22.IX – Pocałowałem Ewę
Sobota. Zaczynam dzisiaj od
bramki. Ponieważ jest weekend, to należy spodziewać się ruchu w Fokarium.
Pogoda dość dobra, zachmurzenie niemal całkowite, temperatura +12,2˚C, wiatr od
Zatoki Puckiej, czyli jakby z południa.
Wiatr się wykręcił koło
południa i wieje od południowego-wschodu. W radio zapowiadają sztorm i chyba
tak właśnie jest, bo fale mają białe grzywki. Rano trochę pokropiło, ale tak
jak leniwy ksiądz kropitkiem. Tymczasem Pan Bednarz doniósł mi, że na całej
trasie z Jordanowa do Przemyśla jest pogodnie, ale zimno – i tam już było co
najmniej -1˚C jak nie mniej.
Nasza foka Agatka zachowuje się
już trochę lepiej – wprawdzie wciąż trzeba ją krępować siecią, ale już idzie to
jakoś sporzej, bo się nie wyrywa i nie gryzie. A może doszła do wniosku, że
ludzie i tak zrobią z nią, co zechcą i nie ma sensu tracić energii i
szarpaninę? Te zwierzęta szybko i skutecznie się uczą, więc jest to możliwe.
Poza tym ciekawe jest zachowanie fok, które podpływają do krawędzi basenu, za
którą jest Agata i jakby nasłuchiwały stojąc słupka tego, co tam się dzieje.
Jakieś postrzeganie pozazmysłowe (dla nas)? może wabi je głos trenerki, ale to
ma miejsce także wtedy, kiedy Agatka jest sama w basenie. Może jakieś
ultrapiski jak u delfinów? Ale foki nie mają zmysłu echolokacji, więc...
Pogoda wciąż jest taka sama –
wieje i jest pochmurno, ale na szczęście nie pada. Jak widać na filmikach,
wiatr jakby się trochę uspokajał – czyżby było jeszcze lato? No, może już tylko
indiańskie… - byle słoneczne! Niestety – poprawa pogody była jedynie
iluzoryczna – idzie sztorm z silnym wiatrem, a temperatura sięgnęła tylko
+13,5˚C i dopiero za 2-3 dni znów sięgnie dwudziestki. I dobrze, bo chyba
pojadę do tej Łeby-Rąbki do Muzeum Wyrzutni Rakietowych. A na razie jest bardzo
nieprzyjemnie – wiatr wysysa z nas wszelkie ciepło i po godzinie pracy na placu
trzęsiemy się z zimna jak kupy galarety. Na razie wiatr jest 5˚B, a wiatr do
6-7˚C, ale będzie tężał i zmieniał kierunek zgodnie z ruchem niżu, który go spowodował,
choć na barometrze jest 1008 hPa.
A teraz o całuskach z Ewą.
Oczywiście całowałem się na pokazie z jedną z naszych podopiecznych. Foki można
głaskać – te z Kopenhagi były tresowane w jakimś cyrku, więc przyzwyczajone do
ludzi – natomiast w tutejszymi jest już inna sprawa… Ewa wyskoczyła na brzeg i
położyła przy targecie – to taki
specjalny znak oznaczający jej miejsce na brzegu czy przy karmieniu. Pani
trenerka powiedziała foce „buzi!”, a Ewa wyciągnęła do mnie wąsaty pyszczek i zrobiliśmy
sobie „nosek-nosek”. Publika była zachwycona – ja też i wszyscy się cieszyli na
zasadach ogólnych! Potem padła komenda „Ewa – woda!” i Ewa posłusznie wsunęła
się do wody, za co dostała śledzia. Szkoda, że nie miał tego kto sfilmować!...
CDN.