Pocisk rakietowy średniego zasięgu A-4/V-2
Kilka
słów od tłumacza
W
materiale Andrieja Bystrowa jest kilka luk, które chciałbym uzupełnić. I tak:
Rakieta V-9
to była jedna z najciekawszych konstrukcji, która jednak nie wypaliła.
Natomiast omal nie wypalił inny pomysł w rakietą odpalaną z pokładu U-boota,
która była nazywana Urzel. Rakiet te miały być odpalane przez okręty podwodne,
które holowały za sobą kontenery z rakietami, które miano odpalić w kierunku
Wielkiego Zielonego Jabłka. Szczegóły tej operacji opisał L. Lutyński w opracowaniu „Flota widmo” (Warszawa 1974).
Hitlerowscy
uczeni prowadzili eksperymenty poza Uznamem także na wyspach Greifswalder Oie i
Rudden w Zatoce Pomorskiej.
Autor
milczeniem pominął ogromny wkład Polaków w walce z hitlerowskimi broniami
odwetowymi. To właśnie dzięki nim udało się poznać tajemnice Peenemünde i
innych niemieckich poligonów broni V. poza tym niczego nie wspomina o
mało znanym epizodzie lądowania pięciu samobieżnych pocisków odrzutowych V-1
i jednej rakiety V-2 na terytorium Szwecji, które to zostały potem przewiezione
do Wielkiej Brytanii i tam rozpracowane. Zainteresowanych odsyłam do moich
opracowań pt. „WUNDERLAND: Pozaziemskie technologie Trzeciej Rzeszy” (Warszawa
2001) i „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe” (Warszawa 2008).
Jeżeli
idzie o Stację Seryjnych Doświadczeń Süd,
to chodziło najprawdopodobniej o zakłady produkcyjne, w których wytwarzano
części rakiet i podzespołów ich mechanizmów – zob. ryc.
Szczegóły
nalotu na Peenemünde opisał szczegółowo brytyjski pisarz M. Middlebrook –
„Nalot na Peenemünde” (Warszawa 1982).
Poza
Peenemünde, Niemcy rozlokowali swe ośrodki badawcze na całym polskim wybrzeżu. Niemieccy
naukowcy pracowali w nich nad broniami morskimi, podwodnymi i lotniczymi, czy
nawet … kosmicznymi oraz nad broniami OPB czy nawet ASAT. A oto fragment
jednego z moich opracowań:
Ze wszystkich analiz i będących ich
wynikami raportów badaczy amerykańskich z NUFORC i NICAP – Roberta Duvalla i Roberta
Hastingsa (z którymi zapoznam Czytelnika w drugiej części tego opracowania)
wynika niezbicie, że pasażerowie UFO interesują się przede wszystkim
instalacjami rakietowo-jądrowymi i kosmicznymi na terenie krajów, które takowe
posiadają. Dotyczy to państw tzw. „klubu atomowego” (USA, Rosja, Wielka
Brytania, Francja, Kanada, Indie, Pakistan) oraz krajów, które mają swe cywilne
instalacje jądrowe oraz prowadzą nielegalne badania nad bronią jądrową (w tym
Izrael, Iran, Korea Pn.). U nas jak dotąd nie ma ani przemysłu atomowego
związanego z kompleksem wojskowym, ani rakietowo-kosmicznego. Ale czy na pewno?
Pocisk rakietowy V-2 - pierwszy RMBM
Polska jako jeden z pierwszych krajów
produkowała znakomite rakiety meteorologiczne, które w latach 1956 – 1974 biły
na głowę wszelkie analogiczne konstrukcje sowieckie. Były to rakiety
doświadczalne RM (RM-1,
RM-1A, RM-2A, RM-2P, RM-2B, RM-2c, RM-2D
i RD-42
oraz RM-3W,
a następnie RASKO-1, RASKO-2, RASPO-2)
rakiety przesyłowe i szkoleniowe (RP-1, RP-2, RP-3, oraz projektowana PR-4,
RASKO-2R i projektowana RASKO-3),
meteorologiczne (Meteor-1, Meteor-2, Meteor-3 i doświadczalne Meteor-1E
i Meteor-3E),
a wszystkie one były wypróbowywane w trzech miejscowościach w kraju, na trzech
poligonach doświadczalnych: Teren Prób Rakietowych na Pustyni Błędowskiej,
Punkt Sondażu Rakietowego w Ustce i Stacja Sondażu Rakietowego w Łebie.
