, niemal rok temu straszliwe trzęsienie ziemi i tsunami zmiotło znaczną część północno-wschodniego wybrzeża Kraju Kwitnącej Wiśni.

- Poeta liryczny… - pomyślałem z nagłą złością.

Oficjalnie było to wskutek dodatkowego osuwania się osadów dennych, które wzmocniły fale tsunami, dzięki czemu urosła ona na pełnym morzu do 10 metrów. Natomiast nieoficjalnie wiadomo, że doszło tam wtedy nie do osunięcia się osadów – to jest wersja dla ubogich duchem – ale do eksplozji pokładu hydratów metanowych, które znajdowały się w Rowie Japońskim.

I jeszcze jedno – trzęsieniu ziemi ktoś pomógł. Ktoś dowiedział się, że w płycie tektonicznej Pacyfiku wzrosło naprężenie do takiego stopnia, że mały zastrzyk energii wystarczy do powstania gigantycznego trzęsienia ziemi. Dane są łatwe do uzyskania choćby na stronie internetowej Japońskiej Agencji Meteorologicznej czy USGS. Wystarczyło tylko ustalić dokładnie miejsce na dnie oceanu i obruszyć na nie niewielki ładunek atomowy – jakieś 20 kt. Tyle, co na Hiroszimę czy Nagasaki. Potem już poszło łatwo – wybuch poruszył denne pokłady klatratu metanowego, nastąpiła eksplozja nadkładu o długości co najmniej 200 km. W sekundę później zaczęło się trzęsienie ziemi. Fala tsunami nałożyła się na fale uderzeniowe obu eksplozji i - voila! Na Japonię poleciał ciąg kilku fal tsunami o wysokości co najmniej 10 metrów. Efekty Pan zna.

A teraz Pańska misja: podejrzewamy, że za tym zamachem stoją nasi starzy znajomi z Twierdzy Andyjskiej, którzy najprawdopodobniej będą chcieli powtórzyć tego rodzaju atak na nabrzeżne elektrownie atomowe Japonii. Cel oczywisty – skażenie terenu i akwenów przyległych do stopnia uniemożliwiającego zamieszkanie na nim. Do tego to wszystko zmierza. Wywiad japoński ustalił, że celem terrorystów z Twierdzy Andyjskiej będzie pokład klaratów gazowych z Rowu Japońskiego, w którym znów stwierdza się narastające naprężenia w skałach i możliwa powtórka z 11 marca 2011 roku. Zamierzają zastawić na nich pułapkę, a Pan będzie przynętą.

- No tak – pomyślałem – znowu ja mam odwalać najczarniejszą robotę.

Jest Pan chroniony przez najlepszą firmę AT świata, ale niech Pan uważa na siebie.

- Też wymyślił, jakbym się tego nie domyślił – przemknęło mi przez mózg.

I na koniec życzę Panu powodzenia. Proszę wszystkie Pańskie poczynania uzgadniać z agentkami JXSDF, które będą Pana pilnowały 24/24 h.

Pozdrawiam! –

Marcin Milczarek

Skończyłem czytać. Papier sam strzelił krótkim, niemal nieparzącym płomieniem i sczerniał, a potem rozsypał się na szary proszek, który rozwiał się w powietrzu. Anihilacja była stuprocentowa.
- Jak ja kocham takie efekty! – powiedziałem na głos.

Zrzuciłem ręcznik, włożyłem pistolet pod podgłówek, zgasiłem światło i położyłem się na macie tatami. Po kilku minutach zapadłem w zdrowy spokojny sen.

I po raz pierwszy od wielu nocy spałem jak suseł.


Kamaishi, 10.III.2012, 08:00 JST


Obudziłem się, kiedy promień słońca uderzył mnie w oczy. Za ścianą było cicho. Agentki albo jeszcze spały, albo jadły śniadanie. Zastanawiałem się właśnie, co mam ze sobą zrobić i gdzie szukać ewentualnych terrorystów z Twierdzy Andyjskiej, kiedy rozległo się ciche skrobanie do drzwi.
- Otwarte! – powiedziałem  odruchowo sięgając pod poduszkę.
- To ja – usłyszałem zza ściany. Drzwi się rozsunęły w stanęła w nich Yuka. Miała na sobie barwny szlafroczek. Drobne stopy tonęły w ciepłych papuciach.
- Dzień dobry – powiedziała – wyspałeś się?
- Owszem, dzień dobry – odpowiedziałem wsuwając pistolet pod zagłówek. – A tak à propos, to dostanę tutaj coś do zjedzenia?
Skinęła wdzięcznie główką.
- Oczywiście, restauracja jest na dole. Ubierz się i za pół godziny schodzimy razem. Potem omówimy plan gry z Andyńczykami.

Uniosłem lekko brwi w górę. - Andyńczycy – nieźle to sobie wymyśliły.
- Skąd właściwie oni będą wiedzieć, że tutaj jestem? – zapytałem zdumiony tym, że jak dotąd nikt mi tego nie powiedział.
- Udzielisz wywiadu dla NHK – odparła Yuka – stąd będą wiedzieli, bo wywiad z tobą poleci na wszystkich kanałach.
- Ależ ja nie mówię po japońsku!
- Będziesz mówił po angielsku, w końcu mamy tłumaczy, czyż nie Robert-san?
- No tak, zapomniałem – mruknąłem. – Możesz się odwrócić?
Spojrzała zdumiona, a potem parsknęła śmiechem.
- Ależ tak, oczywiście – rzekła odwracając się – nie myślałam, że cię to peszy. Prawdę powiedziawszy miałam nadzieję, że poznam ciebie lepiej…
Ubrałem się szybko.
- Możesz się odwrócić - powiedziałem. - A na poznanie się mamy czas.
 Odwróciła się i spojrzała na mnie z przekornym uśmieszkiem.
- Czekamy za pół godziny na dole.
I znikła za drzwiami.


A ja zostałem sam. Chciało mi się śmiać, bo sytuacja była jak z kiepskiego filmu. Jednak musiałem szybko się pozbierać bo sytuacja nie była tak wesoła, jakbym sobie tego życzył…


CDN.