29.IX – Lisek i koźlarze
Noc przeszła spokojnie i wiatr
się nieco uspokoił. O godzinie 06:15 było +13,4˚C, na niebie widoczne tylko
wysokie Cirrusy i smugi kondensacyjne
po samolotach. Ania donosi mi z domu, że tam też pogoda jest w miarę dobra i że
dzień zapowiada się słonecznie.
O godzinie 06:35 śledzę
przelatujące samoloty – a nuż znów pojawi się to dziwne „coś”, co leciało parę
dni temu. Niestety – w polu widzenia nam trzy maszyny, ale one lecą na dużej
wysokości, tak powyżej 10.000 m, i ciągną za sobą normalne smugi skondensowanej
pary. A zatem upewniam się co do tego, że to „coś” NIE MOGŁO BYĆ SAMOLOTEM – a
więc to było właśnie UFO dokładnie wypełniające definicję tego zjawiska.
O ósmej rano mała sensacja. Do
ogrodzonego perymetru wszedł nieduży lis czy piesek-lisek. Przegoniliśmy go, bo
mógł być wściekły – wcale nas się nie bał i przegoniliśmy go krzykami i
pohukiwaniem. Potem znów obserwowałem klucze ptaków lecących na południe.
Jesień się zbliża wielkimi krokami i jak rudy lis pomyka…
Pogoda była wspaniała, bo
temperatura podskoczyła do +19˚C, ale gdzieś około 17:00 znad kontynentu
zaczęły się ciągnąć do nas ciężkie chmury, ale na szczęście nie padało. Dzisiaj
przez Fokarium przeszło około 500 osób. Wszystko zależy od pogody – będzie
ładnie – będą tłumy. Jutro może być brzydko.
Nasze foki chowają się dobrze –
dzisiaj dwa słodziaki: Bubas z Fokiem wyleźli na plażę i wylegiwali się do
słońca, co stanowiło nie lada atrakcję dla publiczności. Wszyscy się na nich
gapili i fotografowali na wyścigi. My też. Aha, dzisiaj na karmieniu zostałem
wycałowany przez Undę Marinę i Anię. Ta ostatnia dała mi dwa razy buzi!
Obserwuję ruch na Zatoce
Puckiej i na farwaterach do Gdańska i Gdyni. Jest minorowo. A przecież za tej
tzw. „komuny” co chwilę coś wchodziło i wychodziło z portów! No, ale to było w
czasach, o których teraz wolno mówić tylko z lekceważeniem i pogardą jako o
„szarych” i „siermiężnych” – cokolwiek to oznacza. Rzecz w tym, że coraz więcej
ludzi wzdycha do tej „szarości” i „siermięgi” z tzw. „poprzedniej epoki” – w
której jednak żyło się im lżej. Istniejący burdel chwalą tylko absolwenci
różnych „hogwartów”, którzy skończyli studia o najniższym poziomie (o ile to,
co oni robią można w ogóle nazwać studiami!), ale za to mają zdrowo
poprzewracane w łepetynach – idealnie pasują do koalicji PO-PSL: pusto we łbie
aż gwiżdże, ale za to mniemanie o sobie jakie! Wprost niebotyczne! No i takimi
pustogłowami obsadza się stanowiska w tym państwie. Nie dziwota, że mamy taki bałagan
jaki mamy i krajem rządzą albo złodzieje pragnący jak najszybciej się nachapać
albo religijni pomyleńcy dla których i religia i Polska stanowią tylko wygodny
parawan dla swoich własnych interesów. Normalni, uczciwi ludzie albo wyjechali,
albo – jak ja – odcięli się od wszystkiego i też wyemigrowali.
Wewnętrznie.
Pan Bednarz powiadomił mnie, że
wciąż nie ma za bardzo grzybów w górnych lasach, a jedynie w brzezinach. No i
owszem – tam nałapał ze swym znajomym mnóstwo koźlarzy… I tylko, bo reszta
grzybów była reprezentowana śladowo. Paskudna susza dała się ostro we znaki i
jak nie popada, to będzie naprawdę bieda!
A pogoda zwariowała – albo wieje
chłodem, albo zwrotnikowym powietrzem. To tylko potwierdza moją tezę, że
atmosfera wskutek globalnego ocieplenia zachowuje się jak zupa w podgrzewanym
garnku – nieobliczalnie. Ale co to kogo obchodzi w kraju „hogwartowskich”
urzędasów i specjalistów z bożej łaski i od siedmiu boleści? Dla nich liczy się
tylko i wyłącznie kasa i możliwość jej zdobycia, byle szybko, po trupach i nie
licząc się z nikim. No i przy każdej okazji szermując panem Bogiem i pokazując,
jacy to oni są religijni i bogobojni. A prawda jest taka, że religię i Boga
mają głęboko sami-wiecie-gdzie i ich prawdziwy bóg nazywa się Mamona. Dla niego
i z jego imieniem na ustach popełnią każdy grzech, każdy występek, każdą
zbrodnię i każde łajdactwo, co widzimy na co dzień. I takich ponownie wybieramy
w kolejnych wyborach… Młodzi ludzie to widzą i dlatego uciekają z tej czarnej
dziury Katolandu, która nie daje im żadnej perspektywy. Dlatego też to co tutaj, na
Helu, się robi daje nadzieję na to, że jeszcze coś w tym kraju oczadziałych
umysłów i pustych głów funkcjonuje w miarę normalnie i odnosi sukcesy! Komuś
się chce pochylić nad Naturą i ratować to, co się da przed zbójczą naturą
niektórych ludzi.