Niestety – nasze osiągnięcia w tej dziedzinie były znakomite i to stało się
gwoździem do ich trumny. Na żądanie ZSRR w latach 70. zamknięto nasze poligony
rakietowe i zaprzestano prac nad rakietami. Ktoś stwierdził, że gdyby nie
głupota komunistów, to Polska miałaby swój własny konkurencyjny program
kosmiczny. Być może – nie neguję tego. Ale prawda mogła wyglądać zgoła inaczej.
Przeciwlotniczy pocisk rakietowy Rheintochter R-1
Poligony w Łebie, Ustce a także
Władysławowie i Międzyzdrojach służyły najpierw III Rzeszy. Wypróbowywano na
nich nowe technologie rakietowe i nie tylko. Na poligonie w Ustce wypróbowywano
pociski A-2/V-1 i A-4/V-2, w okolicach Międzyzdrojów
znajdowała się działobitnia superdalekonośnego działa Stonoga – bardziej
znanego jako Tausendfüssler V-3, którego pociski miały przelatywać ponad
Zalewem Szczecińskim, Szczecinem i spadać na poligonie w okolicach Gryfina. Na
poligonie we Władysławowie wypróbowywano supersoniczny pojazd V-7.
W Łebie z kolei testowano konstrukcje przeciwlotniczych rakiet typu Rheintochter
i Rheinbote.
Były to już zupełnie dojrzałe i udane konstrukcje ze znakomitymi osiągami.
Szczególnie interesującym jest Posłaniec Renu, który to sterowany
radiem pocisk rakietowy był napędzany aż czterema członami dając mu zasięg
teoretyczny 230 km
i efektywny 160 km ,
zaś 40-kg głowica bojowa lecąc do celu osiągała prędkość rzędu 6000 km/h czyli ok. 1,7
km/s albo 5 Ma! Co więcej – jego pułap operacyjny sięgał 70.000 m ! Pytanie: co
mogło być celem tak wyrafinowanego technicznie i wściekle – jak na owe czasy –
szybkiego pocisku rakietowego? Samoloty? To bez sensu, jako że ówczesne
samoloty tłokowe osiągały prędkości poniżej 1 Ma. Samoloty odrzutowe zbliżały
się do niej, ale też jej nie przekraczały.
Pocisk Rheintochter R-3
Tym niemniej istniał taki środek
przenoszenia, wektor broni masowego rażenia, który mógł potencjalnie zaszkodzić
Niemcom i nie tylko. Były to pociski rakietowe V-2 i ich wersje
rozwojowe. Wygląda na to, że Niemcy pomyśleli zawczasu o systemie obrony
przeciwbalistycznej i jednym z jej filarów miały być właśnie pociski Rheinbote… Kto
wie, czy planiści III Rzeszy nie chcieli opracować i wyprodukować pocisku,
który byłby w stanie osiągnąć granicę 100-120 km – a zatem LEO!
Dzisiaj są to Patrioty i systemy ASAT wypróbowane m.in. przy akcji
zestrzelenia amerykańskiego satelity USA193/NROL-21, co miało
miejsce w lutym bieżącego roku, ale czy tylko chodziło o pociski V? – a może chodziło
także o UFO zwane przez amerykańskich lotników mianem foo-fighters? Znając kulisy pewnych machinacji wszystkich stron
walczących w II Wojnie Światowej można się spodziewać niejednego dziwnego
odkrycia…
Rakieta Rheintochter R-3 i pocisk V-2
Wracając do rakiet i sprawy polskiej
Rosjanie
najprawdopodobniej bali się, że na podstawie naszych Meteorów będzie można zbudować
niezwykle skuteczne antyrakiety, które byłyby w stanie unieszkodliwić sowieckie
ICBM lecące na Zachód. A to jest ten element gry w rakietowe szachy, którego Rosjanie
boją się, jak diabeł święconej wody, albo i gorzej! Tzw. payload polskich rakiet był za niski, by wynieść w stratosferę
ładunek nuklearny, ale już payload
przeciwpocisku Rheinbote był wystarczający do wyekspediowania w górę małej
głowicy jądrowej o mocy 0,3 do 300 kt TNT. A kto wie, czy właśnie nad takimi
małymi ładunkami termojądrowymi nie pracował swego czasu słynny polski uczony
gen. dyw. prof. dr hab. inż. Sylwester
Kaliski, którego tajemnicza śmierć w 1978 roku pogrzebała albo poważnie
opóźniła polski program badań plazmy i laserowej syntezy termojądrowej. W takim
przypadku już w PRL mógłby powstać całkowicie polski system obrony
przeciwrakietowej o całą klasę lepszy od sowieckiego i amerykańskiego!
Oczywiście Bolszoj Brat zza
wschodniej granicy nam to uniemożliwił, a i teraz drugi Big Brother na
pewno nie dopuściłby do tego, byśmy mieli swój własny niezależny system obrony
poza strukturami NATO i kuratelą USA. Dlatego powstaje amerykańska Tarcza
Antyrakietowa.
Pocisk balistyczny - a najprawdopodobniej antyrakieta Rheinbote
Jak dotąd na psioczyliśmy, z małymi
wyjątkami, na instalację TA i plany budowy w Polsce trzech elektrowni jądrowych
motywując to względami bezpieczeństwa militarnego, zagrożenia terrorystycznego
i zagrożeń ekologicznych. A jednak mimo tego wszystkiego, ukazał się pewien
dodatni aspekt tych wszystkich inwestycji, a mianowicie taki, że przecież
istnieje pewnego rodzaju interakcja Nieznanych Obiektów Latających z ziemskimi
technologiami nuklearnymi cywilnymi i wojskowymi, broniami rakietowo-jądrowymi
oraz kosmicznymi. Tak to ująłem w liście do Krzysztofa Piechoty, Bronisława Rzepeckiego i Zygfryda Świerkowskiego:
Ale w
tym wszystkim jest jeden pozytywny aspekt, a mianowicie taki, że budowa TA
spowoduje zainteresowanie ze strony UFO i Ufiastych. A zatem powinny pojawiać
się meldunki o obserwacjach UFO z okolic Słupska oraz pogranicza ze ZBiR-em,
wszak tam będą stawać jądrowe instalacje rosyjskie! Mamy unikalną okazję do
zweryfikowania Raportu Duvalla i Raportu Hastingsa w sprawie koneksji UFO z
ziemskimi instalacjami nuklearnymi, który właśnie przekładam, a którego
pierwszy fragment jest już w Internecie na moim blogu. (List
Klubu Kontaktów Kosmicznych nr 06/2008 z dn. 22.08.2008 r.)
Być może będzie to kolejna "fala
UFO" porównywalna z tą z początków lat 80., kiedy to w Europie pachniało
prochem, a oba supermocarstwa zaczynały swe wojskowe programy kosmiczne. Albo
będzie to proces "pełzający" - tutaj jakaś obserwacja, tam jakieś CE.
Osobiście obstawiam to drugie. Proszę nie zapominać o tym, że wprowadzając
Amerykanów na swoje terytorium będziemy mieli również do czynienia ze
zwiększoną aktywnością polskich i amerykańskich służb specjalnych, które muszą
zabezpieczać operacyjnie bazy USA w Polsce. Ale z tym akurat ufolodzy sobie
potrafią poradzić, mamy w końcu wieloletnie doświadczenia z Polskimi i
radzieckimi służbami specjalnymi i jak dowiedli tego Bronisław Rzepecki i
Krzysztof Piechota oraz inni członkowie KKK, informacje o UFO można było
zbierać nawet w czasie rygorów stanu wojennego.
Wracając do służb amerykańskich należy
liczyć się także z inwigilacją obywateli polskich i z użyciem przez nie
miniaturowych UAV (samolotów zwiadowczych), które niejednokrotnie będą robiły
za NOL-e. A zatem czeka nas fala doniesień o obserwacjach UFO, z których lwia
część może właśnie ich dotyczyć. A zatem pozostało nam tylko czekać i objąć
obserwacją te rejony kraju, których dotyczą wspomniane inwestycje... („UFO i
Kosmos”)
Obym się
mylił…
Ilustracje:
Archiwum R. Leśniakiewicza